Wyłoniłem się zza krzaków. Driady mnie tu zaprosiły, a dokładniej odprowadzałem lokatorkę, oraz dwie inne driady. Zauważyłem, akurat jak kitsune ma kłopoty z Utopcem. Są niebezpieczne, lepiej się na nie natknąć.
Lisek będzie musiał mi to wybaczyć. Zbliżyłem się i poprzez dotknięcie cześć jego mocy przepłynęła na mnie. Użyłem jej, by uwięzić stwora, na tyle mocno i długo, by driady mogły bezpiecznie się oddalić, oraz byśmy my mogli też uciec z pola jego widzenia. Powinien wówczas dać sobie spokój. Pognałem przerośnięte zwierzątko, by się oddalić. Sam także dzięki wampirzej szybkości, oddaliłem się do innego źródła wody. To tutaj dotarły driady. Gdy tylko mnie zauważył, zaprosiły i podziękowały za pomoc.. Dobre przyjaciółki, a to, że załatwiają mi kwiaty, których nikt nie spotyka, jest znacznie lepsze.
Z nich można wydobyć coś niesamowitego. Dopiero od jakiegoś czasu zainteresował mnie ten etap. Jest w nim coś magicznego oraz dziwnego. Gdyż nawet gdybym chciał, to muszę się dosyć długo główkować nim uda mi się to zrobić. Natrafiłem na książkę, która przedstawiała różne rysunki eksperymentów i testów. Chciałem stworzyć nową odmianę smaku krwi. By innych ona nie odrzucała, a wręcz kusiła swym zapachem. Kwiaty te są niezwykle, ich zastosowania są bardzo nieprzewidywalne. Dziś miałem dostać kilka nowych. Podobno coś znalazły i chcą mi to wręczyć.
Dlatego też najpierw odbyła się herbatka, Panie także wyczekiwały tego kitsune, którego dostrzegły wcześniej. Miały najwyraźniej nadzieje, że się zjawią. Może miały do niego interes albo jego futro je zainteresowały. Jego moc też była całkiem nadzwyczajna, aż szkoda ją tracić, niby też zawsze mogę ją pozyskać. Jednakże to za kilka dni, dopiero. Nie mogę mieć z dnia na dzień tej samej mocy pobranej. Dopiero po upływie kilku dni, mogę na nowo ją nabyć.
Pojawienie się stworzenie przyciągnęło uwagę Driad. Podbiegły do stworzenia, by się mu przyjrzeć, najwyraźniej zafascynowane. Wróciłem do picia herbatki. Driada, która poszła po kwiaty oraz pojemnik, który miały mi podarować. Jak się okazało, była to skrzyneczka. Pozłacana, miała na sobie dziwne wzory oraz znaki, które były bardzo znajome. Nim reszta podeszła bliżej. Schowałem do torby skrzyneczkę, a kwiaty zostały zawinięte w magiczne kokony, by nie zostały zniszczone. Mogłem dopić swoją herbatkę, gdyż akurat po dopiciu zjawiły się podekscytowane Driady. Zaczęły mnie ciągnąć do liskowatego stworzenia. Teraz mogłem się mu przyjrzeć. Majestatyczne stworzenie, piękne i miało jakiś dzwoneczek z błękitną wstążkę przy uchu, oraz łańcuch na przednich łapach. Przypominało mi to kogoś, zapach też był podobny.
- Shain. - powiedziałem, damy się, na mnie spojrzały, po czym na stworzenie. Zostały zawołane przez inną Driadę i poszły czym prędzej. Odetchnąłem i wymownie spojrzałem na przemienionego chłopaka. Skrzyżowałem ręce, nieźle no muszę go pochwalić. Jednakże bycie wampirem też ma swoje zalety. Nie zamieniłbym się na nic innego, może tylko by słońce mnie nie raniło. Nawet mimo danego zaklęcia od wiedźmy to i tak w ciągu dnia pije dużo więcej krwi niż w nocy. Muszę prawie cały czas coś pić. Chwila przerwy i kolejna dawka. Trochę jak uzależnienie, ale to jest bardziej skutek uboczny. Nie ma czego żałować, lubię pić krew, więc jest dobrze.
Wyjąłem fiolkę z krwią z torby, po czym wypiłem ją do dna. Fiolka się napełniła i wróciła do torby. Jest na nich zaklęcie, które także pomaga. Wiedźmy od pokoleń są sprzymierzeńcami mego rodu oraz każdego z osobna wampira.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz