Szybko wziąłem, schowałem kwiat, by nikogo nie zabił. W bezpiecznym pojemniku zamknięty i dobrze zabezpieczony. Pyłek się nie wydostanie. Mnie zresztą i tak nie zabije, jestem mimo wszystko martwy.
Spojrzałem na driady, które próbowały coś powiedzieć. Podniosłem chłopaka, by razem z nimi udać się do świętego miejsca, które pojawiało się jedynie nielicznym. Dokładniej to driady i ich wyjątkowi goście mogli mieć dostęp. Shain jako lis, ja za to mam inny rodzaj dostępu, dzięki dosyć długiej historii z driadami. Pojawił się także lis, którego udało mi się spotkać jedynie dwa razy, ten jest już trzecim razem. Ułożyłem Shaina, na wyznaczonym miejscu i udałem się nieopodal. Na podwyższeniu, bym mógł się przyjrzeć, oraz ukrywać przed słońcem.
Przyglądałem się, co robią driady, tańczyły swój taniec, lis był tuż obok Shaina. Ryby Koi, pływały w parach, było ich całkiem sporo. Jednakże miały w sobie coś jakby dusze. Zszedłem z podwyższenia, by złapać jedną z przeklętych ryb. Wszystko się nagle przerwało, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Ścisnąłem rybę, z której wyciekła krew oraz jej resztki, w środku.. Na środku dłoni, była perła w czarnej barwie, z której wychodził dym, czerni oraz zapach zgnilizny i śmierci. Zniszczyłem perłę. Został z niej jedynie pył, który odleciał, przez wiatr. Umyłem dłoń w wodzie i wyszedłem.
- Bawcie się dobrze. Będę przy klepsydrze. - powiedziałem na odchodne. Klepsydra jest swego rodzaju czasem, ale też symbolem. Lubię przy niej przesiadywać, jest też swego rodzaju przekleństwem. Klepsydra to zakazany teren, mnie i tak nikt nie zatrzyma.
Po drodze mogłem potrenować, gdyż strażnicze stwory, były nieopodal klepsydry. Skoro i tak nie mam nic do roboty, to mogę rozprostować kończyny i rozruszać mięśnie. Od jakiegoś czasu jedynie pożyczam moce, a by walczyć, nie rwę się do tego. W sumie nie lubię używać pięści, ale po to są włócznię, sztylety, czy też inne białe bronie, z ostrzem, czy nawet bez niego. Kilka zadrapań mu zafundowali, ale przy wampirzej szybkości i zwinności trudny mieli orzech do zgryzienia. Nie zabiłem ich, jedynie osłabiłem, wygrywać walkę. Tym samym utorowałem sobie przejście do klepsydry. Chodzę do niej, gdyż sam nie wiem. Jest to coś jak swego rodzaju pamiątka, która przypomina mi o kimś. Jednakże wolę o tym nie pamiętać. Takie wspominki i dzięki temu miejscu jestem w stanie medytować. Zdobyć równowagę i coś w rodzaju oświecenia i spokoju dla swej duszy. Choć nie wiem, czy ona wciąż tam jest.
***
Jedna z dobrze znanych mi driad się zjawiła obok mnie. Wstałem i ruszyłem z nią. Prowadziła mnie do swojego miejsca. Ich domy są takie przytulne, blisko wody, ale za to wysoko na drzewach. Przytulnie, pachnąco i dobrze są ukryte. Zaprowadziła mnie do miejsca, w którym leżał Shain. Był on w przytulnym łóżku i na dodatek prawie nagi. Zaśmiałem się i wraz z driadą udaliśmy się, by zjeść oraz pomówić w kilku istotnych sprawach. Najwyraźniej jest coś jeszcze do zrobienia, zanim się wróci. Oczyszczenie oraz spotkanie ze strażnikiem.
Tak dokładnie nie jestem pewnym, jak i kiedy znalazłem się w łóżku z Shainem i driadą. Dopiero po obudzeniu się zobaczyłem buraczkową twarz chłopaka. Najwyraźniej był zawstydzony i chciał jak najprędzej wstać. Jednakże zatrzymałem go i przyciągnąłem do siebie.
- Nie możesz jeszcze wstać, odpoczywaj. - mruknąłem i zanurzyłem twarz w poduszce. Przejechałem dłonią po uchu chłopaka, wpatrywałem się w niego. On jednak najwyraźniej chciał wstać. Dlatego, jeśli chce niech, robi, co chce. Oczywiście jak tylko wstał, nie zdołał przejść dwóch kroków. Złapałem go, zanim padł jak kłoda. Zaniosłem go do łóżka i podałem napar, który został zrobiony.
- Wypij go, może być niesmaczny, ale szybciej odzyskasz siły. - dodałem, ponownie wchodząc do łóżka. Przymknąłem oczy, odwróciłem się do chłopaka tyłem, gdyż musiałem wypić krew, która została mi wręczona. Działała jak każda inny, ale robiłem się przez nią senny. Dlatego po jej wypiciu, wtuliłem się w chłopaka i zasnąłem.
Przebudziłem się, gdy Shain starał się mnie obudzić. Podniosłem się, gdy ujrzałem zarumienioną twarz chłopaka, musnąłem jego wargi swoimi. Dopiero po chwili zauważyłem wychodzącą driadę, która ukłoniła się strażnikowi. Fuknąłem na niego i postanowiłem się trochę z nim podroczyć. Wtulałem się w chłopaka i lekko muskałem jego półnagie ciało.
- Hyo, przestań. - powiedział przyciszonym głosem. Speszony chłopak, obecnością innej osoby w pomieszczeniu, najwyraźniej chciał uciec. Wywróciłem oczami i puściłem go, wstając z łóżka.
- Czyli teraz będzie kąpiel i spotkanie ze strażnikiem. - powiedziałem od niechcenia. Spojrzałem na Shaina, okrywając się długą szatą. Druga taka leżała na łóżku. - Ubierz się w nią i chodźmy. Im szybciej to się załatwi, tym szybciej, będziesz w domu. - powiedziałem, kierując się do wyjścia. Odrzuciłem liso-podobne stworzenie pełne pogardy spojrzenie, wychodząc.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz