Yeu. Osobnik, który oprócz okrutnej osobowości ma świetne uszy do miziania. Jest on osobnikiem, który zna znajomego mojego znajomego. Takie to głupie, ale skoro i tak byłem dziś wolny. Mogłem się wybrać ze znajomymi do jego paczki. Pierwsze nasze spotkanie odbyło się w klubie. Wpadłem tam z paczką znajomego, tylko po to, by się napić. Może znaleźć jakąś przyjemną przygodę na jedną noc. Gdyż w zamian za tę przysługę miałem dostać wszystko, czego zechce. Przekupił mnie, ale także dostawałem darmowe drinki, jak i ogromny wybór. Można było przebierać między nimi.
Mogłem się zabawić, dostać świeżą krew, oraz bez problemu kogoś przypadkowo pobić i wykorzystać do swoich niecnych celów. Nawet odnaleźć coś, czego szukałem, choć nie szukałem tego. Odetchnąłem, gdyż znajomy gdzieś zniknął na dłuższe minuty i pozostawił mnie z dwiema dziewczynami. Choć czy aby na pewno można je tak nazywać. No niby nimi były, ale nigdy tam nie wiadomo. Po jego pojawieniu i wypiciu z nim kilku drinków, chciał, bym kogoś poznał. Dlatego też i ruszyłem wraz z resztą do specjalnej strefy. Jedynie ekskluzywni klienci mieli tam dostęp. Oraz tacy, którzy lubią robić problemy.
Po zajęciu odpowiedniej loży mogłem poznać Yeu oraz jego bandę. Początki wydają się dość trudne. Łatwiej było dogadać się z jego bandą niż z nim samym. Choć ignorancja była mi w smak. Jakoś nie specjalnie zwrócił mą uwagę. Oczywiście niby wiedziałem, kim jest, jednakże jakoś specjalnie się z nim nie zapoznawałem. Nasza znajomość taka konkretna zaczęła się kilka dni później. Wówczas trafiłem do jego domu. Poznałem jego rodzinę, chociaż wydawała się dziwna, to niespecjalnie mnie interesowali. Zjawiłem się, bo znajomy mnie zaprosił, dlatego też wpadłem i zostałem na noc. Nudząc się w nocy, zauważyłem, jak się Yeu wymyka. Ruszyłem za nim i w sumie od tamtego momentu w łazience zaczął się nasz romans. Miała być to jedna noc, ale z każdym kolejnym dniem, albo też spotkaniem taki ulotny romans stawał się przyjemną odskocznią.
Jego uszy były dobrym elementem do podrażnienia się. Do gryzienia oraz miziania. Gdy się nudziłem, miło mi było go podrażnić, czy też przelecieć i się zabawić. Wredny charakter, jaki miał, niekiedy był nawet gorszy, nie zniechęcał mnie, jedynie bawił i zachęcał, by się nad nim poznęcać. Tak samo, jak on to robił. To była ich sprawa. Skoro nic z tego nie mam to przynajmniej, poczekam na odpowiedni moment i wówczas może ktoś będzie chciał pomóc.
Jak byliśmy sami jego zachowanie i postawa była podobna, ale był nieco inny. Jednakże w towarzystwie swojej bandy stawał się dupkiem. Nie przeszkadzało mi to, gdyż nie miałem z tym problemu. Nie kręciłem się z nimi jakoś specjalnie. Czasem na siebie wpadaliśmy, ale to było raczej takie spontanicznie. Gdy mi się nudziło. Tuż przed ostatnim spotkaniem, pokłóciliśmy się, jeśli ogóle można nazwać to kłótnią. Sprzeczka, mogło paść kilka nieprzyjemnych słów, ale tak szczerze znudziła mi się ta bez znaczenia zabawa. Wolałem znaleźć nowy cel. Jego brat, nad którym się znęcał był w miarę.
Po poznaniu jego słabości mogłem go szantażować. Gdyż gdyby coś go zniszczyło... Cóż nikt, by tego nie chciał. Przez parę dni zapomniałem o jego istnieniu i zająłem się sobą. Dopiero wpadłem na znajomka, który powiedział, że szykuje się gdzieś bójka, dlatego też zaciekawiony ruszyłem, by to sprawdzić. Oraz po to, by najeść się, jak będą nieprzytomne ciała, może uda mi się wypić ich krew, albo choć trochę im jej odebrać.
Dlatego też wynurzyłem się z zarośli. Ujrzałem Yeu, jego bandę oraz Shaina. Wywróciłem oczami, gdyż jakoś specjalnie nie chciałem nikogo żywego i przytomnego tu spotkać.
- O, Hyo, chodź, przedstawię ci mojego sługusa. - odparł Yeu. Najwyraźniej zachowuje się jakby nigdy nic. Nie obchodziło mnie to jakoś specjalnie. Spojrzałem na Shaina, młody się wystraszył. Nie patrząc już na chłopaka, podszedłem do Yeu, by trzepnąć go po głowie tak samo, jak po kolei, każdego z chłopaków.
- Zostaw go. - odparłem. Gdyby moje spojrzenie mogło, już dawno by ich zabiło.
- Ej odwal się. - warknął Yeu. - Jak chcesz się zadawać z takim lamusem, zamiast z nami to proszę bardzo. - zaśmiał się i spojrzał na brata. Prychnąłem i podszedłem kilka kroków do ich "pseudo przywódcy", po czym szepnąłem mu do ucha kilka słów. Nie zwracałem akurat uwagi na tego, którego "ochroniłem".
- Nie musisz mnie bronić. - odparł. - Zrobisz sobie tylko kłopoty. - dodał po chwili. Zaśmiałem się i wywróciłem oczami kolejny raz. Miałem coś dodać, ale wolałem to zachować dla siebie. Stanąłem przed nim, by go zasłonić. Chciałem i znalazłem nowy obiekt do zabawy, a może nawet Yeu wykipi ze złości, co jedynie mnie bawiło.
- To twój kuzyneczek i jego banda narobiła sobie kłopotów. - rzekłem oschle, jakbym miał jad w głosie. Bójka była dobra, jednakże miałem na to dużo lepszy pomysł. Każdy po kolei dostał pyszny smaczek, do swojego uszka. Kilku się wycofało z walki. Yeu nie chciał, dlatego też oberwał w twarz, dopóki się nie poddał. Choć słowo poddał, może być zmienione na inne, jednakże powinienem, wiedzieć co go czeka. Oczywiście zapewne ich czeka słodka zapłata. Dokładniej to zapłata za usługi w postaci krwi. Którą dostanę.
Gdy tamci poszli, odwróciłem się do uszatego Shaina. Powoli kierowałem się do niego, gdy ten się odsuwał. Natrafiając plecami na drzewo, nie miał gdzie uciec.
- Teraz masz spokój, jednakże daj mi coś w zamian. - powiedziałem, zbliżając się do jego twarzy. Złapałem za jego ogon i sprawdzałem jego miękkość oraz szarpałem może za mocno za ten puchaty wystający pysznie wyglądający dar. Usłyszałem syknięcie, na co jedynie się uśmiechnąłem, odsłaniając kły. Nie puściłem go jeszcze. Wolną dłonią sunąłem po jego ciele, a zębami przygryzłem uszko. Urzekające wzdrygnięcie z jego strony oraz świetna zabawa. Puściłem go, dopiero gdy chciałem. To było dopiero zaledwie początek. Na zapłatę czekałem. Po odsunięciu się i przeleceniu go od góry do dołu oblizałem wargi.
- Shain, co dostanę w zamian, za pomoc? - spytałem i przeciągnąłem się, by ziewnąć znudzony.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz