Obudziły mnie nagłe szturchnięcia. Powoli otwierając oczy, Sain był w moim zasięgu wzroku, patrząc się na mnie z góry. Nie byłem pewny, kiedy zasnąłem, moje powieki były od jakiegoś czasu ciężkie i kiedy chłopak wyszedł położyłem się na łóżku. Nic później nie pamiętam. Wciąż na wpół zasypany, podniosłem głowę z poduszki, spoglądając na niego.
- Jak długo spałem? - spytałem się, ziewając. Widząc, że już wstałem, lisek podszedł w stronę biurka, łapiąc ze sobą butelki z piciem i wracając koło mnie, podając do mnie jedną. Wymamrotałem małe dzięki.
- Nie, chyba tylko jak byłem w stołówce, nie było to długo. - odparł, biorąc parę łyków i patrząc w stronę okna. Po kilku minutach coś sobie przypomniałem, wyskakując z łóżka. Dokładnie, przypomniałem sobie, jak Shain obiecał mi wcześniej dotknąć swojego ogona na każdy koniec tematu. Spojrzał na mnie zmieszany, kiedy poczuł, jak moja ręka powoli głaszczę jego ogon. Starałem się zachować układ na następne lekcje, więc nie ciągnąłem ani nie zrobiłem niczego, co może powodować dyskomfort. Traktując to jak żyjącego kota. Po chwili puściłem, siadając z powrotem na łóżku. Otwierając butelkę z napojem, przechyliłem ją trochę aby rozlać zawartość. Zanim płyn spadł na ziemię, wykorzystałem swoją zdolność, aby pozostawał w powietrzu. Poruszając rękami, zacząłem się tym bawić. Przeniosłem ciecz, aby unosił się bliżej mojego towarzysza i próbując się skupić, sprawiłem, że pływający napój wyparował.
- Właściwie, to ja potrafię zrobić coś podobnego. - powiedział i jednym drgnięciem, unosząc teraz butelkę nad ręką. Zdumiony, uśmiechnąłem się do niego.
- To niesamowite, potrafię robić sztuczki wodne, ale ty możesz rzucić całą butelkę. - chichocząc trochę z własnego humoru.
- Nie mogę zmusić ich do wyparowania. - nucąc ze zrozumieniem, patrzyłem, jak butelka wróciła do jego dłoni. Wracając ponownie do biurka, złapał jedną z przekąsek, które zostały wcześniej przez niego przyniesione. Z jedzeniem w ustach wykonał gest, jakby pytając, czy chcę trochę, ale pokręciłem głową. Zastanawiając się, co teraz zrobić, wpadłem na pomysł.
- Hej, byliśmy tutaj cały dzień. Chcesz się gdzieś przejść? Zabierzemy ze sobą przekąski. - po czymś, co wydawało się chwilą namysłu, zdecydował się.
- Wydaje mi się, że wyjście na chwilę nie zaszkodzi. Gdzie jednak zamierzasz się udać? Nie wiem, czy są tu jakieś ciekawe miejsca. - otwierając drzwi, puściłem go pierwszy, podążając za i zamykając pokój. Zaczęliśmy iść korytarzem w przypadkowym kierunku, idąc odwróciłem się w kierunku, w którym zmierzaliśmy.
- Słyszałem, że gdzieś jest droga na jakieś jezioro, ale uczniom nie wolno tam zachodzić. Ale! W ogrodzeniu jest mała dziura, którą możemy przejść. Mogę się tam zmieścić, a ponieważ jesteśmy tego samego wzrostu, jestem pewien, że ty też dasz radę bez problemu. Więc co powiesz? - moja uwaga była skupiona na Shainie, więc nie zauważyłem, że ktoś pojawił się na rogu. Uderzając o coś plecami, zatrzymałem się i spojrzałem za siebie. Moje oczy spotykają się z facetem, którego nigdy wcześniej nie widziałem, jego twarz wyglądała na zirytowaną.
- Patrz jak idziesz, idioto. - warknął do mnie, chcąc przejść koło mnie, dwóch innych jego przyjaciół podążających za nim. Ale zanim zdążył mnie minąć, sam też miałem coś do powiedzenia.
- Ty idziesz prosto, to czemu mnie nie zauważyłeś gorylu? - zatrzymał się na mój komentarz i spojrzał z powrotem na mnie. Jego oczy były bardziej pełne wściekłości niż wcześniej, złapał mnie za kołnierz bluzy. Spojrzałem w kierunku Shaina, cofnął się kilka kroków przestraszony. Patrząc w jakiej byłem sytuacji, wiedziałem, że nie będzie łatwo z niej wyjść.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz