Ellise będzie szczęśliwa, że znalazłem kolejny amulet. Może po nim przypomni sobie coś więcej. Pamiętam, jak znalazłem ducha na strychu. Siedziała na bujanym krześle okryta kocem, puste spojrzenie, nie wykazywała żadnego bodźca. Dopiero po wielu dniach, gdy zacząłem przeglądać rzeczy pokryte kurzem, wówczas i ona sama jakby odżyła.
Teraz przytulny strych jest wręcz idealnym miejscem na kryjówkę i wygląda jak mały raj. Jej rzeczy są ładnie w gablotce poukładane. Jednakże jeszcze wiele brakuje. Ten amulet jest kolejnym elementem układanki. Tylko kto i dlaczego jej to odebrał, a może sama to sobie zrobiła. Dowiem się tego dopiero później.
Słuchałem uważnie i rozglądałem się po pokoju Eny. Przyjemny, ale i tak jakoś nie mógłbym mieszkać w takiej klitce. No niby mam pokój w akademiku, ale rzadko tam bywam. No, chyba że mam za wiele książek, by chciało mi się iść do domu z nimi.
Mój pokój jest jak biblioteka, ale z łóżkiem i takimi użytecznymi i potrzebnymi rzeczami. Wróciłem do tego, co tu robię.
- Chętnie spróbuje tej herbatki z importu. - powiedziałem. Gdy schowałem do torby amulet, podszedłem do chłopaka. Uwolniłem jego długie włosy z koka, który i tak się psuł. - Dużo lepiej ci w rozpuszczonych, a ten mundurek, mimo iż podkreśla twoje kształty, nie pasuje do ciebie. Wolę cię w twoich szatach, wówczas dostojnie i elegancko się prezentujesz. - dodałem, przytulając go od tyłu. Ułożyłem brodę na ramieniu chłopaku, patrząc, co robi.
- Dziękuje. Następnym razem zobaczysz mnie już ubranego normalnie. - powiedział i się delikatnie odsunął, by zacząć robić herbatę. Usiadłem więc na łóżku chłopaka, wyjąłem szkicownik i pióro, bo skoro już tu jestem, mogę to naszkicować. Jest jak na razie jedyną osobą, ale też uratował mnie. Choć ta akademia, nie wiem jak to dokładnie powiedzieć, jest w niej coś znajomego. Może kiedyś już tu byłem, ale nie przejmowałem się tym teraz.
Niektóre ruchy piórem były delikatne, inne za to musiały być bardziej stanowcze i mocne. By nadać temu rysunkowi charakteru oraz swego rodzaju barwy, która odpowiadała, choć po części postaci. Nie zawsze bywam uciążliwy albo dobieram się do każdego. Choć to ulubione moje zajęcie. Bywam normalnie zwyczajny, że aż zdziwić się można.
Podniosłem głowę, by spojrzeć, jak pasemka Eny spływają, by oddać ich dynamikę oraz wolność. Nie chcą być ujarzmione i ułożone, tylko spływać jak dzikie fale. W dotyku są takie delikatne oraz niezwykle chce się je cały czas dotykać. Ena wydawać, by się mogło, że jest wyluzowany i o wiele bardziej odprężony. Pewnie się zdziwił, że nie napieram na niego. Ma spokój, ja jedynie wpadłem po amulet, dla przyjaciółki oraz, by się spotkać z Eną. Bycie z wycieczką jest nudne. Dlatego też wolałem się odczepić od wycieczki i sam się oprowadzić. Krew, którą wyczułem to jedno, ale tak jakbym wiedział, w którą stronę mam iść. To mnie zaskoczyło, ale teraz coś innego mnie dręczyło.
Akurat zamknąłem rysownik i schowałem go, by chłopak nie zobaczył tego, co rysuje. Wziąłem od niego herbatę. Powoli dmuchając, upiłem mały łyk. Choć żadne zimno, czy też gorąc nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jednakże, by zachować się, jak człowiek, przed innymi mogę poudawać trochę.
- Ena wiesz, może skąd wzięli tę krew oraz czemu ktoś przy niej grzebał? - spytałem chłopaka. Chciałem jeszcze coś dodać, ale lepiej zachować to dla siebie, niż gadać o tym. Jeszcze będzie mnie uważać za maniaka, lepiej po prostu to przemilczę. Dla bezpieczeństwa.
- Nie wiem. Jeśli chcesz, możemy sprawdzić. - powiedział. Zaciągnąłem się zapachem herbaty, jednakże przez to, że myślałem o krwi, moje kły się pokazały. Sprawdziłem w torbie, czy zabrałem ze sobą butelkę. Na złość zostawiłem ją w pokoju na stoliku. Źle to wróży. Nie chce też sępić od Eny, ale nie mam innego wyboru. Dlatego też odłożyłem filiżankę z wypitą herbatą.
- Ena. - wypowiedziałem imię chłopaka, spojrzał na mnie. Chciał się ruszyć, jednakże zatrzymałem go i z dziwną niepewnością, wpakowałem się na jego kolana. Nie wiem czemu, ale lubię na nich siadać. - Wiem, że nie lubisz tego.. Czy dasz mi choć trochę swojej krwi? Nie zabrałem swojego przydziału. Nie chce zrobić nikomu krzywdy. - bardzo ostrożnie dobierałem słowa. Po czym dodałem. - Może odmówić. Znajdę inny sposób. - miałem już zejść z jego kolan, by znaleźć inny sposób. Może jak znajdę tę krew, to jej się napije.
Właśnie gdy już miałem zejść, przytrzymał mnie, bym się nie ruszył. Najwyraźniej podchodził bardzo niechętnie do oddania krwi, kolejny raz. Nie brałbym, gdybym miał swoją. Wolę i muszę w ciągu dnia pić o wiele więcej. Dlatego krew Eny jest swego odpowiednikiem. Jest na tyle zapełniająca, że starcza na kilka godzin, jednakże po tym czasie, bym musiał ponownie jej wypić. Mogę też znaleźć zupełnie inny sposób. Dlatego też nie powiem mu o tym.
- Zgoda, napij się. - powiedział dosyć niechętnie. Nie chciał, ale i tak mi ją dał. Odsunąłem włosy chłopaka na bok, przesunąłem dłonią po jego szyi, a potem wylądowała na karku chłopaka. Unikałem spojrzenia w jego oczy. Nie planowałem tego, sam też czułem się dziwnie.
- Wybacz. - powiedziałem, po czym wbiłem powoli kły. Starałem się nie być łapczywy, ale nie mogłem. Pragnąłem krwi. Zapach z wcześniej mnie odurzył, a jego krew jest ratunkiem. Zacisnąłem dłoń na kosmykach Eny. Przypadkiem mogłem wbić pazury w jego kark, dlatego też poczułem, jak zabiera moją dłoń, by palce się nie wbijały. Sączyłem jego krew, a moje oczy zmieniły barwę, nie robią tego. To musiało być coś dziwnego. Dlatego też wyjąłem kły i wbiłem je ponownie z drugiej strony. Ta strona była taka sama, ale tym razem sączenie jej było przyjemniejsze.
***
Minęła chwila, nim się ocknąłem. Leżałem na łóżku Eny. Pomasowałem sobie skronie, po czym podniosłem się, by sprawdzić, gdzie jest Ena. Przeglądał mój szkicownik. Nie powiedziałem nic. Nie wiedziałem, co się stało, dopiero po chwili to do mnie dotarło.
- Ta krew, ten ktoś... Chcą odurzyć i wykorzystać istoty podatne na krew. Czułem amok, tamtejszy zapach był na tobie, ale jednocześnie go nie był. To mógł być afrodyzjak. Trzeba się jej pozbyć jak najszybciej. Lepiej już pójdę. Możesz zatrzymać szkicownik. - powiedziałem, zabrałem torbę, sprawdzając, czy amulet dalej w niej jest. Tym samym nie dając się zatrzymać, wyszedłem z jego pokoju. Moje złote oczy wciąż nie zniknęły. Dlatego też szybko musiałem załatwić to z kimś z tej akademii. Po oczach będą wiedzieć, że nie żartuje. Złote oczy, nie pojawiają się często. Występują jedynie u królewskich rodów, które dawno temu zniknęły. Gdy krew zniknie, ja także będę musiał zniknąć.
Ena?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz