Rozejrzałem się po skalnych zboczach, nie chcąc patrzeć na wysokie namioty znajdujące się wokół nas. To miejsce sprawiało, że czułem niepokój i chęć jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Jednak niestety nie mogłem tego zrobić - założyłem ponownie na twarz maskę okrucieństwa i obojętności, pomagając wyjść Darumie z powodu.
- Witaj w obozie szkoleniowym Illyrianów - mruknąłem pod nosem. Chłopak od razu zauważył, że przebywanie w tym miejscu wcale nie napawało mnie radością, jednak to przemilczał za co byłem mu bardzo wdzięczny. Powoli ruszyliśmy do domku na obrzeżach, uważając by nie zostać przez nikogo zauważonym. Nie chciałem od razu się na kogoś napotykać, stwierdziłem że najlepszym pomysłem na ten moment będzie rozpakowanie się. W końcu pewnie zostaniemy tutaj przez dłuższą chwilę.
~*~
- Ale tu ładnie - centaur przechadzał się z pokoju do pokoju, oglądając ręcznie ozdabiane drewno. Puchaty dywan przed kominkiem sprawił że się uśmiechnął. Stałem oparty o framugę przyglądając się temu co robi. Tyle razy już tutaj byłem, że dom ten nie robił ja mnie wrażenia, jednak cieszyłem się, że chociaż jemu sprawiało to przyjemność. Wiedziałem że jeszcze dzisiaj czekają nas gorsze chwile, dlatego nie chciałem psuć mu tej chwili.
- To miejsce w którym nocujemy przebywając tutaj - odparłem, odkładając nasze rzeczy na stół. - Są trzy pokoje, więc możesz wybrać który chcesz.
Daruma spojrzał na mnie, jakby nie rozumiejąc moich słów. Wyjrzał za okno, na te które wychodziło na obóz.
- Dlaczego ten obóz jest tak wysoko w górach?
Westchnąłem, stając obok niego.
- Nasza rasa jest uważana za agresywną i nie umiejącą radzić sobie z emocjami. Dlatego żeby nikt nie czuł się poszkodowany, nasze jednostki zostały osadzone tutaj by nikt nie ucierpiał. W końcu jest tu dużo miejsca do ćwiczeń, a zimno sprawia że ciało się utwardza i zwiększa wytrzymałość.
Jedna z kobiet wyszła z namiotu z koszem pełnym prania. Zmarszczyłem brwi, patrząc na to.
- Przecież powinna być na treningu - ruszyłem do drzwi, gwałtownie je otwierając by znaleźć się na zewnątrz. Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem. Nie wyczuwam tu żadnych mężczyzn.
- Co robisz? - zapytałem. Stanąłem przed nią, rozglądając się wokół.
- R-robię pranie - mruknęła tak cicho, że ledwo ją usłyszałem.
- Powinnaś być na treningu. Gdzie jest dowódca obozu?
Cisza jaka zapanowała utwierdziła mnie w przekonaniu, że znowu zaczęli robić to z czym walczyłem od kiedy tylko stanąłem obok Rhysa.
Daruma podszedł powoli do nas, nie rozumiejąc co sprawia, że chłód zaczą bić ode mnie.
- Gdzie on jest? Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię. On też nie ma prawa.
Spojrzała się za siebie na namiot, z którego wyglądała młoda dziewczyna, która pewnie pojawiła się tutaj nie dawno. Jej córka.
Wziąłem kilka wdechów, chcąc się uspokoić. Przecież to nie jej wina, dlatego nie powinienem być zły akurat na nią. Nagle jej dłoń poruszyła się do góry, wskazując jeden z wierzchołków, na którym znajdowała się arena szkoleniowa.
- Jak tylko wróci, poinformuj mnie - odparłem. Powolnym krokiem ruszyłem do domku, czekając aż Daruma zrówna ze mną krok. Pewnie chodzenie po śniegu nie było dla niego łatwe.
- O co chodzi?
Jego pytanie odbijało się przez chwilę w mojej głowie. Czy powinienem powiedzieć mu o wszystkim?
- Od lat mężczyźni naszej rasy twierdzą, że kobiety nadają się tylko do siedzenia w domu - otworzyłem drzwi i wpuściłem go przodem - Dlatego podcinają im skrzydła w takim miejscu żeby się nie zagoiły, co uniemożliwia im latanie. Gdy wstąpiłem do rady Rhysandra zaprzestałem tego i wydaliśmy pozwolenie by kobiety także mogły być wojowniczkami, ale dowódcy obozu się to nie podoba. Znowu przestał wysłać je na treningi i zostawia w obozie by wykonywały wszystkie domowe obowiązki.
Darumo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz