Gdy Ena pokazywał mi jak strzelać z łuku mój ogon nie przestawał machać. Byłem strasznie podekscytowany. Od zawsze chciałem strzelać z łuku, lecz rodzina mi na to nie pozwalała. Wszystkie próby nauczenia się niszczyła je, gdyż dla nich najważniejsze było by każdy z rodu przejął obowiązki starszych, czyli wyrabianie odzieży oraz biżuterii. Po wystrzeleniu strzały, Ena zaproponował że pójdzie jej poszukać. Kiwnąłem tylko głową zgadzając się. Gdy go nie było, Yeu i jego ekipa przyszła sprawdzić "jak się miewa" ich zabawka do dręczenia. Stanęli naprzeciwko mnie, ja zaciskałem ręce na łuku i podkuliłem ogon. Gdy usłyszałem szelest, z krzaków wyszedł Ena.
- Przepraszam, czy coś się stało? - zapytał, lekko się kłaniając.
Yeu i inni spojrzeli na niego nieprzyjemnie.
- Nie przeszkadzaj nam - odparł Yeu i spojrzał na mnie.
Reszta jego bandy zasłoniła swoimi ciałami mnie i jego. Stanęli oni przodem do Eny.
- Czego chcecie od Shain'a? - spytał Ena.
- Nie wtrącaj się - syknął Yeu.
- Podziękuje, Shain - spojrzał na mnie. - Wszystko dobrze ? - zapytał.
Ja ze strachem w oczach spojrzałbym powoli na Ene, a później na Yeu i znów na Ene.
- T...tak wszystko.. dobrze - powiedziałem łamiącym się głosem.
- Pilnujcie go, ja porozmawiam sobie na spokojnie z Shain'em - odparł Yeu i pociągnął mnie trochę dalej od grupki by ze mną porozmawiać.
Nie słyszałem ani nie widziałem co dzieje się z Eną, ani z grupką Yeu. Byłem tylko ja i on.
- Pamiętaj co miałeś zrobić mi na jutro - warknął. - Jeżeli nie zrobisz, wiesz, co cię czeka.
Nagle coś zaszeleściło w krzakach za Yeu. Gdy on się odwrócił, zobaczyłem niedaleko tych krzaków, gdzie patrzy Yeu, chował się Ene i wskazywał bym uciekał. Ja wstałem i uciekłem jak najszybciej, nie wiem w którym momencie puściłem łuk z ręki. Chciałem być jak najdalej od Yeu jego bandy. Zapomniałem, że jestem w parku wiec zatrzymałem się na jego skraju. Moje serce biło strasznie.. nigdy przed Yeu nie uciekałem.. na pewno będzie zły... Nagle usłyszałem szelest i się przestraszyłem, zjeżyły mi się włosy na całym ciele. Powoli się odwróciłem, był to na szczęście Ena.
-Będę miał kłopoty... - powiedziałem i ze strachu złapałem za swój ogon i macałem go jak jakąś antystresową zabawkę.
Ena?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz