Sama myśl o tym, że będę dzieliła z kimś mój pokój bardzo mnie satysfakcjonował i nie mogłam doczekać się, aż poznam ów osobę. Do pokoju akademickiego dość szybko przeniosłam każdy przetransportowany karton i z każdą chwilą wyczekiwałam, aż bliżej przyjrzę się wszystkiemu. Pełne rzeczy pudełka schowałam w zakątku pomieszczenia, aby nie przeszkadzały, gdy przyjedzie potencjalny współlokator. Jednakże zawód mnie spotkał, gdy po dotarciu na miejsce nie zastałam nikogo. Przez myśl, przeszło mi, że z pewnością przypiszą mi kogoś w późniejszym czasie. Jakby nie patrzeć jest wcześnie rano i możliwe, że dalej dojeżdża. Prawdą jest, że Akademię Corvine znam już na wylot, bo często tu bywałam i mogłabym śmiało powiedzieć, że jestem oswojona z terenami szkoły. Po ogarnięciu w miarę swoich przedmiotów, przeszłam się po pokoju bacznie obserwując i segregując w myślach, gdzie i co odstawię. Nie chciałam być samolubna, więc wolałam decydować o tym z drugą osobą. Jedynie co - rozstawiłam książki i powieści na niedalekiej półce. Było ich dość sporo i zwolniły miejsce w moim bagażu. Po chwilowym namyślaniu doszłam do wniosku, że niestety, moja nieśmiałość krzyżuje mi plany i zdecydowanie bałam się, że natrafię na złą osobą, która nie zrozumie mojego charakteru. Nie rozmyślałam nad tym długo.
Rzuciłam się na łóżko po wyczerpującej podróży i czekałam na zbawienie. Wpatrywałam się w sufit przez najbliższe minuty, po czym postanowiłam wstać i przejść się przez Akademię oraz okolicę.
- Może w tedy zjawi się możliwy współlokator? - mruknęłam pod nosem, wzięłam oddech i ruszyłam przed siebie. Zamknęłam drzwi i pierwszym punktem była biblioteka.
Bacznie obserwowałam tytuły i ich autorów w pomieszczeniu, którym panowała zupełna cisza. Bez problemowo się tutaj dostałam. Po niedługim czasie wyszłam i przechadzałam się po długich korytarzach. Z daleka słyszałam jak przenoszone są czyjeś przedmioty, najpewniej kartony. Odczekałam chwilę i powróciłam do swojego pokoju.
Zdziwiłam się, gdy zastałam w nim mężczyznę. Dodatkowo ciemnowłosego elfa z bladą cerą. Sama nie wiedziałam co myśleć o przyszłości, dzieląc z nim pokój. Siedział przy stosie ksiąg ułożonych na podłodze - zresztą moich, zabranych z domowego zacisza. Chwilę milczeliśmy i byliśmy oboje zdezorientowani. W końcu chłopak podniósł się i zauważyłam jego szeroki uśmiech w moją stronę.
- Nikt nie powiedział mi, że pokoje będą koedukacyjne. - zaczął, najprawdopodobniej onieśmielony tym faktem. - Ale obiecuję, że nie musisz się mnie bać!
Uniósł dłonie, co jeszcze bardziej mnie skrępowało i sama nie wiedziałam co miałam powiedzieć.
- Będę spał twarzą do ściany, nie musisz się krępować!
Widziałam lekkie zdenerwowanie ze strony chłopaka, a ja musiałam poukładać sobie wszystkie informacje. Działo się to za szybko. Myślenie przerwał mi jednak współlokator. Zdecydowanie uspokoił się i zaprzestał na przedstawianiu argumentów. Wyciągnął do mnie dłoń i przedstawił się.
- Castor. Mam na imię Castor. - skłonił się wciąż na mnie wpatrując, a ja w tym czasie odwzajemniłam uścisk. - Masz jakieś rzeczy, z którymi mógłbym ci pomóc? Dama nie powinna się przeciążać! - wplótł ręce w włosy, dalej będąc zdezorientowanym, zresztą tak samo jak ja.
- Jestem Beverly. - powiedziałam po chwili złapania tchu po słowach Castora. - Wszystko już jest na miejscu. - wskazałam na miejsce z moimi kartonami.
- Najwidoczniej nie zauważyłem. - zaśmiał się lekko, po czym ja zrobiłam to samo, aby nie wyszło niezręcznie.
Podeszłam do sterty książek, usiadłam nieopodal nich, żeby przypadkiem żadnej nie zniszczyć i kontynuowałam rozmowę z chłopakiem.
- Coś cię zainteresowało? - zapytałam, aby zacząć jakiś temat do rozmowy, przy czym Castor usiadł na przeciwko mnie.
- Oczywiście! - odparł. - Wszystko co widzisz musiałem przejrzeć, a nie tylko obserwować brzeg księgi. Wziął do rąk parę powieści, chcąc tym przedstawić, które najbardziej go zaintrygowały.
Zaczęliśmy odkładać przedmioty z powrotem na ich miejsce i usiedliśmy z powrotem.
- Jak coś, możesz je brać i czytać, kiedy cie najdzie ochota. - powiedziałam
- To twój dobytek? - zapytał zakłopotany.
- Tak, ale nie martw się, są dostępne dla wszystkich chętnych. - uśmiechnęłam się w stronę mężczyzny.
- Może "zapoznawczy" spacer? - zapytał po chwili ciszy. Również się uśmiechał.
Pokiwałam twierdząco głową i skierowaliśmy się ku drzwiom. Momentalnie znaleźliśmy się na korytarzu i szliśmy przed siebie. Uprzedziłam, że znam większość terenu, więc mogę pokazać mu pewne ciekawe obszary. Zgodził się i pierwszym celem dla nas była znana mi biblioteka. Mruknęłam coś do siebie pod nosem. Bałam się, że zanudzi to chłopaka i nie załapiemy kontaktu ze sobą. Chciałam być miła w szczególności dla współlokatora. Następnie kierowaliśmy się w stronę dziedzińca, by na chwilę przysiąść i zrobić przerwę pomiędzy wyznaczonymi punktami spaceru. Gdy doszliśmy usiedliśmy na jednej z okolicznych ławek i zaczęliśmy konwersację.
- Sam malujesz gwiazdy na twojej twarzy? - zapytałam z ciekawością, bo była to jedna z pierwszych rzeczy, które przykuły uwagę w wyglądzie Castora. Chłopak chwilę się zawahał i odpowiedział mi na zadane pytanie.
Castor? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz