Zakończenie się lekcji dla mnie nigdy nie oznaczało koniec nauki. Chciałem przerobić jeden z podręczników, które wypożyczyłem z biblioteki, kiedy też zatrzymał mnie nauczyciel.
- Darumo, świetnie cię widzieć. - Mężczyzna uśmiechnął się serdecznie. Znałem tę minę. Brodaty faun najpewniej czegoś chciał.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytałem, zatrzymując się przy nauczycielu.
- Myślę, że zdążyłeś już poznać Luciena - zaczął, a kąciki jego ust nawet na chwilę nie opadły. - Mógłbyś oprowadzić go po szkole? Wątpię, że którykolwiek z uczniów zna budynek lepiej, niż ty.
Mój cały i tak znikomy entuzjazm zgasł. Miałem inne plany na wieczór. Widząc jednak błagający wzrok nauczyciela, uległem.
- W porządku, pójdę go poszukać - odparłem, kierując się w stronę schodów. - Do widzenia!
Czas na poszukiwania Luciena.
***
- Słucham? - Ciemnowłosy chłopak poniósł brwi, najwyraźniej zaskoczony na mój widok.
- Wychowawca poprosił mnie, żebym cię oprowadzić - wyjaśniłem trochę nerwowo, nie kryjąc swojego narastającego stresu. Wizja pozostania sam na sam z obcym, nowym uczniem nie podobała mi się.
Prowadząc za sobą Luciena, dostrzegłem w tłumie swoich kuzynów. Przewróciłem oczami. Jeszcze spotkania z nimi mi brakowało. Choć starałem się ich wyminąć bez słowa, kiedy Andy i Eric zatrzymali się kilka kroków przed nami. Zlustrowali nas wrogim spojrzeniem.
- Twoi znajomi? - Pytanie Luciena nie zaskoczyło mnie. W odpowiedzi wzruszyłem jednak wyłącznie ramionami. Nie mogę powiedzieć, że nie znam napotkanych elfów. Znajomymi również bym ich nie nazwał.
- Nowy widzę - prychnął Eric, podając dłoń ciemnowłosemu. Młodzieńcy uścisnęli ją, zachowując jednocześnie mrożące milczenie.
- Darumo, nie wiedziałem, że się szlajasz z obcymi. - Andy postanowił złapać mnie za poroże. Skrzywiłem się nieznacznie, dalej nic nie mówiąc. Kłótnia z nimi nie ma sensu. Zaraz pewnie się znudzą. - Taki niby mądry, a nie wie, że z obcymi się nie zadaje. I to w dodatku z takimi bandziorami.
Wtedy też usłyszałem zaskakującą reakcję Luciena:
- Zostaw.
Poczułem się dziwnie. Chłopak nie musiał mnie bronić. Nie potrzebuję pomocy nikogo. Nowy nie wie, z kim zadziera. Jeśli narobi sobie wrogów pierwszego dnia w szkole, szybko nie dadzą mu żyć.
- Powiedziałem: zostaw. - Lucien powtórzył wrogo. Słowa najwyraźniej dotarły do elfów, które odwróciły się w stronę chłopaka. Ja zaś, wyprostowałem się i przeczesałem dłonią zmierzwione włosy.
- Bo co mi zrobisz, wampirku? - syknął Andy. Podszedł do Luciena i wykrzywił usta we wrogim grymasie.
Ciemnowłosy chłopak zaśmiał się. Niekoniecznie wiedziałem, co aż tak go rozśmieszyło. Ów reakcja jednak zbiła z tropu moje kuzynostwo. Elfy spojrzały po sobie zaskoczone. Uśmiechy z ich twarzy zmyły się całkowicie, kiedy tajemnice cienie, które wcześniej wziąłem za zwykłe tatuaże, zaczęły się rozrastać, pokrywając ciało Luciena. Chłopak stanął w połowie drogi między mną, a kuzynostwem.
- Nie jestem wampirem, twój błąd - warknął. Jego twarz przybrała poważny wyraz, kiedy cedził przez zęby: - Ale z jednym miałeś rację, jestem bandziorem i nawet nie wiesz jakim.
Andy i Eric zaczęli się wycofywać, jednak Lucien dalej nie dawał za wygraną.
- Przeproś go.
Skrzywiłem się słysząc ów osobliwą prośbę. Nie zależało mi na żadnej łasce od kogokolwiek. Potrafiłem sam sobie poradzić. Nim jednak zdążyłem zareagować, ku memu zdziwieniu, Eric mruknął szybkie "przepraszam".
- To co z tym oprowadzaniem? - zapytał Lucien, tak, jak gdyby nic się nie stało. Mi osobiście nie przeszkadzało to, że on nie chce drążyć tematu. Wiedziałem, że nie ma sensu wkraczać na wojenną ścieżkę z elfami. Oni i tak wrócą się zemścić.
- Chodźmy - odparłem chłodno, prowadząc chłopaka w stronę stołówki. Stwierdziłem, że zaczniemy właśnie od tego miejsca, ponieważ zaczynał się czas kolacji. Czeka nas dość długi spacer, więc wolałem zjeść coś wcześniej.
Stołówka była dużą salą. Stojące w niej stoły zostały równo ułożone, tak, aby głodni uczniowie mogli wygodnie zająć się swoim posiłkiem. O tej godzinie roiło się tutaj od przeróżnych mistycznych stworów.
- Tam bierzesz tacę, a tutaj nakładasz, co chcesz - wyjaśniłem krótko. - Najzwyklejsza na świecie stołówka. Zróbmy sobie tutaj przerwę.
Nie czekając, na reakcję Luciena, odszedłem od niego i poszedłem po naczynie. Zabrałem tacę i podszedłem to działu z sałatkami. Wybrałem jedną ze swoich ulubionych i podszedłem do wolnego stolika.
- Przeproś go.
Skrzywiłem się słysząc ów osobliwą prośbę. Nie zależało mi na żadnej łasce od kogokolwiek. Potrafiłem sam sobie poradzić. Nim jednak zdążyłem zareagować, ku memu zdziwieniu, Eric mruknął szybkie "przepraszam".
- To co z tym oprowadzaniem? - zapytał Lucien, tak, jak gdyby nic się nie stało. Mi osobiście nie przeszkadzało to, że on nie chce drążyć tematu. Wiedziałem, że nie ma sensu wkraczać na wojenną ścieżkę z elfami. Oni i tak wrócą się zemścić.
- Chodźmy - odparłem chłodno, prowadząc chłopaka w stronę stołówki. Stwierdziłem, że zaczniemy właśnie od tego miejsca, ponieważ zaczynał się czas kolacji. Czeka nas dość długi spacer, więc wolałem zjeść coś wcześniej.
Stołówka była dużą salą. Stojące w niej stoły zostały równo ułożone, tak, aby głodni uczniowie mogli wygodnie zająć się swoim posiłkiem. O tej godzinie roiło się tutaj od przeróżnych mistycznych stworów.
- Tam bierzesz tacę, a tutaj nakładasz, co chcesz - wyjaśniłem krótko. - Najzwyklejsza na świecie stołówka. Zróbmy sobie tutaj przerwę.
Nie czekając, na reakcję Luciena, odszedłem od niego i poszedłem po naczynie. Zabrałem tacę i podszedłem to działu z sałatkami. Wybrałem jedną ze swoich ulubionych i podszedłem do wolnego stolika.
Ciemnowłosy chłopak, którego oprowadzałem po szkole, dosiadł się chwilę później.
- Najesz się tym? - zapytał, spoglądając na mój talerz.
- Mam taką nadzieję - powiedziałem w przerwie między jedzeniem. - Nie jadam mięsa.
Lucien pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Smacznego, w takim razie.
- Smacznego.
***
- Tutaj jest sala, gdzie przygotowujemy eliksiry - opowiadałem, przemieszczając się między pulpitami, na których stały wykonane z delikatnego szkła fiolki. Kilka ze stolików było spalonych. Był to wynik nieudanych eksperymentów.
- Zapowiada się ciekawie - podsumował Lucien, bawiąc się w dłoni jedną z probówek.
- Dopóki nie przychodzi dzień egzaminów to tak, brzmi ciekawie - odparłem, układając przewrócone przez chłopaka fiolki. - Chodźmy dalej. Pokażę ci aulę. A dalej akademiki. - Po chwili zastanowienia dodałem: - Właściwie, masz już przydzielony pokój?
- Najesz się tym? - zapytał, spoglądając na mój talerz.
- Mam taką nadzieję - powiedziałem w przerwie między jedzeniem. - Nie jadam mięsa.
Lucien pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Smacznego, w takim razie.
- Smacznego.
***
- Tutaj jest sala, gdzie przygotowujemy eliksiry - opowiadałem, przemieszczając się między pulpitami, na których stały wykonane z delikatnego szkła fiolki. Kilka ze stolików było spalonych. Był to wynik nieudanych eksperymentów.
- Zapowiada się ciekawie - podsumował Lucien, bawiąc się w dłoni jedną z probówek.
- Dopóki nie przychodzi dzień egzaminów to tak, brzmi ciekawie - odparłem, układając przewrócone przez chłopaka fiolki. - Chodźmy dalej. Pokażę ci aulę. A dalej akademiki. - Po chwili zastanowienia dodałem: - Właściwie, masz już przydzielony pokój?
Lucien?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz