Jego oczy spotkały się z moimi, podczas gdy moja drużyna czekała aż przeskoczę ich na Dwór Jesieni. Pamiętałem jego wzrok, kiedy jego dom płoną, a my pomimo waśni między sobą pomagaliśmy, by ogień nie pochłoną także domostw mieszkańców. Ale teraz szacunek i ulga zniknęły z jego oczu, została w nich tylko nienawiść.
- Możemy już iść - złapałem dwojga za dłonie, przeskakując na kolejny Dwór. Na miejscu obydwoje złapali się na brzuchy, upadając na kolana.
- Jak ty to znosisz? - Nix wytarł usta, próbując powstrzymać odruch wymiotny.
- Przyzwyczaiłem się już do tego.
Rozejrzałem się wokół świata zabarwionego różnymi odcieniami pomarańczowego, żółtego i czerwonego. Czułem się jak w innym świecie, wśród tych wysokich drzew, mających po kilka set lat. Chłopak stanął obok mnie, również rozglądając się po okolicy. Tutaj było wręcz cicho, wydawać by się mogło, że bitwa tu nie dotarła. Jednak im bardziej zbliżaliśmy się do centrum dworu, tym odór krwi coraz bardziej uderzał nas w nozdrza. Morozhenoye zakryła nos, krzywiąc się nieznacznie. Na placu o dziwo panowały pustki, nie widać było nikogo oprócz kilku osób szybko przemieszczających się od różnych punktów.
- Ostrzegam was, że tutejszy władca nie jest człowiekiem - powiedziałem spokojnym tonem. Akurat z nim nie miałem złych wspomnień, może czasem warczeliśmy na siebie, nie zgadzając się ze swoimi opiniami, lecz nie było to nic dziwnego. Każdemu się zdarza. - Jesteśmy tu bezpieczni.
Reszta odetchnęła z ulgi, od razu wyglądając bardziej spokojnie, widać, że się odprężyli ile na ile było to możliwe. Rot warczał na wszystkich wokół by się pospieszyli, gdy znaleźliśmy go na polanie za zamkiem. Wokół niego stało dużo skrzyń z bronią, które były przygotowane do transportu dla wojska. Nie zauważył nad od razu, ale widziałem już z daleka ogniki tańczące wokół jego dłoni, musiał być niezłe zdenerwowany.
- Czy on...?
- Tak, włada ogniem - westchnąłem, wycierając twarz. Czułem, że z jego dzisiejszym humorem może być nieco trudniej wykonać naszą misją, ale tutaj akurat nie obawiałem się, że ktoś nas zaatakuje od tyłu. - Ale nie jest taki zły, da się z nim wytrzymać.
Lecz to co się stało, wcale nie poprawiłoby mi humoru. Brama obok nas wybuchła w jednej sekundzie a do środka wtargnęli orkowie, czego nie oczekiwałem nawet w najgorszym planie. Czyżby nie spodziewali się ataku od tej strony? Złapałem dziewczynę za dłoń przeskakując na najbliższy dach.
- Masz tu siedzieć i strzelać po cichu, rozumiesz? Jesteś nam potrzebna żywa - nie czekając na jej odpowiedź, wróciłem do Nix'a. Musiałem się uchylić ponieważ z przypływu adrenaliny zbyt szybko wyciągnął miecz z pochwy, o mało nie pozbywając mnie głowy. Uśmiechnął się do mnie przepraszająco.
- Słuchaj, pilnuj, żeby nikt nie zaskoczył naszej koleżanki z góry - spojrzałem w jej stronę, łuk miała już wylecowany we wrogów, czekała na jakikolwiek znak - Jak będzie się źle dziać, uciekacie, nie zwracacie na mnie i na innych uwagu. Zrozumiano?
Widziałem w jego wzroku wahanie, pewnie nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Dźgnąłem go głowicą miecza w brzuch, poprawiając przylegająca na mnie zbroje. Kątek oka zauważyłem, że kiwnął powoli głową.
- Dasz radę, wierzę w ciebie - moje ostatnie słowa zanim zza rogu wyskoczyła wroga armia. Książę ryknął niczym bestia, a jego płomień oplótł nas wokół. Stanęliśmy obok niego, wpatrując się w te paskudne twarze zbliżające się coraz bliżej. Gdy dzieliło nas od nich dosłownie kilka kroków, pozwoliłem, żeby mój cień wybuchł, okalając całą okolice w ciemności.
Nix?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz