Odwróciłem się nieznacznie, słysząc padające słowa. Starszy ode mnie wampir, uczęszczający do trzeciej klasy, spoglądał na nas nieprzyjaźnie.
- Trzymaj się swoich, a nie leziesz do innych - rzucił, wpatrując się we mnie. Na jego twarzy pojawił się szeroki, choć dość niepokojący uśmiech.
- Dziękuje za uwagę - wymruczałam z udawanym uśmiechem. - Lecz sądzę, że Daruma nie ma nic przeciwko mojej obecność, prawda?
Przełknąłem głośno siłę. Właściwie nie miałem zbyt wielkiego wyboru. Postawiony w sytuacji bez wyjścia, postanowiłem wziąć stronę Sylvy. Tego wampira i tak nie znam, a większych kłopotów w szkole raczej mieć nie będę. Nie jest to możliwe.
- Czy nie powinieneś zajmować się teraz stoiskiem laboratoryjnym? - przypomniałem, cały czas zachowując kamienną twarz. Zajęcie wampira odgadłem po jego kitlu i wystających z kieszeni probówek. - Spóźnisz się - dodałem, zaplatając ramiona na piersi.
- Od kiedy jesteś zastępcą dyrektora? - prychnął, podchodząc bliżej. - Nie przypominam sobie, żeby cię nim mianowano.
Wiedziałem, że dalsza rozmowa z chłopakiem nie ma sensu. Choć wyglądał na zdenerwowanego i posyłał mi wrogie spojrzenie, wezwanie nauczycieli, które nastąpiło chwilę później, sprawiło, że ostatecznie odpuścił. Splunął na ziemię i mrucząc pod nosem, odszedł.
- Zaraz rozpoczną się pokazy - odparłem spokojnie. - Zaprowadzić cię do sali? Widzę, że twoja grupa już poszła.
Dziewczyna rozejrzała się, szukając potwierdzenia moich słów. Najwyraźniej zauważyła brak uczniów.
- Chodźmy - westchnęła, najwyraźniej zdegustowana zachowaniem podopiecznych.
Zaprowadziłem Sylvę do głównej auli. Tam dyrektor wygłaszał przemówienie. Nie uśmiechało mi się uczęszczanie w apelu. Nie mogłem jednak zostawić tutaj dziewczyny samej. Dziwne poczucie odpowiedzialności nie pozwoliło mi na to. Zostanę z nią do czasu aż dotrze do swojej grupy - teraz nie ma sensu przepchać się przed tłum. Dopiero wtedy wrócę do swojego pokoju. Nie marzę o niczym innym niż odpoczynku.
- Dość ładne miejsce - szepnęła, rozglądając się po sali. Nic dziwnego - jasne, rzeźbione ściany, z których zwisały arrasy zachwyciłyby niejedną osobę. Sufit pokrywały kolorowe freski przedstawiające historię z życia wielu ras - elfów, centaurów czy ludzi. Sylva patrzyła w górę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Apel trwał dość długo. Dyrektor niezwykle przynudzał. Co rok rozprawiał o tym samym. Mimo zapewnień o sojuszu między szkołami, dalej wyczuwalna była nutka wrogości między poszczególnymi uczniami. Wsłuchiwałem się w szepty. Ciche docinki między pierwszakami stanowiły coś najzwyklejszego. Co roku to samo. Starszaki buntują pierwszaki nakręcając na nowo spiralę nienawiści.
Dyrektor w końcu zakończył przemowę. Szkoły zostały rozdzielone. Sylva w końcu odzyskała władzę nad swoim zespołem. Pożegnała się ze mną i dołączyła do swoich. podopiecznych.
Zaprowadziłem Sylvę do głównej auli. Tam dyrektor wygłaszał przemówienie. Nie uśmiechało mi się uczęszczanie w apelu. Nie mogłem jednak zostawić tutaj dziewczyny samej. Dziwne poczucie odpowiedzialności nie pozwoliło mi na to. Zostanę z nią do czasu aż dotrze do swojej grupy - teraz nie ma sensu przepchać się przed tłum. Dopiero wtedy wrócę do swojego pokoju. Nie marzę o niczym innym niż odpoczynku.
- Dość ładne miejsce - szepnęła, rozglądając się po sali. Nic dziwnego - jasne, rzeźbione ściany, z których zwisały arrasy zachwyciłyby niejedną osobę. Sufit pokrywały kolorowe freski przedstawiające historię z życia wielu ras - elfów, centaurów czy ludzi. Sylva patrzyła w górę, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
Apel trwał dość długo. Dyrektor niezwykle przynudzał. Co rok rozprawiał o tym samym. Mimo zapewnień o sojuszu między szkołami, dalej wyczuwalna była nutka wrogości między poszczególnymi uczniami. Wsłuchiwałem się w szepty. Ciche docinki między pierwszakami stanowiły coś najzwyklejszego. Co roku to samo. Starszaki buntują pierwszaki nakręcając na nowo spiralę nienawiści.
Dyrektor w końcu zakończył przemowę. Szkoły zostały rozdzielone. Sylva w końcu odzyskała władzę nad swoją ekipą. Rzuciła szybkie "do zobaczenia" i odeszła. Ja zaś skierowałem swoje kroki w kierunku akademika. Wtedy też zatrzymał mnie jeden z nauczycieli.
- Darumo! Musisz mi pomóc, to pilne! - Jego słowa zbiły mnie z nóg. Naprawdę nie mogę mieć chwili spokoju?
- Tak? - zapytałem zmarnowany. Profesor wyglądał na przerażonego.
- Z sali laboratoryjnej zginęła fiolka z wybuchającym eliksirem! - wyjaśnił szybko, wymachując przy tym rękoma. - Musimy ją znaleźć!
Sytuacja zdawała się niezwykle poważna. Jeśli ktoś ukradł probówkę - użyje jej najpewniej na dzisiejszej integracji. Nie mogę pozwolić, aby odwiedzający Corvine ucierpieli!
Sylva?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz