Po zakończonej lekcji, myśli nadal nie dawały mi spokoju. Starałam się ułożyć w głowię poprawną wersje wydarzeń, opisanych wczorajszej nocy przez Carmen i Nix'a. Źle się czułam z faktem, że wykorzystałam, to że byli pijani. Jednakże podświadomość mi to nakazała.
Kolejne zajęcia przemijały schematycznie, jak zawsze. Nic szczególnego. Lubiłam się uczyć i przyswajać nowe materiały edukacyjne, ale czasem się po prostu nie da. Dzisiaj jest taki dzień. Przez większość czasu nie mogłam się skupić. Zorientować na opracowywanych zagadnieniach. Na przerwie obiadowej nawet nie miałam ochoty jeść, więc wyszłam na dziedziniec i tam spędziłam cały ten czas. Czytałam powieść, którą "przypadkiem" schowałam do torby. Próbowałam się uspokoić i odciągnąć od rzeczywistości. Kolejny odgłos dzwonka wzywającego do sal lekcyjnych tylko mnie rozproszył. Głęboko odetchnęłam i skierowałam się do pomieszczenia.
Jak skończyłam wszystkie zajęcia, pospiesznie wróciłam do pokoju, przebrałam z mundurka i rzuciłam na łóżko. Kontynuowałam powieść. Wciągnęłam się w fabułę, przez co nawet nie zauważyłam, że minęło nieco ponad godzinę. Oderwałam się od książki i skierowałam w stronę biurka. Wyciągnęłam notatki z zajęć i starałam cokolwiek pojąć i wyuczyć się lepiej. Nie zajęło mi to długo, a przynajmniej nie chciałam, aby tyle to trwało. Posiedziałam chwilę przy oknie oraz słuchałam muzyki. Koniecznie ponownie potrzebowałam odciągnięcia od obowiązków.
Minęło sporo czasu, coraz to ciągnął się wieczór, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić.
Wyszłam do lasu, pogadać z wiewiórkami i wyżalić im się, aby było mi lżej. Dostrzegłam niedaleko idąca Carmen do budynku mieszkalnego, więc pewnym było, że kieruje się do Nix'a. Wstałam z miejsca. Niezauważenie starałam się kierować za dziewczyną. Doszłyśmy do korytarza, gdzie znajduje się pokój mój jak i mojego brata. Stanęłam na końcu kryjąc się za jedną z ścian i obserwowałam co zrobi. Znikła za drzwiami i weszła do Nix'a. Chwilę odczekałam, po czym na palcach podbiegłam do wejścia i podsłuchiwałam ich rozmowę. Mocno się wahałam, czy oby na pewno tak postępować. Aczkolwiek, zamurowało mnie na słowa "dobrze, że spaliłeś to ciało" wydobywające się z pomieszczenia. Po barwie i tonacji głosu wiedziałam, że powiedziała to Carmen. Bez zastanowienia weszłam do nich. Zastałam dwie siedzące i rozmawiające osoby, nic szczególnego. Gorszy był temat ich konwersacji.
- Wiedziałam! - wykrzyknęłam, po czym mówiłam już ciszej. - Wiedziałam, że to nie Nix go zabił, tylko ty. Jeszcze ją idioto bronisz! - na te słowa Carmen wstała i podeszła bliżej mnie. Poczułam lekką adrenalinę oraz dreszcz emocji, ale po chwili wiedziałam, że muszę być odważniejsza niż normalnie jestem. Postawić się nawet im.
- Koniec. Trzy metry odległości. - wstał Nix i rodzielił mnie z jasnowłosą. Odsunęłyśmy się zgodnie z jego rozkazem i może nawet lepiej, bo robiło się agresywnie. - Beverly, możesz przestać wpieprzać się w moje życie?
Chłopak był wyraźnie zirytowany. Ja zdezorientowana i lekko zdziwiona. Carmen nie wykazywała żadnych emocji.
- Ale ona zabiła tego... - zaczęłam, ale przerwano mi.
- To ja go zabiłem, jasne? Nikogo nie kryję. - podniósł na mnie głos. Stanęłam wryta w jego słowa. Nie umiałam się ani znacznie ruszyć, ani powiedzieć coś. Staliśmy w trójkę bez słowa. Cisza.
Nix próbował zgrywać poważnego oraz pewnego swoich słów, ale w jego oczach widziałam, że czuje się winny. Po Carmen dalej nie mogłam nic dostrzec. Brat usiadł z powrotem i oparł czoło o dłonie. Dziewczyna również usiadła, tam gdzie wcześniej, a ja oparłam się o ścianę i plecami zsunęłam na podłogę.
- Możecie mi to raz na zawsze wyjaśnić, jako dojrzałe osoby? - zapytałam, niepewnie swoich słów. To że jestem jaka jestem, nie oznacza, że nie potrafię brać różnych rzeczy na poważnie, a jedynie bawią mnie jednorożce i jestem typem marzycielki wczytanej w fantastyczne powieści.
- Nie mamy co do dalszej rozważać, dziewczyny. - powiedział Nix i położył na łóżku. - Mogłybyście obie zostawić mnie samego?
Tu nie potrzebne były dalsze słowa. Carmen wyszła pierwsza, a ja zaraz za nią. Stałyśmy obie na korytarzu.
- Możesz przestać wpierd*lać się w moje kontakty z twoim bratem? - odwróciła się w moją stronę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko stałam wryta i jak chciałam coś powiedzieć, zadała kolejne pytanie.
- Oraz przestać mnie śledzić? - wykrzyknęła na pół budynku, a ja aż podskoczyłam.
- To zachowujcie się w moją stronę poważnie. - odparłam obojętnie, po chwilowym namyśle.
- Nie musisz znać wszystkiego o nas. - powiedziała i odetchnęła głośno.
- Nie rozumiesz, że Nix to mój brat i się martwię? Że taka osoba jak ty może mieć na niego zły wpływ? - powiedziałam, coraz to bardziej pewniej i odważniej. Patrzyłyśmy na siebie z nutą grozy. Nie polubimy się. Zresztą, już za sobą nie przepadamy.
- To przestań, jest dorosły, poradzi sobie bez ciebie. - powiedziała i znikła w głębi korytarza. Nie mogłam jej już nic odpowiedzieć. Krzyczeć na cały głos też nie zamierzałam, bo miałam szacunek do reszty współlokatorów z pokoi obok. Po prostu wróciłam do swojego pokoju.
Pierwszą moją czynnością był po prostu prysznic i pójście spać. Wzięłam kosmetyki. Po całej wieczornej rutynie, zgasiłam światła, zasłoniłam rolety i usiadłam na łóżku. Teraz doszło do mnie, co konkretniej powiedział mój brat.
- Nix zamordował.... Nie. - mruknęłam pod nosem. Położyłam się i okryłam grubą kołdrą. Szybko nie zasnęłam. Myślałam, zdecydowanie za dużo. Nie umiałam sobie tego wyobrazić. Carmen nie działa na niego dobrze. Przecież jest dorosły, zdaje sobie sprawę z możliwych konsekwencji. Ród rodziny Alvares to opiekuńcze i pomocne osoby. Aż nagle przychodzi na świat Nix i morduje sztyletem mężczyznę w lesie. Za dużo, zdecydowanie siedziało w mojej głowie. Około godziny trzeciej w nocy, wzięłam kartkę i wylałam wszystkie zażalenia na niej. Wsadziłam do obecnie czytanej powieści, po czym odłożyłam do torby i położyłam koło stolika nocnego. Zasnęłam najpewniej chwilę po tym, może około czwartej? Nie mam pojęcia.
Wstałam. Zaspałam na zajęcia. Było to do przewidzenia, jednakże to nie w moim stylu. Nie opłacało mi się już na nie wracać. Leniwym krokiem odsłoniłam rolety. Wzięłam z szafy ubrania i wykonałam poranną rutynę. Rozpuściłam włosy. Wyjrzałam przez okno. Nie widziałam znanych mi twarzy, więc wyszłam na dziedziniec, a następnie do lasu. Przysiadłam niedaleko jeziora. Nic więcej nie robiłam, jedynie odpoczywałam na świeżym powietrzu, przy odgłosach ptaków i lekkim powiewie wiatru, który odgarniał moje jasne i długie włosy.
Poczułam dłoń na swoim ramieniu i nie wiedziałam kto to. Spodziewałabym się wszystkich, ale nie Carmen. Czego ona ode mnie potrzebuje?
- Nix chce, żebyś z nim porozmawiała. - powiedziała, stojąc i wpatrując się na mnie.
- Nie muszę spełniać jego zachcianek, za każdym razem. Zresztą miałam się nie wpierd*alać, czyż nie? - powiedziałam arogancko i nie miałam zamiaru się ruszać z miejsca.
- Nie pierd*ol od reszty tylko chodź do niego. - krzyknęła na mnie Carmen z poirytowaną miną.
- Nie mógł sam mnie po prosić o rozmowę, już tylko wysługuje się tobą? - zapytałam kontynuując tą bezsensowną rozmowę.
- Nie jest z nim najlepiej. - zaczęła. - Uwierz, nigdy bym cie nie szukała, gdyby nie było to konieczne. - dokończyła i dalej stała nade mną.
- Jaki temat niby chce przegadać? - ciągnęłam i nie dałam się, żeby Carmen wyszła lepiej w naszej dyskusji.
Nic nie odpowiedziała, tylko szarpnęła mnie za nadgarstek, a ja odruchowo wstałam.
- Puść mnie. Już idę. - odparłam i zgodnie z obietnicą skierowałyśmy się do pokoju Nix'a.
Carmen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz