Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 12 maja 2020

Od Rowana cd Aniena

Już od rana myślałem, że szlag mnie trafi, wszystko mnie irytowało i denerwowało. Pierwszacy biegali wokół mnie, nie rozumiejąc jeszcze, że niedługo skończy się ich zabawa, a rodzice wysłali ich tutaj nie bez powodu. Jeden z nich najbardziej zalazł mi za skórę - pociągając moje włosy i wrzeszcząc na cały korytarz, że wyglądam jak baba, zrobił niemałe zamieszanie. Wszyscy odwrócili się w moją stronę, widząc jak moją twarz zalewa ten dziwny spokój w takich sytuacjach. Idąc na trening z chłopakami, dokładnie zapamiętałem sobie jego twarz. Później się z nim rozprawię.

~*~

Unik, cios, kolejny unik i podcięcie. Ćwiczyliśmy tą sekwencje już od ponad dwóch godzin, mając już tego dość. Nauczyliśmy się tego wręcz do perfekcji, ale naszemu nauczycielowi nadal było dość - za nisko ręka, za wysokie podcięcie, noga postawiona nie w ty miejscu. Czy on naprawdę myślał, że podczas walki ktokolwiek będzie się zastanawiał nad położeniem swojej dłoni, gdy w stronę jego głowy będzie szybował miecz, obiecując niechybną śmierć? Zrobiłem kilka podskoków w miejscu, czekając aż mistrz wytłumaczy parze obok co robi źle. 
- W takim tempie to nigdy nie skończymy tej szkoły - mruknął w moją stronę Jaxson, mrużąc oczy - Oprócz indywidualnych zajęć, nie możemy nawet użyć swoich mocy, po tym co ostatnio się stało.
Ano, stało się. Dwóch nienawidzących się uczniów z równoległej klasy zaczęło bijatykę na moce, nie reagując na prośby o zaprzestanie tej czynności. I skończyło się na tym, że wszyscy nauczyciele postanowili pokazać nam, że prawdziwa walka to nie tylko moc i walka na miecze, lecz nie czułem potrzeby ich słuchania, sam doskonale to wiedziałem. Już od dawna, nie raz brałem udział w miejskich pojedynkach na gołe pięści, które przynosiły duży dochód. Nie raz po nich musiałem się łatać, przez to przyległa do mnie ksywa Patch. Ale cóż, czego się nie robi dla treningu i satysfakcji z wygranej?
Ojciec wysłał mnie do tej szkoły, chcąc bym nauczył się różnych form walk, fae walczą dziko, nie zważając na swoje obrażenia, do momentu aż nie zabiją każdego na swojej drodze. Natomiast tutaj nauczyciele kazali szukać nam równowagi pomiędzy spokojem a walką, co muszę przyznać, zafascynowało mnie, powietrze drzemiące w moim środku nie zawsze się do tego nadawało, ale już dawno nauczyłem się nad nim panować. 
- Cóż, to tylko do końca tego semestru - odparłem, splatając ręce na klatce piersiowej - W drugim będziemy mieli sparingi z innymi klasami, nie zapominaj o tym.
- Jak mógłbym zapomnieć, w końcu będę mógł ich legalnie pobić.
Uśmiechnąłem się do demona, podczas gdy mistrz informował nas o zakończonych zajęciach. Posprzątaliśmy po sobie, dziękując za trening i ruszyliśmy każdy w inne miejsce. Wraz z Jaxsonem postanowiliśmy, że trzeba pokazać jednej osobie, że tutaj nikt nie będzie go bronił, podczas gdy będzie skakał do starszych. 
Znaleźliśmy go na łące niedaleko szkoły, ganiał z patykiem, udając walkę z niewidzialnym wrogiem. Podniosłem brew, wpatrując się przez chwilę w jego ruchy. Brak koordynacji oraz choć podstawowych umiejętności, wyglądał jak panicz z zamku, którego ojciec zapragnął mieć syna wojownika. W oka mgnieniu znalazłem się obok niego, łokciem wgniatając jego szyję w drzewo. W jego oczach błysnęła groza, gdy mnie rozpoznał. Nie chciałem zrobić mu krzywdy, nie miałem w tym żadnego interesu, lecz nastraszenie go mogło przynieść pozytywne skutki w przyszłości zarówno dla mnie jak i dla niego. Podczas tłumaczenia mu zasad panujących w tej szkole, usłyszałem cichy szmer obok nas. Puściłem dzieciaka i zrobiłem dosłownie dwa kroki, zauważając niechcianego intruza. Młody elf spojrzał na mnie z dołu, odkładając na bok książkę.
- Szukasz kłopotów, dzieciaku? - wymruczałem, zakładając maskę obojętności. Mój przyjaciel wraz z pierwszakiem gdzieś się zmyli, nawet nie zwróciłem na to uwagi. 
- Nie, byłem tu wcześniej niż ty, ale mogę sobie pójść - wyjąkał dość cicho, zbierając się do jak najszybszego odejścia. Ale jedna rzecz mnie zmartwiła. Wyglądał jak jeden z tych dobrze uczących się uczniów, których nauczyciele wręcz ubóstwiają. Czy byłby zdolny powiedzieć im co się tutaj wydarzyło? Mając na dzisiaj już dość przemocy wobec, młodszych, wykrzywiłem usta w uśmiechu, by jeszcze bardziej go nie wystraszyć i ruszyłem powoli w jego stronę.
- Jeśli nikomu nie powiesz co się tutaj wydarzyło, możesz dołączyć do naszej paczki - mruknąłem, nawet na niego nie patrząc, doskonale wręcz wyczuwałem jego zdziwienie - Zostanę twoim przyjacielem.
Nie wiedziałem, dlaczego to zaproponowałem. Może być pierwszą istotą, która tak bardzo wpłynęła na mój umysł, a nie chciałem by na jego śnieżnobiałej skórze, pojawiły się jakiekolwiek siniaki. I poczułem też coś dziwnego w swoim wnętrzu, jakby mój umysł i organizm próbowały zmusić mnie do chronienia go. Potrząsnąłem głową, warcząc w przypływie irytacji. Co się ze mną dzieje?
- Więc jak? - ponowiłem pytanie.

Anien?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow