Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 11 maja 2020

Od Morozhenoye do Luciena - Event

Przyszłam pod tę bramę jakieś kilka minut przez wyznaczoną godziną. Z wypowiedzi dyrektora wynikało, że jest to dosyć poważna sprawa, która wymaga jakiegokolwiek zaangażowania. Nie chciałam ryzykować, że się spóźnię, zresztą i tak czekanie pod bramą na chłopaka było prawdopodobnie najbardziej fascynującą rzeczą jaką miałam w tej chwili do roboty.
Chłopak najprawdopodobniej próbował zacząć ze mną jakąś rozmowę, ale najwyraźniej przeliczył moje możliwości. Będziemy mieć wystarczająco dużo czasu na bliższe poznanie się już na miejscu, a na razie należy oszczędzać siły. W końcu wciąż nie jestem pewna w jakiej sprawie dokładnie zostaliśmy wezwani do Dworu Lata, pewnie wyjaśnią to nam na miejscu.
A było tak spokojnie, zdążyłam już się przyzwyczaić do życia w akademii i wykreować sobie swoją własną codzienną rutynę. Wyjazd do kompletnie innego Dworu mógł być jednocześnie czymś, co kompletnie ją zniszczy i zaburzy, a z drugiej strony jakoś nie przeszkadzała mi ta wizja. Miałam wrażenie, że wydarzy się coś ciekawego.
~*~
Kiedy dotarliśmy na miejsce, dosyć szybko poznaliśmy Luciena, który wydawał się być całkiem mocno emocjonalnie zaangażowany z to całe przedsięwzięcie, a przynajmniej tak można było wyczytać z jego postawy. Spokojnie się sobie przedstawiliśmy, a ja oczekiwałam na początku jakiegoś wyjaśnienia, co dokładniej będziemy tu robić i po co nas tu ściągnęli, ale zamiast długiej i skomplikowanej wypowiedzi, otrzymałam od Luciena skórzany pas z dwoma sztyletami. Kiedy ponownie odwrócił się w stronę żywiołaka, wyjęłam jedno z ostrzy i popatrzyłam na nie, nie za bardzo przysłuchując się o czym moi towarzysze rozmawiają. Muszę przyznać, że całkiem miły gest, chociaż pewnie to zwykła formalność dla długodystansowca. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek ich użyła, ale zawsze dobrze jest mieć pewność, że w razie czego można się obronić.
W milczeniu szłam za iliyrianem i żywiołakiem, którzy skierowali się w stronę jakiejś zbrojowni. Muszę przyznać, że ekwipunek tutaj zgromadzony potrafił sprawić, że dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Był to dosłowny raj dla kogoś kto większość swojego czasu spędza na treningach z różnym rodzajem broni, aby w końcu znaleźć tę jedyną, którą się mu najlepiej walczy. Tutaj mogłabym spędzić dosłownie całe dnie i pewnie nadal nie wypróbowałabym wszystkiego.
Oczywiście wszystko było w porządku do momentu, kiedy Lucien nie podał Nix'owi tego przeklętego miecza. Żywiołak zaczął nim wymachiwać na prawo i lewo, prawie pozbawiając mnie jednego z moich błękitnych oczu. Nic się nie stało, bo uchyliłam się w odpowiednim momencie przez ciosem, ale jednak bardzo bym prosiła, że jeśli już pragnie trzymać w swoich rękach jakąś śmiercionośną broń to żeby przynajmniej swoje ataki skierował w stronę wrogich, kimkolwiek oni będą. Myślę, że i tak jest nas dosyć mało, żeby jeszcze w taki perfidny sposób pozbywać się swoich sojuszników. Ale chyba najbardziej interesujące jest to, że nawet nie uznał za stosowne, aby wygłosić jakieś słowa wyjaśnienia, już nie mówię o przeprosinach za nieumyślne wywołanie u mnie staniu przedzawałowego. Już nie mówię o tym, że prawie wydłubał mi oko.
Zgodnie z poleceniem iliyrianina wyszliśmy na zewnątrz, gdzie Nix nagle połączył fakty i odwrócił się w moją stronę.
- Nic ci nie zrobiłem? - zapytał patrząc na mnie wyczekująco. Chyba tym razem będę musiała się zaangażować w rozmowę z tym człowiekiem. Po jakimś czasie starań, w końcu mu się to udało.
- Lepiej późno niż wcale, przynajmniej tak mawiają. Nie martw się, poza otarciem się o stan przedzawałowy nic mi się nie stało. Chociaż pewnie nawet gdybyś mnie rąbnął tym mieczem to na początku niewiele bym poczuła... - i na tym skończyłam ową rozmowę, nie miałam ochoty na omawianie tego tematu rzeka jakim jest działanie moich magicznych umiejętności. Ani na omawianie czegokolwiek co byłoby z tym związane. Zamiast tego odwróciłam się w stronę Luciena, tym razem mając zamiar uzyskać jakieś informacje co do powodu wysłania nas tutaj.
- Lucien? Możesz dokładniej wyjaśnić na czym będzie polegać nasze zadanie tutaj? - zapytałam przenosząc wzrok z Nix'a na ilirianina.

Lucien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow