Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 19 lipca 2020

Od Luciena - c.d. Darumy

Ucieszyłem się, że chłopak się zgodził. Siedząc z nim w pojeździe i rozmawiając miałem nadzieję, że nie wydarzy się nic złego - jakże daremne były moje prośby. Wieczorny spokój przerwał nam huk, przez który woźnica z poślizgiem zatrzymał wóz. Daruma obudził się rozglądając wokół, a ja położyłem dłoń na jego ramieniu gestem nakazując mu się nie ruszać. Sylwetki w mroku stały ze stoickim pokojem nie ruszając się ani o milimetr. Długo wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem dopóki jeden z nich nie odstąpił od reszty i zaczął iść w naszą stronę. Wszedł w krąg światła z pochodni i dopiero mogliśmy zobaczyć z kim mamy do czynienia. 
- Kogo my tu mamy? - Taryk spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem a ja już wiedziałem, że nasza przeprawa nie będzie taka łatwa. Wiedziałem, że nie ważne co zrobię, nie pokonam go większością swoich mocy - jego błoniaste, nietoperze skrzydła doskonale przypominały mi, że jesteśmy tym samym gatunkiem. Przygryzłem policzek usiłując zdusić w sobie słowa pogardy w jego stronę. 
- Witaj Taryku - mruknąłem nadal zachowując chłodny wyraz twarzy. Nie miałem zamiaru z nim dyskutować. Ale chyba nie miałem wyjścia. Po kilku chwilach znajdowaliśmy się w prowizorycznym obozie, którego większą część zajmowały namioty, a w centrum znajdowało się ognisko. Daruma trzymał się blisko mnie, nie odzywając się ani słowem.
- Wiesz, że cię nie przepuszczę przez granicę - wymruczał, wbijając kły w mięso dosłownie przed chwilą zdjęte z ognia.- Takie mamy zasady.
Wiedziałem, że nie kłamię. Nie wszyscy mieli wstęp na teren Dworu Nocy z powodu roli którą musiał odgrywać nasz książę - nasz kraj miał być uznawany za barbarzyński i nielitościwy, nie znający słów takich jak miłość i szacunek. Jednakże doskonale wiedział, że ja legalnie miałem prawo przekroczyć granicę z powodu swojej hierarchii. Położyłem po sobie uszy tylko z powodu mojego towarzysza i niechęci do bójek naszych ras, które często kończą się wielkimi zniszczeniami terenu. Lecz prawdę mówiąc - czy moja godność pozwalała mi na kłócenie się z nim?
- Przecież tu mieszkam, znasz mnie.
- Ale jego nie. - wskazał palcem na centaura, oblizując tłuste wargi - Nie wiem czy nie jest jakimś szpiegiem, mogłeś przecież w tej szkole zmienić strony.
Wszystko wokół zamilkło a żołnierze odwrócili się w naszą stronę, oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Zacisnąłem pięść za plecami, czując jak mój syfon pulsuje mocą, chcąc bym ją wypuścił. Jednakże uniosłem tylko brwi udając zdziwienie i odwróciłem się tyłem do niego.
- W takim razie poczekamy na Rhysandra - orzekłem mu przez ramię. - Jutro rano, dzięki mojej wiadomości, powinien się tutaj pojawić.
Z wozu zdjąłem namiot i odszedłem od obozu by przygotować nam miejsce do spania. Woźnica odparł, że prześpi się na świeżym powietrzu, dlatego też nie musiałem rozkładać drugiego. Zobaczyłem jak Daruma przygląda się moim czynom, więc uśmiechnąłem się do niego przepraszająco. To przeze mnie się tak stresował. 
Czułem, że będzie to długa noc, niezręczna dla nas obojgu.

~*~

- W końcu ześ przylazł - głos Rhysandra przywitał mnie, gdy tylko wyszedłem zza namiotów żołnierzy. Stał obok dowódcy straży, ubrany w zwykłe, codzienne ubranie. Pomimo jego oschłych słów, gdy tylko nikt nie widział, na jego ustach pojawił się cień uśmiechu skierowany do mnie. Daruma został w namiocie, nie chciałem budzić go, nie wiedząc za ile wyruszymy.
- Jak zwykle problemy na twoim Dworze utrudniają wiele spraw - mruknąłem, udając, że bardzo interesują mnie moje paznokcie. Taryk strzelał wzrokiem między nami dwoma ze zmarszczonymi brwiami. Czyżby spodziewał się, że nasz władca będzie na mnie krzyczał.
- Każ woźnicy wracać, dalej przeskoczymy - mruknął do niego i ruszył w moją stronę. Bez słowa pobiegłem obudzić centaura mówiąc, że już wszystko zostało załatwione co najwyraźniej go ucieszyło. Spakowałem namiot i rzuciłem na wóz, dziękując mężczyźnie za drogę, którą z nami przejechał. Zapłaciłem mu równowartość całej trasy co go zdziwiło, ale nie kłócił się ze mną, zawrócił i rozpoczął drogę powrotną do Kernow. 
- Wiem, że pewnie po Dworze Nocy spodziewasz się budynków przypominających lochy, czy katakumb, ale zobaczysz jak bardzo myląca jest ta nazwa.
Daruma kiwnął głową, wiedziałem, że moje słowa go zainteresowały. Nie mogłem się doczekać aż pokażę mu Velaris - miasto słynące z artystów. Chwyciłem go za rękę, wpatrując się w oczy mojego władcy. Teleportowaliśmy się jednocześnie już po chwili znajdując się w zamku na szycie góry. 

Daruma?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow