Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 25 czerwca 2021

Od Hyo cd Ena [+18]

Nie mogłem zasnąć. Gapiłem się na niebo. Księżyc był zaskakująco wysoko. Wydawał się dużo większy niż wcześniej. Oczywiście nie chciałem opuszczać pokoju chłopaka. Sam jednak podkreślił, że mam się nie pojawiać. Więc powinienem się zastosować do tych słów. Jednakże nie mówił nic o tym, że nie mogę się włączyć do pomocy w szukaniu winowajcy. Dosyć wcześnie opuściłem pokój, w połowie drogi spotkałem kilku uczniów z dwóch pozostałych akademii. Mogliśmy wymienić się informacjami, po czym każde z nas powróciło do swojej pracy. Zapisałem na pergaminie, wszystkiego, co się dowiedziałem. Wysłałem je za pomocą magii, do nauczycieli oraz kilku uczniów.Na nowo spotkałem się z rodzicami ofiar oraz tych, którzy wciąż są w ciężkim stanie. Nie wszyscy zmarli. Mimo smutku domagali się znalezienia sprawcy albo sprawców. Malowały się w nich emocje, które mogą wszystko zniszczyć. Szukanie na własną rękę jest bezużyteczne, gdyż i tak ci się nie uda, a nawet jeśli istnieje "promyk nadziei", to prędzej cię zabije, niż pomoże. Akurat wracałem, ale zatrzymałem się, by z ukrycia przyglądać się Enie. Jego piękne długie jedwabiste włosy, były teraz w nieładzie, poplątane oraz ułożone w kok. Korciło mnie, by się pojawić i uczesać, dotknąć jego włosów, które wolą być zadbane i bez supełków. Tak one też posiadają dusze, są zbyt piękne, by jej nie miały. Zrobiłem krok do tyłu, gdyż dostrzegłem Ene. Nasze spojrzenia spotkały na dosłownie chwilę, ale on najwyraźniej nie dostrzegł tego. Nadciągnąłem kaptur bardziej i zniknąłem, by spotkać się z dziewczyną Asai'a, miała dla mnie świeżą krew. Czasem mi ją dostarcza, znam ją, ale też miałem swój udział w połączenie, jak i rozdzieleniu tej dwójki. Każdy osobnik posiada inny smak krwi. Nawet jeśli wydaje się identyczna, to bardzo się różni. Mogę to potwierdzić. Wtedy na imprezie Asai się zranił, ale wcześniej miał ranę, która nie mogła się zagoić. Dlatego też musiałem mu pomóc oraz to była swego rodzaju prośba od jego laleczki. Wziąłem od niej termos, po czym wręczyłem dwie koperty.
Zniknąłem nim, udało jej się spytać, co jest w środku. Po wypiciu świeżej krwi. Soczysty smak i orzeźwiający doprowadził mnie do zmęczenia. Nawet mocy nie użyłem, przynajmniej na razie nie mogłem pobrać żadnej. Może jutro albo pojutrze się uda. Nawet bez nich jestem wystarczająco silny. Wpadłem do pokoju Eny, był najbliżej. Zamknąłem za sobą drzwi, ściągnąłem ubrania i wziąłem prysznic. Woda ostudziła moje ciało. Coś z tą krwią musiało być nie tak. Chyba że to coś innego. Ledwo ustałem, nawet nie do końca się wytarłem, gdyż już założyłem bokserki i położyłem się na łóżku chłopaka. Zasnąłem, jak tylko moja głowa dotknęła poduszki. Nie czułem chłodu. Nie odczuwam ani zimna, ani gorąca. Martwe ciało nie odczuwa niczego. Oczywiście z pozoru niczego nie czuje. Czułem się dziwnie, moje ciało walczyło, chociaż było najwyraźniej w tym wszystkim coś jeszcze.
***
Uchyliłem jeno oko, by zobaczyć jak ktoś mnie przykrywa. Bez ogródek chwyciłem chłopaka i wciągnąłem go do łóżka. Nie kto inny jak Ena. Najwyraźniej był sam. Wygodnie udało mi się usiąść na jego biodrach i wykonywałem "delikatne otarcia", takie nieświadome plus byłem półprzytomny do tego wszystkiego. Ułożyłem dłonie Eny na swoim brzuchu, by mnie dotykał. Przygryzłem wargę i nachyliłem się nad nim, by musnąć jego wargi. Zanim jednak to zrobiłem, udało mi się wydukać kilka słów.
- Termos. Krew. Zioła. - rzekłem. Musnąłem jego wargi, ale ponownie najwyraźniej straciłem przytomność, albo to mógł być sen. Wpadłem w ramiona chłopaka i wtuliłem się, by mi nie uciekł. Choć znając demona, zniknie i wróci późno w nocy.
Wystawiłem język i polizałem szyję partnera. Czasem podczas snu moje ciało działa inaczej niż, bym sobie tego zażyczył. Moje dłonie powędrowały w miejsce, które by się posunęły, jakbym był przytomny. W pewnym momencie poczułem, że moje nadgarstki są skrępowane. Było to dziwne uczucie, ale też ekscytująco podniecające.
***
Ocknąłem się w pustym pokoju, powoli mrok zagościł w pomieszczenie, jedynie światło księżyca, przebijające się przez okno. Udało mi się usiąść, ale moje dłonie, rzeczywiście były skrępowane. To był jakiś sznurek, taśma, albo jeszcze coś innego. Nie mogłem jej rozerwać. Pozostało mi jedynie cierpliwie czekać, aż przyjdzie mój posiłek, jednocześnie kochanek, który najwidoczniej nigdy nie był dotykany. Ach szkoda, ale też fart, że tylko mój dotyk poczuje. Oblizałem wargę i ją od razu przygryzłem, przypadkowo rozgryzając. Wydałem z siebie jęk niezadowolenia, ale jednocześnie pragnąłem, by się pojawił.
Nadal się nie pojawił. Znudzony zacząłem się tarzać po łóżku i szukałem jakiejś wygodnej pozycji, ale żadna z nich nie była wystarczająco wygodna. Poza tym zgłodniałem, burczało mi z braku krwi, do której nie miałem dojścia teraz. Zaczęło mi odbijać, chciałem wyjść, ale niewiele miałem ubrań na sobie, do tego wszystkiego wiedziałem, że moje oczy, a dokładniej ich barwa zaczyna się zmieniać. Spragniony jestem oraz jest to też w rodzaju chęci i przyjemności. Może po prostu mam zwidy, ale coś mi mówiło, że Ena, by mnie nie związał. No, chyba że go poprosiłem. Jednakże mgła pojawia się w mojej pamięci, tak jakbym coś brał.
***
Drzwi od pokoju się otworzyły, ktoś zapalił światło. Dlatego też, gdy tylko zobaczyłem chłopaka, przycisnąłem go do ściany. Na chwilę zawiesiłem spojrzenie na Asai'u. Po czy zwróciłem uwagę na seksownego i pysznego chłopaka.
- Rozwiąż mnie. - przeciągnąłem te dwa słowa, po czym wbiłem kły w szyję, albo ramię chłopaka. Łapczywie piłem krew chłopaka. Związane dłonie trzymałem blisko ciała chłopaka, jak i swojego. Gdyż nic się nie liczyło, oprócz zapewnienia pokarmu dla mnie. Słyszałem jak Ena, coś mówi przyjacielowi, oraz syczy. Najwyraźniej trochę się zapędziłem, ale nie mogłem się powstrzymać. Polizałem i zlizałem ranę i krew spływającą z rany. Musnąłem ją ustami, po czym, gdy tylko się odsunąłem. Wbiłem się w usta partnera, w międzyczasie rozwiązał moje dłonie. Objąłem go i pogłębiłem pocałunek.
Przerwałem jedynie po to, by zmienić miejsce, do pieszczot. Rumieńce chłopaka były widoczne. Starał się zasłonić, dlatego też zwinnymi ruchami jego wierzchnia szata zsunęła się na ziemię, tak samo, jak pas. Powoli oraz ostrożnie zacząłem odsłaniać ciało chłopaka. Związałem nadgarstki Eny, uniosłem je nad jego głową, po czym zacząłem wykonywać okrężne ruchy językiem wokół jednego ze sutków chłopaka. Drugim się bawiłem. Ściskałem, ciągnąłem i drażniłem się z nim. Okrężne ruchy, ssanie oraz gryzienie. Trochę mogło to zaboleć, jednakże, gdy patrzyłem na chłopaka z dołu. Wyglądał niesamowicie seksownie, mimo rumieńców. Starał się zagryzać wargi, ale i tak słyszałem przyśpieszony oddech, ciche dźwięki, które najwyraźniej starał się powstrzymać.
Z jednego sutka wyznaczyłem sobie drogę pocałunkami do drugiego. Puściłem jego związane dłonie, by móc chwycić chłopaka za pośladki i ścisnąłem je. Przeniosłem się tym razem wyżej do szyi.
- Puść. - rzekł na tyle głośno, bym się zatrzymał. Zrobiłem to i musnąłem jego wargi swoimi. Rozwiązałem jego dłonie i przesunąłem wargi do uszu chłopaka.
- Przepraszam. - wymruczałem i przygryzłem jego płatek ucha. Przesunąłem chłodne dłonie po jego rozgrzanym delikatnym oraz nieskazitelnym ciele. - Piękny. - dodałem po chwili. Oblizałem wargi i pociągnąłem chłopaka za dłoń, by usiadł na łóżku, nie dałem mu chwili wytchnienia. Gdyż chciałem patrzeć na jego nagie ciało, dopóki jest ono odkryte.
- Hyo. - delikatny głos Eny mnie rozproszył. Jednakże udało mi się odkryć jego uda.
- Tak? - mój ton, był łagodny, ale zachrypnięty. Klęknąłem i zacząłem pieścić uda chłopaka swoimi ustami. Wbiłem też kły kilka razy. Nie wiem, co mnie podkusiło, ale zbliżyłem się i polizałem, delikatnie ssałem intymne miejsce, które najwyraźniej spowodowało reakcje. Zostałem lekko odepchnięty. Ena zawstydzony, zasłonił swoje ciało. Przejechałem palcami po wargach i spojrzałem na chłopaka.
- Ena jak ci się podobało? - spytałem.
- Nie podoba ci się dotyk w tym miejscu? - po chwili namysłu, dodałem kolejne pytanie.
- Co czujesz, gdy cię dotykam? - delikatnie zbliżyłem się do chłopaka, zadałem mu kolejne pytanie.
Chciałem mu zadać jeszcze kilka, ale zatrzymał mnie. Podniosłem i usiadłem na jego łóżku, chociaż przedtem nałożyłem na siebie czarną szatę z niebieskim pozłoceniem i wówczas przysiadłem na łóżku nieopodal chłopaka.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Rozmowy z nauczycielami zdecydowanie były niezwykle przytłaczające. Biorąc pod uwagę to, że ofiarami zostały Bogu ducha winne dziewczęta naprawdę napawał mnie przerażeniem. Nigdy bym nie przypuszczał, że coś takiego mogłoby się przydarzyć w tak bezpiecznym miejscu, jak Ardem. No i oczywiście Corvine. Wszystkie akademie są strzeżone i nauczyciele dbają o dobro każdego z uczniów. Nic więc dziwnego, że podobna zbrodnia postawiła wszystkich na nogi. Cała akademia działała na najwyższych obrotach. Wszyscy pragnęli się dowiedzieć, co tak naprawdę się stało. Krążyło wokoło tego wiele wszelkiego rodzaju plotek. Najbardziej wiarygodna, którą popierał również Hyo, wiązała się z pewnym rodzajem ziela. Właściwie byłem niemal pewien, że właśnie o to chodzi. Za nieznany jednak mogłem uznać sposób, w jaki trucizna została podana ofiarom. 
Kiedy Hyo pojawił się w pokoju nauczycielskim, poczułem, jak robi mi się gorąco. Uczniowie wrogich akademii nie byli mile widziani na tutejszych terenach. Jak jeszcze moi rówieśnicy byli w stanie znieść obcych, tak nauczyciele podchodzili do nich mniej sympatycznie. Nic więc dziwnego, że w pierwszej chwili posądzili Hyo o ten wypadek. Chłopak na szczęście wybronił się i odszedł bez sprawiania większych problemów. 
Nie spotkałem wampira aż do wieczora. Właściwie nie miałem nawet czasu na odszukanie go. Co chwilę pojawiał się nowy apel, odnalezienie dowodów i inne rzeczy tego typu. Niemal przez całe popołudnie kręciłem się wokoło Asai'a i reszty. Wszyscy uczniowie Ardem mieli przydzielone zadania. Ja wraz ze znajomymi zajmowaliśmy się rozmowami z bliskimi ofiar. Zdecydowanie byłem lepszy w słowach niż walce, chociaż kontakt z pokrzywdzonymi w żałobie mogłem uznać za najbardziej przytłaczającą czynność w moim życiu. Nasze starania niestety też okazały się bezowocne. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał. Dalej staliśmy na tym samym kruchym lodzie. Mogliśmy jedynie liczyć na to, że sprawcy zdarzenia przestraszą się i zaprzestaną zbrodni. 
Hyo pojawił się w moim pokoju wieczorem. Właściwie tak późną godzinę ciężko było nazwać "wieczorem". Zdążyłem się już umyć i położyć spać. Pojawienie się więc wampira o takiej porze było niemałym zaskoczeniem. Chociaż znając jego nieprzewidywalność, to nic nadzwyczajnego. Nie rozmawialiśmy wiele. Chłopak najwidoczniej tęsknił przez cały ten czas. Poczułem się źle z tego powodu. Znaczy się, wcześniej kazałem mu odejść i przez jakiś czas nie wracać. Myśląc o tym teraz, to naprawdę nie było w porządku. Po prostu się o niego martwiłem. Chciałem uniknąć sytuacji, w której Hyo zostałby posądzony o morderstwo. Ufałem chłopakowi, więc wiedziałem, że nie mógłby tego zrobić. Inni raczej nie byliby podobnego zdania.
Młody wampir zniknął równie szybko, co się pojawił. Nie miałem pojęcia, dlaczego postanowił tak szybko sobie pójść. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Nie potrafiłem zrozumieć jego postępowania. Czasami całymi dniami domaga się uwagi. Innym razem ponownie mnie unika i szuka bliskości osób postronnych. Naprawdę ciężko było mi to pojąć. Z jednej strony próbował pozostawać obojętny, z drugiej pragnął uwagi. 
Tej nocy nie mogłem już zasnąć. Zbyt wiele spraw spędzało mi sen z powiek. Zaczynając od problemów w rodzicie, poprzez zachowanie Hyo, kończąc na wypadkach w szkołach. Starałem się być wobec większości z tych spraw bardziej sceptyczny, ale relacja z młodym wampirem nie należała do tych nieważnych. Lubiłem go, ale po prostu czasem nie umiałem go zrozumieć. 
Westchnąłem ciężko, opadając na łóżko. Jasna pościel otuliła moje ciało, dając poczucie dziwnej lekkości. Chciałbym wrócić do czasów, kiedy dopiero co zacząłem uczęszczać do akademii. Wtedy miałem o wiele mniej problemów na głowie. Czułem się dziwnie powiązany z tymi wypadkami. Znaczy się. Po prostu nie potrafiłem wobec niczego przejść obojętnie. Próbowałem wmówić sobie, że mimo wszystko te spawy mnie nie dotyczą. Nie umiałem jednak o wszystkim zapomnieć. Nawet wmawianie sobie, że to coś, czym powinni zająć się dorośli, nie pomagało. 
Przeleżałem w takiej pozycji niewiadomą mi ilość czasu. Ostatecznie zasnąłem dopiero nad ranem. Wziąłem szybki prysznic, po którym założyłem na siebie typowe dla mojej osoby białe szaty. Zaraz po tym zająłem się rozczesywaniem włosów. Zajęło mi to zdecydowanie zbyt wiele czasu. Głównie dlatego, że postanowiłem upiąć je w kok. Dzisiaj bowiem miały się odbyć zajęcia z łucznictwa. Pozostawiając włosy rozpuszczone, pewnie nieraz bym się w je zaplątał. 
Klasa zebrała się już na dziedzińcu. Wszyscy dzierżyli wypożyczone przez akademię łuki. Ja również takowy dostałem. Jeśli chodzi o łucznictwo - byłem naprawdę niezły. Nawet jeśli nienajlepszy w klasie. Mój ojciec przykładał naprawdę wiele uwagi do moich treningów. O każdej porze dnia i nocy byłem gotów do obrony. 
Zacząłem celować do tarczy. Może nie za każdym razem trafiałem w środek, jednak zawsze byłem blisko. Przyjemne zajęcia. Łucznictwo zdecydowanie należało do moich ulubionych. 
Po dłuższej chwili strzelania musiałem zrobić sobie przerwę. Właściwie to jako ostatni zszedłem z pola. Usiadłem w cieniu pod drzewem, aby skorzystać z chłodu. Letnie dni były naprawdę gorące. Oparłem głowę o konar i odłożyłem łuk obok siebie. Ciekawe, co robi Hyo. 

Hyo? 

czwartek, 24 czerwca 2021

Od Shain'a cd Rivaille

 Wiedziałem o kogo chodzi Rivaillowi, lecz jak widać właściciel miał to gdzieś. Miałem nadzieje, że minie to szybko. 
- Akurat do zamknięcia macie obsługiwać klientów za moją pracownice, a i niestety musicie ubrać ciuchy - spojrzał na pracownice. - Pokaż im, gdzie są.
- Co, jakie ciuchy, nie możemy w naszych? - zirytowany powiedział 
Właściciel srogo spojrzał na niego. 
- Jeżeli nie chcecie mieć problemów zrobicie to - odparł i odszedł 
Widziałem zdenerwowanie w chłopaku, ja tylko milczałem. Nie wiedziałem jak mam zareagować, pierwszy raz zdarzyło mi się to. Poszliśmy za pracownicą, podała nam czarno białe ciuchy. 
- Czemu tylko spódniczki - zapytał Rivaill 
- Myślisz, że tu obsługują kelnerzy? - pokiwała przecząco głową. - Same kelnerki, proszę to twój rozmiar.
Dziewczyna była bardzo uprzejma i podała mi mój strój. Pokazała nam osobne pomieszczenia by się przebrać. Gdy założyłem ubranie, czułem się nieswojo. Słyszałem jak dziewczyna rozmawia z chłopakiem by sie uśmiechał. Czyli już wyszedł przebrany, trzęsły mi się ręce by wyjść. Dziewczyna zapukała do moich drzwi.
- Wszystko w porządku? - usłyszałem jej miły głos 
- Em. taak.. - otworzyłem drzwi i wyszedłem. 
Dziewczyna z szoku zakryła usta, Rivaille dziwnie się na mnie patrzył. Ja tylko zaczerwieniłem sie i położyłem uszy.
- Wyglądasz ślicznie - odparła dziewczyna i się uśmiechnęła 
Rivaill chciał coś powiedzieć, lecz tylko odwrócił wzrok. Dziewczyna wszystko nam powiedziała co mamy robić. Ruszyliśmy wiec rozdawać zamówienia i brać nowe. Czas mijał nam bardzo szybko. Niestety pod wieczór robiło się mało normalnych ludzi, a więcej takich, którzy przyszli się napić po pracy fizycznej. Gdy zanosiłem cztery piwa do stolika, przy którym siedziało czterech silnych facetów o mało nie wylałem piwa, lecz utrzymałem równowagę. Gdy stawiałem piwo na stole, jeden z facetów klepnął mnie po tyłku. Taca zasłoniłem swoja twarz, która zrobiła się czerwona jak burak. 
- No chodź, nie wstydź się - odparł facet 
Możliwe, że nie rozpoznał we mnie mężczyzny, gdyż byłem drobnej postury jak kobieta. 
Nagle poczułem na ramieniu rękę, która odsunęła mnie od stołu to był Rivaill. 
- Ręce zadała albo je złamie, zboczony starcze - odpowiedział 
Facet tylko się zaśmiał i wziął kolejny łyk piwa. 
- Odsuń  się właśnie się zabawiałem, a ty mi przeszkadzasz - odparł 
Widziałem ja rośnie złość w chłopaku. Wziął jedno piwo ze stolika i wylał na niego 
- Masz teraz zabawę - odparł 
Facet wkurzony tą sytuacja wstał i chciał coś zrobić Rivaill'emu. Szybko pobiegłem po szefa, nie sądziłem, że przez to będzie miał jeszcze większe kłopoty...

Riv?

Od Shain'a cd Nikolai

 - Nikolai.. - poszedłem szybko do pokoju. 
Wszedłem jak najszybciej do łazienki i umyłem twarz, wysuszyłem wszystko ręcznikiem i wróciłem do chłopaka. Lubił, żartować i to bardzo. Miałem dla niego niesamowitą niespodziankę. 
- Jako iż napisałeś test i na pewno jest dobrze, pójdziemy na obchody lata - odparłem 
- Jarmark? - zapytał zaciekawiony
- Tak, będzie jedzonko, muzyka i co najważniejsze zabawy przeróżne - moje kąciki ust drgnęły.
- Ale Super - ucieszony podskoczył 
- Cieszę się, że się spodobało. Widzimy się po południu, kiedy zaczyna się jarmark - odparłem 
Kiwnął głową i odszedł do pokoju. Ja wróciłem do swojego, położyłem się na łóżku. Cieszyłem się, że zdał test. Moja dusza mogła w spokoju odetchnąć. Nagle podniosłem się do pozycji siedzącej. Lecz czy to oznacza, że juz nie musimy z Nikolai'em się spotykać ? Nie miałem głosy o tym myśleć teraz, usiadłem do biurka i zacząłem szyć nowe ubranie na jarmark dla siebie. Gdy już był gotowy powiesiłem na szafie, by nie zapomnieć się przebrać. Planowałem jeszcze jedną fajną rzecz. Zabrałem koc i kilka poduszek. Poszedłem na polane niedaleko Akademika i ustawiłem namiot. Znalazłem jeszcze świetliki, które wsadziłem do słoika by wieczorem świeciły nam tam. Przygotowałem przekąski i napoje. Gdy było wszystko gotowe, okryłem wszystko wielkim, kocem, który kiedyś stworzyłem by chować się pośród drzew. Był jak kamuflaż. Przygotowanie tego zajęło trochę, wiec poszedłem szybko się przebrać i czekałem na chłopaka przed akademikiem. Byłem lekko speszony, gdy przechodzący koło mnie inni patrzyli się na mnie. Gdy poczułem, że ktoś stanął za mną, bałem się odwrócić. 
- Hej śliczny lisku, widzę ze przykuwasz uwagę wszystkich - powiedział znany mi głos 
Odwróciłem się i ujrzałem Nikolaia. Lekko się uspokoiłem, że nie jest to nikt inny ze znanych mi osób. 
- Em.. chyba.. - odpowiedziałem i spojrzałem w ziemie  
- No już wyluzuj - poklepał mnie po plecach. - Ruszamy? - zapytał. 
Kiwnąłem tylko głową. Szliśmy chwilkę do miasta, w mieście od razu można było poczuć zapachy różnych przekąsek i dań. Oczywiście nie zabrakło zapachu alkoholu. Mimo, że było to małe święto, to dużo osób je uwielbiało. Było kilka zabaw na przykład takie łowieni jabłek z beczki z zawiązanymi rękoma, bądź rzucanie obręczami. Było jeszcze kilka lecz Nikolai nie pozwolił się rozejrzeć, od razu zaciągnął mnie do pierwszej z nich. Patrzyłem jak łowi jabłka, na początku nie udawało się mu, lecz użył swoich wampirzych kłów co mu pomogło. Bawiliśmy się bardzo fajnie, jedliśmy przekąski z różnych stoisk. Ja nie brałem udziału w zabawach, chodź chłopak zachęcał mnie nie jednokrotnie. Słuchaliśmy przeróżnej muzyki ulicznej, gdy już było późno i wracaliśmy do akademika, zatrzymałem się kilkaset metrów przed budynkiem. 
- Nikolai mam jeszcze niespodziankę - odparłem i zacząłem iść w stronę polany
Gdy już byliśmy na niej w dobrym miejscu, zdjąłem koc, który odsłonił cała niespodziankę. 
- Pomyślałem, że możemy przenocować tutaj dziś - odparłem - Jest piękne niebo - spojrzałem w górę 

Nikolai?

niedziela, 20 czerwca 2021

Od Hyo cd Ena

- Nie widzę sensu wracać do Corvine. Tam akurat zginęło dwóch chłopaków także spoza akademii. Podobne zdarzenie miało miejsce w Sarlok. - powiedziałem i przysiadłem na stoliku, który znajdował się przed łóżkiem. - Poza tym na terenie Ardem, znajduje się jeszcze kilka innych osób z Corvine, jak i Sarlok. - dodałem po chwili.- Skąd to wiesz? - zaskoczenie i ciekawość mogłem dojrzeć na twarzy chłopaka.
- Olivia, plus dziewczyna Asai'a, to powiedziały, gdy wpadły. Najwyraźniej szukali cię i Asai'a, ale nie znalazły. - odpowiedziałem na pytanie. Poza tym jest coś jeszcze, coś, czego nie wyjawiłem. Nie mogę wrócić do Corvine, jest tam znaczniej poważniej niż gdzieś indziej. Dokładniej to odsyłają niektórych uczniów do domów albo też innych akademii, pod pretekstem wolnego. Tego mu nie zdradzę, to przecież nie jego problem, plus i tak mają zawalone ręce robotą tutaj.
- Czemu nas szukały? - zadał kolejne pytanie. Zmarszczyłem brwi, po czym zatkałem nos. Niemalże od razu znalazłem się obok Eny i zanurzyłem twarz w jego szyi.
- Nie odsuwaj się, twój zapach jest dużo lepszy od tego, który czuje. - powiedziałem. Zdecydowanie silniejszy jest zapach Eny, może nawet zagłuszyć inne. W tym momencie to było najlepszym rozwiązaniem.
- Co czujesz? - padło kolejne pytanie. Przynajmniej prowadzimy jakąś rozmowę. Tyle dobrego, nie stara się mnie wykopać. Choć pewnie wolałby, jakbym sobie poszedł.
- Zgnilizna, zapach zwłok oraz coś jak na kształt zioło. - najwyraźniej moje słowa go poruszyły, odsunął się, a dokładniej zerwał się i zaczął kierować się do drzwi. Zapach był nieopodal, ale zapewne, jako że nie tylko dwa ciała zostały znalezione, to pojawiło się kolejne.
- Gdzie znajdują się te zwło... - niedane mu było dokończyć, gdyż ktoś usilnie próbował wejść do pokoju. Wstałem i zrobiłem kilka kroków do okna. Gdybym musiał uciekać, to ucieknę. Na dachu powinni dać mi spokój. Do pokoju wpadła Olivia, Asai, oraz jego dziewczyny. Były jeszcze trzy obce mi osoby, ale najwyraźniej reszta ich znała. Ziewnąłem sobie, już miałem w zamieszaniu otworzyć okno, ale Olivia się przytuliła do mnie. Wzrok Eny był taki sam jaki widziałem po wyjściu z imprezy Asai'a. No tak mogłem mu wyjaśnić, co się wydarzyło. Jednakże skoro myśli, że zaszło coś, to najwidoczniej mi nie ufa.
- Olivia co się stało? - spytałem spokojnym głosem. Głaskałem ją po głowie, by się uspokoiła. Nawet jeśli Oli, jest mieszańcem, to nie pokazuje po sobie tego, że jest przerażona, nie płacze przy innych Jedynie przy kilku osobach. Jest dla mnie jak młodsza siostra, która ciągle musiała mnie ratować, jednakże kawały i kompan do niecnych planów była idealna. Wciąż jest. Powinienem wrócić na ziemię.
- Znaleźli ciało jednego z ucznia. Na nim był zapach zgnilizny oraz coś na kształt zioła. - powiedziała. Po uspokojeniu się, chwile ono trwało, ale mając mnie, może czuć się bezpieczna.
- To zioło, które ma specyficzny zapach, nie znajduje się na terenie, żadnej z akademii. Należało do martwego ucznia. Podobno od kogoś je kupował. - dodała dziewczyna Asai'a. Nigdy jakoś nie pamiętałem jej imienia.
- Ena musimy pogadać. - odezwał się Asai. Wyciągnął Ene z pokoju i poszli w miejsce, w którym był wcześniej, a mianowicie halę główną. Najwyraźniej mieli się z kimś tam spotkać. Gdy poszli, otworzyłem okno, by zaczerpnąć świeżego powietrza. W pokoju oprócz dziewczyn znajdowała się także jeszcze jedna osoba.
***
Nudziłem się koszmarnie, jedynie czekałem w pustym pokoju na powrót Eny. Tamta trójka wyszła, osoba trzecia została zawołana do poszukiwań, a obie dziewczyny wybyły, chciały przynieść mi świeżą krew, dlatego też poszły sobie. Przeciągnąłem się i położyłem na łóżku. Pewnie z nudów, bym zasnął, gdyby nie fakt, że nuda mnie zabijała. Dlatego też zdecydowałem się, by wyjść z pokoju i się przejść na spacer. Na korytarzu nie spotkałem nikogo. Było cicho, dlatego też skierowałem się w miejsce, gdzie mógł znajdować się Ena. To, co znalazłem, a dokładniej to nie zastałem nikogo. Naprawdę można się tu zgubić, w sumie to mogłem zostać w pokoju chłopaka, ale oczywiście zrobiłem inaczej. Westchnąłem i ukryłem się w cieniu, gdy usłyszałem rozmowy. Osoby nie były mi znane, ale za to ten dziwny zapach ziół znajdował się parze. Ich dłonie, były niebieskie. Powoli takie się stawały. Zasłoniłem nos rękawem i zdecydowałem się pójść za nimi. Ciekawy, ale także chciałem, wiedzieć gdzie się wszyscy podziali. Ena pewnie mnie zabije, ale to później.
***
Zatrzymałem się dopiero, po tym, jak weszli do miejsca, do którego ja nie powinienem. Nie wiedziałem, czego tam szukają. Akurat, gdy wyszedłem z kryjówki, złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi. Za nimi znalazłem krew oraz ciała.
- Hyo. - odskoczyłem jak poparzony do tytułu. Puściłem klamkę i spojrzałem za siebie. Zobaczyłem Ene, Asai'a oraz dwóch nauczycieli i kilku nieznanych mi uczniów. Przynajmniej nie interesowali mnie oni.
- Co robi tu uczeń Corvine? - spytał jeden z nauczycieli.
- Zapewne dostaliście list, z wiadomością tego, co się tam wydarzyło. - odpowiedziałem i zauważyłem na swojej dłoni krew. Nie wiedziałem, skąd się wzięła, dlatego też ją wytarłem o szmatkę, którą dostałem od nauczyciela.
- Czego szukasz w pomieszczeniu dla nauczycieli? - spytał drugi nauczyciel. Spojrzałem na Ene, on jednak nie powiedział nic. Zachowywał się, jakbym był kim zupełnie obcym. Asai jednak, a dokładniej jego spojrzenie mówiło coś innego. Najwidoczniej nauczyciele domagali się odpowiedzi. Odsunąłem się na bok, by sami mogli spojrzeć.
- Szedłem za parą, która pachniała dziwnymi ziołami. Weszli do tego pomieszczenia. - na chwilę przerwałem i ponownie się odezwałem akurat, gdy ktoś się zbliżał do drzwi. - Gdy je otworzyłem, znalazłem ciała, ale po tamtej dwójce nie było śladu. - wyjąłem fiolkę z błękitną krwią i ją wypiłem. Bokiem zdecydowałem się ich wyminąć, ale zagrodzili mi drogę.
- Może to on zostawił tutaj te ciała. - odezwał się jeden z uczniów.
- Powinien być w kajdanach. - dodał kolejny.
- Do kogo przyszedłeś? - ponownie odezwał się nauczyciel. Ena się spiął, starał się zachować spokojnie. Dlatego też uśmiechnąłem się głupio i przechyliłem głowę na bok.
- No niech pomyśle. - Zrobiłem pauzę.
- Opowiedz Hyo na zadane pytanie. - odezwał się Ena. Ciekawe czy się obawiał, że powiem, że chodzi o niego. Zapewne wolałby nie mieć nic wspólnego ze mną. Dlatego też dam mu spokój i wrócę do siebie.
- Do chłopaka. Tak dokładnie do kogoś, kogo lubię. Dlatego też pójdę sobie, a wy szukajcie mordercy. - powiedziałem. Ena najwyraźniej odetchnął z ulgą. Dlatego też nie spojrzałem na niego i poszedłem się spakować do pokoju chłopaka. Tym razem nie pozwoliłem się zatrzymać. Olivie spotkałem z termosem.
- Dramatyzujesz ponownie prawda? - dopytała. Wiedziała, nie musiała się pytać.
Zostawiłem uchylone drzwi, gdyż Oli tam stała. Sam jednak zacząłem się pakować. Zabrałem swoje rzeczy, zajęło mi to chwilę i po prostu wyszedłem. Oli zamknęła pokój, po czym razem z nią skierowałem się, by opuścić teren Ardem. Skoro i tak nie wrócę do swojej akademii, to zawsze pozostaje mi Oli, albo dach budynku. Dlatego też podczas opowieści dziewczyny mogłem w spokoju się napić.
***
Siedzieliśmy właściwie na dachu akademii Ardem. Znudziło się nam chodzenie, dlatego też tamtejsze miejsce wydawało się dużo lepsze.
- Czyli jednak odpuszczasz i zaczniesz go unikać. - podsumowała dziewczyna. Wzruszyłem ramionami, bo nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Teraz jedynie musiałem się zastanowić gdzie, by tu iść. Bo już jakoś nie miałem ochoty ani humoru zostawać w tej durnej akademii. Jednakże Olivia mnie zmusiła i musiałem wypełnić jej prośbę. Miała ich jeszcze kilka, dlatego też skierowałem się do pokoju dziewczyny, a dokładniej to do pokoju jej dziewczyny, która wyjechała do domu. Pokój był ładny przestronny i przyjazny. Od razu znalazłem swój kąt. Uchyliliśmy okno, by wpadło świeże powietrze oraz po prostu zacząłem słuchać opowieści dziewczyny. Skoro i tak wole się oderwać, to mogę wysłuchać ciekawych opowieści. Zajmowały one wiele czasu, ale za to były przyjemne i miło się ich słuchało.
Wymęczona dziewczyna zasnęła. Przykryłem ją kocem i podałem jej pluszowego królika, którego tak uwielbia. Cisza otoczyła mnie, ale była zdecydowanie przyjemniejsza niż wcześniej. Może "rozłąka" dobrze nam zrobi. Przecież chciał, bym go nie odwiedzał. Mogę także zostać tutaj w tym pokoju i się z niego nie ruszać. W złym humorze zacząłem gapić się w sufit. Naprawdę teraz wszystko mogło mnie wkurzyć, dlatego też chyba lepsze byłoby, gdybym poszedł spać i to przemyślał.
- Od początku powinienem bez słowa po prostu wrócić do akademii, przemilczeć kilka spraw i miałbym spokój, a tak to oczywiście zrobiłem inaczej. - powiedziałem do siebie. Dziewczyna spała jak zabita, a ja nie mogłem zasnąć. Dlatego też przewalałem się z boku na bok. Uciążliwe to jest. Mogłem być na polowaniu albo w domu i się obijać, ale oczywiście rzucanie kłód pod nogi są naturalne rzucane i nie ma ani rusz jak je ominąć. Kolejne westchnięcie się wydostało z moich ust.
***
Naprawdę nie mogłem zasnąć, dlatego też wymknąłem się z pokoju dziewczyny przez okno i zwinnie wkradłem się do pokoju chłopaka. Nie wiem, po co to zrobiłem, ani co mnie tak wkurza. Dlatego też, gdy spotkałem jego osobę, chciałem się schować. Nie wiem czemu, wolałem go uniknąć, ale też nie mogę spać bez niego.
- Czy co się stało? - z jego ust padło pytanie. Zamknąłem szczelnie oczy, ale gdy je otworzyłem, stałem tuż przed nim. Westchnąłem jedynie i przyciągnąłem sobie chłopaka do siebie. Bez słowa wtuliłem się w niego i zanurzyłem swe kły w jego ramieniu. Moje wędrowne dłonie, a dokładnie dłoń zatrzymała się na pośladku chłopaka. Najwyraźniej chciał ją ściągnąć, ale nie udawało się mu. Gdy ścisnąłem dłoń, usłyszałem cichy jęk. Dlatego też puściłem jego pośladek, po czym zlizałem krew i spojrzałem na niego.
- Mam okrutnie podły humor. - mruknąłem. Oblizałem wargi i oparłem głowę o jego ramię. Najwyraźniej moja odpowiedź go zmartwiła. Nawet jeśli miało mnie nie być, to w sumie nie jestem pewien, co zrobi. Można spodziewać się po nim wszystkiego. 
Pozwolił mi zdecydować. Dlatego też pocałowałem go.
Później go puściłem i wróciłem do pokoju, w którym spała Olivia.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Na przyjęciu nie było tak wiele osób, niż się spodziewałem. Szczerze mi to odpowiadało. W końcu, nie przepadałem za tłumami. Normalnie dałbym sobie spokój przed uczestniczeniem w takiej zabawie, ale nie potrafiłem odmówić Asai'owi. Dodatkowo, Hyo wyraził chęć wzięcia w tym udziału. Tym bardziej nie mogłem się nie zgodzić. 
Mniej więcej w połowie przyjęcia zgubiłem wampira. Z tego też powodu przesiedziałem głównie niedaleko Asai'a. Mało rozmawialiśmy, chyba zauważył, że nie czuję się najlepiej wśród tylu nieznanych mi osób. Nigdy nie byłem duszą towarzystwa i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. 
W końcu i wilkołak zniknął z mojego pola widzenia. Po kilku minutach, które spędziłem sam ze sobą postanowiłem poszukać któregokolwiek ze znajomych. Tak się zdarzyło, że w jednym momencie znalazłem ich obojga. W dość nieciekawej pozycji. Wstrzymałem oddech na widok leżących młodzieńców. Ogarniające mnie uczucie nie było zazdrością. Właściwie nie miałem pojęcia, jak je nazwać. Nie potrafiłem opisać tego, co poczułem w tamtym momencie. Miałem wrażenie, że Hyo jedynie się mną bawi. Gdy jesteśmy sami robi wszystko, aby zwrócić na siebie mogą uwagę. Niestety, kiedy tylko nadarza się okazja, chłopak kleił się do innych. Naprawdę sądziłem, że nie było to w porządku wobec mnie. Dodatkowo - Asai zaprosił mnie, ponieważ chciał być miły. Hyo przyszedł tutaj ze mną, a najpewniej narobił po prostu kłopotów gospodarzowi. To wszystko moja wina! Będę musiał przeprosić wilkołaka jak najszybciej. 
- Jestem zmęczony, chce wracać do pokoju - powiedziałem do Asai'a, kiedy Hyo w końcu wypuścił go z uścisku. Nie czekając na reakcję nikogo, opuściłem imprezę. Naprawdę nie chciałem sprawiać nikomu więcej problemów. 
Bez słowa ruszyłem przez ciemny korytarz. Nie musiałem długo iść, aby usłyszeć za sobą odgłos kroków. Hyo postanowił najpewniej wrócić ze mną. 
- Jesteś zazdrosny? Jesteś prawda? - dopytywał, skacząc wokoło mnie. Irytujące. - Ena jesteś?
Nie byłem zazdrosny. Chodziło, o coś innego...
- To nieprawda - odpowiedziałem w końcu, aby odzyskać święty spokój. Nie skłamałem. Naprawdę nie czułem się zazdrosny. Prawdopodobnie. Tak naprawdę, nigdy nie czułem niczego podobnego. 
Hyo nie odpowiedział. Przeczekał, aż przechodzące przez korytarz osoby nas miną, a chwilę później przycisnął mnie do ściany. Naprawdę nie miałem dzisiaj ochoty na jego zabawy. 
- Musisz być cicho, chyba że mają nas przyłapać - wymruczał, przysuwając się bliżej.
- Hyo. Chce iść do pokoju - naciskałem, próbując uwolnić się z uścisku.
Moje starania poszły na marne. Chłopak uśmiechnął się i podniósł mnie z miejsca, aby kolejno zanieść mnie do mojego pokoju. Ukryłem twarz w dłoniach, próbując powstrzymać dokuczliwy rumienieć przed wzrokiem gapiów. 
Odetchnąłem z ulgą, kiedy chłopak w końcu mnie postawił. Rzucił szybką informację, że idzie się umyć. Nie miałem powodów, by go powstrzymywać. Sam usiadłem na łóżku. Ta chwila ciszy była mi naprawdę potrzebna. Potrzebowałem pozbierać poszarpane myśli. Nie wiedziałem, czego tak naprawdę chcę. Kiedy żyłem na dworze wśród rodziny, wszystko było znacznie łatwiejsze. Teraz sprawy się skomplikowały. 
Hyo w końcu wyszedł z łazienki. Sam również postanowiłem wziąć kąpiel. Młody wampir nie mógł oczywiście przegapić okazji i w międzyczasie przyniósł mi ręcznik. Uprzejmie wyprosiłem go z pomieszczenia.  
Zmęczenie spowodowało, że zasnąłem niemal od razu. Właściwie nie śniło mi się nic specjalnego. Mimo tego, kiedy zostałem wyrwany z odpoczynku, poczułem narastające niezadowolenie. Pukanie do drzwi obudziło mnie. Niemrawo wstałem, aby sprawdzić kto przyszedł. Po drugiej stronie zastałem przestraszonego Asai'a. 
- Moja dziewczyna przybiegła zapłakana, gdyż spotkała po drodze do swojej współlokatorki, która wyszła pobiegać - powiedział na jednym wdechu. - Znalazła zwłoki dwóch dziewczyn! Nauczyciele chodzą po pokojach i zwołują wszystkich na główną halę.
Niemal natychmiast oprzytomniałem. Zabójstwo w okolicy?! Nawet tutaj?! Czy mogę prosić o chociaż jeden spokojny dzień? Naprawdę nie miałem na nic siły. Zmusiłem się do założenia wierzchniej szatni. Później ruszyłem za Asai'em na salę gimnastyczną, gdzie planowany był apel. 
Zgromadziła się na nim cała szkoła. Nauczyciele streścili wydarzenia z nocy. Słuchałem już zdecydowanie bardziej skupiony na rzeczy. Ofiarami były mnie młode dziewczyny. Nie należały do naszej szkoły, jednak Ardem wzięło sobie za punkt honoru odnalezienie mordercy. W końcu, wielu z nas w przyszłości będzie stało na straży prawa. Szukanie sprawcy całego tego zdarzenia nagle stało się priorytetem całej akademii. Ze skupieniem wsłuchiwałem się w podejrzenia wykładowców.  
Godzinę później mogliśmy już powrócić do pokoi. Poranne zajęcia zostały odwołane. Na szczęście. Nie miałem zamiaru wstawać z łóżka do późna. 
Spokój nie trwał długo. Hyo postanowił uprzykrzyć życie jakimś przypadkowym uczniom. Musiałem więc rozwiązać jeszcze ten problem. Było koło trzeciej, kiedy w końcu położyłem się spać. 
***
Słońce znajdowało się już wysoko na widnokręgu, kiedy w końcu się obudziłem. Młody wampir w tym czasie zdążył już wstać i bez widocznego sensu kręcił się po moim pokoju.
- Zastanawiałem się, czy już cię nie obudzić - przywitał mnie z uśmiechem na ustach. - To do ciebie niepodobne, aby spać tak do późna. Nie spieszysz się na zajęcia?
- Dzisiaj są odwołane - wyjaśniłem, podnosząc się do siadu. Spojrzałem na leżące na nocnej szafki lustro. Wyglądałem naprawdę źle. Ten dzień odpoczynku naprawdę mi się przyda. Za dużo problemów. Ciągle myślałem o tragedii związanej ze śmiercią tych niewinnych dziewczyn. 
- Hyo, chyba musimy porozmawiać - odezwałem się nagle. Wyprostowałem się i spojrzałem w kierunku rozmówcy. - Sytuacja w akademii jest dosyć nieciekawa. Będą o to posądzać każdego obcego. Sądzę, że lepiej będzie, jeśli na ten czas zrobimy sobie przerwę - dodałem niepewnie. - Nie chcę, żeby cię o to podejrzewali. Musisz opuścić Ardem.
Miałem przeczucie, że ta sprawa nie zostanie szybko rozwiązana. Z tego powodu, nie było sensu mieszać w to osób z zewnątrz. To jedynie problem naszej akademii.


Hyo?

środa, 16 czerwca 2021

Od Rivailla cd. Shain'a

Podziękowaliśmy dziewczynie i zaczęliśmy jeść, a rozmowa z sprzed kilku sekund zapomniana. Zaczęliśmy jeść w milczeniu, żadne z nas nie próbowało ponownie rozpocząć rozmowy. To nie był komfortowy rodzaj ciszy, czułem, jak wkradała się niezręczność. Domyśliłem się, że sposób, w jaki wyraziłem swoją opinie o jego szkole, też nie pomógł. Jako ktoś, kto lubi gotować sam, mój umysł wędrował, próbując wyśledzić sposób, w jaki ten szef kuchni przygotował danie. Smaki niektórych kęsów były nudne, nieciekawe i przewidywalne, i to właśnie sprawiło, że szturchnęłam widelcem talerz.Ale to była tylko moja opinia, co nie znaczyło, że ktoś inny myślał podobnie. W końcu to miejsce kwitło z klientami.
Po jakimś czasie skończyliśmy jeść. Spojrzałem na chłopaka siedzącego po drugiej stronie, który popijał  powoli swój napój, patrząc gdzieś daleko. Odchrząknąłem i zwracają jego uwagę, odwracając głowę i wzrokiem teraz na stole.
- Gotowy? Chyba czas stąd iść. - zacząłem się rozglądać, próbując dostrzec tę dziewczynę, która podawała nam jedzenie, aby jej powiedzieć, że możemy już zapłacić.
- Tak, skończyłem. - powiedział potwierdzając. Po kilku sekundach kelnerka zauważyła nasz stolik i podeszła, żeby zobaczyć, czego potrzebujemy. Kiedy dotarła do stołu, wcisnąłem się, zanim miała zapytać.
- Skończyliśmy i chcemy zapłacić. - uśmiechnęła się i skinęła głową, mówiąc nam ile mamy dać.
Moje spojrzenie przeniosło się z kobiety na Shaina, który szukał swojego woreczka z pieniędzmi. Jego twarz zaczęła wyglądać na bardziej spanikowaną, gdy przeszukiwał wszystkie kieszenie, żeby niczego nie znaleźć.  
- Ratunku obrabowano mnie! -  powiedział zdenerwowany, przewracając kieszenie i szukając wszędzie na około.
Na początku myśląc, że może po prostu zapomniał zabrać je za sobą, wyciągnąłem rękę, aby znaleźć pieniądze. Ale ku mojemu zdziwieniu też nie czułem sakiewki. Nic, nawet grosza. Zacząłem się denerwować, czując na sobie oczy dziewczyny.
- Gdzie do diabła są moje pieniądze? Miałem go w kieszeni, dlaczego nie ma ich teraz tutaj? - potem spojrzałem na kelnerkę - ktoś nas okradł, możemy to jakoś wyjaśnić? - nie wiedząc, co dokładnie odpowiedzieć na to, co powiedziałem, szybko odwróciła się.
- Idę po mojego szefa, nie waż się odchodzić. - powiedziała, znikając między innymi ludźmi.   
Kiedy już jej nie było, spojrzałem na Shaina, który patrzył na mnie ze strachem w oczach. Nie będąc osobą, która wiedziała, jak zareagować w tej sytuacji w inny sposób niż złość, nie wiedziałem, co powiedzieć, aby złagodzić napięcie. Ta sytuacja wcale nie była ciekawa, a mój nastrój pogarszał się z każdą sekundą czekania.
Wreszcie kobieta wróciła do stołu, z wysokim mężczyzną w średnim wieku u jej boku. Miał na sobie wygodny garnitur i starannie uczesane włosy. Zmierzył nas wzrokiem i od razu zabrał się do pracy.
- Moja pracownica powiedziała mi, że nie jesteście w stanie zapłacić za zamówiony i zjedzony posiłek. Nie jestem osobą, która pozwoli wam odejść i „zapłać następnym razem”. Zbyt wiele razy dałem się oszukać. - jego głos był głęboki, a oczy przeszywające przez nas oboje. Wziąłem głęboki oddech, starając się jak najlepiej podtrzymać emocje i wyjaśnić sytuację w spokojniej, jak tylko mogłem.
Jak ktoś mógłby utonąć do tego stopnia, aby okraść dwoje nastolatków wyraźnie jeszcze w szkole. Jakbyśmy w magiczny sposób mogli po prostu zarobić więcej pieniędzy po tym, jak skończyliśmy jeść. Może wyglądaliśmy na łatwy cel, czego ja nigdy bym sięn nie przyznał głośno , ale tak było. Żadne z nas nie zauważyło aż do teraz, kiedy poproszono nas o zapłatę. Moja wściekłość powoli wrzała, najprawdopodobniej z całego zakłopotania i potrzeby odnalezienia winowajcy. I upewnić się, że odpłaciłbym mu surową odpłatę, na tyle nieprzyjemną, że nigdy więcej nie zrobiłby niczego podobnego.
Wtedy przypomniało mi się co robiliśmy wcześniej, wracając do tego, kiedy wchodziliśmy do środka.
 - Ten śmierdzący staruch, gdzie on jest? Pewnie to był on- nie zdążyłem dokończyć zdania, gdy właściciel mi przerwał. - Nie obchodzi mnie, jak straciliście swoje rzeczy, potrzebuję zapłaty. Jeśli nie możecie dać mi pieniędzy, będziecie musieli na to zapracować. Odpłacić samodzielnie.

 Shain?

wtorek, 15 czerwca 2021

Od Hyo cd Ena

Moja rozmowa z Eną była raczej taką, która gdyby nie zjawił się przyjaciel białowłosego, mogłaby się skończyć znacznie gorzej. Teraz jednak gdy pojawił się wilkołak, którego mogłem jedynie mierzyć wzrokiem. Nie miałem nic do tego, że zastał mnie w łóżku swojego przyjaciela. Jednakże najwyraźniej Enie się to nie podobało. Może wolał to ukrywać, tyle ile się da. Z nim też nigdy nie wiesz. Zmusza się, jego zachowanie też mnie zaskakuje.
Po pytaniu od Eny podniosłem się z łóżka i podszedłem, po czym nachyliłem się może trochę za blisko przyjaciela Eny. Mogłem mu się z bliska przyjrzeć, on jednak się cofnął. Dlatego też wyprostowałem się i spojrzałem na Ene.
- Pewnie, z przyjemnością poznam twoich znajomych. - rzekłem, zalotnie objąłem go w pasie i przyciągnąłem do siebie. Najwyraźniej coś takiego spowodowało, u obu rumieńce. Wilkołak poszedł, choć dostrzegłem jego nietypowe spojrzenie. Zresztą zachowanie też było dziwne. Gdy drzwi do pokoju speszonego Eny zostały zamknięte, chłopak starał się odsunąć, jednakże, gdy jego biodra styknęły się z blatem w kuchni, nie miał dokąd uciec.
- Hyo, nie rób tak. - wydukał czerwony po same uszy chłopak. Nie zabrałem dłoni z jego biodra, jedynie przesunąłem ją na pośladek chłopaka. Najwyraźniej się spiął. Właśnie takie zachowania były dziwne. Odetchnąłem i sięgnąłem po termos, tym razem w barwie zielono-niebieskiej, poprzedni był szaro czarny. Zazwyczaj mam jakiś termos u kogoś, dlatego, gdy ponownie się z nimi uda spotkać wówczas mam nadmiar. Gdy się odsunąłem, by wypić krwi z termosu, Ena uciekł do łazienki. Wzruszyłem ramionami i wywróciłem oczami, na jego zachowanie. Wezmę na wszelki wypadek termos, gdyby coś. Chyba że ponownie go zgubię, wówczas inaczej będę musiał się zaopatrzyć w krew.
- Ena utopiłeś się, czy idziemy? - spytałem. Stałem akurat przy ścianie i patrzyłem na drzwi łazienki, to na termos. Nie wiedziałem, w końcu czy mam go brać, czy jednak nie. W końcu Ena postanowił wyjść, wyglądał znacznie lepiej, chociaż unikał mojego spojrzenia. Miał wilgotne włosy, więc bez słowa doczepki czy też pytania, ruszyłem tuż za nim do jego znajomego.
***
Przez dobre piętnaście minut poznałem więcej osób, niż Ena, by pozwolił się ponownie dotknąć. Kątem oka pilnowałem swojego "płatka śniegu", by nigdzie nie uciekł. Poznałem także w międzyczasie dziewczynę Asaia. Skądś ją już znałem, a przynajmniej wydawała się znajoma. Dopiero później się wyjaśniło, że zna moją przyjaciółkę, przyjaciółki. Więc dziwnie się to złożyło. Rozmawiałem z nią, dopóki nie musiała gdzieś iść. Miała wrócić, ale najwyraźniej w tłumie gdzieś zginął mi z oczu mój kochaś. Musiałem go znaleźć, dlatego też ruszyłem się, dopiero po kilku minutach wyczułem krew, od razu znalazłem osobę, która odpowiadała za zapach. Jego ramię, było przecięte, dlatego też mimo opanowania, zbliżyłem się do niego. Nie przejmowałem się zbytnio innymi. Ułożyłem dłonie po obu stronach boków wilka. Bez zbędnych słów wbiłem swoje kły w ramię chłopaka. Syknął najwyraźniej oraz słyszałem, jak nastaje cisza. Najwyraźniej słyszeli o mnie. Odsunąłem się, dopiero gdy się napiłem oraz mogłem swobodnie zobaczyć zaskoczenie i strach w oczach innych. Oblizałem kły, w tym momencie dostrzegłem zazdrosnego Ene.
- Jestem zmęczony, chce wracać do pokoju. - powiedział. Odwrócił się na pięcie i poszedł, nawet nie spytał nas o nic. Zazdrość wylewała się z niego, mógł powiedzieć, mógł nie znikać.. Cóż nawet nie wiem, o co jest zazdrosny. Spojrzałem za siebie i oblizałem wargi, po czym powędrowałem do Eny.
- Jesteś zazdrosny? Jesteś prawda? Ena jesteś? - powiedziałem, to ale Ena zignorował mnie jedynie. Dlatego jeszcze kilkakrotnie to powtórzyłem, aż w końcu się odezwał.
- To nieprawda. - powiedział, to ze spokojem. Wywróciłem oczami, gdy akurat ktoś szedł. Pociągnąłem chłopaka w cień korytarza, by móc się z nim podroczyć i delikatnie go zirytować, albo też nawet zawstydzić. Uśmiechnąłem się, gdy jego plecy dotknęły mojej klatki piersiowej. Uśmiechnąłem się i gryzłem, to całowałem skórę na jego szyi czy też ramionach. Zsunąłem z jego ramienia szatę, po czym zwinnym ruchem wsunąłem tam dłoń pod spód. Palcami drażniłem różne miejsca. Ena najwyraźniej ciężko dyszał, mimo ukrywania swój emocji.
- Musisz być cicho, chyba że mają nas przyłapać. - Mruknąłem i przygryzłem uszko chłopaka. Zadrżał. Spodobało mi się to. Tak bardzo, że z chęcią, bym to powtórzył. Musiałem się zatrzymać i bardziej schować się w cieniu, bo akurat ktoś przechodziło blisko naszej dwójki. Trzymałem go blisko, przygryzałem skórę na jego szyi i cicho mruczałem.
- Hyo. Chce iść do pokoju. - powiedział pół szeptem Ena. Wziąłem go na ręce i zawędrowałem do jego pokoju. Tuż przed drzwiami go puściłem.
Od wejścia do pokoju, powędrowałem od razu do łazienki. Akurat, gdy owinąłem się w pasie ręcznikiem i wyszedłem z łazienkami, potrzebowałem drugiego ręcznika na wilgotne włosy, oraz chciałem, zobaczyć jak zareaguje Ena. Chciałem go podrażnić i pobawić się trochę. Odwrócił wzrok. Nawet się nie spojrzał. Akurat, gdy chciałem coś powiedzieć Enie, ten wszedł do łazienki, zapewne na prysznic.
Westchnąłem i wyjąłem nowy ręcznik, by wytrzeć wilgotne włosy, kapiąca woda, z mojego ciała, mnie irytowała, dlatego wolałem się ubrać, a potem mogę się bawić. Wparowałem w szacie do łazienki. Bezszelestnie się poruszałem, chciałem przynieść chłopakowi ręcznik. Uśmiechnąłem się i przeciągnąłem. Mogłem teraz dokładniej przyjrzeć się nagiemu ciału mojej perełki. Przygryzłem wargę, jednakże przyłapanie nie zajęło długo. Dlatego zostałem wykopany. Posmutniałem, jednakże mimo wszystko wpakowałem się w łóżko chłopakowi. Jego przyjemna miękkość, była na tyle miła, że teraz tylko czekam na deserek, który ma przyjść.
***
Ena wyszedł dopiero z łazienki. Ja w międzyczasie, gdy się nudziłem, sięgnąłem po jakiś podręcznik chłopaka i przeczytałem, aż dwa. Trzeci przerwałem i poklepałem miejsce obok siebie. Ponownie mnie zignorował. Wyciągnąłem dłoń, by go dotknąć, ale ją cofnąłem. Odwróciłem się do niego plecami, po czym wtuliłem głowę w miękką poduszkę i lekko wilgotną od moich włosów. Nie mam po co ich suszyć. Nudziłem się, nie miałem dziś już na nic ochoty. Poza tym Ena mnie ignorował, dlatego też nie widziałem sensu, by jakoś go zaczepiać. Dlatego też leżałem z zamkniętymi oczami. Lekki sen, miałem wtedy, gdy jakaś część mnie się martwi.
Gdy się odwróciłem, przodem do chłopaka. Okazało, że już spał, obok mnie na łóżku. Nie poczułem nawet, jak wchodzi i się kładzie. Najwyraźniej miałem mocniejszy sen. Odgarnąłem włosy z twarzy chłopaka i przyglądałem się mu, dopiero gdy chciałem ponownie się położyć, ktoś niemiłosiernie walił w drzwi. Akurat, gdy wstałem, Ena także się obudził. Poszedłem sprawdzić, kto przyszedł. Wilkołak, najwyraźniej miał coś dopowiedzenia. Gdy otworzyłem drzwi, by go wpuścić, chłopak podniósł się, będąc jeszcze w łóżku. Najwyraźniej na całym terenie szkoły coś się wydarzyło. Zamknąłem drzwi i podszedłem do łózka, chciałem się położyć. Zostało mi jedynie usiąść na Eną, co zrobiłem, plus oparłem podbródek o jego ramię.
- Moja dziewczyna przybiegła zapłakana, gdyż spotkała po drodze do swojej współlokatorki, która wyszła pobiegać. - starał się uspokoić. - Znalazła zwłoki dwóch dziewczyn. - dodał szybko. - Nauczyciele chodzą po pokojach i zwołują wszystkich na główną halę. - szybko na przypomnieniu dodał chłopaka. Zanim jednak wyszedł, Ena bez słowa także poszedł. Dlatego też po prostu wziąłem termos z krwią, wypiłem ją do połowy. Odstawiłem na bok i wróciłem do łóżka, czekałem, aż wróci. Jednakże nie wrócił.
***
Przebudził mnie szelest oraz huk. W pokoju nie było Eny, ale za to kilka innych osób. Rzuciłem im groźne spojrzenie, po wypuściłem lodowatego węża, który będzie mógł ich pilnować. Sam jednak nie miałem zamiaru się ruszać. Kolejne godziny na drzemkę. Niektóre osoby zostały przemienione w lód. Dlatego, gdy Ena w końcu przyszedł, wyglądał strasznie. Ktoś zjawił się zamrożonych uczniów. Podniosłem się do siadu, by przyciągnąć do siebie Ene. Gdyż widziałem po nim, że potrzebuje snu. Dlatego też chce mu go zapewnić oraz móc napawać się jego bliskością.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Właściwie to nie potrafiłem opisać uczuć, jakie czułem wobec Hyo. Chłopak był naprawdę miły i doskonale wiedziałem, że mogę na nim polegać, jednak czasem zachowywał się dość specyficznie, niemal nachalnie. Nie mogłem jednoznacznie stwierdzić, jak powinienem wobec niego postąpić. Jego towarzystwo w żaden sposób mi nie przeszkadzało, ale z drugiej strony niekiedy nie miałem pojęcia, jak mam zareagować na jego odważne poczynania. 
Usiadłem na korytarzu, czekając przed salą na zajęcia. Moją głowę zaprzątało naprawdę wiele myśli. Nie umiałem opanować panującego w moim umyśle chaosu.  Czułem się dziwnie rozbity i niepewny. Moje kiepskie samopoczucie zostało zauważone przez jednego z moich znajomych z klasy.
- Pobyt w domu aż tak cię przygnębił? - zagadnął Asai, przysiadając się obok mnie. Młody wilkołak uśmiechał się serdecznie i poruszył ciemnymi uszami, oczekując odpowiedzi. Nie uszło mojej uwadze wesołe merdanie ogonem chłopaka. Jego beztroska postawa w dziwny sposób podniosła mnie na duchu. 
- Nie chodzi o to - odparłem po chwili namysłu. - Chyba po prostu jestem trochę zmęczony. To nic poważnego.
- "Trochę"? - zaśmiał się. Nie zabrzmiało to jednak wrogo. Wydawał być się szczerze rozbawiony. W pozytywnym sensie. - Wyglądasz jakbyś nie spał dobrze przez kilka dni. 
Również odwzajemniłem uśmiech. Asai wprawdzie miał rację. Ostanie noce nie należały do najspokojniejszych. 
- Dzisiaj postaram się dobrze wyspać - obiecałem. Kontynuowaliśmy niezobowiązującą rozmowę do momentu rozpoczęcia zajęć. Wykładowca wpuścił nas na salę. Asai usiadł w ławce obok mnie. 
Historia walki należała do jednych z moich ulubionych przedmiotów. Uwielbiałem słuchać o sztuce miecza czy łucznictwie. Oparłem głowę o dłoń i z zaangażowaniem przesuwałem wzrok z nauczyciela na podręcznik. 
Po kilku kolejnych lekcjach poszedłem z Asai'em na stołówkę. O tej porze znajdowało się w niej wielu uczniów. Wszyscy, podobnie jak my, musieli być głodni po zajęciach. Wraz z wilkołakiem przygotowaliśmy obiad i zajęliśmy miejsca przy jednym z wolnych stolików. 
- Mam do ciebie prośbę, Ena - powiedział Asai, dalej przeżuwając makaron. - Średnio zrozumiałem dzisiejszy temat z drzew genealogicznych dworskich rodów, mógłbyś mi go wytłumaczyć?
- Nie ma sprawy - zgodziłem się. W międzyczasie wyciągnąłem podręcznik. Po skończonym posiłku wyjaśniłem jeszcze raz Asai'owi trudny temat. Wydawało się, że dzięki mojemu małemu wykładowi lepiej wszystko zrozumiałem. Chociaż kilkukrotnie narzekał na sens nauki historii rodów, młody wilkołak szybko przyswajał wiedzę. 
- Ten zamordowany, ten bezdzietny, a ten w ogóle upośledzony - zaśmiał się na sam koniec, podsumowując w żartobliwy sposób nasza naukę. 
- Tak w dużym uproszczeniu - przytaknąłem, kontynuując uśmiechanie się. 
W końcu pożegnałem się z przyjacielem i udałem się do swojego pokoju. Chciałem przyswoić jeszcze kilka tematów przed jutrzejszymi zajęciami. Czas do wieczora planowałem spędzić na robieniu notatek. 
Żyjąc na dworze moi nauczyciele przykładali wielką wagę do nauki pisma. Z tego też powodu wkładałem wiele uwagi do mojej kaligrafii. Wyciągnąłem zdobione pióro i arkusze papieru. Wcześniej przygotowane notatki starannie ułożyłem na biurku. Lubiłem mieć wszystko pod kontrolą. 
Po jakiejś godzinie notowania usłyszałem pukanie do drzwi. Hyo najwyraźniej zdecydował się na wieczorne spotkanie. Po krótkim przywitaniu powróciłem do dalszych obowiązków. Kątem oka zauważałem, jak chłopak chciał zwrócić na siebie uwagę. Nie miałem jednak na to czasu. 
Moje skupienie rozwiał dopiero w momencie, kiedy wspomniał o swoich nocnych eskapadach. 
- Wymknąłem się, gdyż przekazać, by mój odłam rodowitych wampirów oraz przemienionych zajęli się zarówno pilnowaniem twojej rodziny, jak i polowaniem na szefa organizacji czczącej - zaczął wyjaśniać, chociaż jego odpowiedź jeszcze bardziej zamieszała w mojej głowie. - Na łące dusz, spotkałem się z Elfami, gdyż potrzebowałem informacji - kontynuował. - Twoja rodzina dale sobie radę, jednakże prędzej czy później dowie się, że tak łatwo jest ich zabić. Nie zniszczą całej organizacji, gdyż tam jest jedynie odłam, który wykonuje polecenia przywódcy. Gdy byłem młodszy, spotkałem go dwa razy. Dopiero za drugim razem pozbawiłem go umiejętności chodzenia.
To, że organizacja nie należała do najłatwiejszych do pokonania, wiedzieliśmy od samego początku.
- To naprawdę miłe, że martwisz się o moich bliskich - powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. - Ale to jest zbędne, jak sądzę. Moja rodzina nie chce pozbyć się organizacji, a jedynie wygonić ją z podległych nam ziem. 
- Nie martwisz się o innych ludzi, których mogą skrzywdzić? - zdziwił się Hyo, podnosząc się do siadu. 
- Cóż, wprawdzie nie chciałbym, aby komukolwiek stała się krzywda - przyznałem szczerze. - Mimo tego, jesteśmy tylko dziećmi. Ochrona postronnych nie należy do naszych obowiązków. Tym mają zająć się dorośli, którzy są znacznie bardziej doświadczeni. 
Hyo nie wydawał się być przekonany. Jedynie prychnął coś pod nosem. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ nagle rozległo się pukanie do drzwi. O tej godzinie nie spodziewałem się nikogo. Mimo zaskoczenia, otworzyłem. Po drugiej stronie, na korytarzu, stał Asai. Wyglądał na równie podekscytowanego, co zwykle.
- Organizuję dzisiaj małe przyjęcie w pokoju, chcesz dołączyć? - rzucił na jednym oddechu. Nim zdążyłem odpowiedzieć, zobaczył leżącego na moim łóżku Hyo. Poczułem, jak ogarnia mnie ciepło. Jak niby mam to wytłumaczyć? 
- Cóż... - zacząłem niepewnie, trapiąc się po karku, aby chociaż spróbować zebrać myśli.
- Nie ma sprawy! Twój kolega też może dołączyć!
Spojrzałem na wampira, który jedynie mierzył wzrokiem młodego wilkołaka. 
- Co ty na to, Hyo? - zapytałem, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.

Hyo

niedziela, 13 czerwca 2021

Od Shain'a cd Rivaille'a

Zanim usiadaliśmy przy wolnym stole zaczepił nas jakiś człowiek. Nie był jakiś schludnie ubrany i trochę od niego cuchnęło, nie tylko z buzi. Włosy były sklejone on czegoś, bodajże brudu. Pewnie nie mył się przez kilka dni. Był trochę chudy, lecz miał ubiór tak za duży na niego, że nie było tego widać. Twarz była trochę stara i pomarszczona. Siwe włosy na głowie wskazywały na jego stary wiek. 
- Amigo, witamy w restauracji - zaczął, przytulając Rivaille'a klepać po plecach, potem mi zrobił to samo
- Serdecznie witamy, zaraz znajdę wam jakieś miejsce - powiedział i zaczął się rozglądać. 
- Znajdziemy sami - odparł mój towarzysz, trochę zdenerwowany.
- Dobrze, Amigo, nie będę się sprzeciwiał, ale jakby co to do mnie - odparł i puścił oczko.
Usiadaliśmy przy stole, który wydawał się nieco brudny. Siedzenia były z ciemnego drewna, a na nich były przymocowane żywicą poduszki z futra. Poduszki były nieco wklęsłe, gdyż zapewne dużo osób tu jadało. Usiadłem naprzeciwko Rivaille'a. Czułem się nieswojo w nowym miejscu, lecz próbowałem udawać, że jest inaczej. Podeszła do nas miła kobietka, z twarzy była blada, lecz przyciągnął mój wzrok jej makijaż, lekki i delikatny, by ukryć worki pod oczami. Jej strój był bardzo szykowny, przypominał ten, które noszą służące w hrabstwach, lecz była to sukienka, a nie podłużna suknia, sięgała jej ponad kolana. 
- W czym mogę pomóc? - powiedziała lekkim głosem, lecz trochę zachrypniętym.
Widziałem, że Rivaille jeszcze jest zdenerwowany po spotkaniu z tamtym mężczyzną, więc postanowiłem, że najpierw ja zamówię. 
- Poproszę kaczkę z warzywami na parze - odparłem - i do picia wodę - dodałem.
- Dobrze, a pan? - spojrzała na mojego towarzysza.
- Kurczak i surówka - odparł oschle.
Dziewczyna wszystko zapisała i poszła do kuchni. Ja nie wiedziałem co mówić, byłem lekko spięty całą tą sytuacją. Moje ręce były pod stołem i bawiłem się tam moją bransoletka. Patrzyłem również w dół na podłogę. Rivaille oparł łokciem o stół. Westchnął ciężko, by odreagować złość, która tłumiła w nim po spotkaniu z tamtym gościem. 
- Z jakiej szkoły pochodzisz ? - zapytał.
Ja spojrzałem na niego spode łba, nie podnosząc głowy. 
- Co.. Corvine - powiedziałem cicho i nieśmiało
- To ta szkoła dla kujonów, tak? - zapytał i prychnął. 
Podniosłem głowę, by spojrzeć na niego lepiej. Lekko zmarszczyłem brwi.
- Nie, szkoła jest dla wszystkich, lecz to prawda.. trzeba się dobrze uczyć - odparłem. 
- Czyli kujonów - uśmiechnął się szyderczo.
Nie chciałem kłócić się o takie coś. Na szczęście naszą rozmowę przerwała znów miła dziewczyna, przynosząc nam nasze zamówione dania. 

Riv?

sobota, 12 czerwca 2021

Od Nikolai cd. Luciena [Event]

Staliśmy w chłodnym pomieszczeniu z rozdartym kawałkiem pergaminu w rękach Luciena. Nasze pierwsze zadanie brzmiało dosyć prosto, wypisać co według nas czyniło kogoś idealnym szpiegiem. Do tej pory drugi chłopak zwracał większą uwagę na rycerza niż na papier. Było jasne, że się znali, ale szczerze mówiąc, to nie była moja sprawa. Chociaż mam zwyczaj wkładać nos w nie swoje sprawy.
Już czułem się znudzony, i chcąc coś powiedzieć, zwróciłem się do siedzącego pod ścianą.
- Po prostu będziesz tam siedział i patrzył, jak myślimy, jakbyśmy zostali skazani na szlaban czy coś? - spojrzał na mnie ostro, ale kiedy zauważył, że moja twarz nie miała ani trochę powagi z moimi słowami, po prostu wziął głęboki oddech.
- Tak, zamierzam. Kiedy wykonasz swoje zadanie, przejdziemy do czegoś innego. - odwrócił wzrok, chwytając jedną z książek ze stosu obok niego. Drugi chłopak również odwrócił się, by spojrzeć na pergamin. Wyglądało na to, że był głęboko zamyślony, najprawdopodobniej nad pytaniem, które nam zadano. Pomyślałem, że powinienem zrobić to samo.
 Po około minucie, kiedy najwyraźniej coś przyszło mu do głowy, jego wzrok zwrócił się w moim kierunku.
- Wymyśliłeś coś? - zapytał, biorąc pióro w dłoń. W odpowiedzi skinąłem głową i z małym uśmiechem podałem swój pierwszy pomysł.
- Musi być to pewnie osoba, która może działać z szybkim impulsem i dostosować się do każdej sytuacji, nie? - patrzyłem, jak zapisywał słowa, które powiedziałem. Bez podnoszenia głowy, dodał teraz coś od siebie.
- Dodatkowo, musi ona być dyskretna, która niezależnie od sytuacji potrafi wtopić się w tłum, nie zwracając na siebie uwagi. Bycie zauważonym i odkrytym oznaczałoby porażkę. - po zakończeniu zapisywania swojego punktu, lekko postukał w materiał końcem pióra. Zanuciłem przez chwilę, myśląc do dalej.
- Ah, to muszą być w stanie zachowywać się normalnie w czasie ukrywającego się wśród wrogów. -
 zgadzając się z skinieniem głowy, Lucien znów zaczął pisać, nasza lista się powiększała. Zerknąłem kątem oka na  rycerza, który od czasu do czasu patrzył na nas, wyraźnie słysząc to, o czym rozmawialiśmy. Moja uwaga wróciła do wyższego chłopaka, który znów zaczął mówić.
- Poza tym bycie szpiegiem ma swoją fizyczną stronę, nie zapomnij. Muszą być szybcy i zwinni, którzy będą mieć wielką szansę na ucieczkę podczas wykrycia.
- Prawda prawda. - powtórzyłem, kiedy wypisywał do końca wszystkie punkty. Kiedy skończył, zrobił kilka kroków w kierunku Kasjana, wręczając mu pergamin.


  Lucien?

Od Hyo cd Ena

Nie odzywając się do chłopaka, ruszyłem, by wkroczyć do pokoju, który należał do niego. To był zaledwie początek tego, co ma nastąpić. Nawet jeśli mają strategię, to tamci są zdecydowanie sprytniejsi. Najwyżej się wymknę w nocy, gdy Ena zaśnie.Tak też się stało, Ena zasnął prędzej, niż bym się spodziewał, miałem przed sobą długą noc. Dlatego też bezszelestnie wydostałem się przez okno z pokoju chłopaka. Udałem się w pewne miejsce.
- Któż zawitał w naszych skromnych progach. - odezwał się koszmarnie nieznośny głos.
- Zjawiłem się, gdyż widzę wam przysługę. Dlatego macie tutaj strategię. Polują na was. Przyszykujcie się na ciekawą zabawę. - zaśmiałem się i wysunąłem kły, wbiłem je w jednego z nowicjuszy. Wyssałem z niego całą krew, po czym jego ciało zmieniło się w proch.
- Wiemy. - rzekli zgodnie i klękli. Najwyraźniej wiedzieli, co się stanie, gdy przegną. Zanim jednak wyszedłem, spotkałem się ze starszą kobietą, by przekazać jej coś, co przyda się w nadchodzącym starciu oraz pomocy, pewnej rodzinie.
***
Zanim wróciłem do akademika, odwiedziłem pewne miejsce. Kiedyś spoczywały tam ciała, teraz rosną kwiaty. Osoby, z którymi się spotkałem, są odłamem rodu wampirów. Podlegają mnie, a jako że dałem im wolną rękę, to muszą pamiętać, kto sprawuje władzę. Na "łące dusz", bo tak teraz nazywają to miejsce. Mówi się, że te kwiaty posiadają dusze, tych co dawno temu byli zakopani w tym miejscu.
Nie mogłem się rozwodzić, gdyż zjawili się zabójcy. Zabawa z nimi była na tyle zabawna, że powoli i nieco szybkie zakończenie było niezwykle przyjemnie. Ciała i tak były wchłaniane przez łąkę. Pojawiły się Elfy, z każdego rodu, a nawet pojawił się gwiezdny, który zazwyczaj się nie zjawia. Tym razem jednak była poważna sprawa, którą trzeba było omówić.
***
Do akademika wróciłem przed wschodem słońca. Wziąłem prysznic, by pozbyć się zapachu krwi. Do tego ubrałem luźną wygodną szatę. Mogłem, patrzeć na chłopaka wyglądał tak zmysłowo. Sprawy na dzisiaj załatwiłem, jednakże zapewne ktoś się dziś pojawi. Ciekawe, czy Ena będzie chciał się włączyć.
Zwinnym ruchem, rozwiązałem szatę chłopaka. Mogłem odkryć jego blade ciało. Gładziłem je, ale w końcu zacząłem wodzić zarówno wargami, jak i językiem po nagiej klatce piersiowej chłopaka. Zajęcia i tak później zaczynam, także możemy się zabawić. Drażniłem niektóre miejsca na jego torsie, liżąc je i przygryzając. Ena oczywiście się obudził. Próbował mnie odsunąć, dlatego też związałem jego ręce tuż nad jego głową, by mi nie przeszkadzały. Wróciłem do poprzedniej czynności, zostawiając po sobie masę różowo-czerwonych śladów. Dłońmi sunąłem po jego udach. Spiął się, gdy chciałem przejechać dłońmi gdzieś indziej.
Był przestraszony, chociaż starał się nie pokazać tego po sobie, że jego oddech przyśpieszył i jest cały czerwony. Westchnąłem i rozwiązałem jego dłonie. Zanim jednak zabrałem swoje dłonie oraz siebie, by mógł wstać i odejść. To zrobiłem jeszcze coś. Wplotłem palce w jego, by nie miał jak poruszyć dłońmi. Malinki pozostawiłem na jego szyi. Chociaż gdy spotkałem spojrzenie chłopaka. Jego oddech drżał, a głosu nie mógł wydostać. Wsunąłem język do ust chłopaka, by zachęcić go, albo nawet zmusić, by także się włączył. Im dalej będę go popychać, tym łatwiej i przyjemniej będzie się czuć.
Ugryzł mnie. Dlatego też go puściłem. Posłałem mu uśmiech i wygodnie zająłem jego łóżko. Pomięta szata, wilgotne od potu czoło i poprzyklejane włosy. Jego odsłonięte ciało oraz czerwień, która była aż za urocza.
- Apetycznie się prezentujesz. - mruknąłem, gdy zamknął drzwi. Zapach Eny odurzał dlatego też wygodnie, się ułożyłem. Nie chciałem nigdzie iść, ale zajęcia mam niedługo. Gdy Ena wyszedł z łazienki, wciąż był zawstydzony, tym co zaszło. - Teraz jesteś mój. - dodałem. Najwidoczniej nie kierował się do drzwi.
- Czemu zniknąłeś w środku nocy? Gdzie byłeś? - dodał jedno, po czym kolejne pytanie. Uśmiechnąłem się i podniosłem się na łokciach, by być bliżej chłopaka.
- Pocałuj mnie, a ci powiem. - rzekłem. Wiedziałem, że nie zrobi tego. Jednakże wtedy niczego się nie dowie.
Ku mojemu zaskoczeniu, pocałował mnie. Nie zmuszałem, a pocałunek Eny nie był chwilowy. Zrobił to, co ja. Dlatego też wplotłem palce we włosy chłopaka, by zbyt szybko się nie odsunął. Najwyraźniej musiał ułożyć dłoń obok mojego ciała, by nie spaść na mnie. Pieszczota jednak została przerwana i pierwszy pocałunek ze strony Eny także. Dzwonek na zajęcia zadzwonił. Ena musiał iść.
- Po zajęciach ci powiem. Chyba że zechcesz ponowić czynność. - spojrzałem na niego i dotknąłem palcem ust. Najwyraźniej moje zachowanie, speszyło chłopaka, który bez słów czym prędzej wyszedł.
***
Sam także dotarłem na zajęcia. Były one mieszane na podwórku. Było wiele miejsca, by się popisać. Jednakże nie widziałem w tym żadnej ochoty. Usiadłem pod drzewem, cień akurat był miły. Po kolei dosiadały się do mnie kolejne osoby, to z klasy, albo spoza niej. Przeciągnąłem się, po czym dziewczyna zwróciła, że guziki w luźnej koszuli są nie tak zapięte. Najwyraźniej chciała mnie dotknąć, dlatego też rozpiąłem koszule, by odkryć swój nagi tors. Widziałem, po twarzach, że ślinka im spływała. Czyżby numerek chcieli. Czyżby orgia się zbliżała. No w sumie muszę pozbyć się swojego libido, gdyż Ena nie da. Nie chce go też tylko zaliczyć raz. Wole wielokrotnie. Kurcze, gdy tylko o nim myślę, to mi staje. Dlatego też wziąłem sobie osoby, które chciały na szybki numerek w lasek, by tam je zaliczyć. Po kolei albo grupowo.
***
Zeszło się znacznie dłużej, niż przewidziałem. Musiałem ich wymęczyć oraz, jako że była duża grupa zdecydowanie łatwiej się pozbyć nadmiaru podniecenia, który trzeba szczelnie zamknąć, by przy Enie nie wyskoczyć z czymś. To, co zdarzyło się w bibliotece, było właśnie czymś takim. To nie powinno się zdarzyć. Jednakże przynajmniej wiem, jak dużego ma, oraz gdzie są jego wrażliwe punkty. Nawet jeśli widziałem jego przestraszoną, choć oddech chłopaka zostawiał wiele do życzenia, to i tak chyba za szybko do tego doszło. Miło, że zapomniał o tym zdarzeniu i nasza relacja się nie zmieniła. Jestem wdzięczny mu za to, nawet jeśli uległa, by zmianie to i tak zapewne nie zmieniłbym się za wiele.
***
Wziąłem prysznic i odświeżyłem się u siebie w pokoju. Do tego wziąłem termos z krwią oraz kilka użytecznych rzeczy, gdy ponownie zanocuje u chłopaka. Chyba że odkrył, iż się spóźniłem, gdyż musiałem się wyszaleć. Odetchnąłem, po czym zapukałem, a następnie wszedłem do pokoju chłopaka. Uczył się, może trochę był zawiedziony i zły, ale nie pokazał tego po sobie. Nie spojrzał na mnie ani się nie odezwał. Usiadłem na blacie w kuchni, po czym napiłem się świeżej krwi z termosu, w ciągu dnia muszę pić dużo więcej.
- Ja nie muszę spać. Jednakże skoro i tak długo żyje, to babcia zdecydowała, że powinienem udawać przynajmniej człowieka. - zacząłem. Dalej żadnej reakcji. Westchnąłem i kontynuowałem. - Wymknąłem się, gdyż przekazać, by mój odłam rodowitych wampirów oraz przemienionych zajęli się zarówno pilnowaniem twojej rodziny, jak i polowaniem na szefa organizacji czczącej. - tymi słowami, zwróciłem jego uwagę, jednakże starał się ponownie to ukryć. Najwyraźniej wciąż był zły. - Na łące dusz, spotkałem się z Elfami, gdyż potrzebowałem informacji. - ponownie przerwałem. Musiałem się napić krwi z termosu. Wówczas mogłem, dostrzec jak Ena się mi przygląda. - Twoja rodzina dale sobie radę, jednakże prędzej czy później dowie się, że tak łatwo jest ich zabić. Nie zniszczą całej organizacji, gdyż tam jest jedynie odłam, który wykonuje polecenia przywódcy. Gdy byłem młodszy, spotkałem go dwa razy. Dopiero za drugim razem pozbawiłem go umiejętności chodzenia. - przerwałem. Wstałem i się przeciągnąłem. Otworzyłem okno, by wpadło świeże powietrze do pokoju. Moja torba leżała przy łóżku, termos ułożyłem tuż przy łóżku. Był zakręcony. Sam także położyłem się na miękkim łóżku.

Ena?

piątek, 11 czerwca 2021

Od Eny cd. Hyo

 Słowa Hyo naprawdę mnie przestraszyły. Moja rodzina nie miała przed sobą tajemnic. Bracia zawsze mówili mi o wszystkim. Z tego też powodu wiedziałem, że ponownie wyruszają na misję. W najgorszych snach nie myślałem jednak, że cokolwiek mogłoby im się stać. Mimo wątpliwości, wolałem dmuchać na zimne i samemu sprawdzić, w jakim stanie znajdują się moi bliscy.
Faktycznie, kiedy dotarłem do pokaźnej wielkości polany, zastałem pobojowisko. Z tą różnicą, że moim braciom nic nie było. Stali pośrodku pola walki, widocznie zmęczeni, ale wcale nie ranni. Bez większego problemu wykończyli wszystkich przeciwników. Właściwie, nie wiedziałem, z czym musieli się zmierzyć, ale w żadnym wypadku nie wyglądało, aby przegrali.
- Ena?! Co tutaj robisz?! - Taigen nie krył swojego zdziwienia. Podszedł do mnie i zmierzył mnie wzrokiem. - Nie miałeś przypadkiem wrócić do domu?
- Słyszałem, że stała wam się krzywda i chciałem pomóc - odpowiedziałem, tracąc pewność.
- I sądziłeś, że sam dasz radę, jeśli nam by się nie udało? - zakpił Taigen. I miał rację. Moi bracia byli absolwentami Ardem - wyuczeni wojownicy, którym żadna misja nie wydawała się straszna. Ja dopiero zaczynałem naukę. W porównaniu z nimi, nie miałbym najmniejszych szans.
Wbiłem wzrok w ziemię. Zachowałem się naprawdę bezmyślnie. Zaufałem Hyo, ponieważ jest dla mnie ważny i często ma rację. Teraz jednak jego zmartwienie nie miało żadnej podstawi. Moim braciom nie groziło niebezpieczeństwo. Rodzicom zapewne również są bezpieczni. Ojciec bywa despotyczny, ale zawsze ma wszystko pod kontrolą, a żaden przeciwnik nie stanowi dla niego zagrożenia.
- Taigen tylko się martwi - wtrącił Yukio. - Nie powinno cię tutaj być. Czy tata nie kazał ci wrócić do akademii?
- Właściwie to kazał... - powiedziałem nieśmiało. I wtedy wszystko im wyjaśniłem. Taigen wrogo marszczył brwi z każdym moim kolejnym słowem. Yukio jedynie kiwał potakująco głową.
- Czyli po prostu zaszło nieporozumienie - stwierdził na sam koniec. - Wróćmy do domu i wyjaśnijmy to.
Zgodziłem się na to i ruszyłem za braćmi. Byłem na tyle roztrzęsiony, że nie patrzyłem nawet, gdzie stawiam nogi. Oczywiście musiałem się potknąć, wpadając idealnie w kałużę krwi. Białe szaty zabarwił lepki szkarłat. Yukio pomógł mi wstać.
- Uważaj na siebie, dobrze? 

***

Dotarliśmy do domu. Na całym dworze panowało niemałe poruszenie. Hyo siedział w salonie wraz z rodzicami. Wszyscy wpatrywali się w siebie wrogo. Gęstą atmosferę niemal dało się kroić mieczem. Wszyscy zasługiwaliśmy na wyjaśnienia. Po krótkim przywitaniu z Hyo, które nieszczególnie podobało się wszystkim członkom mojej rodziny, młody wampir zostawił nas samych. W końcu mogliśmy spokojnie porozmawiać. 
- Czy przypadkiem nie kazałem ci wracać do akademii? - rzucił od razu ojciec. 
- Miałem taki zamiar, ale... 
- Nie widzę żadnych wyjaśnień. - Próba mojego wytłumaczenia się została przerwana. - Wydałem ci rozkaz. Jako przyszły wojskowy powinieneś słuchać się swojego przełożonego. 
- Tak, wiem o tym, jednak...
- Skoro o tym wiesz, to powinieneś stosować się do zasad! Posłuszeństwo jest najważniejsze w wojsku - prychnął ojciec. - Nie mam pojęcia, co ten wampir ci nagadał, ale nie powinieneś robić wszystkiego, czego on ci powie. Jesteś naiwny. 
Przełknąłem głośno ślinę, opuściłem głowę i wbiłem wzrok w ziemię. Miał rację. Jestem naiwny. Złamałem rozkaz. To wyłącznie moja wina. Powody nie były w żaden sposób istotne. 
- Przepraszam - wydukałem. - Nigdy więcej tak nie postąpię.
- Wiem o tym - odparł ojciec, prostując się. - Dziś w nocy wrócisz jeszcze do szkoły. Pamiętaj jednak, że kara cię nie ominie. 
Pokiwałem zgodnie głową. Głowa naszego rodu ma doskonałą pamięć. Mój następny powrót do domu zapamiętam na pewno na długo. 
- A więc, dlaczego wróciłeś? 
W końcu miałem szansę na wytłumaczenie się. Powiedziałem o podejrzeniach Hyo i o tym, jak martwiłem się o swoich bliskich. To był mój główny powód. Po prostu nie chciałem, aby komukolwiek stała się krzywda.
- Sądzisz, że dwóch uczniów naprawdę mogłoby nam pomóc? - zakpił ojciec, zaplatając ramiona.
- Właściwie bylibyście jedynie kulą u nogi - dodał Taigen. Yukio szturchnął go w bok, uciszając. 
- Teraz jak o tym pomyślę, to był naprawę głupi powód - westchnąłem cicho. 
- Do momentu, w którym nie postanowiliście nam przerwać, wszystko mieliśmy pod kontrolą - wyjaśnił ojciec. Ruchem ręki pokazał mi mapę, na której rozrysowany został plan. - Nie mówiłem ci o tym, ponieważ powinieneś skupić się na edukacji. Skoro się jednak dowiedziałeś, nie ma już sensu ukrywać. 
Rzuciłem okiem na schematy. Były naprawdę dobrze rozpisane. Mój ojciec to naprawdę dobry strateg. Jego plan nie miał żadnych luk. Problemem, nieoczekiwaną przeszkodą, stałem się ja i Hyo. 
- Wszystko jest więc pod kontrolą...? - zapytałem niepewnie.
- Było - mruknął ojciec. - Ale postanowiliście nam przeszkodzić. 
Poczułem zawstydzenie. Nikomu nie stałaby się krzywda. Wszyscy byli bezpieczni. Moje przewrażliwienie jedynie mogło sprowadzić na nich prawdziwe niebezpieczeństwo. Wyszkoleni wojownicy nie są niańkami. Ja i Hyo to jedynie uczniowie, którzy niewiele wiedzą o świecie. 
Po krótkiej rozmowie i dalszych wyjaśnieniach, wróciłem do wampira, który czekał na mnie w moim pokoju. 
- Czy wszystko już wyjaśnione? - zapytał, kiedy tylko przekroczyłem próg. 
- Tak, teraz już tak - odpowiedziałem. Moja twarz była kamienna. Westchnąłem cicho. - Wracajmy do karocy. Rano muszę być na zajęciach.
- Ale organizacja...
- Nie ma "ale" - przerwałem mu, chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę, że jest to niekulturalne. - To rozkaz mojego ojca. 
- Nie rozumiem. - Hyo wydawał się być zdziwiony. 
- Dziękuję za twoją troskę - mówiąc to, uśmiechnąłem się na chwilę łagodnie. - Ale naprawę nikomu nie dzieje się krzywda. Mój ojciec ma wszystko pod kontrolą. 
- Wierzysz w to? 
- To moja rodzina, tak - odpowiedziałem. Hyo zaniemówił. 
Bez słowa opuściliśmy dworek. Pośpiesznie pożegnałem się z bliskimi. Chciałem zdążyć jeszcze na poranne zajęcia. Przez całą drogę do szkoły mało rozmawiałem z wampirem. Dopiero, kiedy już późną nocą dotarliśmy pod Ardem, zaproponowałem chłopakowi, że jeśli chce, może zostać u mnie do rana.

Hyo?

czwartek, 10 czerwca 2021

Od Hyo cd Ena

Gdy usłyszałem błyskawice i deszcz wiedziałem, że to jeszcze nie koniec. Oddech oraz bicie serca Eny były nieregularne. Nawet jeśli starał się ukrywać wszystko, mnie nie oszuka. Wyszedłem z karocy, dopiero jak chłopak po mnie przyszedł. Głaskałem akurat konie, gdybym tylko mógł z nimi porozmawiać, może by zdradziły coś, co zapewne dostrzegały i się obawiały.Ruszyłem za Eną wraz ze swoim bagażem. Jeden pokój był wolny. Dlatego, gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, w którym mieliśmy się zatrzymać, poczułem w powietrzu woń, która unosiła się, odkąd wyjechaliśmy z domu chłopaka. Szykowało się coś, przez co będzie trzeba wrócić. Matka Eny wydawała się ciepłą kobietą. Moja matka była też kiedyś taka. Jednakże uległo to zmianie.
Rzuciłem torbę na łóżko i zbliżyłem się do okna. Otworzyłem je i mogłem dokładniej się przyjrzeć i wsłuchać oraz poczuć coś, co wywoła jedynie zamieszanie. Odwróciłem się w idealnym momencie, Eny nie było w pokoju, za to zabójca był. Udało mi się go zabić, odruchowo to uczyniłem. Akurat wtedy wszedł białowłosy z jedzeniem. Ułożyłem dłoń nad ciałem, po czym użyłem mocy, którą udało mi się "pożyczyć" wcześniej od jednego z porywaczy przed zabiciem. Osuszała ona ciało z krwi, po czym zamieniała w proch.
- Kto to? - spytał Ena. Najwyraźniej wymsknęło się mu. Chyba nie o to chciał spytać.
- Twoi bracia mają kłopoty oraz rodzice. Z tym, czym się mają zmierzyć, nie poradzą sobie sami. - rzekłem. Ponownie podszedłem do okna. Nie odezwałem się ponownie. Jednakże cisza nie ciągnęła się za długo. W końcu się odezwał.
- O czym ty mówisz? - ton, oddech oraz bicie serca, jego rytm się zmienił. Odwróciłem się do chłopaka. Jego spojrzenie, było dziwne. Zapewne chciał poznać szczegóły, chciał wiedzieć więcej. Dlatego też złapałem za jego rękę i przyciągnąłem w swoje ramiona.
- Posłuchaj uważnie. Twoja rodzina posiada coś, czego oni chcą. Twoja matka, się martwi. Twoi bracia mimo bycia silnymi, nie poradzą sobie sami. Pamiętasz, co ci mówiłem? - spytałem. Delikatnie puściłem Ene. On jedynie spojrzał na mnie.
- Pamiętam. Ci, co oddają, czczą swoje bóstwo i składają dzieci w ofierze. - odezwał się, uniosłem kąciki. Po czym odepchnąłem Ene, wylądował na łóżku, a moje ramię przeszyła strzała. Syknąłem i złamałem ją, po czym wyciągnąłem z rany, która się zagoiła.
- Uratujesz braci, znajdują się na północ od gospody. Zapewne znajdziesz ich schowanych w lesie i rannych. Podaj im to do wypicia. Ja wrócę do twoich rodziców. - powiedziałem. Podałem Enie trzy fiolki z błękitną krwią oraz saszetkę.
- Co w niej jest? Skąd to wiesz? - najwyraźniej, będę musiał mu to wyjaśnić. Jednakże nie mogę mu wyjaśnić wszystkiego i nie teraz.
- Małe kryształy do zjedzenia, na wzmocnienie oraz kuleczki energii, chwilowo także wzmacniają umiejętności danej osoby. Spotkajmy się w twoim domu, jak ich ocalisz. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawołaj moje imię. Pojawię się. - powiedziałem. Akurat, gdy Ena chciał wyjść. Złapałem go za rękę, by go zatrzymać. Jego plecy dotknęły ściany, po czym wbiłem swe kły w jego szyję. Potrzebowałem jego krwi, pragnąłem, by był bezpieczny. Ponownie musimy się rozdzielić. Ja muszę porozmawiać z jego rodzicami. Poza tym jego bracia potrzebują brata bardziej niż mnie. Wsunąłem zwinnie dłoń pod szatę Eny i przejeżdżałem na nagim ciele chłopaka. Delektowałem się krwią, ale jednocześnie jego ciepłem, ciałem i bliskością.
- Hyo muszę iść. Puść. - jego głos, drżał. Polizałem miejsce ugryzienia i pocałowałem je. Zabrałem swoje dłonie jednakże, zanim poszedłem. Pocałowałem chłopaka, zatopiłem dłoń w jego włosach.
- Proszę, bądź ostrożny. Wezwij mnie, gdy będziesz w niebezpieczeństwie. - wyszeptałem. Patrzyłem głęboko w jego oczy. Poczułem nagle dotyk jego drżącej dłoni na policzku. Dotknąłem jego dłoni swoją i spojrzałem na jego rumieńce. Najwyraźniej sam siebie zaskoczył takim ruchem.
Patrzyłem jak Ena, odchodzi w kierunku braci, gdy zniknął z pola widzenia, udałem się na dworek rodziny Eny. Wszedłem, gdyż zostało mi otworzone. Tak jakby się nas spodziewali. Była to matka Eny. Naprawdę piękna kobieta. Wydawała się jednak zmartwiona. Jej męża nigdzie nie było.
- Co tu robisz? Myślałam, że już pojechaliście. - rzekła, po krótkiej chwili dodała. - Gdzie jest Ena? - padło wyczekiwane pytanie.
- Poszedł po braci. Burza nam przeszkodziła. Oraz sprawa, którą twój mąż chce się sam zająć. Teraz ma okazję się wykazać, jak odpowiedzialny jest i czy dba o rodzinę. - powiedziałem. Mój ton był twardy, oziębły i arogancki. Akurat, wtedy gdy wszedłem do środka i wygodnie sobie usiadłem na kanapie. Zjawił się ojciec Eny. Jego spojrzenie oraz to, co wykazała jego mina, była do przewidzenia. Najwyraźniej chciał coś powiedzieć. Jednakże nie dałem mu dojść do słowa.
- Wykaż się, że sam potrafisz rozwiązać ten problem. Niebawem zjawią się wasi synowie. Lepiej się zastanówcie co macie dopowiedzenia. - rzekłem, chłodny i oziębły ton, biły ode mnie jak ostrza, które najwyraźniej nie spodobały się mężczyźnie. Wnętrze dworka wydawało się ciche i opuszczone, chociaż tak nie było. Najwyraźniej wszyscy spali. Tym lepiej. Ojciec Eny był zły. Może lepiej wkurzony, że nie okazuje mu należytego szacunku i swego rodzaju nie robi to na mnie wrażenia. Gdyż nie rusza mnie coś takiego. Akurat, gdy wahał się prawdopodobnie czy mnie uderzyć albo nawrzeszczeć, a może nawet wyrzucić. Wówczas przez drzwi wpadła trójka chłopaków. Ena był pobrudzony krwią, najwyraźniej musiał walczyć, choć nie lubi tego robić. Z nimi nie ma co gadać.
Prychnąłem i podszedłem do Eny, po czym go pocałowałem na oczach jego rodziny. Odsunąłem się, by ujrzeć przestraszoną twarz Eny. Matka chłopaka cicho i niepewne zaśmiała się "haha" najwyraźniej nie wiedziała, co ma powiedzieć. Ojciec Eny i ten jego wrogi wzrok przemilczał to jedynie. Jeden z braci się zaśmiał, drugiemu najwyraźniej mniej się to podobało. Wywróciłem oczami, po czym podszedłem do braci Eny, by się im przyjrzeć.
- Widzę, że skosztowaliście błękitnej krwi i nie tylko jej. Może lepiej idźcie się przebrać. Ena ty lepiej też idź. Jak wrócicie, to tatuś powie może więcej o tym, co się tutaj dzieje. - prychnąłem i spojrzałem z góry na ojca chłopaka. Tak poważnie to gardziłem nim, tym jak traktuje Ene. Oraz nie pozwala mu się wykazać. Poczułem dotyk Eny, dlatego też spojrzałem się na niego. Zrozumiałem, co ma na myśli i ruszyłem za nim.
Jego ojciec najwyraźniej miał coś dopowiedzenia, jednakże kobieta go zatrzymała. Najwyraźniej starała się go uspokoić.
***
Siedziałem na łóżku Eny, zdjąłem poplamioną bluzkę i spojrzałem po półmroku panującym w pokoju chłopaka. Szum wody na zewnątrz oraz w łazience, w której najpewniej brał prysznic. Wstałem z miejsca i zgrabnie otworzyłem drzwi, by zawitać w łazience, z której właśnie korzystał. Speszył się, gdyż mogłem ujrzeć go jedynie w ręczniku. Ciało Eny było tym, czego pragnąłem. Dlatego też jedynie opierałem się o ścianę i wodziłem za nim wzrokiem. Był speszony, starał się mnie nawet wyrzucić. Ruszyłem w jego kierunku, po czym przejechałem dłonią po jego nagim ciele.
- Dobrze, że jesteś cały. - powiedziałem i ponownie go pocałowałem, tym razem jednak odwzajemnił pocałunek. Zaskoczyło mnie to, że także się włączył. Nasza słodka pieszczota została przerwana przez braci Eny. Jeden wydawał się radosny, drugi próbował zabić mnie wzrokiem. Ena był cały czerwony i speszył się na takie zjawisko. Jedynie się zaśmiałem i cmoknąłem go w policzek. Opuściłem łazienkę, znalazłem jakąś luźną koszulę, którą zostawiłem w pokoju Eny.
Najwyraźniej jego bracia, nie mieli nic dopowiedzenia, choć ich zachowanie wskazywało na jedno. Jeden sceptyczny i zły, rugi wręcz przeciwny. Chyba się cieszył, że jego brat zdobył kogoś. Choć może być w tym coś więcej.
- Trzy jaskółki, otoczyły swą ofiarę. Pierwsza ruszyła najpierw, następnie dwie tyle się wycofały. Zostawiły trzecią na pewną śmierć, ale jednak wróciła z triumfem. - powiedziałem, gdy Eny wciąż nie było. Najwyraźniej tymi słowami zwróciłem uwagę dwójki na siebie. Skoro zyskałem uwagę, wówczas może uda się dokończyć sprawy, które nie zostały dokończone.
***
Wypchnęli mnie z pokoju swojego brata, po czym usiadłem sobie na schodach i słuchałem, o czym rozmawiają rodzice Eny. Ciekawiło mnie też, do czego doszli Ena i jego bracia. Ja tutaj odgrywam jedynie role pomocnika i obserwatora. Tuż tu "Pan i Władca" domu to "Ojciec" we własnej osobie, także to niech on wysunie wnioski. Ciekawie czego się dowiedział.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Sam nie wiem, kiedy zdążyłem zasnąć. Ostatnio tak wiele rzeczy spadło mi na głowę, że jedyne, czego potrzebowałem to odpoczynek. 
Zaraz po tym, jak wstałem, zauważyłem, że znajduję się we własnym łóżku. Jak się okazało - nie byłem w nim sam. Hyo leżał tuż obok. Oczy miał ciągle zamknięte. Nie chcąc mu przeszkadzać, jak najciszej tylko potrafiłem uwolniłem się  z jego uścisku i opuściłem pokój. Musiałem porozmawiać z rodzicami i opowiedzieć im o wszystkim. Znaczy się, pewnie już i tak o tym wiedzieli, ale do przekazania miałem im jeszcze informacje od Hyo.  
Mama z tatą siedzieli w salonie i rozmawiali ściszonymi głosami. Zamilkli na chwilę po tym, jak wszedłem do pokoju. Uśmiechnąłem się niepewnie w ich stronę. Z matką kontakt miałem dosyć dobry. Z ojcem bywało gorzej. Właśnie z tego powodu wraz z moim pojawieniem się zapanowała niekomfortowa atmosfera. Po cichym westchnięciu, usiadłem na wolnym krześle przy stole. 
- Czyli to jakaś organizacja? - Ojciec uniósł brwi po wysłuchaniu moich wyjaśnień. - Na naszych terenach? Musimy się tym zająć. 
Kiwnąłem zgodnie głową. 
- Mogę zostać jeszcze kilka dni w domu. Rozejrzę się po okolicy i spróbuję rozwiązać ten problem - zaproponowałem. Tak naprawdę miałem nadzieję, że pozwolą mi się tym zając osobiście. Lubiłem mieć sprawy pod kontrolą. Nie sądziłem, że ktokolwiek będzie w stanie to zrobić ode mnie. Mając do dyspozycji mały dworkowy oddział na pewno sobie poradzę z siarkową organizacją. Dodatkowo byłem pewien, że Hyo również zgodzi mi się pomóc. 
- Nie ma takiej opcji. - Surowy głos ojca sprowadził mnie na ziemię. - Jesteś tylko dzieciakiem z dużymi ambicjami, nie pozwolę ci dowodzić podczas tak odpowiedzialnej misji. Masz szkołę, do której dzisiaj wrócisz.
- Ale... - Ugryzłem się w język, nim tylko zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Nie mogłem kłócić się ze swoim ojcem. Jego słowo w tym domu było prawem. W ciszy pokiwałem głową, ukłoniłem się i opuściłem salon. 
Mrucząc pod nosem, skierowałem się w stronę swojego pokoju. Hyo już nie spał, kiedy wszedłem do sypialni. Chyba od razu zauważył moje niezadowolenie. Poczułem się jeszcze gorzej z tego powodu. Zwykle ukrywałem większość swoich emocji. Teraz dałem się ponieść. 
- Czy coś się stało? - zapytał, chociaż brzmiało to dosyć retorycznie. Doskonale widział, że coś jest nie tak.
Zaśmiałem się cicho pod nosem. 
- Nie martw się. Nic, z czym sobie nie poradzę. 
Hyo nie wydawał się być przekonany. Zmierzył mnie wzrokiem, ale nie powiedział nic więcej. Nie czułem potrzeby tłumaczenia mu swoich relacji z ojcem. To, że się średnio dogadywaliśmy, to rodzinna sprawa. Oczywiście, szanowałem swojego tatę i zawsze byłem mu posłuszny. Wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej. 
- Dzisiaj wracamy do szkoły - poinformowałem. - Kareta zaraz zostanie przygotowana. Spakuj się. 
- Tak szybko? - Chłopak przekrzywił głowę. - A sprawa z...
- Nieważne - uciąłem. - Zajmą się tym specjaliści. Jesteśmy tylko uczniami. Musimy wrócić do szkoły. 
Hyo prychnął pod nosem. Nie mówiąc nic więcej opuścił pokój. Miałem nadzieję, że weźmie sobie moje słowa do serca i pójdzie przygotować się do podróży. 
Sam wziąłem torbę podróżną i zapakowałem czyste ubrania. Zadbałem, by wszystkie starannie złożyć i upchnąć. Zaraz po tym poszedłem się pożegnać z rodziną. Nie zastałem jednak ojca. Najpewniej nie miał ochoty mnie widzieć. Ja go zresztą też. 
- Uważaj na siebie, dobrze? - Mama otuliła mnie ramieniem. Wyglądało na to, że naprawdę się martwi. 
- Nic mi nie będzie - zapewniłem, również przytulając matkę. Jej białe włosy przysłoniły mi twarz. 
- Nie miej za złe ojcu to, że nie zgodził się na twój pomysł - powiedziała spokojnie. Odsunęła się kawałek ode mnie. - Tak naprawdę też się o ciebie martwi.
- Wiem o tym. - Na mojej twarzy pojawi się delikatny uśmiech. Kątem oka dostrzegłem Hyo. Chłopak wraz ze swoją torbą wyszedł już na dziedziniec. 
- Musimy już iść - pożegnałem się z mamą. - Dbajcie o siebie. Postaram się często pisać!
- Wy również. - Kobieta spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem. W kącikach jej oczu dostrzegłem łzy. Naprawdę wydawało się, że nie chce, abym odjeżdżał. W końcu, kiedy wrócę do szkoły, zostanie sama z ojcem. Wszyscy trzej synowie rozjechali się po całym świecie. Dorośli.
Kareta zatrzymała się tuż obok nas. Hyo puścił mnie przodem, abym mógł wsiąść pierwszy. Woźnica dał koniom znak, a nasza podróż rozpoczęła się. Czas powrócić do Kernow. 
Mniej więcej w połowie drogi rozpętała się burza. Wyglądałem przez okno, obserwując błyskawice. Deszcz rytmicznie stukał o dach karety. Uśmiechałem się do siebie mimowolnie. Lubiłem taką pogodę. Nagle nasz pojazd zatrzymał się. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. To był woźnica.
- Przepraszam, paniczu - zaczął niepewnie. - Burza rozpętała się na dobre. Niedaleko stąd jest gospoda. Powinniśmy się zatrzymać. 
Kiwnąłem głową. 
- Sądzę, że to dobry pomysł - zgodziłem się. Kareta ruszyła po raz kolejny, aby chwilę później zatrzymać się przy niewielkiej tawernie. 

Hyo?

poniedziałek, 7 czerwca 2021

Od Hyo cd Ena

Złapałem Ene za rękę, by przyciągnąć jego osobę do siebie. Zmęczenie miał wypisane na twarzy, dlatego też mogę robić za poduszkę. Na początku chciał się odsunąć, protestował. W końcu jednak uległ. Głaskałem go po głowie i włosach. Przytuliłem delikatnie do siebie. Prezentował się jak najczystszy demon, jakiego kiedykolwiek mogłem spotkać. Był jakby z obrazu i dodatkowo, chciałem mieć go tylko dla siebie.Powinienem mu opowiedzieć, tylko zastanawiałem się, czym mam ominąć elementy, czy jednak wyznać mu szczerze wszystko. Spojrzałem na chłopaka, nasze spojrzenia się spotkały, a ja zbliżyłem się, by go pocałować, jednakże zasłonił moje usta, swoją dłonią. Zmarszczyłem brwi, gdyż nie pozwolił mi się rozproszyć. Wiedziałem, że muszę powiedzieć, nawet jeśli chce coś ukryć. Ena i tak, by się dowiedział, jak nie ode mnie to od kogoś innego, bądź sam by odkrył.
Westchnąłem.
- Zanim dołączyłem do gruby, która była wzburzona tym nagłym zniknięciem dziecka. Zobaczyłem osobę w kapturze, miała w rękach coś. Nie do końca wiedziałem, gdyż zobaczyłem cię i wtedy się dowiedziałem, co się stało. - przerwałem. Wyczekujące spojrzenie Eny chciał, bym kontynuował.
- Jak odnalazłeś dzieci? Gdzie były? - dodał dwa pytania, na które miałem zaraz odpowiedzieć.
- Idąc śladem zakapturzonej postaci, po tym ja się rozdzieliliśmy. Doszedłem do domku tuż za miastem. Woń krwi unosiła się w powietrzu. Była zarówno ludzka, jak i zwierzęca. Dlatego też musiałem.. Zmieniłem się w krwiożerczego wampira, którego we wnętrzu ukrywam. Dopadłem porywaczy, musiałem z nimi walczyć, by ocalić dzieci. Miały zostać oddane w ofierze jako dar dla ich bóstwa. - przerwałem, by przyjrzeć się chłopakowi. Najwyraźniej powoli stracił kontakt. Jednakże starał się trzymać i słuchać co mam dopowiedzenia na ten temat.
- Nie śpię. Co było dalej? - spytał. Naprawdę starał się nie zasnąć. Starał się być twardy, jednakże zmęczenie i no wiele się dziś działa. Także nie ma co udawać, że było inaczej.
- Na czołach miały znak Alchemicznego symbolu siarki narysowany krwią. Wręczyłem im amulety. Zabrałem je do ciebie, a potem spaliłem domek wraz z trupami. Nie mogłem pobyć tam dłużej, gdyż mieszkańcy się zjawili i musiałem zniknąć. - skończyłem. Przyjrzałem się Enie. Zasnął. Kilka kosmyków przesunęło się na jego twarz, dlatego też znalazłem gumkę i zaplotłem mu warkocz, by mu nie przeszkadzały.
Powoli się podniosłem i wziąłem go na ręce, by spał w swoim miękkim łóżku i się nie zaziębił. Każdy się zaziębić może, nawet ja. Jest to nietypowe, jednakże żyjąc jak człowiek, przyjąłem do siebie ich zwyczaje i tak już miewam. Mogą to być też wymówki.
Zdjąłem z niego wierzchnią szatę, po czym ułożyłem na łóżko. Delikatnie i powoli, go przykryłem. Ja także się położyłem na jego łóżku. Tuż obok chłopaka. Jego łóżko, było zdecydowanie miększe, cieplejsze i wygodniejsze. Z miłym towarzystwem tuż obok mnie.
Tak naprawdę to nie lubię spać sam, jednakże przyzwyczaiłem się do tego już. Ułożyłem dłoń na jego policzku, delikatnie gładziłem jego policzek. Kilka razy się poruszył, dlatego też, gdy się zbliżałem do niego. Chciałem go pocałować, chociaż musnąć jego wargi, które się aż prosiły o drobną pieszczotę. Poczułem rękę na swoim ciele. Należała ona do chłopaka. Dlatego też, zamiast się odsuwać, przysunąłem go na środek łóżka. Chciałem mieć go bliżej oraz swobodnie mogłem obserwować.
Długie rzęsy, mały słodki nosek, Ponętne usta, które przyciągają moją uwagę i chęć pocałowania go. Piękne długie włosy, teraz upięte w warkocz. Ciepłe ciało chłopaka tuż przy moim zimnym. Nie obchodziło mnie to, co inni pomyślą, jedynie chciałem być i patrzeć na moją bratnią duszę. Pięknego chłopaka, bez którego odczuwam nudę, a z nim jest od razu weselej. Przyciągnąłem go leciutko do siebie i przytuliłem chłopaka. Sam także przymknąłem oczy. Mogłem pomedytować, gdyż sen nie jest mi potrzebny, ale medytacja, jest swego rodzaju snem.

Ena?
Szablon
Pandzika
Kernow