Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 23 lipca 2020

Od Darumy cd. Luciena

Spotkanie z najwyraźniej starym znajomym Luciena nie było czymś, o czym marzyłem. Położyłem po sobie uszy, zmarnowany, kiedy niejaki Taryk prowadził nas do znajdującego się na prowincjach obozu. Rozejrzałem się po niekoniecznie zadbanym obozowisku. Moja dusza pedanta krzyczała, kiedy widziałem porozrzucane po ścieżce śmierci czy porwane namioty. Nieprzyjemne miejsce.
Podążałem za wyraźnie poirytowanym towarzyszem. Nie odstępowałem go nawet na krok, w obawie, iż ktoś mógłby nas zaatakować. Bałem się walki. 
- Wiesz, że cię nie przepuszczę przez granicę, - Nieznajomy zaczął posilać się zdjętym z ogniska mięsem. - Takie mamy zasady.
Zerknąłem na Luciena, na którego twarzy pojawił się grymas. Czy ciemnowłosy naprawdę nie może nic z tym zrobić? Wydawało mi się, że ma całkiem dobre kontakty z władzą Dworu Nocy. Dlaczego więc nie chcieli ich wpuścić? Stanąłem za swoim towarzyszem, niepewnie spoglądając na Taryka.
- Przecież tu mieszkam, znasz mnie - upierał się Lucien, rzucając jedzącemu mężczyźnie zdenerwowane spojrzenie.
- Ale jego nie. - Zmrużyłem oczy, kiedy nieznajomy wskazał na mnie palcem. - Nie wiem czy nie jest jakimś szpiegiem, mogłeś przecież w tej szkole zmienić strony.
Skrzywiłem się nieznacznie. Nie chciałem tego słuchać. Dlaczego miałbym kogokolwiek szpiegować? Co ma takiego Dwór Nocy ukrywa, że nie chce wpuścić na swoje tereny nawet niepełnoletniego ucznia? Chciałem już wracać do domu. Lucien nie wydawał się również być zadowolony.
- W takim razie poczekamy na Rhysandra. - Ciemnowłosy odwrócił się plecami do Taryka. - Jutro rano, dzięki mojej wiadomości, powinien się tutaj pojawić.
Poczułem się lepiej na myśl, że książę zawita po nas o poranku. Wizja spędzenia nocy w takim miejscu nie była szczytem moich marzeń. Zerknąłem niepewnie w stronę Luciena, który marszczył brwi z chwilowej konsternacji. Ostatecznie westchnął i podszedł do wodzu, z którego wyciągnął złożone skrawki materiału. Bez problemu rozpoznałem w nim namioty. Cudownie. Miałem chociaż nadzieję, że noc będzie ciepła.
Pomogłem towarzyszowi rozłożenie naszego płóciennego schronienia, po czym wszedłem do jego środka. Nigdy wcześniej chyba nie spędzałem nocy pod namiotem. Nieszczególnie byłem do tego przyzwyczajony. Położyłem się na miękkich poduszkach, które podał mi ciemnowłosy. Sam zajął miejsce nieopodal mnie. Czułem dziwny dreszcz na plecach, spowodowany bliskością Luciena. Nie miałem przyjemności, oprócz Axela, który w tym momencie się nie liczy, spać obok na tak niewielkiej powierzchni. Oparłem delikatnie głowę o maszt. Centaurze ciało niezwykle utrudniało mi wygodny odpoczynek. Ciągłe utrzymywanie się w pionie po jakimś czasie stawało się niezwykle męczące. Zarówno w domu, jak i w akademiku miałem posłania przystosowane do mojej rasy. Syknąłem cicho ze złości. Dlaczego nie mogłem po prostu urodzić się elfem? O ile łatwiejsze byłoby wtedy moje życie! Z towarzyszącą mi myślą, jak piękne wiódłbym życie, mając tylko dwie nogi, zamknąłem oczy, a po chwili zasnąłem.
***
Kiedy tylko się obudziłem, zauważyłem, iż Lucien zniknął. W pierwszej chwili poczułem strach. Gdzie mógł podziać się mój kompan? Skoczyłem na równe nogi i wyjrzałem z namiotu, aby zobaczyć idącego w moim kierunku znajomego ciemnowłosego. Szybko wyjaśnił mi przyczynę swojego zniknięcia. Książę najwyraźniej naprawdę wyszedł nam na spotkanie. Wspaniale. Czas na podróż do wnętrza Dworu Nocy. Słyszałem o nim wiele opowieści. Właściwie czułem ciekawość, jak to miejsce wygląda naprawdę. Widziałem część dworskich ziem, kiedy walczyłem z orkami. Nie miałem jednak przyjemności pozwiedzać okolicy.
- Wiem, że pewnie po Dworze Nocy spodziewasz się budynków przypominających lochy, czy katakumb, ale zobaczysz jak bardzo myląca jest ta nazwa. - Przez chwilę wrażenie, iż Lucien czytał moje myśli. Chłopak doskonale odczytał moje emocje. Kiwnąłem na znak zgody głową. Mój kompan jedynie podsycił moją ciekawość.
Wtedy też, ku mojemu zaskoczeniu, ciemnowłosy złapał mnie za rękę i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z księciem. Chwilę później znaleźliśmy w przestronnej, ozdobionej sali. Z trudem utrzymałem równowagę, czując, jak moje kopyta rozjeżdżają się po śliskiej posadce. Spojrzałem zdziwiony na Luciena, który nie kwapił się, aby wyjaśnić mi, co się stało. Mruknąłem niezadowolony. Równocześnie przypomniałem sobie o Rhysandzie. Uniosłem spojrzenie, odnajdując wzrokiem stojącego nieopodal księcia. Pośpiesznie wymieniłem z nim uprzejmości, dziękując za możliwość odwiedzin Dworu Nocy.
- Lucien pokaże ci komnatę, w której spędzisz najbliższe noce - wyjaśnił władca, wskazując dłonią odpowiedni korytarz. - Kiedy się rozpakujecie i odpoczniecie, zapraszam was na uroczystą kolację.
Podziękowałem wymijającemu nas Rhysandowi. Książę udał się w znanym jedynie sobie kierunku, a ja ruszyłem za moim towarzyszem. Lucien po chwili krótkiego spaceru po ostentacyjnym holu, zatrzymał się przed równie przyozdabianymi drzwiami. Otworzył je i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Przywitał mnie stojący w centrum pomieszczenia stos puchatych poduszek. Wokoło stały eleganckie, dębowe meble. Odłożyłem dzierżoną w rękach torbę na ziemię. Pokój wydawał mi się o wiele piękniejszy nawet od mojego własnego! Spędzając tutaj noce, poczuję się niczym książę!
- Odpocznij po podróży - polecił Lucien. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Przyjdę po ciebie później i razem udamy się w stronę sali obiadowej, w porządku?
- Oczywiście - przytaknąłem, wchodząc w głąb pomieszczenia. Odwróciłem się twarzą do ciemnowłosego. - Dziękuję, że zabrałeś mnie ze sobą.

Lucien?

niedziela, 19 lipca 2020

Od Luciena - c.d. Darumy

Ucieszyłem się, że chłopak się zgodził. Siedząc z nim w pojeździe i rozmawiając miałem nadzieję, że nie wydarzy się nic złego - jakże daremne były moje prośby. Wieczorny spokój przerwał nam huk, przez który woźnica z poślizgiem zatrzymał wóz. Daruma obudził się rozglądając wokół, a ja położyłem dłoń na jego ramieniu gestem nakazując mu się nie ruszać. Sylwetki w mroku stały ze stoickim pokojem nie ruszając się ani o milimetr. Długo wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem dopóki jeden z nich nie odstąpił od reszty i zaczął iść w naszą stronę. Wszedł w krąg światła z pochodni i dopiero mogliśmy zobaczyć z kim mamy do czynienia. 
- Kogo my tu mamy? - Taryk spojrzał na mnie z chytrym uśmiechem a ja już wiedziałem, że nasza przeprawa nie będzie taka łatwa. Wiedziałem, że nie ważne co zrobię, nie pokonam go większością swoich mocy - jego błoniaste, nietoperze skrzydła doskonale przypominały mi, że jesteśmy tym samym gatunkiem. Przygryzłem policzek usiłując zdusić w sobie słowa pogardy w jego stronę. 
- Witaj Taryku - mruknąłem nadal zachowując chłodny wyraz twarzy. Nie miałem zamiaru z nim dyskutować. Ale chyba nie miałem wyjścia. Po kilku chwilach znajdowaliśmy się w prowizorycznym obozie, którego większą część zajmowały namioty, a w centrum znajdowało się ognisko. Daruma trzymał się blisko mnie, nie odzywając się ani słowem.
- Wiesz, że cię nie przepuszczę przez granicę - wymruczał, wbijając kły w mięso dosłownie przed chwilą zdjęte z ognia.- Takie mamy zasady.
Wiedziałem, że nie kłamię. Nie wszyscy mieli wstęp na teren Dworu Nocy z powodu roli którą musiał odgrywać nasz książę - nasz kraj miał być uznawany za barbarzyński i nielitościwy, nie znający słów takich jak miłość i szacunek. Jednakże doskonale wiedział, że ja legalnie miałem prawo przekroczyć granicę z powodu swojej hierarchii. Położyłem po sobie uszy tylko z powodu mojego towarzysza i niechęci do bójek naszych ras, które często kończą się wielkimi zniszczeniami terenu. Lecz prawdę mówiąc - czy moja godność pozwalała mi na kłócenie się z nim?
- Przecież tu mieszkam, znasz mnie.
- Ale jego nie. - wskazał palcem na centaura, oblizując tłuste wargi - Nie wiem czy nie jest jakimś szpiegiem, mogłeś przecież w tej szkole zmienić strony.
Wszystko wokół zamilkło a żołnierze odwrócili się w naszą stronę, oczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony. Zacisnąłem pięść za plecami, czując jak mój syfon pulsuje mocą, chcąc bym ją wypuścił. Jednakże uniosłem tylko brwi udając zdziwienie i odwróciłem się tyłem do niego.
- W takim razie poczekamy na Rhysandra - orzekłem mu przez ramię. - Jutro rano, dzięki mojej wiadomości, powinien się tutaj pojawić.
Z wozu zdjąłem namiot i odszedłem od obozu by przygotować nam miejsce do spania. Woźnica odparł, że prześpi się na świeżym powietrzu, dlatego też nie musiałem rozkładać drugiego. Zobaczyłem jak Daruma przygląda się moim czynom, więc uśmiechnąłem się do niego przepraszająco. To przeze mnie się tak stresował. 
Czułem, że będzie to długa noc, niezręczna dla nas obojgu.

~*~

- W końcu ześ przylazł - głos Rhysandra przywitał mnie, gdy tylko wyszedłem zza namiotów żołnierzy. Stał obok dowódcy straży, ubrany w zwykłe, codzienne ubranie. Pomimo jego oschłych słów, gdy tylko nikt nie widział, na jego ustach pojawił się cień uśmiechu skierowany do mnie. Daruma został w namiocie, nie chciałem budzić go, nie wiedząc za ile wyruszymy.
- Jak zwykle problemy na twoim Dworze utrudniają wiele spraw - mruknąłem, udając, że bardzo interesują mnie moje paznokcie. Taryk strzelał wzrokiem między nami dwoma ze zmarszczonymi brwiami. Czyżby spodziewał się, że nasz władca będzie na mnie krzyczał.
- Każ woźnicy wracać, dalej przeskoczymy - mruknął do niego i ruszył w moją stronę. Bez słowa pobiegłem obudzić centaura mówiąc, że już wszystko zostało załatwione co najwyraźniej go ucieszyło. Spakowałem namiot i rzuciłem na wóz, dziękując mężczyźnie za drogę, którą z nami przejechał. Zapłaciłem mu równowartość całej trasy co go zdziwiło, ale nie kłócił się ze mną, zawrócił i rozpoczął drogę powrotną do Kernow. 
- Wiem, że pewnie po Dworze Nocy spodziewasz się budynków przypominających lochy, czy katakumb, ale zobaczysz jak bardzo myląca jest ta nazwa.
Daruma kiwnął głową, wiedziałem, że moje słowa go zainteresowały. Nie mogłem się doczekać aż pokażę mu Velaris - miasto słynące z artystów. Chwyciłem go za rękę, wpatrując się w oczy mojego władcy. Teleportowaliśmy się jednocześnie już po chwili znajdując się w zamku na szycie góry. 

Daruma?


czwartek, 16 lipca 2020

Koniec Eventu

Z dniem dzisiejszym bal na naszym blogu dobiega końca. Dziękuje osobom, które z aktywnością brały udział w tym evencie. 

Jak wygląda podium?

I miejsce : Daruma i Lucien (300 SR)
II miejsce : Azriel i Colette (200 SR)
III miejsce : Beverly i Castor (100 SR)

Reszcie także dziękujemy za być może mniejszą aktywność, jednak mamy nadzieję, że nie skończycie na tym evencie i wszystkie kolejne zmobilizują was do działania. 
Ale pamiętajmy, że to nie wszystko - tak jak na każdym balu wybraliście według swojego uznania Króla i Królową Balu. Kto nimi został?

Daruma i Beverly!

Gratulujemy zdobycia tytułu i mamy nadzieję, że dobrze będzie wam się go nosić. Oczywiście oprócz tytułu dostajecie mały dodatek - 10 SR na głowę. 
Oczekujcie kolejnego eventu!

~Administracja Kernow

środa, 15 lipca 2020

Od Darumy cd. Luciena - Bal

- Wiesz, prawie nigdy nie zdarzyło się by wszyscy książęta spotkali się razem, bez kłótni i sporów - odparł Lucien z delikatnym wzruszeniem ramion. - Po prostu potęga robi z wielu ludzi potworów, dla których honor jest najważniejszy. I chronią go za wszelką cenę.
Szczerze, nie znałem się na na królewskich porachunkach. Władza może nie była mi całkowicie obca, jednak nie interesowałem się sytuacją polityczną. Nie moje klimaty. Wziąłem sobie jednak do serca słowa towarzysza. Faktycznie wśród stojących na platformie książąt dało się wyczuć napięcie. Czyżby awantura to jedynie kwestia czasu? 
Spojrzałem w stronę Rhysanda, który dalej ciągnął swoje przemówienie. Wyglądał na niezwykle spokojnego, wypowiadając z pomyślunkiem każde kolejne słowo. Wsłuchiwałem się w wypowiedź, próbując wyłapać jakikolwiek możliwy podtekst. Nie chciałem wierzyć, iż znajomy Luciena byłby gotów do rozpoczęcia konfliktu wśród właściwie bezbronnych uczniów. 
Książę Dworu Nocy na zakończenie przemówienia jeszcze raz podziękował wszystkim, którzy ryzykowali życie podczas walki z orkami. W odpowiedzi usłyszeliśmy cichy chichot. Cała sala momentalnie zamilkła, wbijając wzrok w stojącego za Rhysandem księcia Dworu Wiosny. 
- Czyżby coś cię śmieszyło? - Mówca odwrócił się do Quevilina, obrzucając go pełnym niechęci spojrzeniem. 
Otaczająca władców służba pochwyciła broń, gotowa do obrony swoich panów. Atmosfera zrobiła się ciężka, a chwilową ciszę przerwały głuche szepty uczniów. Nauczyciele powolnym krokiem dołączyli do swoich podopiecznych. Wyglądało, jakby za chwilę naprawdę miała rozpocząć się bitwa. Wstrzymałem oddech i spojrzałem na stojącego obok Luciena. Młodzieniec wydawał się być dość zdenerwowany sytuacją. Jego wzrok przeskakiwał pomiędzy Rhysandem a księciem Dworu Wiosny.
- Naprawdę wierzycie w jego słowa? - Głośny głos Quevilina rozległ się po sali, uciszając szepty. Wszyscy wbili w niego zaskoczone spojrzenie. Strażnicy na cichy rozkaz królowej w milczeniu zaczęli wyprowadzać cywilów. Słuszne posunięcie. Zaraz mogło rozpętać się tutaj piekło. Rozglądałem się niepewnie. Najlepszym wyjściem byłoby opuszczenie sali razem z innymi uczniami, póki nie jest tutaj gorąco. Nie wiedziałem jednak, jak na mój pomysł zareaguje Lucien. Nie czułbym się dobrze, gdybym zostawił go tutaj samego. Próbowałem odezwać się do niego choćby słowem, kiedy przerwał mi donośny głos księcia Dworu Wiosny.
- I to właśnie dlatego w jednej z akademii umieściłeś swojego szpiega? - Zamarłem, kiedy Quevilin wskazał dłonią w naszym kierunku. Przez chwilę utrzymywaliśmy wrogie spojrzenie. Książę skrzywił się nieznacznie. - Nawet nie umiecie trzymać się swoich.
Wstrzymałem oddech, kiedy Quevilin pewnym krokiem zaczął się do nas zbliżać. Wtedy też Lucien stanął przede mną. Nim zdążyłem się obejrzeć, jego ciało pokryły dziwne, ciemne tatuaże, które wiły się po skórze chłopaka. Plecy ciemnowłosego przebiły zaś czarne, błoniaste skrzydła. Cofnąłem się o krok. Nigdy wcześniej nie widziałem podobnej przemiany.
Widząc nadchodzące kłopoty, Rhysand i Kasjan niemal natychmiast znaleźli się przy nas, odgradzając drogę zmierzającemu w naszą stronę księciu. Za swoim władcą podążali żołnierze. Na sali momentalnie zapanował chaos. Uczniowie, kierowani przez nauczycieli poczęli pchać się do wyjścia. Miałem ochotę wycofać się z nimi, jednak Lucien dalej pozostawał na miejscu. Na dodatek zaczął powarkiwać w stronę pochodzącego Quevilina. Wspaniale. 
- Lucien - szepnąłem w jego kierunku. - Chodźmy stąd.
Chłopak nie zareagował, dalej wbijając wrogie spojrzenie w zbliżającego się do nas władcy. Nie chciałem brać udziału w tej bitwie. Moje nogi zaczynały się trząść, a w myślach układałem już najgorszy scenariusz. 
Wtedy też w naszym kierunku odwrócił się Rhysand. Westchnął cicho, marszcząc brwi.
- Weź go stąd - zwrócił się do Luciena. Po jego głosie dało się poznać, iż nie żartuje. - Zajmiemy się tym.
Choć mój towarzysz otworzył usta, aby oponować, spojrzał na mnie zmartwionym wzorkiem. Książę miał rację. Ciemnowłosy bez słowa chwycił mnie za rękę i pośpiesznie przeprowadził przez opustoszałą już salę. Podążyłem za nim bez słowa, nie oglądając się za sobą. Zatrzymaliśmy się dopiero niedaleko reszty uczniów. Nietrudno było dojrzeć wrogie spojrzenia, które padły w stronę Luciena. Sam przypomniałem sobie o słowach Quevilina. Zatrzymałem się i podniosłem wzrok ku mojemu towarzyszowi.
- Zdrajca? Co to ma zanczyć? - zapytałem, czując jak mój głos delikatnie się załamuje. O co w tym wszystkim chodzi?
Lucien?

sobota, 4 lipca 2020

Od Luciena c.d. Darumy - Bal

Nie spodziewałem się, że ci dumni władcy postanowią sami przemówić i podziękować nam za swoją służbę - w końcu był to nasz obowiązek by chronić cywilów i rodzin mieszkających w miastach nam znanych. Jednak było widać, że byli z nas dumni, mniej czy więcej, ale byli. Przysłuchiwałem się słowom każdego z nich, analizując i szukając podtekstów w ich słowach. Nie wszyscy uśmiechali się wdzięcznie, lecz mimo surowych min i stalowego tonu głosu, nie wydawali się do tego zmuszeni. I wtem na scenę wystąpił Rhys z tym swoim uśmieszkiem chytrego gościa, nawet w takim momencie musiał nosić swoją maskę dupka i aroganta. Jednak tylko chyba ja i Kasjan wiedzieliśmy, że to wcale nie on dzisiejszego wieczora dziękował w tak żałosny sposób unosząc się ponad wszystkimi. Kasjan stał za nim, stwarzając pozory spokojnego i opanowanego, ale tak jak ja był gotów rzucić się na wroga, który stwarzał by niebezpieczeństwo dla jednego z nas.
- Nie sądzę by kiedyś nastała podobna sytuacja - mruknąłem na tyle cicho by tylko Daruma mnie usłyszał.
- W jakim sensie to mówisz?
- Wiesz, prawie nigdy nie zdarzyło się by wszyscy książęta spotkali się razem, bez kłótni i sporów - westchnąłem na myśl o naszej ostatniej wizycie na Dworze Wiosny - Po prostu potęga robi z wielu ludzi potworów, dla których honor jest najważniejszy. I chronią go za wszelką cenę.
Nie odpowiedział, jedynie wpatrywał się w mojego księcia, który kończył swoją wypowiedź. W ten zza jego pleców dotarł do nas śmiech Quevilina. Cała sala zamarła, gdy Rhysand powoli się do niego odwrócił, na to tamten nie zareagował.
- Czyżby coś się śmieszyło?
Żołnierze wszystkich dworów złapali za broń wyczuwając w jego głosie groźbę. Lecz książę Wiosny jedynie prychnął, patrząc na resztę władców.
- Naprawdę wierzycie w jego słowa? - zapytał całkiem poważnie, każdemu z nich patrząc prosto w oczy. Wszyscy zdawali się nie oddychać oglądając całą tą scenę. Widziałem kątem oka strażników naszej królowej, którzy pootwierali szerzej drzwi ewakuacyjne, powoli wyprowadzając cywilów. Wcale im się nie dziwiłem.
Władcy zaczęli mówić do siebie szeptem, a Daruma rozglądał się wokół siebie zdezorientowany. Wtedy dotarło do mnie, że miałem nie lada dylemat. Powinienem pójść z nim? A może jednak zostać tutaj na wypadek ataku?
- I to właśnie dlatego w jednej z akademii umieściłeś swojego szpiega? - wskazał palcem na mnie, po chwili jego wzrok prześlizgnął się na mojego towarzysza, na którego widok skrzywił się z odrazą. - Nawet nie umiecie trzymać się swoich.
Czułem jak cienie powoli wydobywają się zza moich pleców, pochłaniając ramiona. Nie miałem zamiaru go atakować, lecz nie mogłem pozwolić na obrazę osób, które były dla mnie ważne. Gdy tylko książę zrobił krok przed siebie w stronę moją i Rhysanda nastało piekło. Przeskoczył centralnie przede mną, a ja sekundę później stałem przed Darumą z wyciągniętymi skrzydłami, które były dla mnie największą tajemnicą wśród uczniów i cieniem zasłaniającym cywili. Wyszczerzyłem kły, a gdy Kasjan pojawił się obok mnie ryknąłem na całą salę dając mu ostrzeżenie. Lecz czy posłucha?

Daruma?

środa, 1 lipca 2020

Od Mavena c.d. Keyli - Bal

Musiałem przyznać, że jej obecność mi nie przeszkadzała. Martwiłem się, że przez swoje wcześniejsze doświadczenia z ludźmi od razu się do niej zrażę, nie chcąc mieć z nią nic wspólnego, ale nic takiego się nie wydarzyło. Czułem, że Deva wyraża swoje niezadowolenie z powodu niemożności własnego podziwiania balu z bliska, ale musiała wytrzymać. Nie mogłem ryzykować wypuszczeniem jej, bo wystarczyła sekunda by pokazała swoją złość pazurami. 
Dziewczyna chętnie przystała na moją propozycję, chciałem zacząć jakoś tą znajomość by nie wyjść na zbyt sztywnego. Chwyciłem kieliszek ze stołu z czerwonym, musującym napojem, od razu sprawdzają co robi Keyla. 
- Opowiesz mi coś o sobie? - usłyszałem.
- Nie wiem czy mogę ci powiedzieć coś ciekawego - westchnąłem, poprawiając materiał na ramionach, by odwrócić jej uwagę od swoich nerwowych ruchów - Nie jestem zbyt ciekawym człowiekiem. Lubię czytać, co może wydawać się nudne dla większości. Uczę się także wierzeń różnych ludów, starając się jak najbardziej ich poznać, a zatem by poznać ich zachowanie i tradycje.
Pomiędzy nami znów pojawiła się cisza przerywana krzykami bawiących się ludzi i ogólnym harmiderem wokół. Nie wiedziałem jak z nią postępować, nie codziennie spotykałem się z obcymi mi dziewczynami, o których kompletnie nic nie wiedziałem. Zapytanie się o jej zainteresowania wydawało mi się idiotyczne patrząc na to, że sama zapytała o to samo chwilę temu. Dlatego też nie odzywaliśmy się ani słowem przyglądając się parom wirującym w tańcu i zdobieniom sali.
- Chciałabyś się przejść? Nieco tu duszno - mruknąłem, odkładając pusty już kieliszek. Keyla kiwnęła twierdząco głową i po chwili obydwoje przepychaliśmy się w stronę bocznego wyjścia. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, ochładzając mój organizm. Moja towarzyszka kroczyła za mną, szukając wzrokiem jakiegoś samotnego miejsca, w którym moglibyśmy w spokoju usiąść i zapewne lepiej się poznać. W końcu taki też był cel tego spotkania. Usiedliśmy na jednej z ławek przed fontanną, czekając aż przechadzająca się para zniknie z naszego wzroku. Musiałem przyznać, że to miejsce było klimatyczne. Kwiaty dzięki idealnym warunkom pogodowym i pielęgnacji rozsiewały wokół siebie piękny zapach, kusząc do przesiadywania tutaj w nieskończoności, a krzewy i pomniejsze drzewa dopełniały całość wyglądu ogrodu. Czułem, że mogłem tutaj zostać przez cały bal, jednak powinienem także zadbać o zapewnienie rozrywki damie z którą przyszedłem, nie jestem przecież aż tak samolubnym gościem.
- A więc, ciebie też zmusiła żebyśmy się poznali? - zapytałem, delikatnie się uśmiechając, nie chciałem wyjść na gbura, więc próbowałem się nieco wysilić.
- Pewnie tak samo jak ciebie - w końcu spojrzała na mnie i wiedziałem, że uśmiech na mojej twarzy nieco ją uspokoił, nie była już taka spięta.
- Wparowała mi rano do pokoju z ubraniem i kazała się przebrać - odparłem - Gdybym jej nie wyprosił zapewne została by w moim pokoju by popatrzeć jak się przebieram. Deva jej prawie nie zjadła, musiałem je pilnować. Zaczęła mi nawet wyjmować ciuchy z szafy.
Zmarszczyła brwi, lecz po chwili chyba przypomniała sobie do jakiej szkoły chodzę. W momencie gdy wypuściłem z siebie demona by jej go pokazać z sali doszedł do nas wielki huk, krzyk ludzi i czyjeś podniesione głosy. Czyżby doszło do jakiejś kłótni?

Keyla?
Szablon
Pandzika
Kernow