Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 29 czerwca 2022

Od Bastiana do Javiera

— Ogień nie zabije smoka — powtórzyłem pod nosem, ocierając pot lejący się z czoła.
Lato przyszło w tym roku z morderczą siłą, miażdżąc świat słonecznym ogniem. Ledwie trawy wzeszły na wiosnę, ledwie pojawiło się trochę kwiatów, już wszystko schło i żółkło, spalone nadmiarem żaru lejącego się bezlitośnie z nieba. Większość uczniów próbowała się gdzieś schować, odkładając treningi na kiedy indziej i udając, że po prostu teraz mają w planach bardziej teoretyczne zajęcia. Zimne mury biblioteki stały się podejrzanie oblegane.
— Cieniasy i słabeusze — powiedziałem z mocą. — Nie będę jednym z nich.
Słowa te mówiłem bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego, siebie też próbowałem do nich przekonać. Bo jak mam być szczery, przechodziłem właśnie kryzys wiary i gdzieś z tyłu głowy zaczynały mi się pojawiać te natrętne myśli, że jeden dzień bez treningu by mnie nie zabił, a może za to zmusiłbym się do zrobienia powtórki z taktyki wojskowej.
Potrząsnąłem głową, usiłując odpędzić te idiotyczne pomysły od siebie. Dam radę. Zawsze daję radę, to teraz miałbym nie dać? Spojrzałem w górę na tę morderczą kulę żaru.
— Ogień nie zabije smoka — burknąłem w jej stronę, mrużąc oczy od żaru.

piątek, 17 czerwca 2022

Od Mavena CD. Hiromaru

 W Sarlok nie zawsze wszystko było idealne. Wśród pierwszych klas bądź nowych zaklinaczy często zdarzały się wypadki, co wcale nie było takie dziwne. Połowa miała demony, które nawet nie myślały o tym, żeby podporządkować się swoim właścicielom. Jeśli człowiek był silny psychicznie umiał to wypracować i dość z demonem do pewnego ustępstwa. Jednak w innych przypadkach... Nie, wolałem o tym nawet nie myśleć. Nie mnie to dotyczyło, więc nie powinienem o tym rozmyślać.  Prawdę mówiąc to chciałem z kimś się podzielić moją historią. Wszyscy sądzą, że dyrektorka lubi mnie, bo jestem pewnego rodzaju lizusem czy doskonale się uczę. Brak przyjaciół spowodował to, że siedziałem nad książkami o wiele więcej czasu niż reszta. I ciężko pracowałem by mój demon nikogo nie skrzywdził. Nie chciałem by moja nieodpowiedzialność i brak opanowania nad taką bestią przyczyniło się do jakiejś tragedii. To właśnie dlatego zarywałem noce, puszczałem mimo uszu wszystkie uwagi na mój temat i miałem gdzieś co inni o mnie myślą. Ludzie którzy rodzą się z łatwymi do prowadzenia demonami nie rozumieją co to wszystko znaczy - strach, że może stać się coś tobie bądź komuś innemu, strach, że można stracić swojego demona i czuć to do końca życia. Nic w naszym świecie nie było proste. Kiedyś bez magii, świat pewnie nie wydawał się tak ciekawy, jednak Wybuch, który nastąpił setki lat temu, przyniósł za sobą także zło i zniszczenie. Nie dziwiłem się, że wielu ludzi sprzeciwiało się magii. Jednak, przecież wszyscy nie zrzucimy się z klifu, tylko dlatego, że się tacy urodziliśmy, prawda?

czwartek, 9 czerwca 2022

Od Bastiana cd. Maebh

Maebh zwinęła się w kłębek na ziemi, ja zaś usiadłem nieco wygodniej, wpatrując się w ogień. Jego hipnotyczny taniec szybko sprawił, że sam zacząłem robić się senny, zaś promieniujące od niego ciepło nie ułatwiało mi sprawy. Złapałem się na tym, że mrugam coraz wolniej, że głowa sama mi się kiwa i coraz trudniej zachować mi skupienie. Tak nie mogło być.
Nie miałem pojęcia, co mogło czaić się w ruinach. Najpewniej od dawna były opuszczone – w końcu nic tu nie rosło, znikąd nie dało się zdobyć jedzenia, więc żadne drapieżniki ani potwory nie powinny tu przebywać. Jednak przezorny zawsze ubezpieczony, ja zaś nie zamierzałem być lekkomyślny lub niedbały. Szczególnie, że miałem Maebh pod opieką.
Miałem ochotę zerwać się z ziemi, zrobić trochę pompek i przysiadów, może przebiec parę kółek wokół ogniska, byle rozruszać nieco krew w żyłach, ale nie chciałem obudzić dziewczyny. Sen był jej potrzebny, na pewno była już zmęczona. Ja byłem po części smokiem, w Ardem też nikt się ze mną nie patyczkował, potrafiłem dużo znieść, ale ta wyprawa i mnie dała się już we znaki. Dlatego też wstałem po cichu ze swojego miejsca, przeszedłem się nieco wokół ogniska. Rozprostowałem skrzydła, pozwoliłem im wyciągnąć się na całą ich rozpiętość. Rzucały głęboki, czarny cień, ciągnący się daleko między opuszczone od dawna, zrujnowane budynki. Odwróciłem wzrok od ognia, rozszerzyłem nieco źrenice, starając się wzrokiem przebić mrok.

Od Hiromaru cd. Eny

Mi też wydawało się, że od pamiętnej akcji z napaścią ziejących ogniem wilków na wioskę minęły całe wieki. Każdy dzień od tamtego momentu wypełniony był pracą, zaś jeśli człowiek pracuje od rana do nocy, a w międzyczasie próbuje jeszcze ogarnąć się z nauką i górami pracy domowej zadawanymi przez nauczycieli, można doprawdy zapomnieć jak się nazywa. Blizny, jakie tamta walka pozostawiła na obliczy wioski, goiły się szybko dzięki ustawicznej pracy wieśniaków, ale też dzięki Eny i mojej pomocy. Przyznam, że kiedy opuszczałem swą rodzinną wioskę by podróżować i gdy w końcu trafiłem do Kernow, nie przypuszczałem, że z Isagomushim i mocą kontroli wody damy radę aż tyle zrobić. Widać nie trzeba było mordować smoków, żeby się do czegoś przydać.
Słowa Eny zwróciły mi uwagę na jedną rzecz – faktycznie, do tej pory tylko my dwaj pracowaliśmy z Willowem, wilczek się do nas przyzwyczaił i reagował na wszystkie komendy. Był bardzo mądry, przyswajał je o wiele szybciej, niż normalny pies. Ale z inteligentnymi stworzeniami był ten problem, że nie słuchały się każdego – jeśli Willow nie widziałby sensu ani powodu, by słuchać się też wieśniaków, to całe nasze szkolenie byłoby kompletną stratą czasu.

sobota, 4 czerwca 2022

Od Luciena CD. Darumy

Byłem wykończony. Przeniesienie całego obozu i stworzenie barykad, zajęło nam wiele czasu, ale i zabrało wiele energii. Wiedziałem, że przed atakiem każdy z nas musiał wypocząć, dlatego miałem nadzieję, że stwory dadzą nam chwilę wytchnienia. Przez kilka godzin pomagałem wszystkim otwierać i składać namioty, pozbierałem drewna do ogniska, które zostało rozpalone w środku obozu, na tyle duże, by wokół mogła usiąść część obozu. Nie mogłem jednak znaleźć spokoju, nawet gdy obóz zasnął i wokół zapadła cisza. Czułem od kilku dni, jakbym nie był na swoim miejscu. Czułem się obcy dla siebie i innych, miałem ochotę krzyczeć. Uciec i nigdy nie wrócić. Jednak czułem także, że mam osoby, które kocham i które musiałem chronić. Nie zawsze byłem idealny, ale wiedziałem, że wyrzuty sumienia zjadłyby mnie szybciej niż bestia zaatakowała by ten prowizoryczny obóz. Chciałem wezwać Kasjana i resztę, ale... Czułem, że to nie w porządku. Przez akademię, praktycznie wcale nie przebywałem w domu, a teraz prosiłbym ich jeszcze o pomoc? Byli moją rodziną, a jednak odkąd Rhys wysłał mnie do Corvine, czułem, że się oddalamy. Jeden z cieni owinął się wokół mojego ucha, informując, że wokół nie ma żadnego niebezpieczeństwa.

Od Fenrysa CD. Neriny

Leczenie Neriny przebiegło szybko, tak jak myślałem. Jej stan był na tyle dobry, że mogła na spokojnie opuścić medyczkę, jednak i tak się martwiłem. Nie spodziewałem się dzisiaj takich przygód i musiałem przyznać, że nie byłem na nie gotowy, jednak nie mogłem przecież cofnąć tego co się stało. Nie wiedziałem co o tym myśleć, jakie zwierzęta zachowują się tak niewłaściwie w takim miejscu, wśród tak ważnych ludzi!

Dziewczyna oczywiście przeprosiła mnie, tak jakby to była jej wina i wyglądała na nieco smutną. 

– To chyba normalne, że ci pomogłem - odparłem, wpatrując się w księżyc. – Nigdy, nikogo bym nie zostawił w takiej sytuacji. Tym bardziej wśród osób, które się tak zachowują. Mam nadzieję, że to był ostatni raz. 

Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyliśmy przed siebie. Nie wiedziałem gdzie ją prowadzę, jednak potrzebowałem iść gdziekolwiek, byleby odetchnąć świeżym powietrzem. Spojrzałem na dziewczynę kątem oka, wydawała mi się nieobecna. Miałem nadzieję, że nie miała jakiejś psychicznej rany związanej z dzisiejszą sytuacją. Wyostrzyłem swoje zmysły, by choć spróbować coś wyczuć, ale po chwili poczułem dość ostry ból głowy. Złapałem się za nos, oddychając miarowo. Za bardzo się dzisiaj zmęczyłem leczeniem. Będę musiał nad tym poćwiczyć. 

– Coś się stało?

– Nie, spokojnie. Chodźmy w jakieś spokojne miejsce.

Szablon
Pandzika
Kernow