Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 23 sierpnia 2020

Od Darumy cd. Beverly

Wziąłem mały łyk gorącej kawy. Dawno jej nie piłem. Może dlatego, że nieczęsto mam przyjemność wychodzić do wszelkiego rodzaju kawiarni. Moje spacery kończą się na bibliotece. Wcześniej nawet nie miałem powodów, aby podróżować gdziekolwiek dalej. Będąc w domu na prowincjach również nie spędzałem wiele czasu na zewnątrz. Bezpieczny dworek był miejscem, które niechętnie opuszczałem. Całe wakacje mogłem przesiedzieć wewnątrz, przygotowując się na kolejny rok szkolny.
Otrzepałem się, wracając myślami do rzeczywistości. Nie chciałem, aby Beverly poczuła się niekomfortowo przez moje milczenie. Kontynuowałem więc niezobowiązującą rozmowę z dziewczyną. Utrzymywaliśmy całkiem przyjemną konwersację do wieczora, kiedy skończyliśmy swoje zamówienia. Nadszedł czas, aby wracać do akademika. Poprosiliśmy więc o rachunek. Instynktownie sięgnąłem do kieszeni, aby wyciągnąć portfel.
- Ja zaprosiłam, to ja zapłacę - odparła dziewczyna, zatrzymując moją rękę. Poczułem się dziwnie. Nie byłem przyzwyczajony, że mogę za siebie nie płacić. Właściwie wolałbym złożyć się z Beverly. Świadomość, że musi wydawać na mnie własne pieniądze średnio mi się podobała. Zapewniałem, że wcale nie musi tego robić. Dziewczyna nie zgodziła się.
W milczeniu powróciliśmy do akademika. Odezwałem się dopiero na korytarzu, gdzie każde z nas ruszyło w swoją stronę. Mój pokój znajdował się właściwie w całkiem przeciwległym skrzydle. Skierowałem się tam spokojnym krokiem. Do rozpoczęcia ciszy nocnej miałem jeszcze trochę czasu. Zresztą, nie śpieszyło mi się na spotkanie z Axelem. Chociaż chłopak i tak pewnie o tej porze śpi. Podziwiałem jego umiejętność zaśnięcia zawsze i wszędzie. Idąc korytarzem dostrzegłem coś lśniącego na ziemi. Podniosłem przedmiot. Naszyjnik. Rozpoznałem go szybko. Należał do Beverly. Musiała go zgubić. Postanowiłem więc oddać go jej z samego rana. Teraz już było za późno, aby ją nękać.
Otworzyłem znajome drzwi. Przywitało mnie wnętrze mojego pokoju. Zgodnie z przewidywaniami elf leżał rozwalony na swoim łóżku, nie kontaktując z otaczającym go światem. Wzruszyłem ramionami. Nic dziwnego. Zwykle o tej godzinie też spałem. 
Wziąłem szybki prysznic, po którym położyłem się na własnej leżance. Przytuliłem się do poduszek. Zamknąłem oczy, odpływając. 
***
Skończyłem poranną toaletę, szybko powtórzyłem materiał i spakowany na zajęcia, udałem się do sąsiedzkiego dormitorium. Odnalazłem pokój Beverly, do którego drzwi pośpiesznie zapukałem. Otworzyła mi zaskoczona dziewczyna. 
- Nie spodziewałam się tutaj ciebie, o tej porze - przywitała mnie dość zdziwiona.  
- Znalazłem to na korytarzu, naszyjnik który chyba wczoraj miałaś w kawiarni. Może ma jakąś sentymentalną wartość, więc postanowiłem ci go zwrócić od razu - wyjaśniłem, podając przedmiot. - Nie ma za co - dodałem szybko. 
Dziewczyna spojrzała na biżuterię i uśmiechnęła się na widok złotego łańcuszka. 
- Nawet nie wiem, jak mam ci dziękować - odpowiedziała, zapinając na swojej szyi naszyjnik. Odwzajemniłem delikatnie uśmiech. 
- Do zobaczenia później, spieszę się na lekcje - pożegnałem się ze znajomą i skierowałem się w stronę wyjścia z akademika. Czekał mnie kolejny dzień nauki. 
*** 
Lekcje skończyły się wyjątkowo szybko. Niestety. Czekał mnie wspaniały wieczór, który spędzę wśród książek. Opcja ta zresztą nie wydawała się nieprzyjemna. Z wyjątkiem wczoraj właśnie tak wyglądała reszta mojego dnia. Nauka to moje hobby. Przyszedł czas na dalsze zakuwanie zaklęć. Egzaminy zbliżają się wielkimi krokami. Nawet jeśli zaliczę teorię, z praktyką może być gorzej. Bycie mieszańcem nie należy do najłatwiejszych. 
Wracałem właśnie do akademika, kiedy dostrzegłem znajomą postać. Beverly. Dziewczyna odłożyła na ziemię swoją torbę i pomachała mi na przywitanie. Poszedłem do niej pewniejszym krokiem. Po krótkiej rozmowie o tym, jak minął nam dzień, mieliśmy wspólnie udać się na stołówkę, kiedy niemal w mgnieniu oka ktoś przemknął obok nas. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że nieznajomy pochwycił pozostawioną na ziemi torbę dziewczyny. Obiegł w stronę głównej bramy akademii. 
Niedługo zaczynała się cisza nocna. Nie mogłem jednak pozwolić, aby złodziej odbiegł z rzeczami Beverly. Teraz albo nigdy. W innym wypadku dziewczyna mogłaby już nigdy nie odzyskać swoich rzeczy. 
- Szybko - zawołałem w jej kierunku. - Za nim!
Nie liczyło się, że spóźnimy się na czas. Musimy złapać złodzieja.

Beverly? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow