Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 23 grudnia 2020

Od Darumy cd. Luciena

Ucieszyłem się na widok Luciena. Wyglądał jednak na zmartwionego, jakby męczyły go nieznane mi myśli. Poruszyłem niespokojnie uszami. Coś mi nie pasowało. 
Chłopak mimo wszystko odwzajemnił mój uśmiech. Pragnąłem dodać mu pewności siebie. Choć poruszył ustami, najwyraźniej próbując coś powiedzieć, ostatecznie dał mi znać ręką, abym ruszył za nim. Kiwnąłem głową, uważając, aby nie zaczepić o niego porożem i poszedłem za Lucienem. Nie znałem celu podróży, ale ufałem ciemnowłosemu. Zwątpiłem w momencie, kiery poprowadził mnie na wąskie i strome schody. Rzuciłem mu pytające spojrzenie. Postanowiłem jednak podjąć się tego dosłownie wygórowanego żądania. Ostrożnie stawiałem każdy krok. Brak słuchu znacznie wpływał na równowagę, a moje gabaryty całkowicie nie ułatwiały sprawy. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć na szczyt schodów. Przeżyłem, a na samej górze spojrzałem w dół. Przeszedł mnie dreszcz. Nigdy więcej. 
Kontynuowałem spacer za Lucienem. Ostatecznie dotarliśmy długim korytarzem pod zdobione drzwi. Mój towarzysz zarysował w powietrzu pewien symbol. Przekręciłem głowę na bok. Chłopak coś powiedział, ale oczywiście nie usłyszałem. Westchnąłem. 
Koniec końców nie doszyliśmy do żadnego porozumienia, więc Lucien po prostu zapukał do drzwi i przepuścił mnie w nich, abym wszedł pierwszy do pomieszczenia. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, gdzie się znajdujemy. Przestronna, zdobiona sala, w której się znajdowaliśmy, należała do Rhysandra. Po władcy nie było jednak śladu. 
Oczywiście czekaliśmy na niego przez kilka minut. Lucien wydawał się być zdeterminowany, ale po jakimś czasie dał mi ruch ręką i opuściliśmy komnatę. Pokręciliśmy się bez celu po labiryncie korytarzy, a ostatecznie skierowaliśmy się w stronę stołówki. 
Jadalnia, podobnie jak reszta zamkowych pomieszczeń, była bogato zdobiona. Choć sam wychowywałem się w luksusach, dalej nie mogłem oderwać wzroku od niezwykłych, ręcznie rzeźbionych ornamentów. Trzymałem głowę wysoko, obserwując wszystkie ozdoby. 
Lucien poruszył ustami, najwyraźniej chcąc mi coś powiedzieć. Uśmiechnąłem się delikatnie. Nie mogłem się doczekać powrotu słuchu. Cisza, która mnie otaczała była wręcz przytłaczająca. Możliwe byłoby oszaleć od niej. Na szczęście efekt ma nie trwać wiecznie. 
Szybko domyśliłem się, że chłopak proponuje mi posiłek. Kiwnąłem głową i ze stojącego pod ścianą stolika podniosłem talerz, na który nałożyłem pysznie wyglądającej sałatki. Lucien również wybrał porcję dla siebie. Usiedliśmy przy jednym blacie. 
Sałata ze świeżymi warzywami, którą jadłem, była przepyszna. Dawno nie próbowałem czegoś tak dobrego. Posiłek posmakował mi tak, że nie zauważyłem nawet, jak powoli wraca mi słuch. Najpierw zdołałem dosłyszeć najgłośniejsze hałasy, dopiero później dałem radę zrozumieć słowa Luciena.
- Wszystko dobrze? - zapytał, najwyraźniej zauważając moje chwilowe roztargnienie. Faktycznie ciężko było mi się przyzwyczaić do normalności. Każdy dźwięk zaczynał mi nawet przeszkadzać. Kilka sekund więc zajęło mi przeanalizowanie słów ciemnowłosego. Poruszyłem niespokojnie uszami. 
- Czuję się tylko trochę nieswojo - opowiedziałem cicho. Mój głos brzmiał dziwnie. Nie sądziłem, że chwilowa utrata słuchu może przynieść takie efekty. Miałem nadzieję, że znowu szybko się przyzwyczaję do tego wszystkiego. Na co dzień miałem dość wyostrzony zmysł słuchu. Polegałem głównie na nim. Teraz, moja mocna strona obróciła się przeciwko mnie. Drażniące hałasy przyprawiały mnie o ból głowy. Właściwie miałem ochotę jedynie się przespać. Miałem nadzieję, że sen przywróci wszystko do normalności. Spojrzałem na zmartwionego Luciena. Szybko wyjaśniłem mu powód złego samopoczucia i opowiedziałem o planach drzemki. 

Lucien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow