Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 21 września 2022

Od Hiromaru cd. Eny

— To świetny pomysł! — zgodziłem się od razu.
Tak, to na pewno przyciągnęłoby wieśniaków do Willowa i przełamało ostatnie bastiony oporu przed adoptowaniem wilczka. Bo to prawda, że Willow bawił się z nami i z Marion, ale widziałem, że od czasu do czasu ludzie z wioski rzucają szczeniakowi nieco krzywe spojrzenia. Nie dziwiłem im się – o tym pożarze będą opowiadać jeszcze przez długie lata, a niejeden z wieśniaków na pewno budził się w nocy z koszmaru, w którym jego dom trawiły żarłoczne płomienie. Wioska była już prawie w całości odbudowana, zaś ja, choć oczywiście cieszyłem się z tego, że domy znów stanęły i ludzie mieli gdzie mieszkać, to jednak w głębi serca zastanawiałem się, co czuli patrząc na jasne, świeże ściany? Czy była to radość, bo nowe domy były takie ładne i czyste, czy raczej smutek i nostalgia, bo te, w których mieszkali długie lata, obróciły się w rozwiany wiatrem popiół?
Ja sam nie przywiązywałem się do rzeczy materialnych – przez całe życie miałem niewiele, często zmieniałem miejsce pobytu, a wszystko, czego używałem, nie należało do mnie. Spałem pod cudzym dachem, jadłem cudze jedzenie i nieraz chodziłem w cudzych ubraniach. Jeśli coś mi zabrano albo przepadło, to trudno – dopóki miałem Isagomushiego, nic mi nie przeszkadzało. Ale ci ludzie? Byli moim przeciwieństwem – całe życie w tym samym miejscu, otoczeni tymi samymi twarzami i tymi samymi przedmiotami – ich wspomnienia nie żyły tylko w ich głowach, one były rozpięte i rozciągnięte wśród wszystkiego tego, co otaczało wioskę.
A teraz przepadły.
Potrząsnąłem głową, odganiając od siebie te myśli — teraz powinienem skupić się na tym, by pokazać Willowa jako dobrego i przydatnego stróża całej wioski, a także uroczego pluszaka, którego zawsze w nim widziałem. Prawda, że gdy podrośnie, Willow będzie pluł kulami ognia, tak samo, jak robili to jego rodzice. Ale nim to miało nastąpić chciałem się upewnić, że szczeniak będzie miał tu kochającą i dobrą rodzinę.
Od razu wzięliśmy się z Eną i Marion za planowanie całego przedsięwzięcia. Dziewczyna wzięła na siebie powiadomienie pozostałych mieszkańców wioski, że na wieczór chciała, by wszyscy się zebrali i zobaczyli coś specjalnego. Jak na razie nie mówiła im, o co konkretnie ma chodzić – w sumie to po przedyskutowaniu wszystkiego doszliśmy do wniosku, że lepiej byłoby utrzymać całość w tajemnicy i zrobić niespodziankę, żeby nikt nie miał okazji do tego, żeby mówić o Willowie jakiekolwiek złe rzeczy.
Zaś my obaj, razem z samym wilczkiem, zniknęliśmy na pewien czas z pola widzenia wieśniaków. Przyzwyczaili się już do naszej obecności, ale większość wioski była odbudowana na tyle dobrze, że wystarczyło już tylko zająć się szczegółami, więc nie byliśmy aż tak bardzo potrzebni.
Tam, skryci przed spojrzeniem innych, zaplanowaliśmy i przećwiczyliśmy mały „występ”, którym Willow miał podbić serca mieszkańców wioski. Bo ludzie co prawda zerkali na nasze poczynania i część wiedziała już, że Willow potrafi chociażby usiąść na komendę, ale nie wiedzieli przecież wszystkiego.
Zrobiło się popołudnie, akurat wszyscy zebrali się na obiad. Razem z Eną skorzystaliśmy z gościny miejscowych, każdy z nas dostał swoją przydziałową miskę jedzenia, a potem rozsiedliśmy się tam, gdzie było miejsce i obaj wzięliśmy się za jedzenie.
Mi tym razem średnio szło – żołądek ściskał mi się lekko zdenerwowaniem, czułem w brzuchu nieprzyjemną gulę. Głowa wiedziała, że Willow sobie poradzi i wszystko będzie dobrze, ale stres był silniejszy ode mnie i mimowolnie się martwiłem. Wilczek wyczuł widać mój nastrój, bo gdy tylko skończył swoje jedzenie, przyszedł do mnie i trącił nosem moje kolano. Pogłaskałem jego łeb, a dotyk miękkiej i puszystej sierści wywołał w sercu falę nostalgii — minie jeszcze trochę czasu i nie będę mógł się spotykać z Willowem tak często.
— Nie martw się, pójdzie nam dobrze — Ena podniósł mnie na duchu. — I Willow też da radę.
Skinąłem głową, na moją twarz wypłynął w końcu uśmiech. Isa trącił mnie nosem w policzek, mój uśmiech się poszerzył.
— Tak, będzie dobrze. Już my się o to postaramy.
I tym sposobem przyszedł moment, gdy mieliśmy pokazać sztuczki Willowa pozostałym.
Marion zwołała wszystkich na małym placu w wiosce, my zaś stanęliśmy z wilczkiem, gotowi do pokazów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow