Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 10 października 2023

Od Arrirosa C.D Cyraenan

  - Arriros! - Po ogromnej sali rozszedł się donośny głos nauczycielki co sprawiło, że tryton prędko uniósł głowę z promienistym uśmiechem. Obok pani profesor stała dziewczyna z roku niżej. - Dyrektor cię wzywa. - Na jej twarzy pojawił się śliski uśmiech. "Co planujesz ty wiedźmo?" Pomyślał chłopak schodząc powoli w dół po schodkach by udać się do drzwi. Czuł, że kobieta za nim nie przepada i uczucie było odwzajemnione. Arriros domyślił się, że musiała go chociaż częściowo przejrzeć, każdy inny profesor go ubóstwia i daje fory, bądź prosi o przysługi, który ten szybko wykonuje. Widocznie to nastawienie niezbyt podchodzi do jej gustów. "Kto by chciał dla niej być miły tak czy tak, zmarszczona jest jak stara bulwa." Wychodząc z sali zauważył, że koło niego idzie wcześniej przez niego zauważona dziewczyna, która najwyraźniej miała za zadanie go odeskortować. 

-Nie jestem chyba w tarapatach? -  powitał szerokim uśmiechem towarzyszkę, co sprawiło, że młoda dziewczyna się od razu pokryła rumieńcami. 

-Nie nie! Oczywiście, że nie. - Pomachała rękoma spłoszona. - Raz na jakiś czas uczniowie dostają misje poza Akademią, byśmy nabrali doświadczenia. - Powiedziała chowając głowę w ramionach. Nie potrzebował więcej informacji i nie pytał. Różowowłosy myślał dzisiaj tylko o tym by odpocząć i mieć wszystko w czterech literach. "Dopiero co się tu dostałem, a już dostanę jakąś gówno misje" Zirytowany Arriros złamał węgiel, którym robił notatki i wciąż trzymał w ręku. "Jeszcze ta paciocha od eliksirów mnie udupiła dzisiaj na teście" Chłopak zdawał sobie sprawę, że nie był najmądrzejszą muszelką w oceanie, ale by pozostać w Akademii wypruwał sobie żyły już od samego początku. Po chwili byli już pod pokojem dyrektora, dziewczyna sprawnie się ulotniła, jakby czegoś bardzo się bała. Otwierając drzwi Ari szybko poznał odpowiedź na dziwne zachowanie uczennicy. 

-Na co czekasz? Siadaj - Dyrektor przekręcił oczami zirytowany.

-Tak proszę Pana! - Pośpiesznie uśmiechnął się chłopak mimo chęci natychmiastowego opuszczenia pokoju. Dzisiaj miał wyjątkowo zły dzień, a jeszcze do tego ten stary pierd miał mu dać jakieś ważne zadanie. 

- Na oceanie od północnej granicy krainy Kernow pojawiały się nietypowe anomalie. Wiry wodne nie są rzadkością, jednak kilka na raz, a na dodatek każdy kręcący się w inną stronę to nie przelewki. Niepokoi nas również, że przemieszczają się dziesięciokrotnie szybciej niż typowe wiry. Mogą spowodować ogromne szkody w rafie. - Zmarszczył brwi dyrektor mówiąc dość donośny tonem, jakby młodzieniec znajdował się kilkanaście metrów od niego, a nie tuż za biurkiem. -  Przystań na skraju Kernow straciła już trzy statki towarowe, są to straty na setki złotych monet! Jeden również należał do naszej szkoły! -Uderzył pięścią o biurko co wzdrygnęło Arrirosa. "Typ ma ewidentnie ze sobą jakieś problemy" Pomyślał i przytakiwał głową jak grzeczny piesek. - Musicie odkryć czego to jest sprawka, jesteś jedynym z nielicznych uczniów w Corvine, który jest w stanie sprawie poruszać się w wodzie. Twoim towarzyszem będzie gwiazdka Akademii Lauga.. Cyraenan. Masz być użyteczny i nie przynieść nam wstydu! Zrozumiałeś? - Czarnoksiężnik spojrzał na chuderlaka spode łba.

-Oczywiście Panie dyrektorze, może Pan na mnie liczyć! - Odparł wesoło, wstając i czym prędzej opuszczając pokój słysząc za sobą tylko burknięcia. Podczas spokojnego zamykania drzwi rozejrzał się w poszukiwaniu żywej duszy na korytarzu. Orientując się, że wokół nikogo nie ma uderzył pięścią o ścianę. 

- Bodajbyś szczezł suczisynu - Burknął zaciskając zęby z niebywałą siłą. Odetchnął głęboko i otrzepał się, by po sekundzie przywdziać na twarz szeroki uśmiech. "Załatwię to jak najszybciej, to może dadzą mi trochę spokoju"

- - -

Będąc na placu Arriros zdał sobie sprawę, że nie wie kogo szuka. Błądził wzrokiem po każdym przechodniu, aż dostrzegł rudą kitę. Mężczyzna intensywnie wpatrywał się w niego głębokimi jak ocean oczami. Arriros od razu wiedział, że to on będzie mu towarzyszyć. Zbliżając się żwawym krokiem i przywdziewając najurokliwszy uśmiech dostrzegł szpiczaste uszy ucznia. "Elf został przydzielony do takiego zadania? Niby jak on ma mi sie przydać.."

-Umiesz coś przydatnego? - Ari chwilowo zdębiał mając wrażenie, że mężczyzna przeczytał jego myśli. Zorientował się jednak, że to nie była przyczyna, wzrok stojącego przed nim chłopaka mówił więcej niż słowa. "Jestem w stanie grzmotnąć Cię w ten niewyparzony ryj" Pomyślał uśmiechnięty od ucha do ucha Ari. "Typ królewicza, moje szczęście.. zawsze ładna buźka musi mieć najbardziej kutasiarski charakter" co różowowłosy najlepiej wiedział po sobie. 

- Ciebie również miło poznać. -  Zachichotał z największym urokiem na jaki było go stać. - Jestem Trytonem, więc w tej misji na pewno będę pomocny. - Wyszczerzył się jeszcze szerzej pokazując szereg białych zębów. "W przeciwieństwie do Ciebie.."

- Po prostu mi nie zawadzaj. - Prychnął mężczyzna, co spowodowało przypływ gniewu u Arrirosa. "Nie martw się, jak coś będzie chciało Cię pożreć to nawet nie kiwnę palcem gnojku". Chłopak myślał, że wystarczającą ilość arogancji i wyższości otrzymał od dyrektora Corvin, ale widać cały jego dzień zapowiadał się wypełniony dupkami.

- Jestem Arriros. - Chłopak stanął centralnie przed uczniem.

-No i? - Elf uniósł wysoko brew skanując go wzrokiem.

- Uważam, że znacznie sprawniej pójdzie nam misja, jeśli będziemy wiedzieli jak się do siebie zwracać. - Nie dając się sprowokować uśmiechał się i patrzył prosto w oczy nieznajomemu, z którym miał najpewniej spędzić kilka dni. 

-Cyraenan - Odparł krótko pokazując ostre zęby wyglądające jak u vampira. 

"Cyrananan nenn.. na co ja pytałem... ktoś z zespołem turetta nadawał mu imię?" Burknął do siebie w głowie. 

-Jesteś elfem? - Dopytał zaplatając dłonie za sobą przez co wyglądał jak zaciekawione dziecko. 

-Nie obrażaj mnie, żywiołakiem. - Odparł już widocznie podirytowany, że jest mu zadawane tak dużo pytań. - Ugh.. iście taką długą drogę do rzeki by szybciej się dostać do oceanu.. co za męczarnia. - Cyr zaczął narzekać dość donośnym tonem. Arriros zaczął błagać w sercu by nie stał się zaraz niańką na kilka dni. Szukając rozwiązania jego uwagę przykuł jeden z jego ulubionych sposobów transportu.

-Możemy polecieć na gryfach. - Arriros wskazał palcem na cudowne stworzenia ubrane w siodła. 

Cyr wyglądał aż nadto zachwyconego tym pomysłem, myśl o podróży pieszo była dla niego najwyraźniej bardzo nieprzyjemna. Popędził trytona i już po kilku minutach byli rozliczeni i gotowi do lotu. Gryfy odbiły się od ziemi i potężnymi skrzydłami wzbiły się do góry. 

- YuuHuu! - Mężczyzna tak się podekscytował, że prawie przechylił się za bardzo do tyłu i stracił równowagę, którą odzyskał po kilku szerokich machnięciach rękoma. Arriros patrzył na to co się dzieje z niedowierzaniem, zaczynał być pewny, że nie wrócą z tej misji żywi. Cyr bez większego problemu skierował się w odpowiednim kierunku i wyszczerzając zęby pozwolił sobie na chwilę zabawy między obłokami. Różowołosy nie pytał, nie komentował tylko grzecznie podążał za towarzyszem, stwierdził, że lepiej mu nie zawadzać póki ma dobry humor. Mężczyzna resztę drogi wyglądał na pogrążonego w myślach, co szło Ariemu na rękę. Nie odzywał się tylko sam napawał się przyjemnym lotem nad chmurami. Czas zleciał nieubłaganie szybko i większość drogi przelecieli w zaledwie kilka godzin.

-Przerwa - Usłyszał nagle za sobą głos towarzysza. 

-Zostało nam tylko godzina lotu - Uśmiechnął się Arriros zerkając przez ramię by ujrzeć Cyraenana szybującego w dół. "No tak gówno cię obchodzi moje zdanie" westchnął ciężko chłopak by po chwili ruszyć za mężczyzną. 

Chłopak zeskoczył z gryfa i przywiązał go do drzewa. Kiedy się obrócił dostrzegł jak żywiołak trudzi się z zwykłym zawiązaniem supła. "To ma być ten geniusz?" Pomyślał i podszedł do mężczyzny by przejąc lejce i zgrabnie je przywiązać do gałęzi wciąż nie zdejmując uśmiechu z twarzy. Cyraenan jedynie spojrzał na niego niemrawo. "Nie ma za co parchu" wraz z momentem, gdy Ari mówił sam do siebie w myślach, jego towarzysz odwrócił się i już pierwszym krokiem potknął o wystającą z ziemi gałąź. Różowowłosy z całej siły próbował powstrzymać śmiech, jednak mimo to po policzkach spłynęło kilka łez rozbawienia. 

- Nic Ci nie jest? - Uklęknął przy nim udając zmartwionego. 

- Zostaw mnie! - Krzyknął zawstydzony Cyr i by schować swoje emocje podskoczył do góry i szybko pomaszerował przed siebie. Arriros pozwolił wtedy by z jego ust wydobył się delikatny chichot. "On to mi bardziej błazna przypomina". W rozbawieniu jego uwagę przykuła znajoma roślinność zaledwie kilka metrów dalej.

"Jedzonko!" Uśmiechnął się od ucha do ucha Arriros widząc krzew trujących jagód. Szybkimi ruchami zerwał kilka i uniósł rękę do góry by móc zasmakować jednego ze swoich ulubionych przysmaków. Szybko jednak jego plany legły w gruzach, gdyż jego towarzysz uderzył go w dłoń przez co chłopak upuściłam wszystko na śnieg. 

-Jesteś głupi? One są trujące - Fuknął mężczyzna patrząc na niego z wyższością. "Przecież jak ja mu zaraz nie przydzwonię to mnie rozniesie.." Ari zmusił się do uśmiechu tylko przez to, że do jego głowy przyszedł ciekawy pomysł. Robiąc do Cyraenana minę jak zagubione szczenie ponownie zerwał jagódki i wsadził je jak najszybciej do ust przełykając bez żadnego pogryzienia. Żywiołak przez chwilę zrobił oczy jak dwie złote monety i zaniemówił. Arriros czując, że jego plan działa rozpoczął swoją grę aktorską. Wybałuszył oczy i zaciągnął ślinianki do pracy by wypuścić jak najwięcej piany z ust. Usuwając się powoli na zimną ziemię w konwulsjach zręcznie odgrywał wszystkie objawy otrucia. Wiedział, że nawet taki geniusz jak gwiazdka Akademii Lauga nie wykryje jego gry aktorskiej. Zjadł w życiu zbyt dużo trujących roślin, by nie wiedzieć jakie zmiany w organiźmie wywołują, tyle że dla ciała Ariego toksyny były jak skuteczny medyczny eliksir. 

- Przecież mówiłem, że są trujące! - Spanikowany mężczyzna robił kółka wokół różowowłosego - Nie mam odtrutki! Muszę kogoś wezwać.. lekarza! - Słysząc przerażenie w głosie żywiołaka tryton nie mógł już wytrzymać i wybuchnął śmiechem wijąc się po ziemi. "Gdybyś tylko widział swoją minę łajdaku!!

<Cyraenan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow