Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 26 kwietnia 2020

Od Carmen cd Beverly&Nix

- Mógłbym zapytać o to samo. - zaśmiał się drwiąco. - Nie wykluczone, że robię tu to samo, co ty. – postanowił zdjąć kaptur i tym samym nie ukrywać swojej tożsamości. Zirytował mnie jego ton.
- Nie mam ochoty bawić się w zgadywanki. – stwierdziłam.
- A ja tak. Nix. – podał mi dłoń, na co ja również mu ją podałam i niechętnie uścisnęłam. Najwyraźniej miał niezłą frajdę z tej rozmowy. Ja nie. - Wypadałoby też się przedstawić. – dodał z kpiącym uśmiechem. Coraz bardziej zaczął mi działać na nerwy. - Carmen. - burknęłam. - Dalej nie wiem, co tu robisz. – dodałam, przyglądając mu się dokładnie. Miał interesującą urodę. Posiadał bujne blond włosy, jego cera była jasna, a oczy koloru atramentowego. Dodatkowo był wysoki, sądzę że niezbyt umięśniony, ubrany cały na czarno.
- Wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza i "potrenować" - zaśmiał się ponownie. - Będę przeszkadzał księżniczce? – teraz już wiedziałam, że przesadził.
- Oh, daruj sobie. - wywróciłam oczami.
- Zgodnie z rozkazem madame. – ukłonił się a ja poczułam pierwszy raz od dłuższego czasu aż tak ogromne zażenowanie. Zapewne musiałam zrobić naprawdę dziwną minę, ponieważ zauważyłam, że Nix powstrzymuje śmiech.
- A co ty tu robisz? – zapytał, a ja poczułam się lekko zakłopotana. Szybko jednak obrałam taktykę.
- Nie twój interes złotko. – uśmiechnęłam się ironicznie, odsłaniając swoje kły. Teraz już wiedział, kim jestem.
- Nie wiem, czy jest sens kontynuować tą rozmowę, skoro nie chcesz mi powiedzieć nawet, po co tu przyszłaś. - wywrócił oczami. - Bywaj więc, nie wykluczone, że spotkamy się tu jutro. – dodał, po czym zaczął powoli odchodzić. Poczułam poczucie ulgi. Ta rozmowa mnie tylko zmęczyła i zniechęciła do pozostania dłużej na łące tej nocy. Postanowiłam więc wrócić jak najszybciej do akademii. Używając swoich nadnaturalnych zdolności szybko znalazłam się na terenach szkoły, a następnie w swoim pokoju. Wzięłam zimny prysznic i położyłam się do łóżka. Nie miałam problemu z zaśnięciem, lecz wzięło mnie trochę na przemyślenia. Mam wrażenie, że ta nowa znajomość nie zakończy się szybko.

Obudziłam się dosyć wcześnie, co mi nie przeszkadzało. Nie czułam się zmęczona po dzisiejszej nocy, wręcz przeciwnie, czułam, że chcę tam się jeszcze dziś wybrać. Byłam ciekawa, czy ten żywiołak się jeszcze zjawi. Podeszłam do biurka i spojrzałam na plan lekcji.
- Aha, świetnie. – mruknęłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie poleżę bezczynnie parę godzin w swoim pokoju. Muszę iść za pół godziny na zajęcia z patroli. – Ku*wa, wyglądam jak g*wno. – spojrzałam na siebie w lustrze, które znajdowało się obok. Postarałam się jak najszybciej ogarnąć, aby wyglądać w miarę znośnie i wybrałam się następnie na zajęcia.
Dzisiaj były wyjątkowo krótkie, co szczególnie poprawiło mi humor. Nie miałam ochoty na treningi. Ze względu na to, że można było na legalu sobie wyjść pod pretekstem indywidualnych ćwiczeń, czego i tak nikt nigdy nie robi, wyszłam poza mury akademii i wybrałam się do pobliskiego lasu. Wszyscy wybierali się bardziej na polany, aby coś zajarać. Przeszła mi myśl, żeby wybrać się z nimi, ale stwierdziłam, że nie mam ochoty być przez resztę dnia naćpana. Nie spieszyło mi się wyjątkowo, chciałam zachować siły na później. Delektowałam się wyraźnymi zapachami kwiatów, trawy i drzew. Przeszkodził mi tylko jeden zapach.
- Proszę proszę… Ile razy jeszcze się z kimś spotkam ? Zawsze tu było spokojnie. – narzekałam w myślach. Skierowałam się w stronę tajemniczej postaci, która prowadziła rozmowę z wiewiórką. Kiedy mnie zauważyła, natychmiast chciała odejść w inną stronę. Ja jednak jej w tym przeszkodziłam.
- Co tu robisz teraz? – zapytałam.
- Nic, właśnie wracam. – odpowiedziała szybko, widać że się speszyła.
- Okej ? Trochę dziwne że rozmawiasz z tymi futrzakami w biały dzień, każdy tu może się zjawić, a to wygląda idiotycznie. – zwróciłam jej uwagę. Nie wzbudzała we mnie szczególnej empatii. W sumie tak jak większość osób.
- Za kogo Ty się uważasz, że zwracasz mi bezczelnie uwagę ? – powiedziała cicho. Zauważyłam po jej tonie, że nie chce się wdawać w kłótnie. Stwierdziłam, że jej odpuszczę i po prostu się przedstawię.
- Spokojnie, spokojnie, jestem Carmen, jak chcesz możesz już sobie iść.
- Beverly. – odpowiedziała krótko i odeszła. Poczułam się trochę głupio że tak na nią naskoczyłam, ale wydawała mi się podejrzana, wiele osób które znałam wydawały się niewinne, a w rzeczywistości były niczym szatan. To już chyba taki odruch. Nie chciałam pozostać dalej w tym miejscu sama, nie pobyłam zbyt długo, ale wolałam wrócić do swojego pokoju w akademiku.

Już nastał wieczór. Teoretycznie byłam umówiona, w praktyce sama nie wiedziałam, czy chcę się z nim spotkać. Po co mi taka znajomość spoza murów szkoły? Może jest jakimś szpiegiem? Nie no, bez przesady, mimo wszystko nie wiem czy warto tracić czas. Zamiast powoli wychodzić, położyłam się i próbowałam zasnąć. Niestety dobrze wiedziałam, że to mi się nie uda. Potrzebuję się jeszcze przewietrzyć i jakoś poukładać swoje myśli. Ubrałam się szybko w czarną bluzę i czarne jeansy i wyszłam z pokoju. Wydostałam się z tej całej posranej akademii najszybciej jak mogłam, po paru minutach znajdowałam się za bramą i biegłam w kierunku łąki tak szybko, aby nikt nie mógł się zorientować że ktoś właśnie się wydostał ze szkoły.
Tym razem nie byłam pierwsza. Niedaleko mnie stał już Nix, unosząc nad swoją dłonią płomień ognia, który bez problemu mógłby mnie zniszczyć. Podobno ćwiczy tutaj swoje moce, ale co jeśli to jest jakaś zasadzka ? Wzięłam wdech. Chyba warto zaryzykować.
- Jestem. – mruknęłam, a chłopak się odwrócił w moją stronę.

Nix ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow