Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 23 listopada 2020

Od Darumy cd. Luciena

 Obserwowałem wychodzącego z biblioteki Luciena. Wyszedł porozmawiać z nieznaną mi kobietą na temat jednego ze składników. Jak mnie pamięć nie myliła, były to łzy feniksa. Nigdy w życiu nie spotkałem się z tym legendarnym stworzeniem. Czy naprawdę możliwe będzie odnalezienie go w celu otrzymania brakującej rzeczy? Przygryzłem policzek od środka. Miałem nadzieję. 
Stojąca obok mnie kobieta zaproponowała poinformowanie o całej sprawie głowy dworu. Nie miałem ku temu żadnych obiekcji. Udałem się za nią. Jedynie pomoc książąt mogła nam umożliwić wykonanie eliksiru. Muszą się zgodzić.
Po krótkiej rozmowie z młodzieńcami, kobieta zaprowadziła mnie do ogrodów w środku których znajdowała się szklana kopuła. Właśnie w tej niecodziennej zielarni zaczęliśmy poszukiwania odpowiednich roślin. Pierwszy raz miałem przyjemność oglądać niektóre znane mi jedynie ze stron podręczników kwiaty czy trawy. W pamięci recytowałem właściwości kilku z nich. Ból brzucha, mdłości, zakażona rana....
Z zamyślenia wyrwał mi głos kobiety. 
- Wiesz, jak zbierać mandragorę? - Na zadane pytanie, podszedłem do niej, spoglądając na podłużne, zielone liście.
- Potrzebujemy korzenia, prawda? - przypomniałem, patrząc zaciekawiony na roślinę. Ze szkoły pamiętam, że nie należy ona do najłatwiejszych do zdobycia, a dodatkowo nieumiejętne zbieranie jej może przynieść nieprzyjemne skutki.
- Owszem - przytaknęła kobieta. - Masz wyostrzony słuch, jak się domyślam? 
Kiwnąłem głową w odpowiedzi. Faktycznie moje uszy zapewniały o wiele lepszą słyszalność. Wystarczyło postawić je pionowo i żaden dźwięk mi nie umknie. 
- Pisk mandragory może ogłuszyć, a nawet zabić - wyjaśniła moja rozmówczyni. Oczywiście wiedziałem o tym doskonale. Owa roślina została opisana dokładnie w trzecim podręczniku do zielarstwa, a ja czytałem go z pięć razy. 
- Może lepiej wyjdę - odparłem i skierowałem się w stronę drzwi. Kobieta jednak mnie zatrzymała.
- Potrzebuję twojej pomocy - przyznała. - Proszę - dodała, podając mi pokruszone liście nieznanej mi rośliny. - Sprawi ona, że na koło godzinę całkowicie ogłuchniesz, ale krzyk mandragory stanie się dla ciebie nieszkodliwy. Oczywiście sama też go zażyję. To najlepszy sposób na poradzenie sobie z tą rośliną - wyjaśniła pewnym głosem. Chwilę później, dopóki jeszcze oboje mogliśmy się komunikować, kobieta opowiedziała mi o tym, jak zebrać mandragorę. 
Zjadłem gorzkie zioło. Wtedy ogarnęła mnie nieprzyjemna, głucha cisza. Rozejrzałem się niepewnie, zaskoczony nieznanym dotąd uczuciem. Przez chwilę nawet straciłem równowagę i potknąłem się o własne nogi. Moja towarzyszka wyjaśniła mi wcześniej, że takie objawy przejdą po chwili. 
Kiedy oboje byliśmy już gotowi, kobieta wspomagając się łopatką, wykopała ruchomy, brzydki korzeń. Mandragora przez chwilę machała łapkami, otwierając małą paszczę najszczerzej jak tylko potrafiła. Cieszyłem się, że nie słyszę jej krzyku. Musiał być okropny. 
Moja towarzyszka wyciągnęła z kieszeni małe zawiniątko. Było w nim kilka jagód, które po chwili kobieta wsypała roślinie do buzi. Po chwili brzydki korzeń przestał się ruszać. Równocześnie, czego domyśliłem się po jego mimice twarzy, zamilkł. 
Uśmiechnąłem. Udało nam się! Dalej w milczeniu zebraliśmy resztę roślin i wróciliśmy do budynku. Oczywiście, dalej nic nie słyszałem. Było to dość zabawne uczucie. Mijani mieszkańcy dworu próbowali nawiązać z nami rozmowę, a ja widziałem jedynie, jak ruszają ustami. Kobieta pokazywała im upolowaną mandragorę, na co kiwali głowami i odchodzili rozbawieni. Chciałem, aby to nieprzyjemne uczucie głuchoty już minęło. 
Wtedy poczułem nagłe szturchnięcie w ramię. Odwróciłem głowę, spoglądając na Luciena. Chłopak wpatrywał się we mnie przez chwilę szczerze zaskoczony. Powiedział coś, ale nie udało mi się tego odczytać z ruchu warg. 
Uśmiechnąłem się niezręcznie i pokazałem na korzeń. Nie słyszę cię. 

Lucien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow