Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

sobota, 30 lipca 2022

Od Eny CD. Hyo

Wyruszyliśmy w dalszą podróż niedługo później. Czułem się już znacznie lepiej. Podawane przez uzdrowicieli zioła w końcu zaczynały działać. Oczywiście też odpoczynek, z którego korzystałem w ciągu kilku ostatnich dni. Gorączka mijała, a ja sam zauważałem poprawę w swoim samopoczuciu. Bez problemu już oddychałem i byłem w stanie pokonywać większe dystanse. Choroba przechodziła szybko. Na szczęście. 
Przed wejściem na konia zażyłem dawkę leku, który przygotowano dla mnie na drogę. Kilka dawek dalej trzymałem bezpiecznie w torbie podróżnej. Zielarze poinformowali mnie, że powinienem brać je jeszcze przez jakiś czas, dopóki nie poczuję się już zupełnie dobrze. Miałem nadzieję, że nastąpi to w najbliższej przyszłości. Nienawidziłem być chory. Oby przeziębienie nie złapało mnie przez kolejne kilka lat! Obiecałem sobie, że od tej pory będę jeszcze bardziej dbać o swoje zdrowie. 
Wsiadłem na konia. Nie wyszło mi to tak szybko i zwinne, jak do tej pory. Choroba wyczerpała moje ciało, sprawiając, że niezwykle powoli dochodziłem do siebie. 

Hyo usiadł zaraz za mną. Objął mnie ramionami w obawie, że przypadkiem mógłbym spaść. Nie sądziłem, że było to aż tak konieczne - czułem się na tyle dobrze, aby utrzymać się na koniu. Uścisk jednak nie przeszkadzał mi w żaden sposób. Mógłbym go nawet określić mianem przyjemnego. Dlatego też zaakceptowałem naszą aktualną pozycję bez słowa, wtulając się w chłopaka. 
Droga mijała mi szybko. Wprawdzie w połowie naszej podróży straciłem kontakt z otaczającym mnie światem. Dopadła mnie niekontrolowana drzemka. Widocznie, dalej wycieńczone chorobą ciało potrzebowało odpoczynku.
Obudziłem się dopiero niedługo później. Byłem lekko zamroczony i roztrzepany, ale całkiem wypoczęty. Przeciągnąłem się nieznacznie i spojrzałem na Hyo. Chłopak przez całą drogę służył mi swoim ramieniem i dzielnie prowadził konia.
Rozejrzałem się po okolicy. Rośliny, choć występujące w tym miejscu dość szczątkowo, znacznie bardziej przypominały już te należące do flory Kanzawy. Nawet kiedy odetchnąłem świeżym powietrzem, miałem wrażenie, że jestem w domu. 
Hyo pomógł mi zejść z konia. Nasz wierzchowiec był już zmęczony drogą. W końcu, biedaczysko musiało nieść na swoim grzbiecie dwóch prawie dorosłych mężczyzn. Nic więc dziwnego, że musiał odpocząć. 
Zatrzymaliśmy się przy wąskim, ale czystym strumyczku. Sam nawet napiłem się z niego wody. Orzeźwiający łyk rozbudził mnie całkowicie. Przemyłem również twarz. Brakowało mi kąpieli. Miałem nadzieję, że kiedy dotrzemy na tereny klanu Koretoki, zatrzymamy się tam choć na chwilę. Wypoczniemy, najemy się oraz umyjemy się w spokoju. 
Usiadłem w cieniu jednego z drzew. Było to całkiem ciepłe popołudnie. Przymknąłem na chwilę oczy, aby cieszyć się ów prostą, ale niezwykle przyjemną chwilą. 
Wtedy też poczułem, jak Hyo mnie obejmuje. Oparłem się o niego, rzucając pytające spojrzenie. Byłem ciekawy, czego chłopak oczekuje. Prośba, o którą mnie poprosił nie była niczym niemożliwym do spełnienia. Nieśmiało pokiwałem głową, lekko odchylając szyję. 
- Obawiam się, że może smakować medykamentami - ostrzegłem, nie kryjąc swojego delikatnego rozbawienia. - W ostatnim czasie brałem trochę lekarstw. 
Pozwoliłem napić się Hyo swojej krwi. Właściwie nie mogłem nazwać tego uczucia zbyt przyjemnym. Z drugiej strony nie było specjalnie bolesne. Niczym lekkie uszczypnięcie, spokojnie możliwe do zniesienia. Dodatkowo towarzyszył mu ciepły oddech Hyo, który sprawiał, że sytuacja była o wiele znośniejsza. 
***
Podróżowaliśmy do końca dnia. Nie spałem już wcale. Po zażyciu kolejnej dawki leków czułem się o wiele lepiej, niż rano tego poranka. Z wyciągniętą mapą planowałem dalszą podróż. Faktycznie miałem ochotę odwiedzić rodzinę, jednak niestety nadrobilibyśmy wtedy dużo drogi. Co najmniej trzy dodatkowe dni musielibyśmy poświęcić na spotkanie z moimi bliskimi. Nie mieliśmy aż tyle czasu. Przez moją chorobę i tak byliśmy spóźnieni. Niestety więc musiałem porzucić pomysł odwiedzin w rodzinne strony. 
- Najlepiej będzie trzymać się granicy - stwierdziłem po kolejnym spojrzeniu na mapę. - W ten sposób skrócimy sobie podróż chociaż troszkę. 
Hyo rzucił mi ukradkowe spojrzenie. 
- Może najpierw zaplanujemy jakiś odpoczynek? - zauważył. - Jedziemy już cały dzień. Powinieneś dobrze wypocząć. 
Rozejrzałem się wokoło. Wiedziałem, gdzie jesteśmy. Tą drogą wracałem do domu zawsze, kiedy akademia dawała nam przerwy od nauki.
- W pobliżu znajduje się całkiem przystępna gospoda - powiedziałem, przypominając sobie o tym miejscu. - Możemy się tam zatrzymać, a rano ruszymy w dalszą drogę. Co ty na to?

<Hyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow