Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 7 lipca 2022

Od Javiera CD. Bastian

Akurat wychodziłem z pokoju, miałem udać się do biblioteki, by wypożyczyć kilka książek. Były mi one potrzebne do zadania domowego. Felix'a od rana nie zastałem w pokoju. Nie wiedziałem, gdzie wybył, ale dopóki wie gdzie wrócić, to nie ma czym się przejmować. 
~ Oni-chan - usłyszałem delikatny głosik w swojej głowie. Już wiedziałem, kto się zbliża. Kąciki moich ust delikatnie się uniosły, gdyż owa istotka wywoływała u mnie jedynie uśmiech. Kucnąłem, gdyż podbiegła do mnie i się przytuliła. Jej duże niebieskie oczka, wpatrywały się we mnie. Pogłaskałem ją delikatnie po głowie, po czym spostrzegłem, że ma nowe spinki. Najwyraźniej siostra jej kupiła. Poprzednie już nie były zbyt użyteczne.
 - Z kim przyszłaś? - spytałem się Winny. Gdyż sama raczej, by tu nie przyszła. Ona jest raczej jedną z tych, które nie lubią zapuszczać się w tłumy. Przebywanie ze mną i Armel jest dla niej najbardziej komfortowe.
 ~ Armel. - odpowiedziała, najwyraźniej chciała coś dodać, ale się powstrzymała. Wziąłem ją na ręce, po czym skierowałem się do biblioteki.
 - Czyli Armel jest z Felixem? - zapytałem, choć dobrze znałem odpowiedź.
 ~ Armel i kotek. - odezwała się dziewczynka.
Gdzieś kilka kroków od biblioteki, zatrzymałem się i postawiłem niebieskooką dziewczynkę. Ta stanęła za moimi nogami, trzymając się kurczowo, gdyż ktoś właśnie wychodził z biblioteki.
Osoba oddaliła się, gdy zamieniłem z nią parę słów. Skierowałem swoje spojrzenia na Winny, po czym już wiedziałem, że woli iść pobiegać po trawie, niż posiedzieć w pomieszczeniu.
 - Tylko nie oddalaj się za daleko. - powiedziałem. Pogłaskałem po głowie wesołą niebieską kulkę, a ta wesołym krokiem i z uśmiechem w oczach powoli pobiegła na trawę. Chwilę na nią popatrzyłem, gdyż jeszcze mi pomachała. Gdy jej odmachałem, mogłem wejść do biblioteki i zając się swoim zadaniem.


POV Winny.


Gdy się oddaliłam od mojego braciszka, powoli ruszyłam w stronę pobliskiego strumyka. Słyszałam go z daleka. Słyszałam, jak ktoś czymś ostrym przecina powietrze. Nie tylko to słyszałam, ale byłam świadoma słów mojego opiekuna, że mam się nie oddalać. Dlatego starałam się, ale głos osobnika wskazywał na to, że mówi on do słońca? Czemu miałby rozmawiać ze słońcem? Ukryłam się w krzakach nieopodal strumyka i starałam się jedynie obserwować i nie zostać zauważoną. Często tak robię gdy bawię się z siostrzyczką i braciszka w chowanego.
Dostrzegłam swoimi dużymi oczami, że ten chłopak, jest inny od mojego rodzeństwa. Ma rogi oraz duże skrzydła. To jak przepłukiwał się wodą, było troszkę dziwne. Najpierw polał się gwałtownie wodą, a następnie robił to powoli i łagodnie. Wydawał się smokiem. Widziała jednego, który rozmawiał z braciszkiem chwilę temu. Dlatego się ukryła, była to dziwna postać, ta jednak się różni.
Możliwe, że mój ruch był nierozważny, ale wyszłam ze swojej kryjówki i powoli zbliżyłam się do osobnika. Zaciekawił mnie, ale też nogi same się ruszyły, jakby chciały się zbliżyć. Osobnik mnie oberwał był to dziwny przypadek. Nie złościł się, nie krzyczał i nie wydawał się groźny. Jednak tak jak słowa siostrzyczki mówią "nie zbliżaj się do obcych, uważaj na siebie". Może to zbyt oczywiste, ale Winny kocha swoją siostrzyczkę.
 - Hej, zgubiłaś się? - usłyszała pytanie i spojrzała na to, jaki jego ton był i postawa. Z tego można wiele wynieść. Starał się brzmieć przyjaźnie, ale chyba nie posiadał rodzeństwa. Gdyż wtedy ton sam z siebie wychodzi. Samotnicy albo Jedynakowie inaczej brzmią i się zachowują.
 ~ Jesteś smokiem? - odezwałam się w jego myślach. Najwyraźniej moja mowa nie jest jakaś popularna. Porozumiewam się telepatycznie, może dlatego się zdziwił, że jakiś głos odezwał się w jego głowie.
 - Jestem Dragonbornem. Dla ułatwienia pół smokiem i pół człowiekiem? - rzekł. Najwyraźniej zaskoczenie z jego strony minęło.
Pół smok zamilkł na moment, zmierzył mnie wzrokiem. Tak jakby próbował znaleźć coś, bym mu powiedziała, czemu tu jestem.
 ~ Braciszek będzie zły. - te słowa były skierowane tylko i wyłącznie do mnie, zresztą i tak nikt ich nie usłyszał, gdyż to nawet nie była mowa, jedynie drobne upomnienie, albo przypomnienie. Słów braciszka. Twarz wysokiego chłopaka przede mną malował coś pomiędzy zamyśleniem a niepewnością. Najpewniej nie wiedział jak sobie poradzić z dzieckiem, które stoi tuż przed nim.
 - Masz ładne spineczki we włosach. Sama je wybierałaś? - spytał w końcu, uśmiechając się przyjaźnie. Jego przyjazny uśmiech był trochę jak słońce. Takie ciepło i radosne.
 ~ Dziękuje. - poruszyłam się i delikatnie się "uśmiechnęłam oczami", gdyż inaczej się nie dało. Moje usta były wypełnione moim smoczkiem. Może wyglądam na dziecko, ale jestem elfem i długo już żyje. Może trochę za długo.
"Myśl pozytywnie, to co było, nie wróci księżniczkowa elfko" - usłyszałam głos, który należał do Felix'a. Wiedział jak pomóc.
 ~ Chmurki są tak wysoko, siostrzyczka mi je kupiła. - dodałam. Dostałam kolejny uśmiech. Jednakże to nie czas na ckliwości, chciałam więcej wiedzieć o takim pół smoczym braciszku.
 ~ Czemu lałeś wodę na głowę gwałtownie, braciszek mówi, by tak nie robić, a na skrzydła delikatnie? - poszło pytanie, które ponownie rozbrzmiało w głowie chłopaka. Tym razem się zdziwił, ale pytaniem, nie samym głosem.
 - Uhh... - Najwyraźniej starał się przenosić ciężar z nogi na nogę. Może nie spodziewał się, takiego dziwnego pytania. Jego dłoń wylądowała na karku, najwyraźniej przecierał wilgotny kark od wody. Chyba się zamyślił, gdyż może nie wiedział jak odpowiedzieć. - Jak poleję wodę na głowę, to mi nic nie będzie. Skrzydła są jednak delikatniejsze, pewnie by mi zdrętwiały. A to nie jest miłe, jak ci skrzydła zdrętwieją. - dodał po chwili. Podeszłam krok do przodu, chciałam dotknąć jego smoczych elementów.
 ~ Mogę dotknąć? - wskazałam palcem na skrzydła, rogi i ogon. Chciałam, bo nigdy nie dotykałam. Mój braciszek ma ogon i uszka jak kotek albo lisek. Ja mam spiczaste uszka, ale smoka nie dotykałam.
 - Jeśli chcesz, to jasna sprawa. - Osobnik pochylił się, a potem ukucnął, pozwalając mi się dotknąć. Delikatnie wyciągnęłam dłoń i dotknęłam jego rogu. Jego chropowaty i twardy kształt powodował zaciekawienie. Był taki ciepławy w dotyku, ale nie parzył. Ich zakończenie wydawało się ostre. Nie chciałam tak szybko odpuszczać, dlatego też dotknęłam i tam. Nie kuło, było tylko ostre. Jeszcze chwilę badałam teksturę (tego słowa nauczył mnie braciszek). Z rogów przeniosłam się na ogon, by móc go dotknąć. Jednakże do tego kucnęłam i trzymałam swojego pluszaka, bez którego się nigdzie nie ruszam. Ogon wydawać, by się mógł naprawdę długi, silny, ostry i niebezpieczny. Był jednak piękny.
 ~ Kirei. - takie słowo opuściło moje myśli (oznaczało ono śliczny, piękny — kilka razy je słyszałam i mi się spodobało od siostrzyczki) i poszło do chłopaka. Najwyraźniej ten się spojrzał na mnie, gdy dotykałam, a może badałam ogon. Byłam ciekawa czy uda mi się z nim pobawić, bo takie elementy są naprawdę śliczne. W pewnym momencie mój wzrok padał na jego skrzydła. Poruszył nimi.
 ~ Umiesz latać? - spytałam i dotknęłam palcem jego skrzydła. Troszkę się bałam, że będę sprawiać mu ból.
 - Pewnie. - Cofnęłam się, gdy rozłożył swoje wielkie, czarne skrzydła. - I to całkiem nieźle. - dodał po chwili.
 ~ Polatamy? - podeszłam do niego i wyciągnęłam łapki (mowa o rączkach), by mnie podniósł i byśmy mogli się przelecieć. Chciałam, wiedzieć jak to wygląda z góry. Musiałam uważać, by nie zgubić "Pana Królisia".

< Bastian? >
Sorki, że tak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow