Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 17 lutego 2023

Od Eny CD. Hyo

I chociaż minęło już trochę czasu, Hyo dalej nie wracał. Nie podobało mi się to. Nie wiedziałem, co się z nim dzieje. Słuch po nim zaginął od momentu, w którym przyprowadził mnie do braci. Od tej pory nie dowiadywałem się o nim niczego nowego. Stąd też moje zmartwienie potęgowało się z każdym dniem. 
Bracia zauważyli szybko, że nie jestem w najlepszym stanie. Nie mogli jednak poświęcić mi zbyt wiele czasu. Mieli ważną misję na swojej głowie. Z tego powodu musieliśmy zmienić miejsce naszego zameldowania. Chociaż znajdowaliśmy się już w Me Shi, bracia ciągle byli daleko od swojego celu. Ja sam ruszyłem z nimi. Nie chcieli zostawiać mnie samego w obcym miejscu, chociaż chciałem zostać i poczekać na Hyo. 

Niedługo później ruszyliśmy w dalszą drogę. Dostałem też nowego konia. Karą, młodą klacz, którą bracia otrzymali od mieszkających w pobliżu tubylców za pomoc w pokonaniu nawiedzających ich wioskę złych duszków. 
Podróżowaliśmy przez kilka kolejnych dni. Po raz pierwszy w życiu byłem w Me Shi. Tereny te były całkowicie inne od tych, które znałem dotychczas. Przeważały tutaj gorące, całkiem wręcz nieznośne temperatury. Po zimie miło było w końcu wystawić twarz na ciepłe promienie słońca. Im głębiej szliśmy tym upał stawał się coraz bardziej nieznośny. 
- Czy tutaj zawsze jest tak gorąco? - zapytałem braci, podjeżdżając bliżej do ich koni. 
- Odkąd tutaj jesteśmy temperatura nie spadła nawet o stopień. Jedynie rośnie z dnia na dzień - odpowiedzieli zgodnie. 
- Upał jest nie do wytrzymania! - westchnąłem. 
Po upływie całego dnia podróż stała się coraz bardziej uciążliwa. Musiałem nawet związać włosy. Długie kosmyki przeszkadzały w pokonywaniu porośniętej gęstą roślinnością trasy. Co chwila plątały się o wystające gałęzie czy inne krzaki. Nawet kucyk niewiele pomagał w ciągłym zaczepianiu o wszystko. Zdecydowałem się na upięcie wysokiego koka, który może nie wyglądał najestetyczniej na świecie, ale chociaż ułatwił dalszą drogę. 
W końcu przedarliśmy się przez gąszcz. Wyszliśmy wprost na otwartą plażę. O piaszczyste wybrzeże rozbijały się pieniące się fale. W akompaniamencie szumu wody uderzały rytmicznie o brzeg. Słońce właśnie zachodziło, tak więc całe to miejsce okryło się czerwoną poświatą. 
Kernow miało dostęp do morza, stąd też czasami bywałem na plaży. Nigdy jednak nie miałem przyjemności przebywać na aż tak dużym wybrzeżu. 
- Tutaj spędzimy noc - powiedział jeden z bliźniaków. - Ena, pomóż nam rozłożyć namioty. 
- Już idę! 
Zeskoczyłem z konia na miękki piach. Musieliśmy przez kawałek, w miejsce, gdzie podłoże było znaczniej twardsze. Tam zaczęliśmy rozbijać płócienne schronienia. 
- Jest ich na tyle, że każdy będzie mógł spać osobno - zauważyłem, kiedy wszystkie namioty zostały już rozbite. 
Były to całkiem białe kawały papieru zawinięte na mocne kije - lekkie w transporcie, proste w złożeniu, a później przytulne i bezpieczne w czasie nocy. 
- To prawda, możesz zająć ten, który tylko chcesz. 
Wybrałem ten, który znajdował się na samym końcu. Nie lubiłem mieć wokół siebie zbyt wiele ludzi, stąd też postanowiłem zostawić wszystkie swoje rzeczy w pierwszym od prawej namiocie. W środku znajdował się już śpiwór i nocna lampka. 
Po zachodzie słońca urządziliśmy sobie biwak. Bracia rozpalili ognisko i wspólnie zasiedliśmy przy ogniu. Zaczęliśmy przygotowywać jedzenie. Po posiłku toczyliśmy rozmowy do późna. Dawno nie mieliśmy czasu, aby usiąść w trójkę i zwyczajnie poopowiadać o tym, co nas ostatnio spotkało. 
Pomimo faktu, że godzina robiła się coraz późniejsza, temperatura nie spadała nawet na chwilę. W związku z tym musiałem pozbyć się swojej szaty wierzchniej. Zostałem jedynie w cienkim okryciu wewnętrznym. Nie różniło się specjalnie od mojego codziennego ubioru, oprócz tego, że nie był aż tak gruby i zasłaniający. Nie czułem się najlepiej pozbawiony typowego płaszcza, ale niestety inaczej bym się ugotował. Klimat Shi Mei nie należał do moich faworytów. Znacznie bardziej wolałem pogodę w Kernow. Zrównoważoną i podzieloną na wiosnę, lato, jesień i zimę. Nie miałem pojęcia, jak mieszkańcy tego miejsca radzą sobie z niekończącymi się upałami. 
W końcu zrobiło się bardzo późno. Oczy same mi się zamykały. Pożegnałem się więc z braćmi i wróciłem do swojego namiotu. Tam rozłożyłem się na śpiworze oraz przykryłem szatą wierzchnią, chociaż wątpiłem, czy wytrzymam pod nią całą noc. 
Zasypiając, zastanawiałem się, co porabia Hyo. W końcu - nie otrzymałem od niego żadnych wieści już od dawna. 

<Hyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow