Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

wtorek, 7 lutego 2023

Od Hyo CD. Ena

To nie tak, ze Ena jest utrapieniem czy też ciężarem. Bardziej chodzi o to, że gdyby został, mogłoby się cos mu stać. Tego wolę uniknąć. Zamiast pójść na całość musiałbym postępować ostrożnie i uważnie, by przypadkiem nie zranić jego. Tym bardziej że jego rodzina dba o niego i się troszczy, a gdyby przeze mnie coś mu się poważnego stało. Mógłby być problem. Poza tym będąc z braćmi, których tak dawno nie widział, mógł być bezpieczniejszy. Spędzić z nimi trochę czasu, a ja miałbym większe pole manewru. Więcej miejsca, na to, co miałem i chciałem zrobić. Zdecydowałem się, że dwa dni mi wystarczą. Oczywiście mogłem to zrobić w jeden. Szybko i pełno krwawej jatki. Jednakże spędzając czas z tym elegancikiem, mój stosunek lekko uległ zmianie. Teraz wolałem się przyłożyć i utłuc problem już w zarodku i pozbyć się jego korzeni. Niż potem borykać się z niedobitkami. Do tego dochodziło to, że wiedziałem, iż Ena jest skory do pomocy i odważny. Tego mu nie brakowało. Jednakże wolałem zająć i odepchnąć go "ochronić" przed następstwami. Do tego dochodziło to, że nie mogli go ukraść, albo wziąć za zakładnika. Jeszcze by się ubrudził i jego zapach uległby zmianom. Tego lepiej uniknąć. Do tego nie musi wiedzieć, jaki jestem, gdy jego obok nie ma. Miałem ochotę na zabawę w kota i myszkę. Trochę rozprostować kości i móc wykorzystać swoje umiejętności. Dawno nie poszedłem na całość, a tu nadarza się świetna okazja do tego.
Była część mnie, która pragnęła trzymać go w swoich ramionach blisko siebie. Jednakże musiałem to zamknąć w szkatułce, by móc poczuć się lekko i sprawnie do wykonania roboty.

***

Po dotarciu do wioski, większość mieszkańców schroniła się w bezpiecznych miejscach. Wolałem o nich nie wiedzieć, gdyż nie było mi to potrzebne. Strażnicy najwyraźniej planowali rozbić obóz bandytów i uratować mieszkańców, którzy zostali zabrani. Zastanawiałem się, jak mogli do tego dopuścić. Bandyci mogą ich zabić albo poczekać na wykonanie ruchu z naszej strony i wtedy działać. Ponieważ to jak się poruszali i działali za pierwszym razem, było dziwne. Tak jakby kogoś albo czegoś szukali. Gdy strażnicy wyczuli moją obecność. Jeden podszedł, choć reszta traktowała albo postrzegała mnie jako ich groźnego drapieżnika. Plan został mi wyjaśniony.
Ziewnąłem znudzony, gdyż nie potrzebowałem tego wiedzieć.
  - Robię za przynętę, byście mieszkańców uratowali, a potem mogę ich wykończyć. Tyle muszę wiedzieć. Reszta to marnowanie czasu. - rzekłem i się przeciągnąłem z nudów.
  - Dowódca pracował ciężko nad tym planem. Okaż trochę szacunku. - warknął jeden z rycerzy.
  - Okaż trochę szacunku potworowi przed tobą. Może on poderżnąć ci tak szybko gardło, że nawet nie zdążysz zareagować. - szepnąłem tuż przy jego twarzy, odsłoniłem swoje lśniące kły i posłałem mu uśmiech kpiny.
  - Ty mały.. - zostało mu przerwane. Odciągnięto go i zabrano.
  - Niech się przewietrzy. - rzekł jeden z przydupasów dowódcy.
  - Wybacz mojemu rycerzowi. Masz rację. Mój plan nie jest istotny. Potrzeba nam twojej pomocy, by uwolnić mieszkańców. Bandytami możesz się zająć, nikt nie będzie ci przeszkadzać ani wchodzić w drogę. - rzekł dowódca. Ten akurat miał głowę na karku. Prychnąłem i ruszyłem w stronę wyjścia.
  - O wschodzie słońca ruszamy. - wypowiedział te słowa, nim zniknąłem z pola widzenia oraz na tyle głośno, bym słyszał.
Oczywiście słyszałem ich rozmowy i tamtego szczeniaka, ale nie interesowało mnie to. Wróciłem do pokoju, by odpocząć i zaczekać na rozpoczęcie ciekawego spektaklu. Miał się niebawem zacząć.

***

Robiłem za przynętę, gdy reszta mogła uratować więźniów/mieszkańców. Dałem się nawet złapać, gdyż zdecydowałem, że to będzie dużo lepsze rozwiązanie, niż pokazanie swoich umiejętności od razu. Poza tym wolałem dać im czas oraz dowiedzieć się tego, czego szukają.
Poza tym chwila nieuwagi z ich strony i będę mógł swobodnie działać. Pożreć i rozszarpać ich marne truchła. Jednak nim to zrobię, wpierw się trochę zabawię. Nowe pomysły na zabicie zaczęły, pojawić się w mojej głowie, do tego wszystkiego miałam w sobie, to coś czego tak mi brakowało. Można będzie uwolnić tego "potwora", którym jestem. To będzie, aż miłe.

<Ena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow