Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 27 stycznia 2022

Od Maebh CD Bastiana


Z początku był nieco zdziwiony moim pytaniem, szczególnie że chodziło właśnie o skrzydła. Przez chwilę nie byłam pewna, jak na to odpowie, bo niektórzy różnie reagowali na naruszanie ich jednak przestrzeni osobistej. Chociaż sama nigdy nie miałam problemów z tym, aby ktoś dotykał moich rogów. Mimo wszystko nie robiły aż takiego wrażenia jak skrzydła, nie rzucały się w oczy, a schowane pod czapką czy chustą były niekiedy wręcz niezauważalne, zwłaszcza przy takiej burzy włosów, jaką miałam. Wystarczyło dobre upięcie, trochę kombinowania i wyglądałam jak najzwyklejszy człowiek. Gdy chłopak zgodził się, żebym mogła ich dotknąć, określenie że byłam wniebowzięta byłoby wielkim niedopowiedzeniem w tamtym momencie. Bastian zbliżył się i rozłożył jedno ze skrzydeł. Z lekką dozą niepewności położyłam na nim dłoń i opuszkami badałam każdy centymetr. Niektóre części były twarde, zwłaszcza te, gdzie znajdowały się kości, a niektóre wręcz przeciwnie. Sama skóra skrzydeł była gorąca, przyjemnie ciepła, aż miało się ochotę zawinąć tym skrzydłem niczym kocykiem w chłodny, zimowy wieczór. Przez chwilę miałam nawet chęć to zrobić, ale byłoby to dosyć dziwne, zwłaszcza, że dopiero się poznaliśmy, tak więc szybko stłumiłam tę myśl w zarodku. Do pełni szczęścia brakowało tylko tego, żeby było równie miękkie i puszyste, co kocyk. No, ale jak to mówią, nie można mieć wszystkiego. Skrzydło, jego budowa i wygląd było dla mnie niczym dzieło sztuki. Z daleka dostrzegasz tylko całokształt, jednolitą masę. Ale gdy się zbliżysz, przyjrzysz, zauważysz każdy drobny element, który składa się na tę całość. Ten każdy drobny element, pojedyncza łuska, drobna żyła, robiły wrażenie również jako ważna jednostka. Mogłoby się wydawać śmieszne, wręcz głupie jak ktoś może zachwycać się zwykłym, smoczym skrzydłem. No ale nie potrafiłam nic na to poradzić. Kto wie, może to była moja pierwsza i zarówno ostatnia okazja, że spotkałam Dragonborna, który pozwolił mi dotknąć swoich skrzydeł. Dlatego nie zamierzałam zaprzepaścić tej okazji. Sama poniekąd zazdrościłam, że nie dostałam skrzydeł od Libre. Co prawda jego różnią się od tych Bastiana, są delikatniejsze, pierzaste, białe, trochę popielate. Bardziej przypominały skrzydła anioła, i gdybym je miała zamiast rogów, ktoś mógłby mnie z jednym pomylić. Nie mogłam jednak narzekać, rogi były o wiele mniej kłopotliwe, a możliwość latania miałam bez względu na nie.
Cały “proces” przebiegał w ciszy. Żadne z naszej dwójki nie odważyło się odezwać słowem do siebie. Na szczęście byłam tak pochłonięta swoimi myślami podczas tego, że nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Jednak w pewnym momencie, kątem oka zauważyłam, jak chłopak dziwnie się zachowuje. Raz wstrzymywał oddech, niekiedy zastygał całym ciałem. Źle się czuł? Może coś go wzięło po tamtym posiłku? W mojej głowie zaczęły nawarstwiać się pytania, ale nie trwało to długo, kiedy moje wątpliwości zostały rozwiane. Chwilę później chłopak wybuchnął śmiechem. Co jak co, ale tego raczej się nie spodziewałam. Zaskoczona cofnęłam dłoń, niepewna, co mam dalej robić.
- Przepraszam - powiedział, gdy już się nieco uspokoił. - Po prostu mam łaskotki.
Łaskotki na skrzydłach? To chyba dosyć nietypowe miejsce na posiadanie łaskotek. Przygryzłam dolną wargę, żeby się nie zaśmiać. W głowie miałam już szatański plan, jak wykorzystać ten fakt w przyszłości, ale było jeszcze na to za wcześnie, o wiele za wcześnie jak na naszą krótką znajomość. Uśmiechnęłam się, zakładając ręce na piersi.
- Nie spodziewałam się, że można mieć łaskotki w takim miejscu - odparłam, unosząc delikatnie na niego wzrok. - Mogłeś mnie uprzedzić, wtedy bym cię nie torturowała - parsknęłam, przechylając delikatnie głowę.
- Gdybym był jeszcze ich świadom, to owszem - powiedział, składając już skrzydło. Był chyba tym obrotem spraw równie zaskoczony, co ja.
- A więc, nie ma za co? - zaśmiałam się, delikatnie uderzając jego ramię pięścią.
Takie wkraczanie w naszą “sferę prywatną” na początku znajomości bywa często dosyć oporne. Budzi wątpliwość, czy druga strona na pewno nie ma nic przeciwko dotykaniu jej, ale jak pokona się już ten próg, to potem leci z górki i cała relacja staje się o wiele luźniejsza, przynajmniej dla mnie.

<Bastian?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow