Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 25 listopada 2021

Od Eny CD. Hyo

Kolejne wydarzenia potoczyły się tak nagle i niekontrolowanie, że sam zacząłem gubić wątek. Ostatni czas był dla mnie niezwykle chaotyczny. Właściwie czułem trudność w pozbieraniu się z tego wszystkiego. Moja głowa bolała w miejscach skroni, kiedy tylko próbowałem ułożyć swoje myśli. 
Niedługo później, w trochę gorszych humorach akademie rozdzieliły się, a uczniowie wrócili na swoje uczelnie. My również powróciliśmy do Ardem.
Już z pierwszym krokiem na terenach akademii przywitał mnie znajomy zapach. Ogarniająca błogość bliskiego mi, pełnego wspomnień miejsca pozwoliła mi się trochę uspokoić. 
Przez ostatnie dni faktycznie byłem w rozsypce. Pozbieranie się do ładu nie zapowiadało się prosto. Zszargane nerwy, zmęczone oczy, potargane włosy. Wyglądałem jak cień samego siebie. I to wszystko ze zmartwienia. 
Chodziło mi o Hyo. Próba właściwe dobiegała już końca, kiedy stało się niespodziewane. Skończyło się na tym, że młody wampir wylądował w szkolnym szpitalu, a ja ledwo trzymałem nerwy na wodzy. Byłem zły na siebie. Że nie dałem rady mu pomóc, że zawiodłem. Kolejny raz. 
Swoją przyszłość wiązałem z pomaganiem innym. Czułem gotowość do poświęceń, ale kiedy przychodziła decydująca chwila, nigdy nie dawałem rady. Znowu zawiodłem. Nie potrafiłem nawet zrobić wszystkiego, co w mojej mocy, aby chronić tak bliską mi osobę. 
W kiepskim humorze dotarłem pod drzwi swojego pokoju. Wcześniej jednak od razu poszedłem odwiedzić Hyo, ale nie zostałem wpuszczony do przychodni. Nie chcąc dłużej przeszkadzać rannym, bez słowa odszedłem. 
Odłożyłem wszystkie zabrane na wyjazd rzeczy na swoje miejsca. Musiałem zająć czymś ręce. Wybrałem więc sprzątanie. Już dawno nie miałem czasu, aby zrobić coś dla siebie. Coś tak trywialnego, jak zwykłe porządki. 
Właściwie sam nie robiłem ich często, dopiero wtedy, kiedy zamieszkałem sam. W dworku rodziny Koretkich służba zajmowała się sprzątaniem. Nie musiałem kiwnąć nawet palcem, aby służki w kilka chwil zebrała porozrzucane rzeczy czy wytarła kurze. Dziwna część mnie właściwie za tym tęskniła. Szybko się jednak na tym złapałem, powtarzając sobie, że muszę być samodzielny. Nie mogę wiecznie polegać na innych. Obiecałem sobie, że od dzisiaj przestanę być problemem dla innych. Szczególnie dla Hyo. Nastał czas, bym sam zadbał o swoje bezpieczeństwo. Nie narażę już nikogo bliskiego. Nigdy więcej. 
Z tym postanowieniem błądzących po moich myślach skończyłem ogarniać otoczenie. Ze zmęczeniem wpełzającym powoli do mojego umysłu położyłem się na łóżku. Zasnąłem nadzwyczaj szybko. Potrzebowałem tego odpoczynku. 

***
Kolejne dni minęły szybko, poprzeplatane zmartwieniem nad stanem zdrowia Hyo. Ciągle nie mogłem go zobaczyć, a niewiedza mnie wykańczała. Niczym cień samego siebie, szukałem dla siebie miejsca. Skupiałem się głównie na nauce, pomijając przez ostatnie doby jakiekolwiek przyjemności. Rzucałem się w wir treningów, nie myśląc nawet o odpoczynku. Brnąłem naprzód, powtarzając sobie, że muszę się stać silniejszym. 
Nadszedł w końcu długo oczekiwany dzień. Dotarła do mnie informacja, że Hyo wybudza się i mam szansę się z nim spotkać. Właściwie w głównej sali miał się odbyć apel. Zgodnie z poleceniem, jak najszybciej potrafiłem, zjawiłem się w miejscu docelowym. 
Stanąłem w pobliżu znajomych mi osób. Asai rozmawiał z Olivią. Z jakiegoś powodu był z nimi Daruma. Drżał na całej objętości swojego ciała. Nic dziwnego. Znajdował się w Ardem. Tutejsi uczniowie średnio przepadali za uczniami z Corvine, a chłopak nie należał do najodważniejszych istot pod słońcem. Rozglądałem się za Lucienem, ale ciemnowłosy młodzieniec był nieobecny. Dziwna sprawa.
Przez chwilę toczyłem ze znajomymi ożywioną dyskusję na temat tego, co ostatnio nas spotkało. Snuliśmy najróżniejsze teorie spiskowe, ale żadna z nich nie wydawała się chociaż trochę realna. Wiedzieliśmy, że odkrycie prawdy jeszcze trochę nam zajmie. 
Z rozmowy wyrwał mnie znajomy głos. 
- Ktoś mi wyjaśni, co się, u diabła, wydarzyło? 
Hyo zwrócił na siebie uwagę zebranych. Poczułem, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Nie potrafiłem jednak spojrzeć prosto w jego kierunku. Wciąż czułem się winny za to, co go spotkało. Gdybym tylko był silniejszy...
Zmarszczyłem brwi i zacząłem się przysłuchiwać relacją składanym przez zebranych. Pomieszane zeznania błąkały się bez ładu po moich myślach, z trudem układając się w spójną całość, której niestety brakowało jeszcze zbyt wielu szczegółów. 
Po wysłuchaniu tego, co mieli do powiedzenia świadkowie, sam krótko podsumowałem całą tę nielogiczną sytuację. Nauczyciele krótko dodali swoje trzy grosze, a chwilę później puścili nas wolno, żebyśmy w spokoju przedyskutowali całą sprawę. 
Daruma wrócił do Corvine, wcześniej żegnając się z nami serdecznie. Przy wyjściu czekał już na niego Lucien. Olivia i Asai pogrążeni w zaciętej konwersacji oddalili się, wymieniając nowymi poglądami. 
Zostałem sam na sam z Hyo. Pierwszy raz od wielu dni. Dalej nie potrafiłem na niego spojrzeć. Kąsające poczucie winy paraliżowało moje ciało. Zacisnąłem zęby, próbując powstrzymać narastająco frustrację. Dlaczego to on ucierpiał, a nie ja? 
Młody wampir szybko zauważył, że coś jest nie tak. Rzucił mi pytające spojrzenie. Wiedziałem, że nie mogę długo ukrywać swoich uczuć westchnąłem cicho, w końcu motywując się na podtrzymanie wzroku chłopaka. Oczy są zwierciadłem duszy, prawda? 
- Hyo - podjąłem się rozmowy. - Dziękuję ci za wszystko. 
Mówiłem niepewnie, słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. 
- Ale martwię się o ciebie, nie chcę, żebyś więcej cierpiał. - Mój głos łamał się. - Przepraszam, teraz stanę się silniejszy. Nie pozwolę, aby kiedykolwiek znowu coś ci się stało, obiecuję. 
Chłopak milczał, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. 
- Wiążę się z tym jednak jeszcze moja ostatnia prośba - kontynuowałem, teraz już trochę pewniej. - Zaufaj mi, nie musisz niczego przede mną ukrywać. Możesz mi powiedzieć, o wszystkim, co cię męczy i niepokoi. 

<Hyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow