Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 22 listopada 2021

Od Louisa CD. Lilith

Wiedziałem o tym całym zajściu. Właściwie to przez mnie ten mężczyzna tu leżał (a bardziej przez mojego demona). Gdyby ten myśliwy nie próbował upolować mojego demona, który z wyglądu przypominał zwykłego psa, nic by się nie stało. Na ciele myśliwego było widać rany nie tylko po jego kłach, ale również po porażeniu prądem. W końcu mój demon był od elektryczności. Nie sądziłem, że ktoś tu będzie. Teraz przez rany, które pozostawił demon, będąc we mnie, można łatwo mnie uznać za sprawce. Co prawda niby byłem nim ja, ale byłem pewny, że będę mógł go tu wypuścić.

Usłyszałem kogoś za sobą. Odwróciłem się i spojrzałem na dziewczynę, która wyciągnęła coś ostrego. Z daleka nie widziałem, co to było. Spojrzałem na siebie i podniosłem swoje dłonie na wysokość swojej klatki piersiowej. Nie miałem ich zaciśniętych. Otworzyłem je środkiem do kobiety. Mogłem się bronić. To oczywiste, ale nie chciałem przecież, aby kolejna osoba zginęła. Kurwa miałem jakieś uczucia, pomimo tego, że jestem zimniejszy niż lód. Ten chciał zabić mojego demona, to dostał za swoje. Ona chyba nikogo nie zabiła. Sprawiedliwość to jest to co lubiłem. Wstałem i spojrzałem na nią z góry. W końcu na wszystkich tak patrzę, więc nie jest to dla mnie nowość.

Dziewczyna już była gotowa się na mnie rzucić. Widziałem to po niej. Miała pozycję gotową do walki. Jednak nie chciała tego zrobić. W końcu zaatakowałaby osobę większą od kurwa niedźwiedzia. Jednak upuściłem ręce wzdłuż ciała i zrobiłem kilka kroków do niej. Nie było ciężko do niej dojść z moimi długimi nogami. Dziewczyna od razu dźgnęła mnie w nogę. Krzyknąłem nawet z bólu.

- Kurwa! - powiedziałem, łapiąc szybko w miejsce, gdzie mnie dźgnęła. - Po chuj atakuje ludzi?! Jesteś psychopatą? - powiedziałem i od razu się skuliłem ku ranie.

Sorry, ale bycie facetem takie bywa. Ja z lekką gorączkę leżałem w łóżku i się nie ruszałem.

Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona. Widziałem to w jej zimnych, błękitnych oczach. W porównaniu do jej oczu moje były czerwone. Kurwa przypominałem wampira, a nie człowieka. Może do tego jeszcze giganta.

Chwyciłem ją szybkim ruchem za jej małe gardło i podniosłem na wysokość swoich oczu.

- Czego tutaj do cholery szukasz? - prędzej to warknąłem na nią.

Aż spadł jej kaptur z głowy, a ja mogłem się jej szybko przyjrzeć. Ona za to chwyta moją rękę, abym przestał ją tak trzymać. Jednak, co jest oczywiste, jestem od niej silniejszy.

Nieznajoma posiadała długie, ciemne włosy. Nie były one jednak czarne. Były one brązowe, może nawet ciemnobrązowe. Jak one się nazywały? Szatynki? Jakoś tak. Za to jej blada cera mogłaby idealnie odbijać światło księżyca. Jej wyraźne kości policzkowe były lekko mniej widoczne. Jednak nie to zwróciło moją uwagę. Dziewczyna zmieniała kolor skóry. Tylko nie wiedziałem czemu.... Zaraz. Kurwa ja ją ciągle ją podduszałem. Dopiero wtedy to zauważyłem.

Puściłem ją szybko, a ona poleciała na ziemię. Kopnąłem sztylecik dalej, aby dziewczyna znowu mnie nie dźgnęła.

- A co Ty tu robisz? - powiedział, chwytając się za ranę.

- Nie powinno Cię to obchodzić trollu. - mruknęła zimno.

Nie był to jednak zwykły zimny ton głosu. Była pewna swojego. Spojrzałem na nią tylko moimi czerwonymi oczami.

- Aż taki wysoki nie jestem. - odparłem również zimnym tonem.

Zdjąłem kaptur i spojrzałem i się wyprostowałem. Spróbowałem pokazać na swojej twarzy, że nie boli mnie ta rana. Chociaż cholernie bolała. Nie tylko to, nie było widać raczej prawie mojej twarzy z perspektywy dziewczynki.

- Słuchaj. - zacząłem. - Nie powinnaś tutaj chodzić sama. - mruknąłem, rozglądając się. - Nie poradzisz sobie nawet ze mną, więc chyba nie mamy o czym rozmawiać.

Ona nic nie odpowiedziała. Jej wyraz twarzy nie posiadał emocji. Była jak skała, której nic nie ruszy. Ominęła mnie. Wzięła swój sztylecik i podchodzi do trupa.

Westchnąłem i ruszyłem za nią.

- Ile razy mam Ci powtarzać, że nie powinno Cię tu być? - parsknąłem kpiąco.

Jej to nie ruszało. Dosłownie była pozbawiona emocji. Nie podobało mi się to. Westchnąłem i spojrzałem jeszcze raz na ciało. Kiedy ona przy nim kucnęła, już się poddawałem powoli.

Jak już było wspomniane — ciało pokazywało łatwo, że coś go poraziło prądem. Jego wnętrzności już dosłownie były na zewnątrz. Całe pogryzione i spalone. Dalej nie będę opisywać, bo samemu mi się robiło niedobrze.

Za to jej nie było. Normalnie dziewczynki by już uciekały na widok ciała. Ona jednak nie. Fascynujące, ale również przerażające, chociaż zdecydowanie przerażające.

- Popatrzałaś na ciało? Możesz już wracać. Specjalnie mogę cię nawet odprowadzić. Co ty na to? - powiedziałem już zniecierpliwiony.

- Możesz się zamknąć? - powiedziała tylko ostro.

- Kurwa! Nie masz może ciekawszych zajęć od oglądania trupa w lesie, w nocy? Nie wiem jak ty, ale ja potrzebuje opatrzeć ranę, którą mi zrobiłaś.

Kobieta spojrzała na mnie swoim zimnym wzrokiem. Trafił swój na swego. Przez chwilę miałem z nią wojnę na zimne spojrzenie. Co dziwne nie przegrała ona. Ja też nie. Nikt z nas nie przegrał. Zamiast tego powiedziała.

- To mnie tu zostaw.

To zdanie mnie zmiotło. Chciała, abym ją tu zostawił? Ona się niczego nie bała? Dosłownie nie miała chyba emocji. Chrząknąłem swoim niskim głosem. W końcu mam ten głos. Nieważne jaką ceną, ale mam.

- Nie boisz się? - powiedziałem, ściszając ton. - To coś może zaatakować również ciebie. Jak się na ciebie rzuci, nie masz szans w walce wręcz. No i co? Mógłbym cię uratować. O ile byś była milsza. - wzruszyłem ramionami i się uśmiechnąłem wrednie, chociaż nie wiedziałem, czy widzi mój uśmiech. - Nie poradzisz sobie. Z prądem... cóż!

- Poradzę sobie. - odparła chłodno, ale za to też pewnie dziewczyna.

- Nie zdziwię się, jeśli będziesz z Corvine. Zadufane w sobie, chociaż nie mają racji. - syknąłem, kiedy dziewczyna wstała. Najpewniej już chciała sobie iść.

<Lilth?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow