Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

środa, 11 sierpnia 2021

Od Neriny CD. Louisa

 Minął dzień odkąd spotkałam Louisa Von Chavannie. Musiałam wrócić następnego dnia, po zajęciach, do morza, aby moja skóra nie stała się sucha i twarda, a co najważniejsze, aby nie sprawiała mi bólu. Spotkałam się ze swoimi młodszymi siostrami i opowiedziałam im, jak spędzam czas w akademii. Wiedziałam, że zazdrościły mi tego. Same chciały iść do Corvine, ale mój ojczym im tego zakazywał. Sądził, że miejsce syren jest w morzu. Moje również.

Ja jednak zawsze czułam, że część mojego życia jest na lądzie, a część w wodzie. Miałam szczęście, że nie był moim ojcem, więc nie miał prawa decydować o moim życiu, tak jak mój ojciec, chociaż i temu nie pasowało to, że dostałam się do akademii. Chyba tylko moje siostry i ja sama wydawałyśmy się szczęśliwe z tego powodu. Dzięki temu czułam w pełni, że gdzieś pasuje.

Wróciłam na ląd w miejscu, gdzie moja starsza siostra miała się ze mną spotkać. Niestety, Selina nie była sama, w dodatku nie była też trzeźwa. Zauważyłam przy niej dwoje mężczyzn, którzy byli starsi zarówno ode mnie, jak i od niej o kilka lat. Kojarzyłam ich ze statku mojego ojca. Byli chyba nowi, o ile pamięć mnie nie myliła. Co znaczyło, że robili wszystko, aby popisać się mojemu ojcu lub Selinie. 

Jeden z mężczyzn był wysoki z kruczymi włosami, które uciekały spod jego czerwonej chusty na głowie. Jego niebieskie oczy spoglądały wprost w moim kierunku. Uśmiechał się do mnie, chociaż brakowało mu kilku zębów, które stracił pewnie przy jakiś bijatykach. W dodatku jego twarz pokrywał już kilkudniowy zarost. Był dobrze zbudowany. Szeroki w barach i na pewno silny w ręce. Może dla dziewczyn takich jak Selina wydawał się przystojny, ale moim zdaniem to były tylko pozory. Za w miarę przystojnym mężczyzną, krył się tylko pozbawiony wszelkich zasad pirat, który lubi rabunki, zdrady i alkohol.

Drugi z nich był tylko trochę wyższy ode mnie, natomiast był nieźle zbudowany. Miał krótkie włosy o kolorze ciemnego blondu, a oczy zielone. Ubrany był jak prawdziwy pirat, czyli podobnie do mojego ojca. Miał czarne wysokie buty, które dodawały mu kilku centymetrów. Miał czarne workowate spodnie w białe paski, które zwisały na nim, długą białą koszulę, a na to czarną kamizelkę. Do spodni przymocowaną na pasku miał szablę i malutki karabin. Tak naprawdę był przystojniejszy i młodszy niż jego przyjaciel. Jednak nadal to nie był ktoś dla mnie. 

Zbliżali się w moim kierunku. Starałam się uśmiechnąć i udawać zadowoloną ich towarzystwem, chociaż w rzeczywistości wcale taka nie byłam. Wiedziałam jednak, że nie ma sensu się z nimi spierać i kłócić. Potrafili być agresywni.

- Ahoj, Rina! - wrzasnęła moja siostra, podchodząc do mnie i obejmując mnie mocno.

- Nasza ulubiona piratka była u swojej rybiej rodziny? - zapytał ten, o kruczych włosach.

- Tak, musiałam wrócić do wody - odpowiedziałam, delikatnie się uśmiechając.

- No, ale teraz jesteś ze mną, Huxley'em i Sly'em - powiedziała moja siostra, obejmując mnie przez ramię.

- Nie mam ochoty na pirackie zabawy - powiedziałam niezwykle spokojnie.

- Oj tam, napij się trochę - powiedział Huxley, czyli ten o blond włosach, podając mi butelkę rumu.

Wiedziałam, że jeśli nie napiję się z nimi, będą cały czas mnie do tego namawiać. Zresztą lubiłam wypić łyka rumu, ale tylko łyka.

- No, dobra dziewczynka! - zawołał Sly.

Uwielbiałam ten słodki smak rumu, ale wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na więcej, ponieważ kto wie, co wtedy zrobię. Odstawiłam butelkę i spojrzałam na mężczyzn, wyczekująco. Zamiast tego moja siostra rzuciła swój genialny plan, aby rozpalić ognisko i się trochę zabawić, żartując, tańcząc i śpiewając. 

Byłam negatywnie nastawiona, ale oni mnie w ogóle nie słuchali. Selina poprosiła mnie, abym została jeszcze trochę zanim wyruszę do akademii. Zgodziłam się po jej namowach. Jednak niekoniecznie wyglądało to, jak chciałam. Sly i Selina trochę dalej ode mnie migdalili się, śmiejąc się radośnie. Ja natomiast siedziałam z Huxley'em. Wiedziałam, że pewnie zaraz pijany mężczyzna zacznie wyobrażać sobie nie wiadomo co.

- Mam ochotę zakotwiczyć w twojej lagunie - powiedział do mnie na ucho.

- Dzięki, ale moja laguna nie skorzysta - odpowiedziałam, odsuwając się do niego.

W tamtym momencie mężczyzna mocno chwycił mnie za rękę i przyciągnął znowu do siebie. Ja złapałam do paska jego spodni po broń. 

Nigdy nie myślałam, że będę celować do kogoś z pirackiego pistoletu. Nigdy nie myślałam też, że będzie to pirat.

Huxley od razu odsunął się ode mnie, krzycząc zaskoczony, czym zwrócił uwagę mojej siostry i Sly'a. Ja jednak trzymałam nadal broń wycelowaną w niego. Nie chciałam, aby się do mnie zbliżał. Niech zrozumie, że "nie" oznacza "nie", i że umiem o siebie zadbać. Moja twarz musiała być bardzo stanowcza i zdradzać to, że nie zawaham się go postrzelić, jeśli tylko zmniejszy dystans między nami.

Sly podszedł do młodszego kolegi i zabrał go, mówiąc, że muszą iść już na łajbę. Widocznie wiedział, że oznaczałam kłopoty i lepiej trzymać się ode mnie z daleka. 

Selina nie wyglądała na zadowoloną i patrzyła na mnie groźnie, po czym wyraz jej twarzy zmienił się w zaskoczenie. Wzruszyłam tylko ramionami, opuszczając broń.

Usłyszałam za sobą czyjeś powolne kroki i klaskanie. Obróciłam się i ujrzałam przed sobą czyiś brzuch. Podniosłam głowę do góry. Louis. 

- Piękne przedstawienie, syrenko - powiedział, uśmiechając się szeroko.

Zignorowałam go, podając broń mojej siostrze, która gapiła się na niego jak na obrazek jakiegoś bóstwa. W sumie trochę ją rozumiałam, chłopak był całkiem całkiem, a do tego był taki wysoki, że trudno było go zignorować. W dodatku wydawał się idealnie w typie Seliny. Dziewczyna szybko jakby zapomniała o mojej obecności i stanęła przy Louisie, cicho wzdychając z zachwycenia. 

Był wysoki, umięśniony z widocznymi żyłami na rękach. Czarne włosy wraz z jasną cerą, czyli coś co od razu pociągało Sel. Czerwone oczy, zupełnie jak ona, i wyraźne rysy twarzy. Mieszanka chłopaka z jej snów.

Widziałam, jak próbuje dotknąć jego ręki, a chłopak odsuwa się od niej. To oznaczało, że upolowała dla siebie nową zdobycz - jego.

- Jestem siostrą Neriny. Nazywam się Selina, córka pirata. - Wyciągnęła rękę w jego kierunku.

- Nasza Nerina jest córką pirata? - zapytał lekko zaskoczony i uścisnął jej dłoń, ale zaraz potem na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Nienawidzę go.

- Sel, przestań Louisowi o mnie gadać.

- Jest też córką króla i królowej oceanu - dodała.

- Tak, jeszcze mu powiedz cokolwiek innego!

- Jest dziewicą, jeśli jesteś zainteresowany.

- Selina!

Nie wierzyłam w to wszystko, co się dzieje. Moja siostra robiła ze mnie pośmiewisko przed osobą, którą ledwo ledwo znałam. W dodatku musiała mówić takie... Mało smaczne rzeczy. Było mi wstyd za nią. Jeszcze bardziej poczułam się niezręcznie, gdy chłopak się zaśmiał. Naprawdę musiałam być w takiej żenującej sytuacji? 

Złapałam ją mocno za ramię i odciągnęłam od Louisa, powoli idąc. Selina jednak odwróciła się i krzyknęła do niego:

- Potowarzysz nam przystojniaku?!

Błagałam w myślach, aby powiedział "nie". Odprowadziłabym wtedy siostrę na statek, aby położyła się spać i trochę się ogarnęła. 

- Zawsze i wszędzie ma'am.

Czułam, że jeszcze trochę i wyjdę sama z siebie.

Chłopak po chwili podszedł do nas, dotrzymując nam kroku. Moja siostra odsunęła się ode mnie i złapała się jego ręki, na co on o dziwo pozwolił. Szli szybciej ode mnie, ponieważ byli niżsi. Próbowałam ich dogonić, ale po chwili zabrakło mi tchu, a tak bardzo chciałam wiedzieć o czym gadają. Słyszałam tylko, co jakiś czas ich naprzemienny śmiech. No to tyle z mojej prywatności.

Miałam nadzieję, że zaraz skończą rozmawiać i Louis sobie pójdzie.


<Louis?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow