Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 1 maja 2020

Od Luciena cd Darumy

Słyszałem w jego głosie, że nie chciał ze mną rozmawiać. Próbowałem być od początku miły i udawać koleżeńskiego, w końcu miałem znaleźć nam jakieś sojusze. Ale akurat on nie chciał mieć ze mną niczego do czynienia. Obejrzałem go od góry do dołu, starając się by nie było to zbyt natarczywe. 
Miałem z nim iść? Zgodził się pewnie tylko dlatego, żebym się od niego odwalił. Zawsze jak próbuje być miły wychodzi na to samo - wydaje się na tyle dziwny i nienaturalny, że od razu widać, że udaje. 
- Sam sobie poradzę - mruknąłem, chcąc jak najszybciej zostawić go samego. Chyba jednak dobrze będzie udawać niemowę. Kiwnąłem mu delikatnie głową na pożegnanie i skierowałem się przed siebie, nieznanym mi korytarzem. Stał tam jeszcze przed kilka sekund i po chwili usłyszałem jak zrobił kilka kroków w moim kierunku.
- Idziesz w złą stronę - krzyknął, słyszałem jak przełknął ślinę. Zanim się odwróciłem, zmyłem z twarzy uśmiech, nie chcąc wyjść na wrednego. Pokazał ręką bym ruszył za nim. A ja niczym cień to uczyniłem. Po kilku minutach i plątaninie korytarzy znaleźliśmy się na miejscu. Klasa chłopaka czekała już pod salą rozmawiając zbyt głośno jak dla mnie. Ale centaur zatrzymał się kilka kroków z boku i zaczął czytać książkę. Czyżby był jedną z tych istot, które najbardziej cenią sobie własne towarzystwo?
Jedna z dziewczyn pomachała do mnie, zachęcając bym podszedł do jej grupki. Zmusiłem się by to uczynić i uśmiechnąłem się nieznacznie. Wśród nich, nawet moje ciuchy wyglądały na dość biedne. Rozmawiali o mało istotnych tematach takich jak gdzie pojechać w zbliżający się weekend czy o nauczycielach. Zacząłem rozglądać się wokół siebie, udając, że nadal ich z chęcią słucham od czasu do czasu samemu wprowadzając coś do rozmowy. 
- Z jakiego dworu pochodzisz? - dopiero po chwili zorientowałem się, że pytanie było skierowane do mnie. Przeczesałem dłonią włosy, kilka kosmyków zakładając za ucho - od razu wróciły na swoje miejsce.
- Z Dworu Nocy.
Wokół mnie zapadła cisza, czego mogłem się spodziewać. Wszyscy mieli złe opinie jeśli chodzi o tamte miejsce - żadna ze znanych ras nie pochodziła z tamtych stron, a większość imion potworów z terenów tego dworu było powtarzanych w strasznych historiach dla dzieci. Dwóch chłopaków delikatny ruchem zasłoniło damy przed moim wzrokiem, nie chcąc bym poczuł się urażony. Przynajmniej tak mi się wydawało. Podniosłem wzrok a moje oczy spotkały się  tymi Jelonka. Czyżby słyszał wymianę zdań?
- Cóż za szczęście, jesteś pierwszą osobą, którą znam i która zamieszka ten dwór! Opowiesz mi coś o nim? - blondynka zaczęła skakać wokół mnie, nie czując najwyraźniej napiętej sytuacji, pomimo tego, że powietrze dałoby się kroić nożem. Zmarszczyłem nos - coś czułem, że to będzie długi i męczący dzień.

~*~

- Słucham? 
- Wychowawca poprosił mnie, żebym cię oprowadzić - Jelonek stał przede mną ze zrezygnowaną miną, przestępując z nogi na nogę. Włożyłem ręce do kieszeni, zauważając nad jego ramieniem ruch. Nie powinno mnie to zaskoczyć, wszystkie klasy skończyły już lekcję, na korytarzu znajdowało się kilka osób, które łaziły w jedną i drugą. Lecz ta dwójka zdecydowanie szła w naszą stronę z krzywym uśmieszkiem na twarzy.
- Twoi znajomi? - zapytałem nagle, a chłopak odwrócił się szybkim ruchem by zobaczyć o kim mówię. Jego twarz wykrzywiła się, gdy tylko ich zobaczył i mruknął coś w moją stronę, co chyba miało oznaczać "nie". Po chwili stali już obok nas, mierząc mnie od góry do dołu.
Elfy
Ich szpiczaste uszy były widoczne z daleka, wiedziałem, że szykują się kłopoty, przyjąłem postawę, mówiącą "mam was już dość", lecz uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nowy widzę - pierwszy głos zabrał wyższy z nich, wyciągając w moją stronę dłoń. Uścisnąłem ją delikatnie, lecz poczułem jak zalewa mnie zimna furia - od razu wytarł rękę, nie kryją obrzydzenia na swojej twarzy. Robiło się powoli ciemno, dlatego chciałem jak najszybciej zakończyć oprowadzankę z centaurem, a oni stali mi na drodze.
- Darumo, nie wiedziałem, że się szlajasz z obcymi - złapał go za poroże i pociągną w swoją stronę, widziałem, że wcale nie zrobił tego koleżeńsko. - Taki niby mądry, a nie wie, że z obcymi się nie zadaje. I to w dodatku z takimi bandziorami.
Przekręciłem w bok głowę, z mojej twarzy zniknął uśmiech. 
- Zostaw - mruknąłem cicho. Chłopak udawał, że nie słyszał moich słów. nadal szturchając mojego towarzysza. Centaur nie wyglądał na zachwyconego, jednak nic z tym nie robił.
- Powiedziałem : zostaw - warknąłem głośniej, czy zaczął mocniej go popychać. Dwójka odwróciła się w moją stronę, zostawiając swoją ofiarę.
- Bo co mi zrobisz, wampirku?
Wampirku? Czy on naprawdę myślał, że jestem przedstawicielem tej rasy? Nie mogłem się powstrzymać i po chwili mój śmiech odbijał się echem od ścian. Elfy spojrzały na mnie podejrzliwie, gdy zacząłem iść w ich kierunku. Pozwoliłem by ciebie zaczęły rosnąć, zlewając się z otoczeniem, naturalną ciemnością, zasłaniając światło na korytarzu. Zasłoniłem sobą centaura, z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie jestem wampirem, twój błąd - odparłem, przyjmując chłodny wyraz twarzy - Ale z jednym miałeś rację, jestem bandziorem i nawet nie wiesz jakim.
Podczas gdy mój cień rósł wraz z moim poirytowaniem, oni coraz bardziej się cofali.
- Przeproś go.
Wydymał wargę i pokręcił głową. Lecz widząc, że nie żartuje wymamrotał ciche przeprosiny, szturchnął swojego kolegę i w sekundę byli już na drugiej stronie korytarza, biegnąc nawet nie obejrzeli się za siebie. Gdy tylko zniknęli za zakrętem, wchłonąłem cienie, światło znów zaczęło oświetlać korytarz a powietrze stało się świeże.
- To co z tym oprowadzaniem? - odwróciłem się do Jelonka, udając, że nic się nie stało.

Daruma?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow