Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 10 maja 2020

Od Luciena do Nix'a - Event

Szedłem szybkim krokiem przez korytarz kierując się w stronę pokoju dyrektora. Kilka chwil wcześniej zostałem poinformowany bym jak najszybciej stawił się u niego w gabinecie z powodu sprawy nie mogącej czekać. Oczywiście wykonałem prośbę, by dowiedzieć się co się stało. Niestety z powodu tonu głosy kobiety, która po mnie przyszła nie oczekiwałem dobrej wiadomości. 
Zapukałem cicho, nie chcąc wyjść na niewychowanego bachora i gdy usłyszałem jego ciche pozwolenie na wejście, wślizgnąłem się do środka.
- Wzywałeś mnie - mruknąłem, wkładając dłonie do kieszeni. Korzystając z okazji rozejrzałem się po pomieszczeniu zauważając dużo map i obrazów znajdujących się na ścianach. Spodziewałem się komnaty pełnej przepychu i złota, a tu proszę - wręcz wojenne warunki. 
- Musisz jak najszybciej wyruszyć na Dwór Lata, orkowie nas zaatakowali - odparł szybko, nie czekając aż zadam mu jakiekolwiek pytanie na temat sytuacji - Zostałeś liderem grupy, która będzie musiała pomóc porozumiewać się między dworami. Wiem, że nie wszędzie jesteś mile widziany, dlatego dostałeś dwie osoby do pomocy, reszty dowiesz się na miejscu.
Zmarszczyłem brwi, analizując jego słowa. Jeśli Dwory zostały zaatakowane, powinienem wrócić do Rhysandra i Kasjana by pomóc im w walce. Przecież byłem jego lewą ręką, tak nakazuje mi mój obowiązek. Lecz z tyłu głowy czułem, że nie powinienem się o nich martwić. Może i moi przyszywani bracia byli czasem w gorącej wodzie kąpani i rzucali się w największe wiry walki, ich umiejętności przewyższały nie jedną osobę. Westchnąłem i kiwnąłem powoli głową, na znak, że wszystko zrozumiałem. Już po chwili stałem przed budynkiem Akademii, poprawiając swoją skórzaną, iliryjską zbroję oraz sprawdzając pas trzymający miecz na moich plecach. Sztylety nie wydobywały z siebie dźwięku podczas gdy przeskakiwałem na miejsce zbiórki - miałem nadzieję, że reszta już tam jest.

~*~

Jak zwykle przywitało mnie tu ciepłe płomienie słoneczne, które teraz wydawały się wręcz nie na miejscu. Wszędzie biegali ludzie i wojsko, wymieniając się informacjami i obowiązkami. Prowizoryczne namioty medyków znajdujące się przy zamku, wypełniały się rannymi, przybywało ich z sekundy na sekundę. Tarquina zobaczyłem już z daleka. Jego ciemna karnacja odcinała się od białych kamieni budynków, a jego włosy delikatnie lśniły w słońcu. Ruszyłem żwawym krokiem w jego stronę, uśmiechając się delikatnie. Dawno mnie tu nie było, lecz książę nie zmienił się nawet odrobinę. 
- Nie spodziewałem się ciebie - wymruczał, lecz jego twarz była pozbawiona emocji - Rhysand cię przysłał na przeszpiegi? 
Wywróciłem oczami, ilustrując całe jego ciało. Sam ubrał się w zbroję tak bardzo odmienną niż moja. Podczas gdy skórznia znajdująca się na moim ciele była czarna i mocna, jego uszyta była z materiały w kolorze bieli i złota, jedynie niektóre elementy wyglądały na żelazne.
- Jestem wysłannikiem z Kernow - odparłem spokojnym tonem - Nie musisz się obawiać, przyszedłem pomóc. 
Jego twarz nieco złagodniała, a w jego oczach przez chwilę dostrzegłem ból. Wiedziałem, że pomimo udawania twardego, trudno było mu teraz samemu ogarnąć całą sytuację. Z przypływu emocji położyłem mu dłoń na ramieniu, delikatnie ściskając. Na jego twarzy dostrzegłem zdziwienie, lecz po chwili uśmiechnął się z wdzięcznością. 
- Te trzy osoby tam, chyba na ciebie czekają - wskazał palcem za nas. - Też są z Kernow, przybyli niedawno. 
Kiwnąłem głową i ruszyłem w ich stronę, Tarquin podążył wraz za mną. Już z daleka widziałem, że nie mieli na sobie żadnych elementów zbroi czy broni, której mogli by użyć w ostateczności. Rogi dziewczyny od razu zdradziły jej rasę, wśród nich znajdował się także elf, lecz z trzecią osobą miałem trudności.
- Ty jesteś Lucien? - głos zabrała dziewczyna, stojąca najbliżej mnie. Nie mówiąc nic kiwnąłem tylko głową.
- Elf, demon i...? - podniosłem brew wpatrując się w chłopaka.
- Żywiołak, ogień.
W moim umyśle zaczął powoli powstawać już cały plan działania, który powinien pomóc nam w szybkim opanowaniu sytuacji. Szybko zapamiętałem ich imiona. Podczas gdy każdy z nich mówił o swoich umiejętnościach i mocach, ja zdjąłem jeden ze sztyletów i podszedłem do demonicy. Przez biodro przewiesiłem jej pas, na którym znajdowały się dwa, krótkie ostrza.
- Wiem, że walczysz z daleka z wrogiem, ale to ci się przyda, w miarę niebezpieczeństwa, kiedy nikt z nas nie będzie obok ciebie. Wam musimy coś załatwić - skierowałem się w stronę księcia - Czy możemy skorzystać z twojej zbrojowni?
- Gdy ostatni raz cię tam wpuściłem, nie wynikło z tego nic dobrego. - zamilkł na chwilę - Ale macie pełen dostęp do mojej prywatnej zbrojowni, w głównej nie zostało już nic. Wiesz, gdzie ona jest, zaprowadź tam swoją drużynę.
Oddalił się w stronę zamku, podczas gdy my we czwórkę ruszyliśmy w dobrze znanym mi kierunku. Między nami panowała cisza, którą zakłócił Nix.
- Może ty powiesz nam coś o sobie, musimy się jakoś wzajemnie dogadywać - zaproponował, idąc ze mną ramię w ramię.
- Jestem iliyrianem - mruknąłem.

Nix?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow