Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 26 grudnia 2021

Od Darumy CD. Luciena

Bestia pojawiła się znikąd. Wężowatym ruchem spłynęła wzdłuż pnia drzewa. Monstrum wyglądało okropnie. Na sam widok potwora zamarłem w miejscu, obawiając się wykonać chociażby najmniejszy ruch. 
Stworzenie wpatrywało się w nas lśniącymi ślepiami. Nie atakowało, ale czujnie obserwowało. Lucien również pozostał bez ruchu. Przynajmniej na początku. Chwilę później wystrzelił w moim kierunku. Nim się obejrzałem, znalazłem się ponownie w obozie. Dokładnie w przeznaczonym mi i ciemnowłosemu domku. Właściwie nie wiedziałem, jak się tutaj znalazłem. Przeskok trwał ułamek sekundy, niemożliwy do wyłapania ludzkim okiem. 
Wtedy też w mojej głowie rozległy się słowa Luciena. Zostały one wypowiedziane pewnie, ale jednocześnie uczuciowo. Na ich wydźwięk ponownie zamarłem w miejscu. Zacząłem się martwić. Nie wiedziałem, co właściwe mógłbym zrobić dalej. Martwiłem się o chłopaka. Kiedy w końcu odzyskałem przytomność umysłu, zacząłem kręcić się po pokoju. Nie wiedziałem, co robić. Moje nogi trzęsły się w kolanach. Czułem się podle. Wiedziałem, że i tak nie pomógłbym Lucienowi. Co najwyżej stanowiłbym jeszcze większe zagrożenie. Musiałby mnie chronić, bo sam nie potrafię się bronić. 
W końcu usiadłem pośrodku pomieszczenia. Nie miałem pojęcia, co mógłbym zrobić, aby w jakikolwiek sposób ulżyć Lucienowi. Jest wojownikiem. Ma większe szanse na zwycięstwo beze mnie. Ciągle sobie to powtarzałem, aby złagodzić swój niepokój. Zamknąłem oczy, biorąc głęboki wdech. Uspokój się, Darumo. Będzie dobrze. 
Minuty dłużyły mi się niespotykanie długo. Czas, jakby zatrzymał się w miejscu. Może dlatego, że w oczekiwaniu wszystko wydawało mi się tak powolne. 
Wstałem ostatecznie z miejsca, aby spojrzeć na obóz. Wszyscy byli spokojni. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że powinienem ich poinformować o tym, co się stało. Zawahałem się jednak. Nie wiedziałem, czy obecność tych ludzi nie utrudni mu sprawy. Lucien jest silny. Da radę. 
Nie myliłem się. Chłopak chwilę później pojawił się w pokoju. Wyglądał tak jak wcześniej. Jedynie jego włosy były rozczochrane. Oddychał głęboko, ale nie odniósł ran. 
- Nie rób tak nigdy więcej! 
Od razu przystąpiłem do chłopaka.
- Nie zranił cię? Wszystko w porządku? 
Pytania ciągiem padały z moich ust. Zacząłem okrążać chłopaka, przyglądając się mu z każdej stronie, jakby w obawie, że naprawdę mogło mu się coś stać. Może przegapił jakieś obrażenie? 
- Wszystko dobrze, nie miał ze mną żadnych szans! - zapewnił Lucien, uśmiechając się szeroko. 
Odetchnąłem z ulgą. Wtedy też zdałem sobie sprawę, jak moja reakcja wyglądała. Stałem bardzo blisko chłopaka, niemal czułem jego oddech na swojej twarzy. 
Odsunąłem się, czując, jak cała moja twarz spowiła się czerwonym rumieńcem. Szybko odsunąłem się od Luciena. Zaśmiałem się nerwowo. 
- Dziękuję, że mnie obroniłeś... - powiedziałem cicho, wbijając wzrok w ziemię. - Ale na przyszłość, bądź ostrożniejszy, dobrze? 
Chłopak uśmiechnął się serdecznie. Kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej, kiedy spojrzał w moim kierunku. 
Milczeliśmy przez chwilę. W tamtym momencie żaden z nas chyba nie wiedział, co powiedzieć więcej. Po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością. Tak zwyczajnie. 
Kiedy w końcu napięcie spadło i wydawało się, że Lucien chciałby coś powiedzieć, usłyszeliśmy głośny krzyk. 
- Zostań tutaj!
Pośpieszne polecenie opuściło usta chłopaka, który skierował się w stronę drzwi. Mimo strachu, nie posłuchałem go i ruszyłem za nim. 
Pośrodku obozu pojawiła się bestia. Podobna to tej, którą spotkaliśmy wcześniej. Wężowate ciało wiło się, kiedy zakończony pierzastą kitą ogon zawzięcie atakował broniących się żołnierzy. 
- Czym to jest?! 
Krzyki kadetów roznosiły się echem. Lucien rzucił w moim kierunku ostrzegające spojrzenie. Kiwnąłem głową. Nie miałem zamiaru się stąd ruszać. 
- Uważaj na siebie... - wyszeptałem, kiedy chłopak odbiegł w stronę bestii. 

<Lucien?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow