Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 24 grudnia 2021

Od Eny CD. Hiromaru

Pytanie chłopaka nie zaskoczyło mnie nawet trochę. Prawie każda młoda osoba przybywająca do Kernow miała jeden, wiadomy cel - dołączenie do akademii. Włącznie ze mną, oczywiście.
- Tak, uczęszczam do Ardem - odpowiedziałem, uśmiechając się delikatnie. - Moja obecność tutaj nawet się z tym wiąże. 
Widząc zaciekawioną minę chłopaka, kontynuowałem: 
- Miałem misję. Dość prostą. Pokonać wilki, wrócić do akademii. Skończyło się tak, jak widzisz. 
Ostatnie zdanie wypowiedziałem z lekkim westchnięciem. Faktycznie, nie wszystko poszło po mojej myśli. Banale zadanie przerosło mnie w tak niespodziewany sposób. Kto by przypuszczał, że ten wilk naprawdę potrafił rzucać kulami ognia!
Nagle przypomniałem sobie o czymś istotnym. Spojrzałem na Hiromaru. Po jego zachowaniu można było łatwo się domyślić, że chłopak jest tutaj nowy. Osoby, które pożyły już w Kernow trochę czasu i na własnej skórze poznały nieprzyjemności płynące z odmienności akademii, nie wyznałyby od razu, do jakiej szkoły uczęszczają. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego sprawa przynależności stanowiła dla niektórych kwestię honoru. Napięcia między Sarlok, Ardem i Corvine rosły z dnia na dzień. Niezdrowa konkurencja nie zmniejszała się, napędzając spiralę nienawiści i wrogości. Kompletnie niepotrzebna rzecz, ale czułem potrzebę, by ostrzec Hiromaru przed możliwie czyhającym zagrożeniem. 
- Akademie średnio za sobą przepadają - podjąłem niepewnie ten temat. - Nie popieram tego, ale Kernow słynie z ciągłych konfliktów między szkołami. Wiem, że przynależność do Sarlok ciężko ukryć - mówiąc to, spojrzałem wymownie na małego towarzysza chłopaka. - Ale radzę zachować ostrożność. Nigdy nie wiadomo, na jakiego fanatyka trafisz. 
Hiromaru nie zdążył odpowiedzieć. Kilka sekund później na blacie przed nami pojawiła się ogromna misa z wystającą górą mięsa. Spojrzałem zaskoczony na ociekającą sosem brytfannę. Podniosłem wzrok na osobę, która postawiła danie przed nami. Była to dziewczyna z wcześniej. W drugiej dłoni trzymała zastawę. Nim się obejrzeliśmy, pojawiły się przed nami talerze oraz widelce. Młoda kobieta usiadła obok nas. Nałożyła pokaźną porcję każdej osobie w pobliżu. Nie ominęła również mnie i Hiromaru. 
Leżący przede mną talerz ledwo mieścił ogromny kawał mięsa, które otaczały warzywa. Wszystko ociekało sosem, który przez swoją ilość kapał na stół. Nikt jednak nie zdawał się tym przejmować. Dziewczyna, używając widelca i drugiej dłoni, odrywała kawałki kolacji, z uśmiechem na ustach pochłaniając kolejne kęsy. 
Ja niepewnie spoglądałem na posiłek. Nie byłem wybredny, ale danie to całkowicie mnie przerastało. Całkowicie różniło się od tego, co jadałem normalnie. Miałem wrażenie, że nie miałem na tyle odwagi, by tego spróbować. 
Nie potrafiłem jednak odmówić dobroci wieśniaków. Takie posiłki na pewno kosztowały ich wiele. Zostawienie jedzenia wydawało mi się karygodne w tutejszych stronach. Niechętne więc sięgnąłem po widelec. Na chwilę zawisnąłem nad potrawą. Ostatecznie przełamałem niechęć i spróbowałem mięsa. 
Było wędzone. Pomimo sosu, trochę za suche. Nie potrafiłem w pierwszej chwili rozpoznać, z jakiego zwierzęcia pochodzi, ale obstawiałem dzika. Dawno nie jadłem dziczyzny. 
Sam całkiem dobrze znałem się na kuchni. Trochę gotowałem, umiałem dobierać smaki. Zaserwowane mi danie odbiegało od kanonu lubianych przeze mnie rzeczy. Mdłe, dziwne gumowate, ale jednocześnie suche mięso, polane przesolonym sosem. Warzywa przegotowane, rozpadały się przy próbie nałożenia na widelec. 
Ale było zjadliwe. Na pewno kosztowało mieszkańców wioski wiele. Nie mogłem narzekać. Zjadłem cały talerz z uśmiechem na ustach. Na koniec podziękowałem za posiłek. Jednocześnie sięgnąłem po przyniesiony później kubek z napojem. Uniosłem go, aby opłukać usta z wcześniejszego smaku. Nie myśląc wiele, upiłem łyk nieznanej substancji. Z trudem przeszła mi przez gardło. Gorzki posmak ogarnął moje gardło. Odkaszlnąłem głośno, z trudem łapiąc powietrze. Piwo. Szczególnie niedobre piwo. Tego akurat nie byłem w stanie zdzierżyć. Odłożyłem pośpiesznie kubek. Ukradkiem spojrzałem na Hiromaru. Chłopak po mojej reakcji niepewnie patrzył na zawartość swojej czarki.
- Piwo - wyjaśniłem. - Po prostu nie przepadam. 
W akompaniamencie spokojnej rozmowy minął cały wieczór. Zrobiło się już na tyle zimno i ciemno, że postanowiłem wrócić do akademika. Cały ten dzień niezwykle mnie zmęczył. Marzyłem tylko o tym, aby w końcu położyć się spać. Dodatkowo - jutro skoro świt, obiecałem się zjawić i pomóc przy odbudowie. Im szybciej wioska ponownie stanie na nogi, tym lepiej. 
Pożegnałem się z wieśniakami, jednocześnie przypominając przywódcy wioski, że wrócę tutaj rano, aby zaoferować swoją pomoc. Po krótkiej rozmowie wróciłem do Hiromaru. 
- Może odprowadzę cię do akademików Sarlok? - zaproponowałem. Obawiałem się, że noce spojrzenie na okolice może delikatnie różnić się od tego za dnia. Cienie często płatają figle, łatwo zgubić drogę, a chłopak był tutaj nowy. - To po drodze - zapewniłem z delikatnym uśmiechem. 

<Hiromaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow