Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

sobota, 12 lutego 2022

Od Eny CD. Hyo

Wypiłem podane przez Hyo lekarstwo. Gorzki smak wypełnił moje usta, ale nie narzekałem. Z natury należałem do osób, które znacząco wolały słodkie rzeczy, jednak w aktualnym położeniu, z gorączką i chorobą, wolałem nie robić pod górkę chłopakowi. 
Podziękowałem za pomoc i otulony płaszczem oparłem się o ścianę. Zasnąłem szybko ze zmęczenia całym dniem i złym samopoczuciem. 
Obudziłem się z samego rana w trochę lepszym nastroju i samopoczuciu niż poprzedniego dnia. Hyo już nie spał, krzątając się po jaskini.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, podnosząc się z prowizorycznego łóżka. Przetarłem oczy, aby wyraźniej widzieć. 
Noc na ziemi, nawet pomimo przygotowanego łóżka polowego, nie była najprzyjemniejsza. Czułem ból rozchodzący się po kręgosłupie. Niemrawie przeciągnąłem się, słuchając charakterystycznego pyknięcia kości. 
- Tylko się rozglądam - wyjaśnił Hyo. Mówiąc to podszedł bliżej i objął mnie delikatnie. - Jak się czujesz?
- Już lepiej, dziękuję - odpowiedziałem z uśmiechem na ustach. 
Wyciągnąłem mapę. Po szybkich obliczeniach nakreśliłem naszą pozycję.
- Jesteśmy już coraz bliżej Nevady - stwierdziłem bez większego entuzjazmu. - Tam dopiero zaczną się schody. 
Westchnąłem cicho. 
- Jesteś gotowy do dalszej drogi? - zapytał Hyo. Pomógł mi wstać. 
- Ruszajmy. 
Zapakowaliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia z jaskini. Szliśmy wąskim korytarzem, ale jak się okazało - nie kończył się on wyjściem. W miejscu, którym wczoraj weszliśmy, znajdowała się ogromna ściana ze śniegu. 
- Zasypało nas - powiedziałem, a mój głos zadrżał. 
Przekopanie się  przez taką warstwę lodu nie należało do spraw łatwych. Hyo przejechał dłonią po zimnej ścianie stworzonej ze śniegu. 
- Mamy prowiant i ogień, poczekajmy na roztop. To nie potrwa długo - powiedziałem, lekko uderzając przeszkodę stojącą na naszej drodze.
- Nie sądzisz, że lepszym pomysłem byłoby się przebić? - zaproponował wampir. Wyglądał na zdecydowanego. 
- Nie marnujmy swoich sił. Wczoraj rozpętała się burza śnieżna. Ściana jest na pewno gruba - podsumowałem. - Szkoda zachodu. Zimy w tych okolicach są mniej łaskawe, niż u nas. 
Hyo ostatecznie przystał na moją decyzję. Zostawiliśmy jednak w pobliżu pochodnię, ale jej ciepło rozpuściło lód. Niewiele to pomoże, ale chociaż trochę przyśpieszy proces. 
Wróciliśmy do głównej jaskini. Było zimno. Wyjąłem koce i okręciłem się nimi. 
- Jeśli do jutra temperatura nie podniesie się, a śnieg się nie roztopi, będziemy musieli pomyśleć nad wydostaniem się stąd siłą - westchnąłem. - Mam jednak nadzieję, że to nie będzie konieczne. 
- Pogoda jest zmienna. Na pewno rano się stąd wydostaniemy - przytaknął Hyo, siadając obok mnie. - Może nawet lepiej, że dzisiaj zaprzestaniemy drogi. Przyda ci się odpoczynek. 
Uśmiechnąłem się delikatnie. 
- Mam jednak nadzieję, że uda nam się wydostać przed zachodem słońca - odparłem. - Zaległą drogę nadrobimy nocą. Dotrzemy chociaż do najbliższej wioski. 
- Jesteś pewien, że podróż tak późno nie wpłynie negatywnie na twoje zdrowie? - Hyo wydawał się być sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. 
- Czuję się już znacznie lepiej, a czas nas nagli. Teraz się jeszcze zdrzemnę, a jak wstanę, pomyślimy, co dalej. 
Hyo dalej wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem. Nie komentował jednak dalej moich decyzji. Jedynie otulił mnie ramieniem i przytulił bliżej siebie. Nie protestowałem i zamknąłem oczy. Cieszyłem się, że chłopak wyruszył ze mną na tę podróż. Sam na pewno bym sobie nie poradził. 

<Hyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow