Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 11 lutego 2022

Od Maebh CD. Bastiana

Bastian nagle stał się strasznie oschły i wredny. Zmarszczyłam brwi, puszczając jego kurtkę i cofając się o krok. Sama się przez to delikatnie zdenerwowałam i miałam ochotę wrócić się i już nigdzie z nim nie iść, ale wątpię żeby z takiego obrotu spraw dyrektorowie byli zadowoleni. Ale to nie była moja wina, bo skąd mogłam wiedzieć?
- W plecaku mam zapałki. I wziąłem latarnię, to można to zapalić i poświecić. Będzie lepiej, niż jakbym ja tam cokolwiek robił… - dodał po chwili, nieco łagodniejszym, ale dalej szorstkim tonem.
- Nie musiałeś być od razu taki nie miły, wiesz? Wystarczyło po prostu powiedzieć, że nie potrafisz i bym to totalnie zrozumiała… - mnie samą w odpowiedzi również nerwy trochę poniosły, gdy wygrzebywałam z jego plecaka wspomniane wcześniej zapałki i latarnię.
Przy okazji wyjęłam też mapę, żeby sprawdzić, czy dobrze idziemy. Po omacku udało mi się rozpalić ogień w latarnii, a cała okolica stała się bardziej przejrzysta dla moich oczu. Światło ukazało nam też rozwidlenia, które na nas czekały. Mapa wskazywała, że mieliśmy udać się najpierw w prawo. Jednak zanim ruszyłam tam za Bastianem, zaczęłam rozglądać się za jakimś wapiennym kamieniem. Dało się nimi “rysować”, toteż chciałam wykorzystać je w narysowaniu strzałek, tak na wszelki wypadek, gdyby miało coś się stać z mapą. Szybko znalazłam to, co szukałam i po chwili jedna ze strzałek wylądowała już na ścianie. Później minęliśmy już nie jedno rozwidlenie i nie przez jeden korytarz przechodziliśmy.
Cała ta plątanina tuneli doprowadziła nas do wielkich drzwi z rycinami. Przyjrzałam im się z bliska z latarnią w ręku, jednak były już zbyt naznaczone czasem, aby cokolwiek z nich odczytać. Obejrzałam je z każdej strony, próbowałam otworzyć, ale ani drgnęły, nawet przy pomocy Bastiana. Wspólnie jednak doszliśmy do wniosku, że musi w takim razie być jakiś ukryty, starożytny mechanizm, który otwiera wrota. I faktycznie, niektóre elementy płaskorzeźby, przy niewielkim wysiłku, dało się wcisnąć. Ale rodził się tutaj kolejny problem, bo jak to ze starożytnymi mechanizmami bywa, musiał być jakiś element na nieproszonych gości, którymi poniekąd z Bastianem byliśmy. Płaskorzeźba przedstawiała scenkę rodzajową, ot, z życia codziennego. Jakimś cudem udało nam się tam wyróżnić postacie wieśniaków uprawiających rolę, owce i wilka. Nie wiedzieć czemu, moja ręka powędrowała do postaci wilka, którą dało się wcisnąć. Nie mogłam wtedy przewidzieć, że ta decyzja zakwestionuje moją egzystencję na tym padole łez. W jednej chwili poczułam, jak tracę grunt pod nogami i spadam. Skłamałabym mówiąc, że w tamtym momencie moje całe życie nie przeleciało mi przed oczami. Byłam zbyt zszokowana aby użyć wtedy moich zdolności i po prostu się unieść. Ten ułamek sekundy trwał dla mnie wieczność, wszystko zdawało się zwolnić swój bieg, a ja już żegnałam się ze światem, gdy nagle poczułam uścisk na nadgarstku. Uniosłam wzrok z czarnej otchłani na Bastiana i wyraz konsternacji, który malował się wtedy na jego twarzy, a później zwracając oczy na jego rękę trzymającą moją. Szybko wciągnął mnie na górę, oddalając się kawałek od dziury, nad którą zaraz wysunęła się płyta. Odetchnęłam głęboko, czując jak adrenalina powoli zaczyna ze mnie schodzić, a do mnie dotarło, co się przed chwilą stało. Puściłam już również rękę chłopaka, którą trzymałam chyba aż zbyt kurczowo.
- Haha… A więc to nie był ten… - zaśmiałam się nerwowo, patrząc na miejsce, w którym jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się dziura. - Dziękuję, zdążyłam już sobie zrobić rachunek sumienia i żałować rzeczy, których nie zdążyłam zrobić - dodaję, przeczesując dłonią czoło z kosmyków i unosząc wzrok na chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow