Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 28 lutego 2022

Od Eny CD. Hyo

Wieść na śmierć jednego z koni przygnębiła mnie. Dbaliśmy o rumaki przez całą drogę, zdążyłem się do nich przywiązać. Ogier nie powinien zginąć w taki sposób, tak szybko. Po krótkiej chwili milczenia, Hyo zaczął przekazywać mi znacznie lepsze wieści. 
Ucieszyłem się na informację na temat istnienia drugiego wyjścia z jaskini-pułapki. Hyo pomógł mi się spakować i wspólnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Skierowaliśmy się w stronę wąskiego korytarza, który przegapiliśmy w pośpiechu. 
Przejście przez niego nie było proste. Ja i Hyo przecisnęliśmy się bez większego problemu, jednak koń miał z tym niemały kłopot. Musieliśmy ściągnąć z niego bagaże, które pozostawiliśmy w jaskini. Rumak został przez nas przepchnięty na zewnątrz. Tam przywiązałem go do pobliskiego drzewa i przykryłem derką, aby nie zmarzł. 
Z Hyo u boku wróciliśmy do jaskini po nasze rzeczy. 
- Mogłeś zostać, poradziłbym sobie - narzekał wampir, kiedy nie udało mu się przekonać mnie do pozostania z koniem. 
- Mamy do zabrania trochę rzeczy, tak będzie szybciej - upierałem się. Wewnątrz groty zarzuciłem na siebie torbę i kilka mniejszych pakunków. Hyo zabrał resztę naszych bagaży. 
Przechodziliśmy wzdłuż wąskiego korytarza, kiedy usłyszałem dziwny dźwięk. Zatrzymałem się natychmiast, aby nasłuchiwać. 
- Hyo, uważaj! - zawołałem w jego kierunku, kiedy nagle grunt pod naszymi nogami się zarwał. 
Spadaliśmy w dół przez kilka sekund. Pomimo choroby i złego samopoczucia, wpajane przez lata umiejętności walk pozwoliły mi wylądować bezpiecznie i lekko. 
- Ena, wszystko w porządku?!
Za moimi plecami rozbrzmiał zmartwiony głos Hyo. 
- Bez obaw, nic mi nie jest - zapewniłem, otrzepując się z kurzu, który osadził się na mnie wraz z upadkiem. - Masz pomysł, gdzie jesteśmy? 
Nim nadeszła odpowiedź, młody wampir rozpalił pochodnie. Ciepły płomień oświetlił wnętrze groty, do której wpadliśmy. Była ogromna, znacznie większa od tej, w której spędziliśmy noc. 
Hyo przejechał pochodnią wzdłuż ściany. Miała dziwny, jasny kolor. Podszedłem bliżej i dotknąłem zimnego kamienia. Przesunąłem po nim palcami, aby chwilę później przysunąć dłoń do twarzy. 
- To sól - oceniłem po spróbowaniu substancji. Rozejrzałem się wokoło. - Jeśli się nie mylę, znajdujemy się w opuszczonym korytarzu kopalnianym. Wskazywałyby na to równo wyrzeźbione ściany oraz tamte tunele.
- Niesamowite miejsce - przyznał Hyo, powoli przechodząc wzdłuż jaskini. 
Przytaknąłem. W blasku pochodni widziałem dokładnie wykute pozostałości po bryłach soli. Część ładunku została nawet nie zabrana, a jedynie leżała porozrzucana niedbale po ziemi. Podobnie porzucone narzędzia znajdowały się na całej długości podłoża.
- To dziwne - przyznałem. - Zdaje się, że opuszczano to miejsce w pośpiechu. Złoża nie są do końca wydobyte, a wszystkie rzeczy porozrzucane. 
- To prawda. Wszystko wydaje się być zbyt podejrzane - stwierdził młody wampir. W milczeniu pokonaliśmy niewielką odległość w kierunku szerokiego tunelu. Wionął z niego chłodny, orzeźwiający podmuch. 
- Wydaje się, że wiedzie ku górze - odparł Hyo, zaglądając do niego. 
- Mam taką nadzieję. Wynośmy się stąd jak najszybciej. Nie podoba mi się tutaj. 
Czułem zmęczenie. Błądzenie po ciemnych korytarzach stało się monotonne, a nawet trochę niepokojące. Labirynt mrocznych tras plątał się - raz szliśmy w górę, drugim razem w dół. Straciłem rachubę, w którym kierunku idziemy. 
Po kilku minutach marszu doszliśmy do większej groty.  Po szybkim rozejrzeniu się, doszliśmy do potwornych wniosków. 
- Wróciliśmy do tej jaskini, do której wpadliśmy - powiedziałem zniechęcony. - Chyba się zgubiliśmy. 
Spojrzałem w górę. Nie było mowy o powrocie tą samą drogą. Cały sufit spowijał mrok, nie potrafiłem nawet określić, gdzie znajduje się dziura. Pozostało nam dalej kontynuować błądzenie po tunelach z nadzieją na odnalezienie wyjścia.

<Hyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow