Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 21 lutego 2022

Od Maebh CD. Bastiana

Jak się okazało, z pozoru głupie drzwi stały się dla nas nie lada wyzwaniem. Doszliśmy do wniosku, że może kombinacja przycisków jest kluczem do ich otwarcia. Właśnie, kombinacja, której nie wiedzieliśmy jak ugryźć. Obejrzałam dokładnie wrota, a w międzyczasie nie wpadły nam do głów żadne pomysły, jak to wszystko rozwiązać. Przyjrzałam się im po raz kolejny, jednak w głowie nadal było pusto. Bastian zaproponował wtedy, że stanie się mięsem armatnim i będzie testować wszystko po kolei. Nie trudno było domyślić się, że taki obrót wydarzeń niezbyt przypadł mi do gustu, ale zanim zdążyłam jakkolwiek zaprotestować chłopak przeszedł już do działania. Padło na owcę, która z owcą nie miała chyba nic wspólnego, bo chwilę później jej oczy zaiskrzyły żywą czerwienią, by potem płomieniami pokryły się całe drzwi. Instynktownie zakryłam twarz rękami, jakby to miało mi w jakiś sposób pomóc. O dziwo nie poczułam nawet delikatnego ciepła, bo jak się okazało Bastian zakrył mnie skrzydłem. Bastian, który wydawał się nie być tym za bardzo poruszony i stwierdził jak gdyby nigdy nic, iż owce też nie należały do szczęśliwego trafu. We mnie jednak gotowało się z jego bezmyślności.
- Idiota! Powaliło cię?! Co, gdyby to było coś gorszego? - uderzyłam go pięścią w ramię, gdy składał skrzydło.
- Ale nie stało się, tak? Żyjemy i jest wszystko dobrze, wyluzuj - powiedział aż chyba nazbyt spokojnie, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Złożyłam ręce jak do modlitwy, przykładając je do ust i biorąc głęboki oddech. Zachował się strasznie lekkomyślnie i jeszcze tylko tego brakowało, żeby coś mu się stało. Musieliśmy pomyśleć nad innym rozwiązaniem, jak testować różne kombinacje. Można powiedzieć, że coś mi przyszło wtedy do głowy. Dałam chłopakowi palcem znać, aby chwilę na mnie poczekał, a sama się oddaliłam. Gdy szliśmy do wrót, w oczy rzuciły mi się w połowie spróchniałe kawałki drewna oraz kawałki jakichś starych szmat. Szybko wróciłam do chłopaka i skleciłam prowizoryczne pochodnie. Rozpaliłam je ogniem z latarnii i powtykałam w szczeliny blisko drzwi. Zrobiłam dwa kroki do tyłu upewniając się, że są dobrze oświetlone.
- Teraz zrobimy to po mojemu. I bezpiecznie - jedną ręką złapałam rękaw Bastiana, a w drugiej trzymałam naszą latarnię.
Oddaliliśmy się na odległość, którą uznałam za bezpieczną, ale też taką, żeby nadal dobrze widzieć wrota. Za pomocą mojej zdolności uniosłam jeden z kamieni i cisnęłam nim w postać rolnika aby sprawdzić, jaka będzie reakcja na ten przycisk. Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać, bo dosłownie parę sekund później w odległości mniej więcej dwóch metrów od drzwi, z półokrągłego stropu wystrzeliły strzały. Na szczęście znajdowaliśmy się dalej, więc nas nie dosięgnęły. Próbowałam potem różnych kombinacji, z różnym skutkiem. Niekiedy nie działo się nic, a innym razem wręcz przeciwnie. Zmarnowaliśmy tak chyba dobre pół godziny i cała ta sytuacja zaczęła mnie strasznie denerwować. Nasze pomysły na kombinację nie przynosiły skutku, którego chcieliśmy. W pewnym momencie byłam już tak zirytowana, że uniosłam na raz kilka kamieni i rzuciłam nimi od niechcenia w ten skalny kloc, który był drzwiami. Musiałam rozładować emocje, ale jakie było moje, i w sumie Bastiana też, zdziwienie, kiedy o dziwo wtedy coś “kliknęło”. Niedługo potem usłyszeliśmy, jak stary mechanizm wprawia się w ruch, wszystkie stare trybiki zaczęły się o siebie ocierać, a wrota się otworzyły. Spojrzeliśmy po sobie zaskoczeni, podchodząc do wejścia. Oświetliłam kawałek drogi przed nami, następne czekały nas schody, w totalnym mroku.
- A więc ruszamy dalej? - spytałam, unosząc wzrok na Bastiana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow