Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 25 lipca 2021

Od Shain'a CD. Ena

 Ocknąłem się tuż przed domem, spojrzałem, że Ena targa mnie tam. 
- Ena.. - powiedziałem ledwo, co.
- Spokojnie, zajmą się Tobą zaraz - odparł.
- Nie...proszę... - powiedziałem.
Nie miałem za bardzo siły, lecz użyłem magii, by pnącza zahaczyły o nogę chłopaka. Wywrócił się razem ze mną. 
- Przepraszam - odparł i szybko pomógł mi.
- Nie przepraszaj... po prostu nie chcę byśmy tam doszli - odparłem.
Chłopak zauważył pnącze o, które zahaczył. Chyba zrozumiał, czemu nie chcę tam iść. Wtedy byśmy musieli powiedzieć, że to Yeu. Nie chciałem tego robić. 
- Dobrze, pójdziemy gdzieś indziej - odparł i pomógł mi znów wstać. 
Mimo, że mogłem się uleczyć, nie byłem w stanie - siły witalne ze mnie uleciały kompletnie, czułem jakbym miał zaraz zemdleć. Lecz pomogłem dojść Enie do Akademika. Tam stała już piękna i ozdobiona złotem karoca. Konie, które miały ją ciągnąć były bardzo piękne białe, Lusitano. 
- Ena... - ostatnim siłami wyszeptałem.
Mimo, iż nie mogłem się ruszać i otwierać oczu ani ust słyszałem wszystko wokół. Słyszałem jak Ena woła woźnicę, by pomógł mu wsadzić mnie do powozu. Gdy już położyli mnie do środka, chłopak odparł.
- Jesteś nowy? Nieważne... Szybko ruszaj! - odparł i wsiadł do powozu ze mną. Słyszałem, jak woźnica smaga batem konie i powóz rusza. Jechaliśmy bardzo nierówną i wyboistą drogą. Czułem to gdyż trzęsło całym powozem. Gdy poczułem po pół godziny na siłach, otworzyłem oczy i spojrzałem na chłopaka. Leżałem w stronę jazdy, Ena zaś siedział tyłem do woźnicy. 
- Gdzie.. ah... - próbowałem coś z siebie wydobyć.
- Odpoczywaj - odparł.
Posłuchałem się jego i postanowiłem nie wstawać. Nagle zaczęliśmy zwalniać. Na twarzy Eny pojawiło się zdziwienie. Próbował otworzyć drzwi ale się nie dało. Nagle ostro skręciliśmy i znów zaczęliśmy pędzić. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się. Słyszeliśmy kilka głosów. 
- Mam, tak, jak prosiłeś - odparł jeden głos, który był zachrypnięty jakby koleś miał chrypkę.
- Mam nadzieje, że to na pewno on - warknął nieprzyjemny i niski głos. 
- Tak tak jest z Rodu Koretoki - zaśmiał się pod koniec wypowiedzi. 
Ja tylko spojrzałem pytająco na Ene i wstałem do pozycji siedzącej. 
- Dobra wiecie co robić, worki na głowy i związać, ale porządnie tym sznurem na magie - warknął znów straszny głos.
 Nagle drzwi się otworzyły i jakiś dwóch oprychów wyciągnęło Ene z karocy, chodź się stawiał to któryś z nich znokautował go. Widziałem jak chłopak pada na ziemie. Przestraszyłem się bardzo.
- A ten to kto? - warknął facet.
Gdy się wychyliłem mogłem go dobrze obejrzeć, był wysoki i umięśniony. Był całkowicie łysy, a na połowie lewej twarzy miał bliznę po oparzeniu bodajże. Nie miał też lewego oka, dlatego zakrywał je przepaską. Zauważył, że jestem ranny, lecz również kazał mnie związać i wsadzić do środka. Była to jakaś stara chata w lesie. Zaprowadzili nas do piwnicy. Przywiązali nas do belek podtrzymujących dom i zdjęli worek Enie. Chciałem cos wydusić z siebie jakoś pomóc, ale nie mogłem. Gdy wyszli, próbowałem ocucić Ene. 
- Ena.. - szepnąłem, by przypadkiem nie zwrócić uwagi facetów na górze. 


Ena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow