Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 23 kwietnia 2021

Od Eny cd. Hyo

 Z moich ust padły szybkie podziękowania, nim skierowałem swoje kroki w stronę budynku biblioteki. Wiekowy gmach piętrzył się ku górze, zachwycając przechodzących swoim kunsztownym wykończeniem. Niemal nie mogłem oderwać wzroku od rzeźbionych kolumn i schodów. Jak mogłem przegapić to miejsce wcześniej? Chyba naprawdę muszę przestać bujać w obłokach.
Kątem oka, na peryferiach wzroku dostrzegłem, jak mój przewodnik wchodzi do pobliskiego sklepu. Poczułem ulgę wiedząc, że specjalnie nie nadrabiał dla mnie drogi. 
Wnętrze biblioteki również przytłaczało wszechobecnymi zdobieniami i regałami uginającymi się pod ciężarem przeróżnych ksiąg. W powietrzu unosiła się mocna, charakterystyczna woń staroci. 
Pomieszczenie przypominało mi komnatę ze zbiorem książek, którą mój ród uzupełniał przez wieki. Uwielbiałem to miejsce. Kiedy byłem młodszy bracia zabierali mnie tam i czytali przeróżne utwory. Z biegiem lat kolekcja powiększała się, a starszy ja niemal codziennie odwiedzałem ów prywatną bibliotekę. Tym samym, wśród obecnych tutaj regałów czułem się naprawdę dobrze. Przejechałem dłonią po znajdującej się w pobliżu skórzanej okładce grubej księgi. Przyjemne, znajome uczucie. 
Wzrokiem odszukałem ladę, przy której stacjonowała pracownica biblioteki. Przynajmniej tak sądziłem. Po krótkiej rozmowie z nią, kobieta wskazała mi odpowiedni rząd, w którym podobno znajdowała się poszukiwana przeze mnie książka. Regał znajdował się niemal po drugiej stronie biblioteki, w dość zaciemnionym sektorze. Po warstwie kurzu domyślałem się, że dawno nikogo tu nie było. 
Odnalezienie dobrego tytułu zajęło mi dobrą chwilę. Miałem wrażenie, że grube tomisko specjalnie ukryło się przed moim wzrokiem. Dodatkowo leżało na jednej z wyższych półek. Z moim wzrostem dostanie się tam graniczyło z niemożliwością. Musiałem więc poprosić o drabinę, dzięki której w końcu udało mi się zdobyć potrzebną książkę. 
Mogłem teraz niej skorzystać. Niestety "wypożyczyć" nie oznaczało tego, że zabiorę księgę do akademika. Tak starych utwory udostępniają jedynie na terenie biblioteki. Wymagany na zajęcia rozdział musiałem więc przepisać. 
Usiadłem przy wolnym stoliku, wyjąłem arkusze papieru i pióro, a chwilę później rozpocząłem pracę. Kreśliłem na kartce równe litery, przykładając uwagę do każdego słowa. Jeśli miałem coś zrobić, musiało być to wykonane dobrze. Całą uwagę poświęciłem przepisywaniu. Dopiero po kilku minutach ogarnęło mnie niepokojące uczucie bycia obserwowanym. Powstrzymałem dreszcz. Nie rozejrzałem się również pod wpływem impulsu. Moi wychowawcy powtarzali, że takie zachowanie uważane jest za niegrzeczne i nie wypada postępować tak irracjonalnie. Dodatkowo, nagłym ruchem mogłem przestraszyć osobę, która na mnie patrzy. Wtedy zdecydowanie nie odkryłbym jej tożsamości. 
Z naturalnym wyrazem twarzy i spokojem uporządkowałem zapisane arkusze. Nie byłem nawet w połowie. Odrzuciłem włosy do tyłu - nie dlatego, że przeszkadzały mi, a jedynie chciałem zbadać otoczenie. Nie wyglądało to podejrzanie. Przynajmniej taką miałem nadzieję. 
Przeczucie nie myliło mnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, bym rozpoznał chłopaka, którego spotkałem wcześniej. Siedział nieopodal. Niekontrolowanie przygryzłem pióro, zastanawiając się, co zrobić. Powinienem podejść i się przywitać? Jeszcze raz podziękować za pomoc? Nieznajomy definitywnie czegoś chciał, ale żaden cel jego pojawienia się nie przychodził mi do głowy. Dlaczego moi wychowawcy nie uczyli mnie, jak postąpić w takiej chwili! 
Nim zdążyłem zareagować, poczułem, jak owiewa mnie nieprzyjemny, znajomy zapach. Krew. Powstrzymałem chęć skrzywienia się, ciągle utrzymując kamienną twarz. Odwróciłem się, aby przywitać wzrokiem chłopaka, który sam ostatecznie postanowił podejść bliżej. Nieznajomy omiótł spojrzeniem znajdujące się przede mną kartki papieru. Ja uśmiechnąłem się niezręcznie. Nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego sensownego słowa, więc czekałem, aż to on zacznie rozmowę. 
- To chyba męczące - odezwał się w końcu, nie odrywając spojrzenia od przepisywanej księgi. Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie. - Nie kojarzę cię z Corvine. 
Ruchem ręki jeszcze raz uporządkowałem kartki. Nic dziwnego, że chłopak wydedukował, że mógłbym należeć Corvine - w końcu tam uczniowie głównie spędzają czas na nauce i przepisywaniu ksiąg. Do studenta mojej akademii raczej nie było to podobne. 
- Właściwie to uczęszczam do Ardem - sprostowałem, nie przerywając uśmiechania się. - To na zajęcia - wyjaśniłem, skinieniem głowy wskazując na przepisywaną księgę.
W odpowiedzi usłyszałem jedynie potakujące mruknięcie. Nie powiedział nic więcej, a jedynie usiadł na pobliskim krześle. Ponownie wyczułem duszącą woń krwi. Czyżby jej źródłem był nieznajomy chłopak? Powstrzymałem chęć zapytania o to. Nie była to w żadnym stopniu moja sprawa. Taka ciekawość mogłaby być uznana za niegrzeczną. 
Przez dłuższą chwilę nie wiedziałem, co robić. Ostatecznie wróciłem do przepisywania. Nie szło mi to tak sprawnie jak wcześniej, ponieważ nie potrafiłem już całkowicie poświęcić się temu. Sama obecność kogoś obok za  bardzo mnie rozpraszała. Odwróciłem głowę, aby spojrzeć w stronę okna. Robiło się ciemno. Właściwie to cała biblioteka niemal opustoszała. Oprócz mnie, pracownicy i chłopaka nikogo już to nie było. Zastanawiałem się, ile czasu pochłonęło mi pisanie. Z niesmakiem zdałem sobie sprawę, że ledwo minąłem połowę. Będę musiał więc przyjść tutaj jeszcze jutro i dokończyć pracę. Schowałem więc pióro i zapisane arkusze. Zamknąłem książkę i spojrzałem na chłopaka. 
- Pójdę ją odnieść - odparłem, wstając z miejsca. Zarzuciłem swoją torbę na ramię i wsunąłem krzesło, aby pozostawione miejsce pracy pozostało bez żadnego zarzutu. 
Chłopak od razu zaproponował, że mi potowarzyszy. W końcu też będzie się zbierał z już pustej biblioteki. 
Znajomą już drogą poprowadziłem go do regałów, z których wziąłem księgę. W momencie odkładania jej na miejsce wszystkie zasilane magią lampy zgasły. Zszedłem spokojnie z drabiny, próbując ustalić, co się właściwie stało.
- Czy to żart? - Z moich  ust padło pytanie, które właściwie było skierowane jedynie do mnie. Nie oczekiwałem na nie żadnej odpowiedzi. 
Wróciliśmy do głównej sali, która teraz skąpana w mroku pozostawała pusta. Podszedłem do drzwi, które ku mojemu zaskoczeniu pozostały zamknięte. Uspokoiłem oddech. No tak. Oczywiście, że to mnie musiało się takie coś przytrafić. Czy moi bracia kiedykolwiek zostali zostawieni na noc w bibliotece, bo ktoś o nich zapomniał? Raczej nie. Taki pech towarzyszył jedynie mnie. 
Ciągle milcząc podszedłem do dużego okna. Niestety nie posiadało ono żadnych klamek. Wszystkie inne drzwi, które zdołałem znaleźć również pozostały szczelnie zamknięte. 
Tracąc nadzieję, że jeszcze dzisiaj uda mi się stąd wydostać, usiadłem prosto na pobliskim krześle. Pozwoliłem, aby materiał szaty powoli spłynął w dół. Odgarnąłem też włosy i spojrzałem na drugiego chłopaka. 
- Chyba pozostaje nam poczekać tutaj do rana - powiedziałem ze spokojem. Zastanawiałem się, czy wykorzystać ten czas na dalsze przepisywanie. W końcu, byłem demonem - ciemność nie przeszkadzała mi ta bardzo.

Hyo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow