Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 30 kwietnia 2021

Od Hyo cd. Eny

Czułem zapach ten odrażająco odurzający zapach. Czerwone oczy, które miałem na co dzień, teraz mieniły się złotem. Złotem, którego nie mogłem ukryć. Ta barwa jest rzadko, tak samo, jak błękitna krew.
Złapałem za rękę Eny, przyciskając go do ściany. Schowałem twarz w jego szyi, zaciągając się jego zapachem. Przytuliłem się do niego, by jego zapach przeważał nad tamtym. Nie potrafiłem się skupić, łaknąłem krwi, ale jednocześnie chciałem zapanować nad tym.
- Jest prosto i na prawo. To tam. - mruknąłem, wtulając twarz w zagłębienie szyi chłopaka. - Pozwól jeszcze chwilę. - do szeptałem. Nie odepchnął mnie, ale wiedziałem, że trzeba się śpieszyć. Jeśli szybko się jej nie pozbędziemy, będzie tu taka jatka, że powstanie coś niebezpiecznego. Prywatna armia, do zabijania.
Odsunąłem się trochę od chłopaka, muskając jego wargi. Zrobiłem to, by mieć posmak jego warg, niż czuć smak tego żelastwa. Puściłem go i ruszyłem z chłopakiem w poszukiwaniu tego czegoś. Znaleźliśmy, jednakże ktoś był już ranny, druga osoba starała się zabrać krew. Paznokcie mi się wydłużyły i wbiłem w plecy zamachowca dłoń.
- Znów się spotykamy. Tym razem, ci się nie uda. Twoja banda zapłaci tak samo, jak ty teraz. - wyszeptałem, odrywając część skóry na jego szyi oraz jego serce. Lodowatym spojrzeniem oblizałem usta, patrząc na serce. Młodym zajął się Ena. Poszli wcześniej, dlatego też mogłem doszczętnie spalić tę krew. Zapach spalenizny był bardziej wyczuwalny niż jakiś inny.
- Pojawiły się kłopoty. Zapakuj i wyślij to serce do nich. Poinformuj starszyznę o tym zdarzeniu. Szykuje się, bunt. - powiedziałem. Dwa demony i wampir, zniknęły. Oczy zmieniły swą barwę na naturalny. Został proch, który także spłonął. Pozbyłem się krwi z siebie, by wrócić do chłopaka. Tak jakby nic się nie stało.
- Gdzie jest tamten? - padło pytanie ze strony Eny.
- Uciekł. Musicie uważać, by ponownie się coś takiego nie wydarzyło. Teraz pora coś zjeść. - powiedziałem, jakby nic się nie wydarzyło. Wydarzyło się dużo, ale Ena nie musi tego wiedzieć. Każdy ma tajemnice, o których nikomu nie mówi. On zapewne też ma. Pewnie nie wyjawił rodzinie o mnie. Tak jest lepiej dla niego.
Ruszyłem sobie nałożyć coś do jedzenia oraz dostałem dwie butelki. Zarówno soku, jak i krwi. Podziękowałem i ruszyłem usiąść przy wolnym stoliku, by zacząć jeść pyszny posiłek. Mogę jeść wszystko, nie wybrzydzam. Jednakże muszę pilnować, by nikt nie dowiedział się o moim pochodzenia. Wówczas może wydać się coś, czego nikt, nie chce.
Jadłem długo dłużej, gdyż zanim wrócę do swojej akademii, musiałem coś sprawdzić. Musiałem znaleźć coś, czego Ena, by nie mogła. Poza tym nie mogę go w to wplątywać. Wziąłem butelkę z krwią, a resztę już zjedzoną i pustą butelkę po soku odniosłem. Ena zniknął gdzieś, dlatego też mogłem ponownie się wymknąć i dostać się do części akademii, do której raczej goście, by się nie mogli udać. Musiałem odnaleźć coś, co nie należało do nich.
Akurat, gdy zabierałem przedmiot, zjawił się Ena. Schowałem go szybko do torby, oddaliłem się, do cienia, w którym ukrywały się demony. Rozpłynąłem się w powietrzu wraz z nimi. Zjawiłem się dopiero w rodzie. Znalazłem starszyznę i wręczyłem im przedmiot, który zabrałem. Należy on do nas, nie do nich. Klęknąłem wraz z resztą, by oddać cześć zwróconej rzeczy, która strzegła naszego rodu.
Podniosłem się i ruszyłem do swej komnaty, musiałem się odświeżyć, napić z kielicha krwi oraz odpocząć. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie prędko będę mógł wrócić, jednakże chciałem oddać medalion Ellion.
***
Gdy nikt nie zauważył, udało mi się wymknąć i udać z demonami do domu. Ruszyłem na strych, by oddać Ellion jej rzecz. Po oddaniu, przypomniała sobie kilka fragmentów z życia, oraz powiedziała coś, co równie mocno i niespodziewanie zaskoczyło. Jej słowa przydadzą się, jednakże teraz chciała odpocząć. Zostawiłem ją, akurat, gdy chciałem coś zabrać z kuchni. Pojawił się w niej Ena. Nie był sam, obok niego była moja matka. Posłała mi spojrzenie, a gdy jej opowiedziałem innym odeszła i poszła gdzieś.
- Jestem zajęty, muszę już iść. - powiedziałem. Odepchnąłem i pośpieszyłem się, by wrócić do rodu. Matka zajmie się tym miejscem, ja muszę wracać i powstrzymać bunt. Przez to poprzednim razem zginęło kilka porządnych rodzin. Była to wielka strata.
Miałem już iść, ale chłopak mnie złapał. Znalazł się w polu rażenia, a dokładniej w miejscu, które nas przeniosło do rodu. Gdy tylko się przenieśliśmy, wylądowaliśmy w mojej komnacie, bo stamtąd właśnie się przenieśliśmy.
- Świetnie. Teraz nie uda ci się wrócić. Może dopiero za tydzień. Zostań w tym pokoju, nie ruszaj się z niego. - powiedziałem. Odłożyłem torbę i wyszedłem z pokoju, by udać się, złożyć raport, z tego, co widziałem w czasie podróży. Nie chciałem, go wypuszczać z pokoju, dlatego też demony oraz wampirzyce, które walczą i są ze mną od małego, pilnowały go. Gdyby próbował uciec, zawsze mogą go związać, albo też zabrać do drugiego dworu. Tam nikt nie wchodzi. No oczywiście oprócz mnie i tych, co są ze mną blisko.

Ena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow