Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 25 kwietnia 2021

Od Shain'a cd. Eny

 Nie miałem wyjścia jak z nim pójść. Wstydziłem się tego co zrobiłem. Oczywiście kłamstwa też. Ale nie wiedziałem jak się to potoczy czy wyniknie coś z tego złego czy nie. Na szczęście był miło nastawiony. Gdy szliśmy chłopak by przerwać niezręczną ciszę i rozluźnić atmosferę przedstawił się.
- Mam na imię Ena - odparł dodając -  Jak się nazywasz?
- Em... Shain - odparłem cicho pod nosem.
- Wybacz ale nie usłyszałem - odparł chłopak.
Spojrzałem na niego kątem oka.
- Shain - odparłem trochę głośniej
- Miło mi cię poznać - oznajmił -  Nie musisz się mnie bać, nie zrobię ci nic złego - odparł.
Skuliłem ogon pod siebie, a uszy położyłem po sobie.
- Nie powinienem obserwować was jak trenujecie wiem.. ale bardzo mi się podoba strzelanie z łuku... - dodałem.
Spojrzałem przed siebie i ujrzałem Akademię, a tuż przed nią Yeu.. ze swoją bandą. Wiedziałem, że będą kłopoty. Zatrzymałem się i złapałem za rękaw Enę.
- To nic złego, że lubisz patrzeć na coś co lubisz - odparł chłopak.
- Wybacz... ale dalej pójdę sam.. - moja twarz nie okazywała żadnych emocji, próbowałem nie patrzeć na grupkę chłopaków przed nami.
- Czy coś się stało? - zapytał.
- Nie nic, naprawdę - wydusiłem z siebie udawany uśmiech - dam rade już dojść i się nie zgubić dziękuje za pomoc.
Odparłem i ruszyłem przed siebie. Miałem nadzieje, że pójdzie w swoją stronę. Gdy byłem blisko już Yeu i jego bandy. Zauważył mnie lecz tylko zlustrował mnie wzrokiem. Wiedziałem, że na coś się szykuje... Wróciłem do Akademika i położyłem się na łóżku. Byłem zmęczony psychicznie tym wszystkim. Zasnąłem nie wiem nawet kiedy. Następnego dnia ruszyłem do parku by się przejść. Był wspólnym terenem wszystkich Akademii. Chciałem  znaleźć inspirację na stworzenie może nowego wiersza lub biżuterii. Niestety nie mogłem się długo tym cieszyć. Na drodze stanął mi Yeu.
- Gdzie się wybierasz co ? - spytał i uśmiechnął się szyderczo
- Ja.. tylko chciałem sobie przejść - odparłem i cofnąłem się krok w tył. Wpadłem na kogoś, był to jego znajomy z bandy.
- Ostatnio nie postarałeś się i dałeś mi mniej niż miałeś dawać - odparł Yeu.
- Wybacz miałem dużo nauki - odparłem.
- A co mnie to obchodzi ? - warknął
- Wybacz, w tym miesiącu się postaram- odparłem, by go nie denerwować.
- Oj, na pewno się postarasz - uśmiechnął się znów szyderczo.
Jego kolega który stał za mną, zerwał ze mnie moja torbę z notesem i innymi rzeczami. Odwróciłem się by mu ją zabrać, lecz odepchnął mnie z dużą siłą, że wylądowałem na ziemi. Przyszli jeszcze 2 inni koledzy. Rzucił moją torbę w stronę Yeu.
- Zajmijcie się nim - odparł i zaczął grzebać mi w torbie. Jego koledzy zaczęli mnie okładać pięściami i kopali mnie po brzuchu. Zasłoniłem głowę i uszy przy okazji i skuliłem się. Przez szparkę widziałem jak Yeu wyjmuje moje notesy z wierszami i pali je. Raniło mnie to bardzo lecz nie umiałem tego ukazać na twarzy. Gdy Yeu skończył palić wszystko wyrzucił torbę w krzaki.
- Dobra idziemy, a ty zapamiętaj, że mnie się nie drażni.. - odparł chłodno i odszedł, a jego banda z nim. Odkryłem uszy i głowę i leżałem przez jakiś czas na ziemi. Najbardziej chciałem osłonić moje wrażliwe uszy dlatego dostałem trochę w twarz. Poczułem jak krew leci mi z nosa. Gdy jej dotknąłem zobaczyłem, że nie jest normalnego koloru. Zawsze była czerwonego, a teraz zielonego! Nie jak gile z nosa tylko zielony jak trawa, która dopiero urosła. Usiadłem i użyłem magii by nie leciała mi krew. Dalej wpatrywałem się w rękę ubrudzoną krwią. Usłyszałem łamanie gałęzi dlatego też szybko wytarłem plamę o trawę.

Ena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow