- Posłuchaj w twoim pokoju czeka nas przygoda marzeń musisz mi wskazać, gdzie on jest bo nie przeżyjemy przygody. - Shain zachęcał Enę do powrotu na ziemię. Młody demon nie miał najmniejszej ochoty na powrót do pokoju. Nęcony jednak przez kitsune postanowił wskazać mu odpowiedni balkon. Nim chłopak zdążył zareagować, Ena w kilku susach znalazł się przy odpowiednim balkonie. Swoją szybkością chyba zaskoczył Shaina, który dołączył do niego dopiero po chwili.
Demon w związku z nadużyciem energii, w aktualnym stanie szybko się zmęczył. Ziewnął przeciągle. Nie zwracając uwagi na swój wygląd ani pozycję, po prostu położył się spać. Odpadł niezwykle szybko.
***
Ból głowy. Piorunujące pulsowanie przysłaniało mi zdolność myślenia. W mojej głowie panowała pustka i związany z nią chaos. Nie wiedziałem, gdzie jestem i co tutaj robię. Moja postać była w kompletnym bałaganie. Zimny powiew wiatru sprawił, że zadrżałem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam na sobie wierzchniej szaty.
Mój wzrok powędrował po całym pomieszczeniu. To był mój pokój. Definitywnie mój pokój. Moje spojrzenie zatrzymało się na leżącym obok Shain'ie. Instynktownie odskoczyłem do tyłu. Wykonując nagły ruch poczułem, jak moja głowa niemal eksploduje. Cichym syknięciem chyba obudziłem chłopaka. Młody kitsune jednocześnie zerwał się z miejsca, pewnie równie zaskoczony.
Zmarszczyłem brwi, próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Odpowiadała mi jedynie pustka przebijana rozmytymi i nielogicznymi wspomnieniami. Jednym słowem: nieopisany chaos. Pocieszałem się jedynie tym, że nic mnie nie boli. Oznaczało to, że prawdopodobnie uniknąłem większych głupot. Przynajmniej taką mam nadzieję.
- Shain? - zapytałem niepewnie, bojąc się, że brzmieniem mojego głosu mogłem przestraszyć chłopaka. Miałem wrażenie, że w moim gardle panuje susza. Nigdy dotąd nie chciało mi się aż tak pić. Postanowiłem jednak przeczekać to dopóki nie dowiem się, co się wczoraj wydarzyło.
Chłopak nie odpowiedział, ale uniósł na mnie spojrzenie.
- Czy wszystko w porządku? - Wyprostowałem się, przyjmując typową dla mnie postawę. Co za wstyd! W kącie pokoju dostrzegłem swoją szatę. Z cichym westchnięciem podniosłem ją i założyłem. W końcu wyglądałem normlanie. Prawie. Moje włosy dalej plątały się we wszystkich kierunkach, ale nie miałem czasu, by się nimi zająć. Postanowiłem usilnie ignorować ten fakt.
- Ze mną wszystko dobrze, ale zastanawiam się, jak ty się czujesz... - Shain w końcu podniósł się z ziemi.
- Do przeżycia. - Uśmiechnąłem się niezręcznie. - Jestem ci winien ogromne przeprosiny. Nie mam pojęcia, co stało się wczoraj, ale domyślam się, że pewnie narobiłem ci problemów. Przepraszam.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz