Wszedłem do dużej sali razem z innymi
studentami. W tym wielkim wejściu, aby powitać gości, znajdował się
najbardziej monumentalny z żyrandoli, obwód gigantycznego wiecznie
zielonego jak płomienia elektrycznego. Wśród mundurów Corvine były
również pozostałe dwie szkoły. Zająłem pierwsze wolne miejsce, jakie
zobaczyłem, rozglądając się po miejscu z wielkim zainteresowaniem. Pałac
był miejscem, w którym ludzie rozmawiali o tym, co jest ważne dla
społeczności i jak stworzyć zdrowszy naród. Miejsce, w którym się
znajdowaliśmy, było dość zdumiewające, podobnie jak reszta pałacu. Drugi
żyrandol pośrodku sali swoim blaskiem przyciągał oko do góry. Sufit był
niesamowicie wysoki. W listwie wyryte były wzory z owoców i kwiatów, a
małe, grube dzieci ze skrzydłami patrzyły na nas z każdej strony. Wazony
kwiatów wydzielały mdły zapach, od których zaczynały swędzieć mnie
oczy. Wysokie szklane okna, z których roztacza się widok na zewnątrz, a
przez ramę światło słoneczne mówiło o oczekiwaniu na idealny dzień. Moje
oczy spoczęły na złotych łukowatych promieniach nad ławkami przede mną.
Kiedy wszyscy się usiedli, do sali przybyło kilku rycerzy i sama Królowa. Wielu innych osób, w tym ja, było zaskoczonych, widząc ją, aby porozmawiać z nami osobiście. Powitała nas wszystkich, wyglądając na zadowoloną, że zebrało się tu tak wielu. Wstała na piedestale, promienie słoneczne padały na nią jak odcień złota. Wygłosiła przemówienie na temat powodu dzisiejszego spotkania, jej wizją było poszerzenie naszych horyzontów, dzięki czemu moglibyśmy być bardziej zdolni do radzenia sobie z sytuacjami i problemami w przyszłości. Kiedy skończyła, skinęła na rycerzy. Każdy z nich wyjął listę, wzywając nazwiska pozostałych obecnych w wielkiej sali. Wszyscy mieli za zadanie zabrać po kilku z nas, aby nauczyć grupy przeróżnych umiejętności i treningów. Gdy skończyli, wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy przechodzić do przydzielonych nam osób.
Kiedy podszedłem do mężczyzny, który wołał między innymi moje imię, była tam już dwójka innych.
Moje oczy najpierw wylądowały na chłopaku z czarnymi skrzydłami równie ciemnymi włosami. Jego rysy twarzy były przystojne i najwyraźniej rozmawiał w tamtej chwili z rycerzem. Byliśmy z tej samej akademii i widziałem go wcześniej, ale to było wszystko. Obok niego był mniejszy chłopiec, był dla mnie zupełnie nowy. Miał inny mundurek, z kolorami Sarlok, śnieżno-białymi włosami i parą czerwonych oczu. Rozglądał się nieśmiało. Podskoczyłem do nich, nie czekając ani chwili, żeby przerwać jakąkolwiek rozmowę wtedy prowadzili.
- Co słychać, jestem Nikolai. Również należę do tej wesołej grupy. - kąciki moich ust ułożyły się w szeroki uśmiech, machając lekko do nich. Kilka chwil później poznałem, że mniejszy chłopak miał na imię Anien, a drugi Lucien. Po krótkim wprowadzeniu i dowiedzeniu się, że naszym celem było nauczenie się byciem szpiegami, przyszedł czas, aby podążać za mężczyzną i rozpocząć nasz pierwszy dzień szkolenia.
Poprowadził nas do sali treningowej, dając nam znak, żebyśmy weszli do środka. Kiedy to zrobiliśmy, zrobił kilka kroków do przodu, spomiędzy nas trzech, żebyśmy wszyscy go widzieli.
- Miło was wszystkich poznać, jak już powiedziałem wcześniej, nazywam się Kasjan i jestem dowódcą wojskowym Księcia Dworu Nocy. Nie mogę się doczekać współpracy z wami wszystkimi. - jego słowa brzmiały szczerze, ale jego twarz nadal była poważna. Staliśmy w milczeniu, gdy generał opowiadał nam o treningu, przez który mieliśmy przejść w najbliższych dniach. Miał też kilka rzeczy do powiedzenia na temat roli, jaką otrzymaliśmy.
- Bycie szpiegiem to bycie samotnym i uczenie się, jak w ogóle niczego się nie bać. Kiedy strach minie, skupienie pozostaje i stajesz się kimś więcej niż inni mogą się stać. To wszystko formy bólu. Dowiecie się, jak żyć bez korzeni, umieć przeszczepiać się w najdziwniejszych sytuacjach i nadal wyglądać tak normalnie, jak wszyscy inni. Jestem w tej grze tak długo, że mogę tylko w przybliżeniu określić, co jest normalne. Mogę się poruszać, przenosić niezauważenie, ponieważ zostałem nauczony inaczej, jak później stać się silniejszym. Szpiedzy chronią normalnych i innych wojowników. W rzeczywistości, aby stać się czymś, czym inni nie są, robisz rzeczy, których inni nie chcą. Szpiedzy są normalni tylko dla innych szpiegów. To jest to, co robimy. - powiedział to wszystko jednym tchem, prawie tak, jakby recytował zapamiętany akapit, który przygotował wcześniej. Odchrząknął i znów zaczął mówić.
- Po pierwsze, chcę zobaczyć, do czego jesteście zdolni na swoim obecnym poziomie. Zobaczymy, gdzie najbardziej wam brakuje i popracujemy nad tym. Przyniosę wam ubrania na zmianę, które będą bardziej odpowiednie. W międzyczasie wybierzcie spośród siebie przywódcę grupy. - i z tą notką opuścił pokój. Odwróciłem się do pozostałych dwóch.
- A więc, czy ktoś chce być liderem? - Lucien odezwał się jako pierwszy, krzyżując ramiona.
Kiedy wszyscy się usiedli, do sali przybyło kilku rycerzy i sama Królowa. Wielu innych osób, w tym ja, było zaskoczonych, widząc ją, aby porozmawiać z nami osobiście. Powitała nas wszystkich, wyglądając na zadowoloną, że zebrało się tu tak wielu. Wstała na piedestale, promienie słoneczne padały na nią jak odcień złota. Wygłosiła przemówienie na temat powodu dzisiejszego spotkania, jej wizją było poszerzenie naszych horyzontów, dzięki czemu moglibyśmy być bardziej zdolni do radzenia sobie z sytuacjami i problemami w przyszłości. Kiedy skończyła, skinęła na rycerzy. Każdy z nich wyjął listę, wzywając nazwiska pozostałych obecnych w wielkiej sali. Wszyscy mieli za zadanie zabrać po kilku z nas, aby nauczyć grupy przeróżnych umiejętności i treningów. Gdy skończyli, wszyscy wstaliśmy i zaczęliśmy przechodzić do przydzielonych nam osób.
Kiedy podszedłem do mężczyzny, który wołał między innymi moje imię, była tam już dwójka innych.
Moje oczy najpierw wylądowały na chłopaku z czarnymi skrzydłami równie ciemnymi włosami. Jego rysy twarzy były przystojne i najwyraźniej rozmawiał w tamtej chwili z rycerzem. Byliśmy z tej samej akademii i widziałem go wcześniej, ale to było wszystko. Obok niego był mniejszy chłopiec, był dla mnie zupełnie nowy. Miał inny mundurek, z kolorami Sarlok, śnieżno-białymi włosami i parą czerwonych oczu. Rozglądał się nieśmiało. Podskoczyłem do nich, nie czekając ani chwili, żeby przerwać jakąkolwiek rozmowę wtedy prowadzili.
- Co słychać, jestem Nikolai. Również należę do tej wesołej grupy. - kąciki moich ust ułożyły się w szeroki uśmiech, machając lekko do nich. Kilka chwil później poznałem, że mniejszy chłopak miał na imię Anien, a drugi Lucien. Po krótkim wprowadzeniu i dowiedzeniu się, że naszym celem było nauczenie się byciem szpiegami, przyszedł czas, aby podążać za mężczyzną i rozpocząć nasz pierwszy dzień szkolenia.
Poprowadził nas do sali treningowej, dając nam znak, żebyśmy weszli do środka. Kiedy to zrobiliśmy, zrobił kilka kroków do przodu, spomiędzy nas trzech, żebyśmy wszyscy go widzieli.
- Miło was wszystkich poznać, jak już powiedziałem wcześniej, nazywam się Kasjan i jestem dowódcą wojskowym Księcia Dworu Nocy. Nie mogę się doczekać współpracy z wami wszystkimi. - jego słowa brzmiały szczerze, ale jego twarz nadal była poważna. Staliśmy w milczeniu, gdy generał opowiadał nam o treningu, przez który mieliśmy przejść w najbliższych dniach. Miał też kilka rzeczy do powiedzenia na temat roli, jaką otrzymaliśmy.
- Bycie szpiegiem to bycie samotnym i uczenie się, jak w ogóle niczego się nie bać. Kiedy strach minie, skupienie pozostaje i stajesz się kimś więcej niż inni mogą się stać. To wszystko formy bólu. Dowiecie się, jak żyć bez korzeni, umieć przeszczepiać się w najdziwniejszych sytuacjach i nadal wyglądać tak normalnie, jak wszyscy inni. Jestem w tej grze tak długo, że mogę tylko w przybliżeniu określić, co jest normalne. Mogę się poruszać, przenosić niezauważenie, ponieważ zostałem nauczony inaczej, jak później stać się silniejszym. Szpiedzy chronią normalnych i innych wojowników. W rzeczywistości, aby stać się czymś, czym inni nie są, robisz rzeczy, których inni nie chcą. Szpiedzy są normalni tylko dla innych szpiegów. To jest to, co robimy. - powiedział to wszystko jednym tchem, prawie tak, jakby recytował zapamiętany akapit, który przygotował wcześniej. Odchrząknął i znów zaczął mówić.
- Po pierwsze, chcę zobaczyć, do czego jesteście zdolni na swoim obecnym poziomie. Zobaczymy, gdzie najbardziej wam brakuje i popracujemy nad tym. Przyniosę wam ubrania na zmianę, które będą bardziej odpowiednie. W międzyczasie wybierzcie spośród siebie przywódcę grupy. - i z tą notką opuścił pokój. Odwróciłem się do pozostałych dwóch.
- A więc, czy ktoś chce być liderem? - Lucien odezwał się jako pierwszy, krzyżując ramiona.
- Ja nie chcę. - - powiedział cicho białowłosy chłopak. Wzruszyłem ramionami, również nie czując ochoty na przyjęcie tej roli.
-
Cóż, Anien nie chce nim być, i szczerze mówiąc ja też nie. Więc
powiedziałbym dwa głosy na ciebie. To jesteś najbardziej zdolny do bycia
liderem. - zwróciłem się do skrzydlatego chłopaka. Spojrzał między nami
i skinął głową.
- W porządku, będę liderem grupy. - jakby słysząc dzwonek, Kasjan wrócił. Był czas zacząć lekcje.
Lucien?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz