- Tęczówki zmienią swą barwę, staje się tak, gdy zakażenie opanowuje ciało, dokonując mutacji. Krew będzie się zmieniać z czerwonej w brudno brązową. Gdy krew, będzie się mieszać, zasklepi, każdą ranę. Tym samym wzrok powoli będzie się zmieniać, a ciało zacznie płonąć. - zacząłem szukać jak temu zaradzić i znalazłem. Ścisnąłem dłoń, gdyż nie chciałem użyć tego rytuału, jest on bolesny i nieprzyjemny. Jednakże Yeu jest mi bliski i nie porzucę go, nawet jeśli mnie irytuje.
Odetchnąłem i wyciszyłem się, by móc go wyśledzić za pomocą węchu i słuchu. Starałem się odnaleźć jego, nikogo innego. Udało mi się, był w kiepskim stanie, dlatego też musiałem się śpieszyć. Wiedziałem gdzie go zabrać, ale też musiałem wcześniej wszystko przyszykować oraz poprosić matkę o coś. Czego zazwyczaj nie robię.?
- Przepuść mnie. - warknął.
- Nie puszczę cię w takim stanie. - odparłem. Najwyraźniej rozpoznał mój głos, gdyż nie próbował iść. Jego ciało było za ciepłe, widziałem ubrudzone ubranie brązową krwią. Jego oczy były w złym stanie. Nie miał sił, by iść dalej. Zamknął oczy oraz stracił kontakt ze światem. Wziąłem go na ręce, po czym używając szybkości wampira, zabrałem go na tyły domu.
Wygląd przypominał szklarnie, jednakże zamiast kwiatów, były książki porozkładane, różne fiolki, czy też inne przybory do eksperymentów. Na środku, na podłodze był narysowany krąg. Ułożyłem chłopaka na samym środku kręgu, po czym wziąłem kilka potrzebnych rzeczy. Pozbyłem się jego koszulki i rozciąłem mu rytualnym nożem brzuch oraz rękę. Krew była zarówno brązowa, jak i czerwona. Na oczy ułożyłem kwiaty pustyni i je przewiązałem, by nie mógł ich otworzyć. Usiadłem na jego biodrach okrakiem i syknąłem, gdy rozciąłem sobie nadgarstek, by przysunąć mu do warg. Moja krew robi wiele dobrego, ale też może zaszkodzić. Jego dłoń zaczęła się zmieniać, dlatego, gdy nią ruszył i wbił w mój bok, zasyczałem. Bolało mnie to, ale nie miałem teraz na to czasu.
Odetchnąłem i sam wypiłem swoją krew, by po chwili przekazać ją Yeu. Wówczas zaczął ją pić. Rana na nadgarstku się zagoiła, a ja mogłem, zrobić to, co chciałem. Użyłem złotego proszku zmieszanego z kryształem. Wstrzyknę mu to w klatkę piersiową. Wyjąłem jego pazury, ze swojego boku, po czym odetchnąłem głęboko. Przeniosłem chłopaka do swojego pokoju i ułożyłem go na łóżku. Przykryty został, a ja co kilka godzin sprawdzałem jak jego krew oraz, czy jego oczy wróciły do normy.
Czasem musiałem wyjść, gdyż błękitna krew sama się nie wypije, oraz musiałem wypić napar, który matka zrobiła. Prosiłem ją o to.
Wróciłem do pokoju, akurat, gdy Yeu najwyraźniej miał koszmar. Dlatego zrobiłem coś, co miałem w zwyczaju, by odpędzić od niego koszmary. To akurat nie należało do łatwego zadania, ale pomagało, by miał spokojny sen. Gdy powoli go podnosiłem, pojawiła się moja matka.
- Zostaw go, niech odpoczywa. Posiedzę z nim, a ty najwyraźniej musisz wziąć kąpiel. Wszystko jest gotowe, idź. - powiedziała spokojnie, ale stanowczo. Kiwnąłem tylko głową i przejechałem palcami po policzku Yeu. Zanim wyszedłem, naciąłem jego skórę, by sprawdzić, jaka jest krew. Powoli przybiera czerwoną. Wyszedłem z pomieszczenia, by udać się na kąpiel przygotowaną przez matkę.
***
Wróciłem do pokoju, ubrany, w odpowiednie ubrania. Moja matka siedziała i uśmiechała się miło do Yeu. Podejrzenia miałem co do tego, ale jeśli się chłopak obudził. To przynajmniej tyle w tym dobrego. Miałem w dłoni kubek z napojem, dla niego. Choć wątpię, by to wypił. Matka najwyraźniej się nie poruszyła.- Wyjdź z tego pokoju. - mruknąłem i patrzyłem na nią, by w końcu sobie poszła. Wywróciła oczami, ale wyszła. Przynajmniej tyle dobrego. Wziąłem trochę płynu do ust, by przekazać go do jego ust. Odsunąłem się i patrzyłem na Yeu, siedząc na łóżku.
- Jak się czujesz? - padło pytanie, które zazwyczaj miałem w zwyczaju zadawać. Zrobiłem kolejne nacięcie na brzuchu chłopaka, by sprawdzić, czy mam podać mu kolejną dawkę, na pozbycie się zakażenia.
- Nie czuje bólu. - Uniósł zaledwie kącik ust z bezsilności. Za każdym razem mnie to zadziwia, że taka silna, bezwzględna i lubiąca się droczyć leży teraz na łóżku pozbawiona wszelkich sił.
- Jeszcze kilka dni i poczujesz się lepiej. - powiedziałem. Jego krew wyglądała normalnie, jednakże dla pewności wstrzyknąłem mu drugą dawkę i wytarłem krew z jego brzucha. Uśmiechnąłem się i przejechałem palcami po brzuchu chłopaka, chciałem poszukać, czy nie ma czegoś pod skórą.
Skoro i tak tu tal leży, to przynajmniej sprawdzę. Złapałem za jego rękę i wbiłem w nią kły, by sprawdzić, jaka w smaku jest krew Yue. Wyplułem ją od razu i spojrzałem na niego. Jego smak, się zmienił. Wyjąłem z szuflady pigułki, które wyglądają jak cukierki, wziąłem dwie i jedną wsunąłem do ust Yeu.
- Nie wypluwaj. O czym rozmawiałeś z moją matką? - spytałem. Nie zrobiłem tego rytuału, gdyż to, co przygotowało, wystarczyło. Poza tym nie chciałem sobie wypalać znaku na plecach, pojawią się one także na rękach i szyi. Jest on obsługiwany przez magie matki oraz błękitna krew.
- Rozmawialiśmy, o tym, co się stało, ale sam nie pamiętam. Mam dziurę w pamięci. - odpowiedź wydawała się szczera. Pogłaskałem go po policzku. Musnąłem jego wargi, wsuwając językiem do jego ust, ziarenko, które połknął.
Palcami zahaczyłem o uszy Yeu. Głaskałem je oraz pocierałem, wygodnie było zajmować się Yeu, ale zapewne jak powiem, coś to od razu odzyska siły. Lekko mnie to rozbawiło, dlatego też chwyciłem za ogon chłopaka i trzymałem go. Takie puchate i słodkie części aż proszą się o dotyk. Po chwili go puściłem i podniosłem się do siadu, by mu powiedzieć, to co chciałem, zapewne rozbawi mnie też, ale przynajmniej polepszy się mu.
- Yeu, nie będziesz mógł uprawiać seksu przez dłuższy czas. - powiedziałem w kierunku chłopaka. On nagle niespodziewanie (choć można było się tego spodziewać) podniósł się, jego gałki oczne zrobiły się czarne, tęczówki zniknęły. Odzyskał siły, jakby nigdy nic i już chciał wyjść z domu. Jednakże w drzwiach stanęła mu moja matka. Spojrzałem na nich, gdy akurat chwyciła go za ucho. Jedynie mnie to rozbawiło, przez co zacząłem się śmiać. W końcu wygodnie się położyłem i patrzyłem na tę dwójkę. Nie chciałem się między nich wtrącać, dlatego też jedynie obserwowałem.
Wyrwał się, a jego dłoń zapaliła się, spojrzał na kobietę wściekłym wzrokiem. Ogień Yeu był czarny, to nie było normalne. Wiedziałem też, że nie skończy się to dobrze. Gdyż z moją mamą wariatką się tak nie zaczyna. Śledziłem ruch mojej matki, a gdy na szyi Yeu pojawiła się obroża, wiedziałem, że jest źle. Ta obroża potrafi pozbawić tymczasowo mocy, gdy starasz się kogoś zaatakować, możesz odczuć coś nieprzyjemnego. Westchnąłem i ruszyłem się, by zabrać go do celi, z której się nie uwolni tak łatwo. Cele mają różnych strażników i są różne, dla poszczególnych ras. Nie chciałem tego robić, ale nie można było go wypuścić w takim stanie. Walki z matką nie chciałem mieć. Z nią się nie walczy.
Yeu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz