Po otrzymaniu wiadomości, że Shain znalazł książkę, zacząłem udawać się
do biblioteki rodzinnej. Fakt, że sprawa najprawdopodobniej dobiegła
końca, przyniosło mi ulgę, ale z drugiej strony sytuacja
najprawdopodobniej wróci do normalnego trybu życia. Te myśli sprawiły,
że byłem mniej podekscytowany idąc tam, ale przynajmniej nie
musielibyśmy już mieć do czynienia z tym szalonym wampirem.
Siedziałem
na dole schodów, czekając na przybycie Shain'a. Nie chciałem mieć do
czynienia z moim bratem, dopóki nie było konieczne, nie byliśmy na to
wystarczająco blisko aby czuć się jak rodzina. Po jakimś czasie
zauważyłem zbliżającą się znajomą postać. Zeskoczyłem ze schodów, gdy
chłopak się zbliżył, trzymał coś zawiniętego w dłoniach. Pomachałem do
niego, a on odwzajemnił gest.
- Hej, mam tutaj tą książkę. Ah, czy
długo czekałeś? - poruszyłem głową na nie. - idziemy do środka? - bez
czekania dłużej weszliśmy po schodach, budynek wyglądał na zamrożony w
czasie, dokładnie tak samo, jak ostatnim razem, gdy tu byliśmy. Wewnątrz
odbijało się to samo uczucie, co na zewnątrz, z kilkoma ludźmi
chodzącymi jak w ulu.
Nie czekając tym razem udaliśmy się do biura na
zapleczu, do którego ostatnio zabrał nas mój brat. Prawdopodobnie było
to miejsce, w którym powinien się znajdować. Shain uniósł rękę, żeby
zapukać do drzwi, ale ja szybciej złapałem klamkę i otworzyłem je.
Tak
jak się spodziewaliśmy, starszy wampir tam był i pracował nad
papierkową robotą. Kiedy usłyszał, że drzwi się otwierają, natychmiast
podniósł głowę.
- Jesteście tutaj, jakieś wieści o książce? - popatrzył na nas poważnie w oczekiwaniu.
-
Tak, zostało znalezione, matko gesio. Nie ma za co, za wykonanie twojej
pracy za ciebie. - upewniłem się, że nacisnąć na te słowa. - wisisz mi,
cóż, jesteś winny nam. Nie ma mowy, bym po prostu odpuścił tę okazję. -
zaśmiałem się z kwaśnej miny Alastaira. Założyłbym się, że żałował
swojego pomysłu, by mnie w to zaangażować. Ale było już za późno i nawet
nam się udało. Odwróciłem się, zwracając uwagę na Shaina.
- Co w
ogóle jest w tej książce? - spojrzałem na starą, wyglądającą księgę w
jego dłoniach. - ten facet nawet go miał przy sobie przez cały czas. -
na pytanie Shain spojrzał na swoje dłonie.
- Myślę, że chodzi tylko o
to, że to jest jakaś książka o krwi. Wyjaśnia, dlaczego poszedł tak
daleko, aby go ukraść. - rozwinął ją z materiału, w którym była chowana,
podczas rozmowy oglądał okładkę.
Krzesło zaskrzypiało i Alastair podszedł do nas od biurka, odrywając książkę od rąk chłopaka.
-
Mam nadzieję, że książka nie została uszkodzona, gdy miał ją złodziej.
Musimy się upewnić, że wszystko jest nienaruszone. - od razu zaczął
przeglądać książkę - wy dwoje możecie już iść, już was nie potrzebuję. -
nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wyszedł już z pokoju. Chwyciłem
Shaina za ramię, żeby zwrócić jego uwagę, nie chciałam, żeby postawa
mojego brata zrobiła na nim kwaśne wrażenie.
- Jego duma jest zbyt
wielka, by nam podziękować. Już ją zranił, prosząc o pomoc. -
prychnęłam, odwracając się w stronę wyjścia. Jako mój brat wychowywał
się w przekonaniu, że z racji swojego urodzenia przewyższał mnie. Może
bez tego byłby milszy, a nawet heroiczny, ale ta obojętna twarz uczyniła
go najbrzydszą cholerną rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem. Dzień, w
którym stał się tym, który trzymał wszystko, co miała nasza rodzina, był
dniem, w którym zostawił siebie na dobre, całą tę moc z taką małą
gracją, całkowicie toksyczny. Być może za kilka lat już nigdy byśmy się
nie odezwali, jakby tego drugiego nie było.
Po prostu skinął głową,
wyglądając na nieco zamyślonego. Dąsając się trochę, szturchnąłem go
lekko w bok, i spojrzał na mnie z powątpiewaniem. Zmieniłem wyraz twarzy
z powrotem na mały uśmiech, chcąc coś zrobić teraz, kiedy byliśmy
wolni.
- Więc gdzie chcesz teraz iść? - zapytałem, gdy zbliżyliśmy się do drzwi wyjściowych.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz