Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 13 maja 2021

Od Darumy cd. Luciena

 Lucien niemal wybiegł z naszego domku. Przez chwilę wpatrywałem się za nim w szoku. 
- Lucien...? - wyszeptałem, wyglądając za młodzieńcem. Nie odpowiedział. Niewiele więc myśląc ruszyłem jego śladem. 
Dogoniłem go dopiero, kiedy zagłębił się w jeden z większych namiotów. Wewnątrz owiało mnie ciepło. Przyjemny kontrast do tego mrozu panującego na dworze. Nie cieszyłem się jednak długo tą całkiem przyjemną atmosferą. Nim się obejrzałem Lucien i mężczyzna rozpoczęli dość nieprzyjemną i kąśliwą wymianę zdań. Dodatkowo w rozmowę starszych wmieszał się młody chłopiec. Jego pozbawione szacunku zachowanie niemal raziło w oczy. Choć nie specjalizowałem się w żadnym typie nauk wojennych, łatwo było mi się domyślić, że w taki sposób odzywanie się do przełożonego jest zdecydowanie zabronione i spotka się z karą. Zastanawiałem się, jak można zachowywać się tak nierozważnie!
Lucienowi zdecydowanie nie podobały się słowa młodzieńca. Zmarszczył brwi, udzielając mu reprymendy. Wsłuchiwałem się w ostrą wypowiedź przyjaciela. Tak naprawdę nigdy wcześniej nie widziałem go tak złego. Nie wynikało to jednak z powodu znieważenia jego postaci. Wydawało mi się, że chłopak zdecydowanie bierze poważnie swój status i pragnie wprowadzić porządek w obozie. Do jego zadań należało więc sprowadzenie nieposłusznego dowódcy na ziemię. Nic dziwnego, że przyjął tak chłodną postawę. Przyznam jednak, że napawała mnie niepokojem. Lucien w tym momencie wydawał się być naprawdę straszny. Oczywiście wiedziałem, że nie grozi mi nic. Lecz nie mogłem nic poradzić na narastającą, typową dla mnie obawę. 
Ciemnowłosy zerknął na mnie ukradkiem. Chociaż próbowałem się zachowywać jak najbardziej naturalnie, nic nie mogłem poradzić na opuszczone uszy i delikatnie drżące kolana. Mimo tego, posłałem mu łagodny uśmiech. Nie chciałem, aby poczuł się źle ze względu na mnie. 
- Zabierz go do namiotu obok. tam pewnie jest jego matka. - Usłyszałem polecenie. Nie dałem poznać po sobie ulgi. Kiwnąłem głową i ruchem ręki dałem znać nieznanemu chłopakowi, aby ruszył za mną. Młodzieniec wbił wzrok w ziemię i ruszył za mną. Mruczał coś pod nosem. Zrozumiałem jedynie, że to niepochlebne epitety w stronę Luciena. Zmarszczyłem brwi. 
- To jedna z ważniejszych osób w tym obozie, wypowiadaj się z o nim z należytym szacunkiem - upomniałem go uprzejmie.
Chłopak prychnął w odpowiedzi.
- Podejmowane przez niego decyzje nie mają nawet sensu!
- Sądzę, że decyzje Luciena mają jedynie na celu wasze dobro - powiedziałem szczerze. - Jeśli nie potrafisz tego docenić, po prostu zrezygnuj z drogi wojownika. W końcu, celem zostanie żołnierzem jest chyba dbanie o swój lud, prawda?
Młodzieniec zamilkł na chwilę. Przez kilka sekund zastanawiał się, po czym rzucił:
- Co ty tam możesz wiedzieć!
Uśmiechnąłem się łagodnie w odpowiedzi. 
- Pewnie niewiele - odrzekłem zgodnie z prawdą. - Mówię to, co czuję. Czy to nie wystarczy? 
Nasza rozmowa zbliżała się ku końcowi. Dotarliśmy do wyznaczonego namiotu. Chłopak mruknął coś niezrozumiałego i zniknął we wnętrzu materiałowej bazy. 
Czekałem chwilę, patrząc, czy młodzieniec nie zdecyduje powrotu. Nic takiego nie nastąpiło, więc również zdecydowałem się skierować swoje kroki w stronę dworku. Tam postanowiłem poczekać na Luciena. Wolałem mu nie przeszkadzać w wykonywaniu pracy. Skoro miał do pomówienia z tym mężczyzną, lepiej będzie jeśli załatwią to na osobności. Z delikatnym wzruszeniem ramion wszedłem do pomieszczenia. Zająłem miejsce na miękkim dywanie, lekko opierając się o sofę. Wpatrywałem się w drzwi, oczekując na powrót młodzieńca. Nie mogłem pozbyć się złych myśli. Miałem nadzieję, że nie zrobi czegoś, czego będzie później żałować. 
Niedługo później Lucien powrócił. Wyglądał inaczej. Potrafiłem wyczuć od niego bojącą, przerażającą aurę. Niepewnie podniosłem głowę, poruszając uszami. 
- Czy... udało ci się rozwiązać problem? - zapytałem, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy.

Lucien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow