Próbując oddychać przez nos, poczułem jak łzy zebrały się wokół kącików moich oczu od dławienia. Wędrując wzrokiem do twarzy Hyo, nawiązując kontakt wzrokowy. Jego ruchy wciąż są szorstkie, poruszając moją głową w gwałtowny sposób. Uścisk na moich włosach był nadal silny, nieustannie je ciągnął. Po cichu żałowałem, że wcześniej byłem taki bezczelny, ale nigdy nie mógłbym się do tego przyznać. Jego biodra zaciekle unosiły się w górę, próbując przyciągnąć moją twarz jeszcze bliżej. Wkrótce poczułem, jak coś wlewa mi się do gardła, niewielka ilość rozprysnęła się na mojej twarzy gdy wysunął się z moich ust. Wciąż patrząc na jego twarz, przełknąłem zawartość, która była w moich ustach. Mając szansę na ponowne swobodne oddychanie, wziąłem kilka głębokich oddechów. Byłem zbyt zdyszany, by rzucić złośliwy komentarz. Ze względu na miejsce, w którym byliśmy i innych ludzi, którzy nie byli tak daleko, czułem skrępowanie, ale też adrenalinę. Chcąc zrobić więcej, wstałem i przycisnąłem się do niego. Jednak chłopak wyglądał, jakby chciał mnie zostawić w spokoju. Zanim mogłem ponownie spróbować go podenerwować, usłyszeliśmy zbliżające się kroki na miękkiej ziemi.
Odsuwając się od niego, ogarnęliśmy się w miarę, ciepło na mojej twarzy zniknęło i pozostała tylko nieśmiałość. Kiedy osoba trzecia tam dotarła, podeszła do Hyo i zaczęła go o coś pytać, wyraźnie nie zauważając niczego dziwnego w ciemności. Ale nie przejmowałem się zbytnio, żeby słuchać. Ponieważ byli zajęci, odwróciłem się i powoli wyszedłem z miejsca, wracając do akademika. Zanim przybyłem na miejsce, ptaki powoli się budziły, a na horyzoncie czerwone i pomarańczowe barwy powoli malowały się na niebie.
***
Nie
mając zbyt wiele czasu na odpoczynek z wyjątkiem krótkiej drzemki, wszedłem do mojej pierwszej klasy
w tym dniu. Czując się wyczerpany, chodząc w różne rzeczy, jak ćma
uderzająca o żarówkę. I
tak nie byłam pewny, dlaczego zawracałem sobie głowę uczęszczaniem do
nich, ani razu w roku szkolnym nie starałem się być przyzwoitym uczniem. Moje nogi musiały automatycznie zabrać się tutaj. Wstałem z biurka, po tym wycofałem się z pomieszczenia bez namysłu. Przybywając na zewnątrz, siadłem pod jednym z okien. Był to dzień, w którym nawet piórko spadłoby bez dryfowania w jedną lub drugą stronę. Trawa była prosta i cicha, liście zwisały bardziej, jakby zostały tam pomalowane. Gdyby ktoś był w stanie poczuć bicie skrzydeł ptaków, to byłaby jedyna bryza. Podwórko było całkowicie nieruchome. Zacząłem się zastanawiać, czy Hyo też wrócił do miejsca, w którym mieszkał, i czy również nie uczęszczał na jego wykłady.
Moja głowa zaparła, jak wtedy, gdy alkohol by zabrał mnie w zapomnienie, ale ani kropli nie wypiłem. Czułem się tak, jakby każda rzęsa ważyła więcej niż powinna, a grawitacja została zwiększona dziesięciokrotnie. Po chwili opadłem na bok i kładę się na brudnej ziemi, sprawdzając mózg, zapadając w natychmiastowy sen.
Światło południa oświetlało moje powoli otwierające się oczy i podniosłem ręce, by ich strzec. Wiele części mojego ciała były ciężkie od ramion po stopy. Przeciągnąłem się, zauważając, że okno, pod którym byłem, teraz otwarte gościło postać. Hyo z opartymi łokciami na parapecie, patrząc na mnie. Jego twarz również wyglądała na nieco zmęczoną. Po prostym powitaniu wstałem z ziemi. Z umysłem wciąż bardziej w świecie snów, odwróciłem się i zwinnie uderzyłem czołem o jego ramię, bez wkładania w to żadnej siły.
Światło południa oświetlało moje powoli otwierające się oczy i podniosłem ręce, by ich strzec. Wiele części mojego ciała były ciężkie od ramion po stopy. Przeciągnąłem się, zauważając, że okno, pod którym byłem, teraz otwarte gościło postać. Hyo z opartymi łokciami na parapecie, patrząc na mnie. Jego twarz również wyglądała na nieco zmęczoną. Po prostym powitaniu wstałem z ziemi. Z umysłem wciąż bardziej w świecie snów, odwróciłem się i zwinnie uderzyłem czołem o jego ramię, bez wkładania w to żadnej siły.
- Nie ugryzę cię. - zapewniłem go szeptem, znowu zamykając oczy, które nadal nie zostały przystosowane do jasności na zewnątrz.
Hyo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz